Powoli wychodzą na światło dzienne nowe okoliczności noworocznej masakry chrześcijan obrządku koptyjskiego w Aleksandrii. Okazuje się, że według śledczych, w zamach mogły być zamieszane osoby związane z byłym ministrem spraw wewnętrznych Habibem al-Adli, lub nawet on sam. Egipska prokuratura generalna podjęła już śledztwo w tej sprawie.
Jak poinformowało Radio Watykańskie podejrzenia, że to właśnie on stał za zamachem bombowym, w którym życie straciły 24 osoby, powstały po upadku reżimu Mubaraka. Jednocześnie wyszło na jaw, że władze Egiptu wykorzystywały prześladowania koptów do swoich własnych, wewnętrznych rozgrywek.
Przypuszcza się, że al-Adli chciał doprowadzić do tego, by Egipt stał się widownią rozruchów. Jego plan polegał na tym, by w ten sposób uzależnić prezydenta Mubaraka od siebie, wprowadzając ściślejszą kontrolę policyjną nad całym krajem. Tym należałoby tłumaczyć także zastanawiającą bierność sił bezpieczeństwa w pierwszych dniach społecznej rewolty, nad którą ostatecznie władze straciły kontrolę.
Podejrzenia w sprawie zamachu w Aleksandrii potwierdził włoski minister spraw zagranicznych, Franco Frattini – podało RW. Informację o roli ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Egiptu w prowokowaniu krwawych zajść otrzymał on od szefa rządzącej obecnie tym krajem Najwyższej Rady Wojskowej, marszałka Mohammeda Husejna Tantawiego. Włochy żądały od Egiptu zapewnienia mniejszości koptyjskiej w Egipcie należytej ochrony.
Niestety w czwartek agencje poinformowały o kolejnym zabójstwie koptyjskiego duchownego. Jego pogrzeb przekształcił się w protest przeciw niesprawiedliwości doznawanej przez chrześcijan w Egipcie. Na ulice miasta Asjut w środkowym Egipcie wyległo 3 tys. chrześcijan, domagając się szybkiego znalezienia i ukarania winnych.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1366