Według raportu MAK katastrofa miała miejsce o godzinie 10:41:06 (s. 13), a zapis FMS (s. 107) skończył się o 10: 41:05. Zgodnie z raportem ostatnia sekunda lotu TU-154M przebiegała według następującej trajektorii (jest to trajektoria środka masy):

Do wyznaczenia tej trajektorii użyłem ostatnich współrzędnych zapisanych przez FMS oraz współrzędnych środka miejsca katastrofy podanych przez MAK. Mogłem w ten sposób policzyć odległość pomiędzy tymi punktami (142.4 m), przeskalować zdjęcie satelitarne z 12.04.2010 r. i wyznaczyć odległość między odczytem FMS i pierwszym uderzeniem w ziemię. Przyjąłem również, że wówczas samolot był już odwrócony o 180° (s. 180 p. 3.1.70).
Przyjrzyjmy się teraz pierwszym śladom zetknięcia się samolotu z ziemią widocznym na zdjęciu satelitarnym z 12.04.2010 r.

Według opisu MAK, samolot powinien zderzyć się z ziemią najpierw kokpitem lub częścią ogonową. Nie mogłem sobie wyobrazić, w jaki sposób zderzenie samolotu w takiej pozycji mogło pozostawić te ślady. Odwróciłem zatem problem i postawiłem pytanie: jaką pozycję musiałby mieć samolot, żeby tak wyglądały ślady jego zetknięcia z ziemią. Miałem do dyspozycji przeskalowaną mapę i schemat samolotu.

Mapa oraz samolot przeskalowane są z dokładnością poniżej 1 m. Zgodnie z sugestią blogera Meteora zaznaczyłem na zdjęciu część, która w tajemniczy sposób powędrowała za wrakiem pomiędzy 11 i 12 kwietnia.
Jedyne sensowne ustawienie, jakie udało mi się znaleźć, to próba lądowania z przechyłem na lewe skrzydło (na rysunkach nie zaznaczam przechyłu). Przednie koła podwozia uderzyły prawie jednocześnie z kołami pod lewym skrzydłem, następnie uderzyły koła po prawej stronie, samolot przekręcił się nieco w lewo i dalej... żadnych wyraźnych śladów po szorującym kadłubie, skrzydłach itp.
Zakładając ten scenariusz, trajektoria środka masy TU-154M mogła wygladać w ostatniej sekundzie następująco:

Oczywiście są to spekulacje oparte na niewielkiej liczbie danych (głównie o dokonany przez amerykańskiego producenta odczyt zapisów FMS), ale może chociaż te wyskalowane schematy okażą się przydatne oszołomom węszącym spisek wokół „arcyboleśnie prostej sprawy”.