Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Powszechny elitaryzm

Izabela Brodacka Falzmann, 18.05.2015
„Należy upowszechniać elitaryzm”. To jedna z myśli nieuczesanych Leca. W zamyśle Leca to- jak zwykle- ponury dowcip. „Powszechny elitaryzm” to podobnie jak „gorzka słodycz” podręcznikowe przykłady oksymoronu. A jednak takie hasło znalazłam kiedyś w prospekcie słynnej szkoły „dla naszych dzieciaków” przy ulicy Bednarskiej. I to jest właśnie esencja lewackiej wrażliwości społecznej, a raczej strategii społecznej. Obiecuje się raj wszystkim, ale jego drzwi będą otwarte tylko dla wybranych, dla swoich. Inaczej mówiąc: „naród pije obiecany koniak ustami swoich przedstawicieli”.

Koncepcja bezpłatnej oświaty ma w swoich założeniach następującą wizję. Społeczeństwo funduje bardzo drogie studia, w tym medyczne i prawnicze, najlepszym ze swoich dzieciaków. Przecież wszystkie dzieci są nasze i jesteśmy jedną wielką rodziną. Oczywiście studia funduje się najlepszym wśród równych (primi inter pares). Przecież wszyscy jesteśmy równi i jeżeli nawet na co dzień tego nie widać, możemy realizować demokratyczne zasady zapewniając dzieciakom równy start. Po ukończeniu studiów młodzi ludzie spłacą swój dług wobec społeczeństwa dobrze pracując, czyli dobrze społeczeństwu służąc. Chyba wszyscy chcemy, żeby leczyli nas dobrzy lekarze i obsługiwali nas dobrzy prawnicy. Taka jest w przybliżeniu argumentacja zwolenników bezpłatnej oświaty. Obecny stan lecznictwa i prawa w Polsce obala jednak te utopijne rojenia.

Najlepszych wyłaniały kiedyś egzaminy wstępne, a teraz wyłaniają matury. Dyskretnie zapomina się przy tym o protekcjach i łapówkach. Uczyłam kiedyś w szkole dla czerwonej burżuazji. Bywały roczniki gdy 100% maturzystów dostawało się na studia. Optymistycznie zakładaliśmy, że jest to najlepszy dowód wysokiego poziomu szkoły. Zdarzali się jednak uczniowie, którzy z zadziwiająca szczerością burzyli tę utopijną wizję. Pamiętam dziewczynkę, która zapewniała mnie, że od lat czeka na nią miejsce w szkole teatralnej. Nie pomyliła się- dostała się „w cuglach” za pierwszym razem. Pamiętam również bardzo miłego i szczerego Marcina, dla którego urządzono w kuratorium dodatkową maturę, bo nikt z nauczycieli nie zgodził się uczestniczyć w tej farsie. On sam mówił mi szczerze, że chciałby zostać mechanikiem samochodowym, ale rodzice pchają go na studia. „ Niech pani uwierzy, najgorsze jest pierwsze pokolenie z awansu” -przekonywał, co upewniło mnie, że nie jest taki głupi jak wskazują jego oceny. Spotkałam go po latach na ulicy. Po studiach w Wyższej Szkole Nauk Społecznych przy KC PZPR pracował w Ministerstwie Kultury.

Bezpłatna oświata w założeniu miała i ma dawać szansę zdolnym dzieciom z ubogich rodzin. Ten mechanizm jednak, jak każda utopijna koncepcja, kręci się w przeciwną stronę. Przepompowuje pieniądze z kieszeni biednych do kieszeni bogatych. Dzieci z ubogich prowincjonalnych rodzin mają niewielkie szanse na studia w wielkomiejskich prestiżowych uczelniach. Przede wszystkim nie stać ich na utrzymanie w wielkim mieście. Poza tym ich rodzice nie mają pieniędzy na zainwestowanie w korepetycje, drogie kursy przygotowawcze, oraz – powiedzmy sobie szczerze - na łapówki. Tłumaczy to zdumiewający dla zachodnich obserwatorów paradoks, że w Polsce na bezpłatnych uczelniach studiują bogaci, a młodzież z prowincjonalnych ubogich rodzin wybiera studia płatne.

I następny paradoks- uczelnie bezpłatne prezentują wyższy poziom niż uczelnie płatne- przysłowiowe „szkoły tańca i różańca”, które na ogół sprzedają niskiej jakości wiedzę i dają dyplomy o małym prestiżu. Do wyższych studiów teoretycznie mają przygotowywać licea. Rodzice walczą o przyjęcie dziecka do „ dobrego” czyli znanego liceum, bo to działa jak metka na firmowej odzieży- stygmatyzuje dodatnio. Poza tym dziecko może w takim liceum nawiązać znajomości, które przydadzą mu się w dalszym życiu. Nie jest to jednak- jak chcieliby to widzieć optymiści- wzajemne szlifowanie się diamentów lecz tworzenie już za młodu koteryjnej sieci koneksji.

Najlepsze szkoły, szkoły, o najbardziej pożądanym logo, mają wysokie wymagania choć nie zawsze dobrze uczą. Mogą sobie na to pozwolić. Logo szkoły działa dokładnie jak metka w sklepie, chętni pchają się drzwiami i oknami. Prawie 100% uczniów „dobrych” szkół bierze jednak korepetycje. Rodzice inwestują we wpakowanie dziecka do szkoły o odpowiednim do ich ambicji prestiżu ale rozumieją, że o jego edukację muszą zadbać sami. Inaczej dziecko nie utrzyma się w dobrej szkole. Inwestowanie w korepetycje daje dziecku szansę na studia nie tylko bezpłatne, lecz lepsze, a więc na oszczędność w dalszej perspektywie. Szkoły gorsze to takie, które wymagają, ale wcale nie uczą. Tu też rodzice, jeżeli nie chcą potem płacić za studia, muszą inwestować w prywatne lekcje Najgorsze szkoły, w tym wiele szkół prywatnych, niczego nie uczą i niczego nie wymagają. Ukończenie takiego liceum  nie daje ani wiedzy ani prestiżu, ani szansy na bezpłatne studia. Takie szkoły stały się przechowalnią dla mało zdolnej i mało ambitnej młodzieży. Pozwalają bezstresowo spędzić trzy lata pomiędzy gimnazjum i egzaminem dojrzałości. Potem młody człowiek skazany jest na płatne studia, na ogół na równie niskim jak liceum poziomie.

Każda próba rozwiązania tej kwadratury koła skazana jest na niepowodzenie.

Propozycje płatnej oświaty są z oburzeniem odrzucane przez rządzących obdarzonych tak zwaną „społeczną wrażliwością”. Wiedzą oni dobrze, że ich dzieci tak czy owak dostaną się do najlepszych bezpłatnych szkół i będą studiować na najlepszych i w dodatku bezpłatnych uczelniach. Nie mają zamiaru zastanawiać się dlaczego uboga młodzież, w imieniu której rzekomo występują, nagminnie wybiera drogie i kiepskie uczelnie prywatne.

Nauczyciele licealni zarabiają źle, ale przecież dorabiają korepetycjami. Poprawiają prywatnie to co psują na państwowych etatach. Nauczyciele akademiccy dorabiają w uczelniach prywatnych, które swój narybek rekrutują z gorszych szkół. Ustaliła się równowaga quasi stacjonarna, którą wszyscy krytykują ale nic nie robią aby to zmienić.
Tekst drukowany w ostatnim numerze Warszawskiej Gazety
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 5684
NASZ_HENRY

NASZ_HENRY

18.05.2015 10:22

Mucha Wróbla ;-)
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

19.05.2015 10:31

Dodane przez NASZ_HENRY w odpowiedzi na Mucha Wróbla ;-)

Pan jak zawsze z humorem:)
jazgdyni

jazgdyni

18.05.2015 10:47

Witaj Jak się dobrze zastanowić i, jak to się mówi - pofilozofać, to nie jest to całkiem taki oksymoron. Zbyt często utożsamia się elitaryzm z hermetyzmem. Potrzeba wtajemniczenia, 12-tu kroków by dostać się do elity. Czyżby? W odróżnieniu od królewskich dworów, gdzie elitaryzm był czymś oczywistym, nikt nie pokusił się o redefinicję pojęcia elita we współczesnych demokracjach. Przykład szkoły na Bednarskiej pokazuje na wulgaryzację pojęcia i "jak mały Kazio (może być Marcinkiewicz, którego właśnie własna matka powiedziała - Mój syn jest głupi) wyobraża sobie inicjację elitarnego życia. Ja osobiście byłbym bardzo zadowolony, gdybyśmy w Polsce mieli bardzo szeroką i liczną elitę. Pozdrawiam
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

19.05.2015 10:30

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na Witaj Jak się dobrze

Elitaryzm z definicji to wyjątkowość. Praw, obowiązków, wiedzy i wykształcenia. Ja też chciałabym żeby społeczeństwo powszechnie prezentowało najwyższy poziom wykształcenia czy poziom moralny.Ale to zupełnie inny problem. Ludzie zawsze dzielą się i tworzą grupy uprzywilejowane, elity. Zarówno w wojsku jak i w więzieniu, a także w każdej klasie szkolnej czy grupie przedszkolnej. Nie jest to inspirowane z zewnątrz, jest całkowicie spontaniczne. I z tym też trzeba sobie jakoś radzić. Z doświadczenia wiem, że nie da się zakazać dzieciom stratyfikowania się społecznego. To silniejsze od nich. Elita więzienna nie jest elitą dla nas, ale w społeczności więziennej rządzi i wyznacza normy. Takie są prawa życia mrówek.
jazgdyni

jazgdyni

19.05.2015 22:11

Dodane przez izabela w odpowiedzi na Elitaryzm z definicji to

Oczywiście, w takim sensie, jako naturalne wyłanianie się przywódcy grupy, a następnie tworzenie się wokół zwolenników, mamy do czynienia od zawsze. Hierarchia grupy jest nieunikniona. Lecz ja elitę rozumiem nieco inaczej. Konkretnie chodzi mi o jej moc opiniotwórczą. Obecnie usiłuje się zastąpić, jak to bywa u polskich papug, zachodnimi, tzw. trendmakerami. Moim ulubionym od pewnego czasu jest niejaki pan Jacyków. Pozdrawiam
smieciu

smieciu

18.05.2015 10:59

Zgadza się.
Neofeudalizm. Jedna z twarzy obecnego Systemu.

Już dość zaawansowane stadium kiedy nowa szlachecka, niezbyt rozgarnięta kasta przejmuje także posady nauczycieli akademickich. Jednak dla niej ważniejsza od wiedzy szybko staje się kasa. W ten sposób niskie standardy i układy ze szkół niższych przenikają do wyższych. Nieuchronną dalszą konsekwencją musi być zaniżanie poziomu nauczania także na studiach. Utrwalanie status-quo. Wzmacnianie roli papierków, elitarnych dyplomów. Ewolucja z rzeczywistej nauki w stronę alchemii (np. gender ale i na kierunkach technicznych także upadek) czy kupna gotowych rozwiązań.

Klasyczny temat często przerabiany przez pisarzy sci-fi :)

izabela

Izabela Brodacka Falzmann

19.05.2015 10:20

Dodane przez smieciu w odpowiedzi na Zgadza się. Neofeudalizm.

Diagnoza słuszna. W tym roku na amerykanistyce kazano studentom w ramach kursu literackiego pisać eseje na temat zboczeń seksualnych. Aby nie być gołosłowną- przedmiot nazywa się Academic Writing, a podręcznik jest to „Handbook of the New Sexuality Studies”. Autorem jest Steven Seidman. Każdy może sobie sprawdzić autora ( a raczej autorów) pod adresem http://www.akademika.no/…
Marek1taki

Anonymous

19.05.2015 07:58

Pani Izo! A gdyby wprowadzić tzw. bon oświatowy i sprywatyzować szkolnictwo to jaki zaproponowałaby Pani system egzaminacyjny i jak należałoby określić obowiązkowy zakres egzekwowanej wiedzy. Przez prywatyzację szkolnictwa rozumiem całkowity zakaz prowadzenia szkół i narzucania programów przez organizacje, w których jakikolwiek udział miałoby państwo od stolicy po gminę włącznie.
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

19.05.2015 10:14

Dodane przez Marek1taki w odpowiedzi na Pani Izo! A gdyby wprowadzić

Panie Marku, bon oświatowy było to jedno z zaklęć którymi tumaniono obywateli. Twierdzono, że "pieniądze idą za uczniem". To taka sama prawda jak obecnie, że "pieniądze idą za pacjentem". Może i idą ale lecznictwo jest w zapaści. Faktycznie szkoły dostają obecnie dotację na każdego ucznia. Również na uczniów edukowanych systemem domowym (homeschooling). Prowadzi to do takich anomalii, że nauczyciele dojeżdżają do prominentnych uczniów do domu na egzaminy i stawiają im wszystkim 6, bo tak sobie życzą rodzice." Buty zdejmować" usłyszała w domu ucznia nauczycielka, której dyrektor w trosce o finanse szkoły kazał pojechać do innego miasta i pozytywnie ocenić ucznia. System szkolny za PRL był nie najgorszy. Nasi uczniowie wyjeżdżający na zachód byli uważani za geniuszy. Oczywiście historia była nauczana kłamliwie, ale czy teraz nie jest? Teraz maturzyści mają problemy z rozwiązaniem zadań ze zbioru Tadeusz Korczyc, Jerzy Nowakowski Zbiór zadań z matematyki dla klas V, VI . Autentyczne. Osobiście zresztą słyszałam jak przewodniczący PKE powiedział: " Koledzy musimy podnieść poziom obniżając wymagania". I to wykonano. Całkowita prywatyzacja szkół byłaby to rewolucja. Każda rewolucja niesie zniszczenie. Nie można realizować obowiązku szkolnego przy płatnych szkołach i przy obecnym poziomie realnych dochodów obywateli. Nie jestem fanem obowiązku szkolnego, ale realnie spowodowałoby to perturbacje o skutkach nie do przewidzenia.
Marek1taki

Anonymous

19.05.2015 20:40

Dodane przez izabela w odpowiedzi na Panie Marku, bon oświatowy

Rozumiem Pani stanowisko ale nie podzielam. Podobnie jak w lecznictwie pacjent nie płaci za usługę lekarzowi, którego wybrał (wybiera i płaci urzędnik) tak w szkolnictwie rodzic wybiera wśród szkół spełniających kryteria i opłacanych przez urzędników. Wydatki MEN i samorządów są obecnie niezwiązane z realnymi dochodami obywateli i wydatki na bony oświatowe nie byłyby inne. Inna byłaby droga do nauczyciela. Zadałem pytanie gdyż spotkałem się z opinią, że rodzice nie są w stanie ocenić pracy nauczyciela a urzędnik tak. Skoro płatnikiem w obu wypadkach byłoby państwo obiektywna weryfikacja postępów w nauce byłaby wskazana. Wyciąganie wniosków pozostawiłbym w rękach rodziców. Byłaby to rewolucja i nie obyłoby się bez perturbacji. Nie obawiam się, że zostanie ten system wprowadzony. Nikt go nie chce. Ani nauczyciele ani rodzice ani urzędnicy. Tym bardziej władza nie chce się pozbawić wpływu na kształtowanie światopoglądu mas. Czekam na wydanie tomu Resortowe dzieci - Oświata. Byłaby w nim wskazana jedna z przyczyn sytuacji.
Domyślny avatar

asasello

19.05.2015 22:18

Zamiast komentarza, wpis pana Rafała Drzewieckiego: http://serwisy.gazetapra…
Izabela Brodacka Falzmann
Nazwa bloga:
Blog autorski

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 035
Liczba wyświetleń: 7,668,072
Liczba komentarzy: 20,764

Ostatnie wpisy blogera

  • Kto i w jakim celu propaguje pogańskie zwyczaje Halloween?
  • Rude Prawo
  • Skąd się biorą politycy?

Moje ostatnie komentarze

  • @ Lala To Pani też nie uważa ich za Polaków? Oj nieładnie. Oni uważali się sami za Polaków pochodzenia żydowskiego a nie za Żydów przypadkiem osiadłych w Polsce. Brandwajn choć przyjechał na…
  • @ LalaWarto tu przypomnieć osoby wybitne, które wyjechały do Izraela i tam tworzyły kulturę . Czy ktoś dziś pamięta taką postać jak Rachmiel Brandwajn. Wspaniałego znawcę literatury francuskiej. Na…
  • @ LalaJak to nie było? A emigranci po 68 roku? Czy zaprzecza Pani, że tworzyli kulturę?

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Upadek edukacji. Tym razem piszę jako fachowiec.
  • Historia pewnej kamienicy
  • Śpioszki rozmiaru XXXL

Ostatnio komentowane

  • Marcin Niewalda, Szanowna Pani IzabeloJestem na tropie genealogi Małyszczyckich i Płaskowickich z Widybora i okolic. Był tam Konstanty Płakowskicki - zesłany na Sybir za udział w Powstaniu Styczniowym. Czy Pani…
  • Izabela Brodacka Falzmann, @ Lala To Pani też nie uważa ich za Polaków? Oj nieładnie. Oni uważali się sami za Polaków pochodzenia żydowskiego a nie za Żydów przypadkiem osiadłych w Polsce. Brandwajn choć przyjechał na…
  • lala, pięknie, że Pani pamięta o tych, których wygnano i pozbawiono obywatelstwa - jednak całkowicie nie zrozumiała Pani tego, co napisałam;moja uwaga dotyczyła faktu banalnego - to nie Polacy…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności