W licznych rozmowach z przyjaciółmi i znajomymi, tymi autentycznie wspierającymi rozwój kraju i dążenie do wzrostu siły państwa i dobrobytu Polaków, często pojawia się wyraźna nuta rozgoryczenia, a wielokrotnie nawet wściekłości. Mówią wprost: - Dlaczego kurwa w końcu nie ukarze się tych przestępców i złoczyńców?! Proste poczucie sprawiedliwości i przyzwoitości tego wymaga. To jest dla wszystkich obywateli konieczne, po to chociażby, by wreszcie osiągnąć efekt spełnienia i satysfakcji. A tu nawet ewidentni, udokumentowani przestępcy nie wyrażają skruchy i śmieją się nam wszystkim prosto w twarz. To jest praworządność? To jest parodia!
A sprawa jest trywialna: oprócz kontekstów międzynarodowych i faktu, że właśnie teraz w Europie panuje kryptokomunistyczna neoliberalna lewica – wroga wobec polskiego rządu, decydującą rolę w tym ślimaczeniu władzy odgrywają wszechobecne PROCEDURY.
Kurczowe trzymanie się procedur, dopuszczenie, by to one były wyznacznikiem dobra i skuteczności, jest idiotyzmem, które stworzyło Bizancjum, a do czasów współczesnych przeniosły Prusy, kolejno zarażając swego następcę – Niemcy, a potem całą Europę.
Nawet ZSRR i jej dziecko Rosję. Do czego idiotyczne trzymanie się procedur może doprowadzić, pokazał w sposób przeraźliwy, właśnie nagrodzony serial "Czarnobyl". Momenty nas dzieliły od chwili, gdy potężna część Europy stałaby się martwą, radioaktywną pustynią bez ludzi i prawie całego życia na długie stulecia.
Gdy 11 września 2001 roku, osiemnaście lat temu, jak sparaliżowany gapiłem się w telewizor, gdzie na żywo relacjonowano atak terrorystów na USA, głównie na Nowy Jork, to przemknęła mi dosyć szybko, mimo dramatyzmu tej tragedii, niepokojąca myśl: - to już koniec wolności; teraz wszystko będzie się działo zgodnie z tym, co mędrcy wydumają i zapiszą na papierze.
Tak oto zapanowała Era Procedur.
I faktycznie. Niewiele czasu minęło, gdy w naszej morskiej pracy zostaliśmy wprost zarzuceni przeróżnymi procedurami, gdzie na tak zwanych check lists (listy kontrolne), punkt po punkcie wyszczególnione były, krok po kroku, kolejne czynności, które po wykonaniu należało poświadczyć podpisem, a potem kopię przesłać do biura, a orginał zachować w archiwum. Zostaliśmy zatopieni papierami, a każda procedura poprzez tę biurokrację wydłużyła się o 50%. Były więc listy na mostku na odcumowanie i rozpoczęcie podróży. A równolegle odpowiednie listy w maszynowni. Listy na każdą operację – wchodzenie do portu, załadunek, wyładunek, zatankowanie paliwa i olejów, zdanie śmieci i odpadów na ląd. Codzienne raporty spalania oleju napędowego, olejów smarnych i wody pitnej i sanitarnej. Nawet odczyty temperatur w chłodniach prowiantowych są teraz codziennie kontrolowane i odnotowane jako kolejny dokument. Dosłownie każda czynność ma swój papier.
A przez kilkaset lat w urzędach, sądach, arbitrażach wystarczyło jedno mądre zdanie – zgodne z dobrą praktyką morską.
Tak już jest wszędzie. Widzę to nawet w pracy ludzi w Biedronkach, czy Lidlach. Widzę to w ciężkiej pracy rolników i najmniejszych przedsiębiorców. Obowiązkowe procedury trafiły pod strzechy.
To co mnie najbardziej przerażało w II WŚ to doprowadzone do perfekcji przez hitlerowskie Niemcy stosowanie procedur.
Najbardziej przerażającym przykładem były struktury i organizacja obozu zagłady Auschwitz. To co zobaczyłem już jako dziecko, a co długo dręczyło mnie w koszmarach sennych, było zorganizowane, właśnie proceduralne, z niemiecką precyzją ludobójstwo. Tę zgrozę labiryntu urzędu chyba najlepiej przedstawił Franz Kafka w "Procesie". Pokazał absurd ulegania władzy procedur, co zamieniają świat w koszmar senny.
Jak widać wyraźnie dzisiaj, to podejście Niemiec do metod działania na wszystkich polach życia człowieka, niewiele odbiegło od nazistowskich czasów, mimo że gęby pełne są gadania o wolności i swobodzie.
"Nie będziecie przyjmować od nas uchodźców, to będziecie płacić karę, za każdego jednego 25 000 euro. I już". Oto typowe niemieckie załatwianie spraw. Obłęd.
W niewypowiedzianym, milczącym porozumieniu, stosy różnorakich procedur wprowadzano dla niewolników, a dziś robi się dla quasi-niewolników, za których arbitralnie uważa się ludzi niezbyt mądrych, którym wszystko trzeba dokładnie tłumaczyć i wyjaśniać, a najlepiej zapisać na kartce. Ponieważ jest równość i demokracja, to się społeczności nie segreguje, tylko już na wstępie zakłada się, że hipotetycznie wszyscy są głupcami i wszyscy potrzebują do życia Check listy na każdą czynność. To nie głupi żart, ale autentyczny fakt, że w armii amerykańskiej rekrutowi wręcza się mundur ze stosem kart, gdzie jedna z nich instruuje jak należy prawidłowo podcierać tyłek ( MILITARY CUSTODIAL SERVICES MANUAL TM 5-609 DEPARTMENTS OF THE ARMY AND THE NAVY NO. 1 WASHINGTON, DC, 17 October 1977).
Natomiast strasznie żenującymi dla mnie są praktyki stosowane nagminnie w korporacjach. I autentycznie współczuję tamtym pracownikom. Tam obowiązkowe trzymanie się procedur, daleko wykraczające poza obszar pracy, jest bezwzględnym pozbawieniem naturalnej wolności.
Czasami myślę, że ten mój kompulsywny sprzeciw wobec wszechogarniających procedur wiąże się z moim buntowniczym, anarchizującym charakterem.
Miałem z tym pod sam koniec pracy na morzu i w stoczniach, po sławetnym 9/11, duży problem. Bardzo się buntowałem na obowiązkowy ubiór roboczy. Czy to miało jakikolwiek sens, czy nie, w pracy na pokładzie, czy w maszynowni, zgodnie z instrukcją musiałeś nosić: buty robocze z metalowymi czubkami ( bo co, jak w mojej dziedzinie pracy, spadnie na stopę śrubokręt i zrani cię dotkliwie), kombinezon roboczy, certyfikowany kask ze słuchawkami ochronnymi, okulary ochronne i rękawice ochronne. Jak można grzebać w elektronice mając na dłoniach rękawice ochronne? Jak można pracować na czubku masztu, albo w zenzach, zadzierając głowę z kaskiem i słuchawkami?
Kim był ten człowiek, kto zatwierdził te idiotyzmy? Wiem, wiem – to dla mojego bezpieczeństwa. Ale jak to się ma do jakości i komfortu pracy? No cóż, taka jest procedura i koniec dyskusji.
Na statkach naukowo – badawczych, gdzie mamy na burcie od 50 do często 100 osób, był nawet facet, specjalny kontroler obserwujący przestrzegania procedur. Co więcej, a według mnie skandal, byliśmy zachęcani do donoszenia, gdy zauważyliśmy, że kolega łamie procedury. Wyobrażacie sobie jakie to tworzy pole dla wrogości, nieufności i osobistych wendet?
Ale może właśnie o to chodzi w tej epoce procedur?
Tak oto mamy procedury w kontrze do zdrowego rozsądku – słynnego angielskiego, czym tak się chełpią – common sense.
Jednakże świat procedur na każdą okazję ma również swoją bardzo brzydką stronę. Za procedurami mogą się ukryć szubrawcy i złoczyńcy.
Wobec dokonanego, ewidentnego przestępstwa mówią: - Proszę bardzo, ja przestrzegałem wszystkich procedur, więc nie uda się czegokolwiek do mnie przylepić.
W procesach sądowych częściej zamiast oczywistego przestępstwa, czy choćby przewinienia, rozważa się, czy procedury były przestrzegane i realizowane.
Tomasz Arabski, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, w sprawie Tragedii Smoleńskiej został skazany na 10 miesięcy w zawieszeniu, nie za to, że był złośliwym wrogiem prezydenta Kaczyńskiego, co rusz rzucającym mu kłody pod nogi, co było ostentacyjnym, ciągłym działaniem Kancelarii, lecz tylko dlatego, że nie dopełnił procedur, które nakazywały mu wstrzymanie lotu do Smoleńska.
Gdyby był on sądzony przez w pełni uczciwy sąd, to za całokształt działań i swoją postawę wobec głowy państwa, dostałby wielokrotnie wyższy wyrok i to bez zawieszenia. Przecież między innymi przez niego zginęła potwornie prawie setka najważniejszych osób w państwie. To się w procesie sądowym, w imię sprawiedliwości nie liczy? Oczywiście, że nie – ważne są procedury.
Bardziej drastycznym przykładem chowania się za procedurami jest niedawna katastrofa warszawskiej oczyszczalni ścieków – potężna na skalę światową awaria.
Przekonany jestem, że w tym incydencie nikt nie zostanie skazany. Bo wszelkie procedury zostały zachowane. No, może jakiś biedny inżynier, słynny kozioł ofiarny, zostanie złapany na fakcie, że nie wypełnił jakiegoś papierka, coś przegapił, albo na coś, czego nie powinien robić, pozwolił. Natomiast autentyczni winowajcy, licząc od premiera, poprzez prezydenta miasta, aż po skorumpowanych urzędników i dziadowskich wykonawców, kradnących pieniądze poprzez zaniżanie jakości inwestycji, mogą spać spokojnie. Przestrzegano wszystkich przepisów, wyłudzone pieniądze zostały już wykorzystane, więc do czego można się przyczepić?
Papierek, słowo zapisane z pieczęcią i podpisem więcej znaczy, ma większą wagę niż rozum i cała mądrość człowieka. To jest absurd. Sztucznie stworzona władza biurokracji, ważniejsza od wolności i naturalnych swobód człowieka.
Procedurami i interpretacją przepisów, bo takie prawo dano nawet podrzędnym urzędnikom, można człowieka zabić, lub choćby pozbawić majątku, jak to było w przypadku zdolnego przedsiębiorcy Romana Kluski.
Można odebrać rodzicom dzieci decyzją sfrustrowanej paniusi urzędniczki, bo matka i ojciec w swojej biedzie "nie dochowali standardów czystości i porządku".
Nie mogę uczciwie powiedzieć, że procedury i trzymanie się procedur jest złem. Nie jest, lecz tylko wtedy, gdy jest to pomocą, a nie to, że decydują one o wszystkim.
Piloci przed startem powinni drobiazgowo wykonać check listę, odhaczając w tabeli punkt po punkcie, mimo, że w najnowocześniejszych maszynach komputer sam wszystko sprawdza. Lecz kto powie, że komputery zawsze są nieomylne. Więc dobrze, że ludzie nadal wykonują procedury startowe.
Lecz ta biurokratyczna wizja świata poprzez procedury powoduje, że tysiące nieistotnych spraw usiłuje się wepchnąć w sztywne ramy standaryzacji.
Ile to walki było w Unii, zanim urzędnicy zrozumieli, że słynne tradycyjne sery, nigdy nie będą dobre, jeżeli zmusi się wytwórców do produkowania ich z pasteryzowanego mleka.
Sądzę, że po pewnym czasie powróci równowaga pomiędzy zdrowym rozsądkiem, tradycją i mądrością wspólną a nieuniknioną standaryzacją kodeksów i procedur, wyrzucając niebezpieczną możliwość interpretacji, oraz obcinając głupie i bezsensowne instrukcje, jak coś zrobić, aby to się podobało biurokratom.
A procedury będą ludziom pomagać, a nie utrudniać życie. I nie będą żadnym usprawiedliwieniem już nigdy.
.
byliśmy zachęcani do donoszenia, gdy zauważyliśmy, że kolega łamie procedury. – W języku rządzących to są „sygnaliści”.
Przytaczam fragment dotyczący obecnych czasów:
" [...] In the 1960s, usage of the term "neoliberal" heavily declined. When the term re-appeared in the 1980s in connection with Augusto Pinochet's economic reforms in Chile, the usage of the term had shifted. It had not only become a term with negative connotations employed principally by critics of market reform, but it also had shifted in meaning from a moderate form of liberalism to a more radical and laissez-faire capitalist set of ideas."
Źródło ogólnie, bez wysiłku dostępne, tylko musi się chcieć.
https://en.wikipedia.org/wiki/Neoliberalism
nie neguję tego co Pan napisał, ale czy jest możliwe aby prezydent USA, królowa brytyjska czy też kanclerz Niemiec wzięli w ogóle pod uwagę próbę lądowania na kartoflisku pod Smoleńskiem - pewnie nie. czy lecieliby gdziekolwiek oblepieni urzędnikami i wojskowymi z najwyższej półki - też pewnie nie. itd. dlaczego - ano właśnie bo mają procedury.
zalew procedur pisemnych nastąpił w okresie powojennym i wzbudzony został przez chęć standaryzacji życia ludzi i wykonywanych przez nich czynności, którzy mając za dużo swobody mogliby zamiast wkręcać śrubki z konkretną siłą (ustaloną gdzieś tam w biurze konstrukcyjnym zgodnie z inną procedurą) raz by je przekręcili a raz dokręcali ale za słabo. mleko się rozlało o czym szeroko pan pisze powyżej. zadziwiające jest tylko to, że procedury dotyczące najprostszych czynności wykonywanych przez najprostszych ludzi/pracowników, są z reguły zero-jedynkowe a ich nieprzestrzeganie pociąga za sobą konkretne i przeważnie równie jasno określone konsekwencje (np. obcięcie premii itp.). czym wyżej i poważniej tym więcej swobody na interpretację choć mam nadzieję, że w obronności, medycynie, lotnictwie jest jednak inaczej bo w sądownictwie niestety nie.
ps myślę, że Chrystusa również ukrzyżowano w zgodzie z jakąś ówczesną procedurą (może i nawet pieczołowicie spisaną), od której jednak w trakcie jej wypełniania w wyniku krwiożerczości "oskarżycieli posiłkowych" zrobiono wiele odstępstw.
ps na przykładzie IIWŚ można się przekonać, że nawet najlepiej spisane procedury nie przewidziały i nigdy nie przewidzą, że w najbardziej odczłowieczonych czasach znajdą się ludzie, którzy pójdą pod prąd, którzy powiedzą głośno nie, którzy czasem tylko podaną kromką chleba zburzą misterny faszystowski ordnung często przypłacając to życiem swoim i swojej rodziny.
no i na koniec proszę jeszcze spojrzeć w jaki w gruncie rzeczy dziecinny sposób utrudnia się WB wyjście z UE zapewne też w myśl jakiejś procedury tak zaplanowanej aby już nikt nigdy w przyszłości nie zechciał nawet o tym pomyśleć, a kolejka chętnych do kołchozu się wydłuża...
nie dajmy się zwariować! pozdrawiam
Nasz Pan Inżynier należy do gatunku, juz na wymarciu, ktory ma wiedzę i potrafi ją stosować. Niestety dzisiejsi absolwenci wydziału elektroniki nie potrafią zmierzyć napięcia woltomierzem wiec mają na to procedurę. Przykre, ale prawdziwe.
Wiem, że Pański emocjonalny wpis o pieprzeniu głupot to wynik walki ścisłego umysłu z beznadzieją emocjonalnej części osobowości, gdy okazuje się jak fatalny (i jednocześnie głupi) wynik dało zlekceważenie oczywistych rzeczy. Ale zapewniam Pana, że młodzieniec ścinający motocyklem zakręt też ma nadzieję, że nic nie nadjedzie z przeciwka, a mąż pędzący dwie setki na godzinę do żony i dzieci też nie myśli, że nie dojedzie. I obaj giną... jak tamta setka. Z tego samego powodu. Identycznego.
Brakuje mi jeszcze żebyś trolu napisał oficjalnie: że pijany gen. Błasik na polecenie Prezydenta, wymusił lądowanie prezydenckiej "tutki" - i mamy komplet ruskiej łże propagandy oraz ruskiego trolla który te kłamstwa rozpowszechnia.
Bij w otwór boś POtwór !
Jednakże, jako pracownik, zazwyczaj samodzielny specjalista na międzynarodowym rynku poczułem bardzo mocno po tragedii WTC radykalne przykręcenie śruby. Oczywiście dokłada się do tego również komputeryzacja i zbieranie danych o ludziach.
Co do wychodzenia z UE, to to samo odczuwam. Procedura ma zrujnować państwo, któremu to przyjdzie do głowy. To właśnie moja teza - wszystkie procedury są antywolnościowe.
Procedury ograniczają obie wolności, zdejmują cześć odpowiedzialności redukując (czy symetrycznie i w takim samym stopniu?) wolność do tworzenia.
Jako inzynier elektronik i informatyk czuję to wręcz codziennie namacalnie gdy procedura literalnie zabrania mi czegoś traktujac zmianę jako ingerencje w konstrukcję czyli ma to wymiar karny.
A z drugiej strony mogę popełnić prawie dowolny błąd jesli tylko nie wykracza on swoimi konsekwencjami poza granice opisane procedurami, chocby testowymi.
To Poszukiwacze Zgubionego Rozumu.
nic nie przebije szanowny panie odczytywania wszystkich nazwisk pokrzywdzonych w amber gold przez wysoki sąd. Monty Python by tego nie wymyślił.
pozdrawiam
1. zobaczylibyśmy, gdzie mieliby procedury platformersi po ponownym dojściu do władzy, a przy wsadzaniu pisowców do więzień
2. przecież PiS wiedział o procedurach, więc po co było obiecywać ukaranie przestępców z PO (i to z wierchuszki, a nie jakiegoś bidnego urzędnika) na podstawie wspaniałej reformy sądownictwa, która okazała się tak samo bezsilna. Wszystko to obiecanki, cacanki.
Istnieje, i to niemały, elektorat dla którego ukaranie przestępców jest ważniejsze niż 500+ i dopłata do leków.
.
Procedury, standardy traktowane jako reżim stwarzają pozory ekonomizacji działań. W rzeczywistości generują koszty działań zbędnych i szkodliwych. Najlepszym przykładem są przepisy unijne. Wartościowe albo warunkowo przydatne stanowią wierzchołek góry lodowej. Nie chodzi zatem o zysk tylko o władzę i lewicową ideologię.
Dokładnie tak. Cieszę się, że mam identyczne poglądy w tej sprawie
.
Homo jak zlazło z drzewa...wypracowało procedury: stosowny filmik---http://youtu.be/ZtdU8vs4…
Nie rozwinął by się mózg u "człaka" (by S.LEM)..gdyby cały czas mial sie posługiwac locus coeruleus,który i owszem został w naszej czaszce,jak ślepa kiszka we flakach.
Cała ewolucja oparta jest na procedurach...RNA,DNA i 46 chromosomów...każdy błąd w tej "procedurze",to hybryda albo coś...innego.
Cywilizacja człowieka,to procedury!
Amerykanie na księżycu i lot do Smoleńska...tam było trzymanie się procedur...a tu zupełny bajzel! I JAKOŚ TO BĘDZIE!
Włosi...bałaganiarze...jak sie dowiedzieli ode mnie KTO POLECIAŁ W TYM SAMOLOCIE...RUSKIM SAMOLOCIE...DO ROSJI...to się mnie pytali:
Kto jest nienormalny? Ty,czy ten kto wymyślił tę wyprawę?
PS.Panie Janie (?) coraz gorsze bzdety Pan pisze...