Endlösung po ukraińsku. Genocidum atrox
11 lipca 1943 roku na Wołyniu otwarły się wrota piekieł.

Ale wcześniej wg polskiego historyka Grzegorza Motyki na jednej z narad wierchuszki UPA padły następujące słowa:
Z dniem 1 marca 1943 r. przystępujemy do powstania zbrojnego. Jest to działanie wojskowe i jako takie skierowane jest przeciwko okupantowi. Obecny jednak okupant jest przejściowym, nie należy więc tracić sił w walce z nim. Właściwy okupant to ten, który nadchodzi [ZSRS]. Jeśli chodzi o sprawę polską, to nie jest to zagadnienie wojskowe, tylko mniejszościowe. Rozwiążemy je tak, jak Hitler sprawę żydowską. Chyba że usuną się sami.
Grzegorz Motyka, Od rzezi wołyńskiej do akcji Wisła
Trudno uwierzyć w podaną datę. Chyba, że od 1 marca 1943 r. bojowcy UPA zaczynali gromadzić się w sotnie i pić bimber wznosząc toasty za samostijną.
Bestialskie mordy na Polakach rozpoczęły się w niedzielę 11 lipca 1943 roku. Data o tyleż znamienna, bo prawie doskonale zgrana z początkiem największej bitwy pancernej wszech czasów, dziś zwanej Bitwą na Łuku Kurskim (5 lipca – 23 sierpnia 1943 r.). Tak jakoś dziwnie się złożyło, że transporty z Niemiec na pole bitwy przebiegały przez Wołyń.
A zatem wybuch ukraińskiej endlösung był jak najbardziej na rękę stalinowskiej Rosji. Polscy uciekinierzy mieli bowiem zablokować transporty kolejowe.
Ale to, że UPA wystąpiła w roli alianta sowietów nie zmienia w żaden sposób oceny Zbrodni Wołyńskiej.
Bo przecież mordów najczęściej nie dokonywała UPA, ale… sąsiedzi.
Z Niemcami UPA walczyć nie zamierzała, bo to przecież „okupant przejściowy”. Uderzenie UPA i szczutego przez nią narodu ukraińskiego skierowane zostało przeciw Polakom.
I nie jest ważne, kto inspirował uderzenie. Bo chociaż dzisiaj wiemy, że za wszystkim kryło się długie ramię Kremla, to jednak w żaden sposób nie uwalnia z winy bezpośrednich wykonawców.
Naród ukraiński postanowił wytępić Naród Polski. A przynajmniej zmusić go do ucieczki z ziem zajmowanych od wielu pokoleń.
Taka jest prawda o Wołyniu.
Druga wojna światowa odchodzi w mrok historii.
Ale ciągle historia dwóch największych po Rosjanach narodów słowiańskich jest nieprzepracowana.
Ukraińcy, najwyraźniej boją się prawdy o UPA, która w świetle faktów historycznych była zgrają obłąkanych morderców dzieci, kobiet i starców.
Dlatego mają wersję o wzajemnych czystkach.
UPA w ukraińskiej narracji ma bowiem zachować nimb najdłużej walczącego z sowietami ugrupowania antykomunistycznego.
Ale fakty przeczą obecnej linii propagandowej Kijowa.
Dziwnym trafem w „ukraińskim panteonie” brak jest bohaterów walczących z Rosjanami.
Może dlatego, że po stronie Polski w 1920 r. walczyło ok. 6500 Ukraińców (petlurowcy), zaś po bolszewickiej blisko 30 razy więcej???
Ataman Petlura walczył z Rosją i… dlatego nie ma pomnika w Kijowie!
Za to nie brakuje statui Szuchewycza i Bandery walczących praktycznie tylko z Polską.
Ba, w Humaniu jest ul. Iwana Gonty, jednego z najokrutniejszych morderców Polaków w historii. Za jego sprawą podczas rzezi Humania (konfederacja barska) rzucano z murów dzieci, kobiety i starców na ustawione piki. Tzw. koliszczyzna wymordowała blisko dwa razy więcej Polaków, Żydów i Ormian niż UPA!
Takich bohaterów ma Ukraina.
Tymczasem polskie żądania są wyjątkowo łagodne.
Prezydent Andrzej Duda w czasie rozmowy z publicystami Otwartej Konserwy, Klubu Jagiellońskiego i Nowego Ładu (9.07 2025) powiedział krótko:Ale to dla kijowskiej junty najwyraźniej za wiele. Co więcej, rozzuchwaleni rzekomą walką o wolność swoją i naszą w ogóle przestali liczyć się z Warszawą.
Czy powinniśmy oczekiwać przyzwoitości ze strony ukraińskiej? Tak. Zawsze podkreślam: my nie oczekujemy tego, że międzynarodowo zostanie stwierdzona zbrodnia ludobójstwa.
Nie bójcie się, że chcemy odszkodowań.
Chcemy dobrosąsiedzkich relacji.
Ale chcemy też, żeby [Ukraińcy] pozwolili nam, żeby uszanowali, że będziemy tam mieli nasze polskie groby, na które będzie można pojechać.
Polacy będą wiedzieli, że tu leżą ich najbliżsi, tu zostały odkryte ich szczątki, tu jest grób, tu można się pomodlić, zapalić świecę, tu jest miejsce pamięci, które jest szanowane przez Ukraińców. Według mnie to wystarczy.
To powoduje kolejne reakcje.
PAD:
Zarówno Ukraińcy, jak i nasi sojusznicy po prostu uważają, że lotnisko w Rzeszowie i nasze autostrady należą im się, przepraszam, jakby to było ich. No nie jest ich, jest nasze. W związku z czym, jak się komuś coś nie podoba, to zamykamy i do widzenia, tak, robimy remont. (…)Oczywisty po tych słowach wrzask tak po stronie naszych lewaków jak i na Ukrainie był do przewidzenia.
Zamykamy lotnisko w Rzeszowie i dostarczajcie Ukrainie morzem, powietrzem, nie wiem, zrzucajcie na spadochronach, kombinujcie. Kombinujcie, jeżeli uważacie, że nie jesteśmy wam potrzebni. Szczególnie, gdy pomija nas się w gremiach międzynarodowych, gdzie decydowano o pomocy przez nasze terytorium, ja uważałem, że to jest skandal.
Polska pod wodzą rudego lokaja przyzwyczaiła już niestety ościenne kraje, że godzi się pokornie z każdym żądaniem.
Nie wińmy zatem Zełenskiego. On po prostu widzi to samo, co my.
Ale sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Kijów za pomocą swoich agentów wpływu i pospolitych użytecznych idiotów próbuje wtłoczyć nam do głowy, że walczą również o naszą wolność.
Polska ma dłuższą granicę z Rosją (wliczając w to odcinek z Gubernią Mińską) niż z Ukrainą. I to jest bezsporne.
Bezsporne są również słowa wypowiedziane przez gen. Oleksandra Kuźmiuka, byłego ministra obrony narodowej Ukrainy w lutym 2018 r.:
– Warszawa regularnie przypomina Kijowowi o wydarzeniach rzezi wołyńskiej i o działaniach liderów UPA, Stepana Bandery i Romana Szuchewycza. Jednak Ukraińcom też jest co przypominać.Szczególnie mocno należałoby Ukraińcom przypominać Jeremiego Wiśniowskiego. Ukraińca wg dzisiejszych norm. Tak jakoś dziwnie się złożyło w I RP, że najwięksi panowie wywodzili się z ukraińskiego i… białoruskiego rodu (Wielkie Księstwo Litewskie to bardziej dzisiejsza Białoruś, zaś dzisiejsza Litwa to Żmudź).
(…) Jeśli przypomnieć historię, sprzed 100, 200 lat, nawet króla Bolesława [Chrobrego], 1000 lat temu, to tyle nazbieramy, że te milion dwieście tysięcy Ukraińców, którzy są dziś w Polsce, o których dziś przypomnieliśmy „a może z nimi coś będzie”. Tak, to piąty front ukraiński, który poszedł do Polski [nawiązanie do sowieckiego 4. Frontu Ukraińskiego z czasów II wojny światowej – red.]. I niczego z nim nie będzie. Ale on chwyci za kije, jeśli będziemy przypominać o wszystkich Kozakach powieszonych od Lwowa do Kijowa.
Jak na razie to nie Rosja ma względem Polski konkretne roszczenia terytorialne, Ukraina z PKB per capita na poziomie Mozambiku natomiast tak.
Tego właśnie możemy się obawiać. Zełenski po przegranej wojnie z Rosją będzie chciał jakiejś rekompensaty na Zachodzie.
Na pewno ucieszy to Niemców i Rosjan. Polska skłócona z Ukrainą to naprawdę dar od losu dla obu coraz bardziej byłych mocarstw.
Historia lubi się powtarzać. Kijów zaczyna nas stawiać pod ścianą tak, że dzisiejsza historia zaczyna przypominać tą z 1918 i n. Wtedy Polska mogła pomóc „białym” Rosjanom, i wtedy pewnie Lenin z Trockim zawiśli by na szubienicy, ale ci nie chcieli nawet słyszeć o Niepodległej. Co najwyżej o jakiejś autonomii na wzór Wielkiego Księstwa Finlandii.
Zełenski zrobił wszystko, by zamiast zgodny pomiędzy dwoma słowiańskimi narodami pogłębić istniejącą przepaść.
Dzięki niemu coraz liczniejsze są głosy, że lepsza banderowska Ukraina jak najdłużej uwikłana w konflikt z Rosją, bo to osłabia oba wrogie nam kraje, niż „samostijna” upokorzona przez Moskwę i próbująca odzyskać wewnętrzny prestiż poprzez agresywne działania p-ko Polsce. I że gdyby historia potoczyła się ciut inaczej i to Polska padłaby ofiarą ruskiej agresji ukraińska armia wkroczyłaby aż do Wieliczki.
Wypowiedź Kuźmiuka z 2018 r. przecież nadal jest aktualna. Kto był tylko we Lwowie po 2000 roku z przerażeniem obserwował kult banderowski. Nawet na ścianie polskiej szkoły potrafili umieścić popiersie kata Polaków Szuchewycza.
Wbrew prawdzie historycznej kijowski rząd upiera się, by czcić obłąkanych morderców dzieci, kobiet i starców!
Nic dziwnego, że Naród głosuje nogami. Masowy odpływ ludzi z Ukrainy powoduje, że coraz bardziej zaczyna przypominać Dzikie Pola…
A kiedy Ukraina już całkiem zapadnie się w otchłani korupcji, zaś ludnościowo sięgnie poziomu Litwy, Łotwy i Estonii razem wziętych okaże się, że nie tylko Rosja ma pretensje do ziem zarządzanych nominalnie przez Kijów. Praktycznie nie ma sąsiada (poza Gubernią Mińską), który nie utracił by na rzecz Ukrainy części swojego terytorium.
Dzisiejsze narzekanie Ukraińców na okrucieństwo Rosjan zabijających niewinnych cywili i jednoczesna ucieczka przed rozliczeniem okrucieństwa swoich ojców i dziadów zabijających niewinnych cywili na o wiele większą skalę i o wiele bardziej okrutnie oraz powiedzenia zwykłego przepraszam po prostu cuchnie.
Zełenski zrobił wiele, by zamiast współczucia wzbudzić coraz większą niechęć nie tyle do siebie, ale do całego Państwa.
Hindus powiedziałby, że Ukraińców dosięgła karma.
Judejczyk natomiast powoła się na Księgę Wyjścia, gdzie Bóg mówi o sobie, że karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia.
11.07 2025
https://niepoprawni.pl/blog/humpty-dumpty/endlosung-po-ukrainsku-genocidum-atrox
Oczywiście że lepiej, aby wojna trwała jak najdłużej. Wojna już obnażyła słabość Rosji Putina. 3WŚ nie za górami, nie za lasami. Wybuchnie kiedy zostaną podpisane wszelakie traktaty pokojowe. Więc wojna jest "piękna". Wojno trwaj! :-) :-) :-)
Obowiązkową lekturą każdego Polaka powinny być Pamiętniki 1939–1945 hr. Adama Ronikiera, prezesa pierwszej i drugiej Rady Głównej Opiekuńczej, odpowiednio w latach 1916–1917 i 1940–1943. Człowieka, który - prawdopodobnie - uratował więcej swoich rodaków, niż ktokolwiek inny. Zacytować więc należy jeden z fragmentów jego pamiętników, poświęconych tej tragicznej sprawie:
„Sprawa ukraińska to nowa i straszna rana zadana na żywym ciele społeczeństwa polskiego przez naszych współobywateli w Galicji Wschodniej — już przejeżdżając przez Kraków, wysłuchałem tam relacji dra L. Tesznara, pełnomocnika RGO na Galicję Wschodnią, który z rozpaczą w głosie zdawał mi sprawę ze swych poczynań w celu uodpornienia Polaków przeciwko Ukraińcom — gdy mu się po wielu zabiegach nareszcie udało i przeforsować u władz to, by Polakom w poszczególnych wsiach dano broń w ilości skromnej pięciu karabinów na jedną wieś i gdy próby wydały doskonałe rezultaty, bo natchnęły społeczeństwo polskie odwagą do walki i jakby powstrzymały następującą falę ukraińskich zbrodniarzy, wtedy nie kto inny, lecz zastępca delegata rządu na Galicję, rezydujący we Lwowie, rzecz całą szczęśliwie zapoczątkowaną sparaliżował, oświadczając, że Delegatura Rządu ze względów bliżej nie wytłumaczonych, a dla drą Tesznara zupełnie niezrozumiałych, nie może na ten sposób załatwienia sprawy wyrazić swą zgodę. Już raz, gdy miałem możność z metropolitą Szeptyckim nawiązać pożyteczne rozmowy, Delegatura stanęła na drodze ku temu, teraz gdy już o stan posiadania polski na wschodzie chodziło, gdy setki tysięcy żyć polskich postawione zostało na kartę, znowu Delegatura przez swe stanowisko wszelką na szerszą skale zakrojoną obronę paraliżowała".
Czyli po prostu, gdy polskiej Radzie Głównej Opiekuńczej udało się ubłagać Niemców, by wydali broń polskiej samoobronie, to oficjalne przedstawicielstwo rządu na uchodźstwie kategorycznie zabroniło Polakom bronić się przed banderowcami tymi cudem pozyskanymi karabinami i nakazało je po prostu oddać z powrotem. Co rząd zaproponował w zamian? Nic. Efekt znamy.