Fatalne wybory – czyli, jak służby wykończają przeciwników (jedna z metod)
**********
Cofnijmy się parę lat... Właśnie PiS, ku potwornej wściekłości neo-komuchów i pesudo-liberałów zagarnął całość władzy w Polsce.
Jeden jedyny taki moment w najnowszej historii, w którym można się było ostatecznie rozprawić z truchłami peerlu i ich resortowymi pieszczoszkami.
Śp. Lech Kaczyński został prezydentem Rzeczypospolitej, a jego brat Jarosław, jako premier zaczął budować zręby pierwszej suwerennej władzy wykonawczej w kraju.
Nie było łatwo...
System stworzony w Magdalence, tajnych rozmowach i zaklepany przy "okrągłym stole" został postawiony w stan najwyższej gotowości bojowej. Wprost alarm czerwony. Cel – zniszczyć, jak się później okazało, nawet fizycznie, przeklętych kaczorów.
Dobrze znamy i pamiętamy te wszystkie ohydne manipulacje i podłe zagrania jakie System zastosował do zniszczenia zaistniałego dla siebie niebezpieczeństwa. Echa tego ciągle się kołaczą w publicystycznych, propagandowych programach Olejnik, Lisa, czy Żakowskiego. A szczytowym egzemplum zidiocenia z nienawiści do kaczorów jest biedny, chory człowiek Stefan Niesiołowski.
Nie chcę ponownie tego gnoju wylanego na Polskę omawiać.
Pewna natomiast sprawa, gdy konkretne fakty wypłynęły na powierzchnię, warta jest mimo wszystko ponownego omówienia.
Większość z nas, w tamtych dniach pełnych nadziei, z przerażeniem obserwowała, jak wokół braci Kaczyńskich zaczęli się pojawiać bardzo dziwni ludzie, jak się później okazało, hipokryci, moralne karły, nadęci karierowicze i durne osły. Jak to się stało, że w PiSie prym zaczęli wodzić tacy Marcinkiewicze, "Miśki" Kamińskie, Migalscy, Kluzik-Rostkowskie, czy nawet, broń Panie Boże, Giertychy. Przecież bracia Kaczyńscy nie byli aż tak ślepi i naiwni.
Była też do tej grupy "niby przyjaciół" inwazja z Trójmiasta. Pozwolę sobie przypomnieć takie niesławne postaci, jak były minister spraw wewnętrznych i administracji, oraz prokurator krajowy, Janusz Kaczmarek, czy pan Jaromir Netzel, którego bracia postawili na czele PZU.
Cóż takiego się okazało? To, że służby działają dalekowzrocznie i jak widać dosyć skutecznie. W bezpośredniej bliskości Lecha Kaczyńskiego ulokowano agenta, człowieka miłego i uczynnego, który szybko zdobył całkowite zaufanie przyszłego prezydenta. Stosunki ułożyły się jeszcze w Sopocie w taki sposób, że tajniak został niemalże domownikiem u państwa Kaczyńskich.
Cieszący się bezgranicznym zaufaniem Lecha, był on tym, który proponował i podsuwał braciom Kaczyńskim, gdy już byli u władzy, ludzi, którzy w przyszłości mieli albo zdradzić, albo kompromitować.
To była szeroko zakrojona akcja. Patrząc teraz z perspektywy niemalże dziesięciu lat, wyraźnie widać ilu fałszywych przyjaciół i niby-współpracowników zostało podsuniętych PiSowi, by skutecznie niszczyć i rozwalać to niebezpieczne środowisko od środka.
To był jeden z ważnych i dzisiaj nieco zapomnianych elementów brutalnej walki, aby nie dopuścić do radykalnego naprawiania Rzeczypospolitej.
Klasyczna metoda carskiej ochrany – wprowadzić agentów i nasycić przeciwnika swoimi ludźmi, którzy powoli, ale sukcesywnie będą niszczyć od wewnątrz.
Dzisiaj już wiemy, że służbom udało się ulokować szczura tuż przy samej głowie. Wiemy w Trójmieście kto to jest. Niewątpliwie wie o tym Jarosław Kaczyński, który po tym stał się bardzo ostrożny.
Lecha Kaczyńskiego, gdy się zorientował i przestał być sterowalny i System stracił nad nim całkowicie kontrolę, po prostu zlikwidowano...
Czy Jarosław też miał wtedy zginąć? Raczej się nigdy nie dowiemy.
W Systemie obowiązuje omerta....
Niech ta krótka notka uczula nas na fałszywych przyjaciół, fałszywych prawicowców i w końcu na fałszywych Polaków.
-----------------------------
No właśnie, Panie Januszu! Je też tego nie rozumiem. Ale jeszcze gorsze jest to, że Jarosław Kaczyński wciąż trzyma w czołówce kadrowej PIS jajogłowych hamulcowych, którym już dawno powinien podziękować. Nazwisk nie wymieniam, bo przed wyborami nie chcę PIS-owi robić tyłów.
Pozdrawiam jak zawsze serdecznie.
niech nas ręka boska broni przed choćby najmniejszym szkodzeniem pisowi.
Wie pan co ja bym zrobił z platfusami i burakami z peeselu? Domyśla się pan...
Ja czuję Panie Krzysztofie, że prezes boi się jakichkolwiek nowych twarzy. Ostatnim, którego "odkrył", to prof. Gliński. A już prof. Zybertowicza niesprawiedliwie odciął.
No nie ma ręki do ludzi...
Serdeczności
Jam nie taki bogaty, by przegrać w rozgrzanym, polskim sądzie z adwokatem pana X. mecenasem Giertychem.
Pazur:
Wszystkie komentarze są publikowane na bieżąco. Bardzo możliwe, że "maszyna".
Cokolwiek by nie było tego przyczyną - proszę o wybaczenie i pozdrawiam.
Dziękuję za reakcję. Jestem wdzięczny. Czasem coś się zatnie...
Pozdrawiam
Przez ostatnie miesiące lokalne władze partii rekami i nogami broniły się przed ludźmi ideowymi, sprawdzonymi w przeszłości, autentycznie chcącymi i mogącymi pomóc, a równocześnie z łapanki umieszczono na listach do samorządów ludzi kompletnie przypadkowych.
Pytanie na prawdę poważne, czy PiS jest do odratowania i czy po prostu jedyną możliwością nie jest budowa nowej formacji.
Po wyborach napiszę więcej.
To pytanie jest najbardziej istotne:
Teraz pytanie jest właściwie jedno: [...], to sprawka kretów czy kretynów?
Niestety, choć też je zadaję, nie potrafię odpowiedzieć.
Pozdrawiam
(Nie-)dobór nazwisk-autorytetów zatem wpisuje się w to, co powyżej.
Nawet byłbym gotów zgodzić się z taką strategią dążenia do władzy. Niestety... zawsze będzie potrzebna grupa kadrowa, by władzę zdobyć, a jak się już ją ma, to dalej co? Z łapanki? Tak nie może być. Rozumiem, jakby nie było z czego wybierać. Ale jest.
Coś mi w takiej filozofii nie gra.
pozdrawiam
http://naszeblogi.pl/50415-milej-byc-fanem-po-miedzy-dzuma-syfilisem
Z jednej strony cieszę się, że nie jestem w swym spostrzeżeniach odosobniony, z drugiej to wyjątkowa durna i gorzka radość - z czego tu się cieszyć bowiem...
Jeszcze jedno a propos lokalnych struktur partii - znam naprawdę sporo fajnych ludzi, których zapał i zaangażowanie do stworzenia czegoś konstruktywnego został szybko zgaszony przez ludzi "odpowiedzialniejszych" z wyższych struktur partyjnych.
Smutne.
Pozdrawiam.
Aż mnie dreszcz przeszedł, jak przeczytałem pański wpis. Rzeczywiście - wybór między dżumą i cholerą.
Ja takiego problemu nie mam. Tradycyjnie głosuję bez zmian, na bezpartyjnego prezydenta Gdyni Szczurka.
Wiem, że Platforma robiła podchody, żeby go "przejąć", tak, jak we Wrocławiu.
Namawiałem gdyńskiego szefa PiSu pana Horałę, żeby może zawarł jakąś koalicję z pewnym zwycięzcą. Ale widocznie gdyński PiS już moich apeli nie czyta.
Nietrafione kandydatury, to wielki problem PiSu.
Cieszę się przynajmniej, że nasz dobry kolega bloger Andy51 jest na pierwszym miejscu kandydatów PiSu w Sopocie - w jaskini lwa.
Pozdrawiam
jakie to pra-polskie.
Pozdrawiam
Oczywiście - te 5% sięgną i kilka stołków przechwycą, ale chyba nie o to mieliśmy walczyć?
Oświadczam, że nie jestem członkiem PiSu, tylko sympatykiem.
Pozdrawiam
pozdrawiam
Oby te dwa tygodnie zostały dobrze wykorzystane.
Przypomniałem sobie rankingi dokładnie z 14 lipca: Przewaga PiS 14%, PiS 42%, PO 28%
Ile jest dzisiaj po trzech miesiącach?
Jak najbardziej słuszna uwaga.
W Stanach obie partie - demokraci i republikanie mają swoich szefów ochrony i rozbudowane struktury zabezpieczeń. Tam to jest coś zupełnie normalnego.
A jak jest u nas? Nie wiem... Lecz wydaje mi się, że nic takiego nie ma i wszystko polega na kumpelskiej rekomendacji.
Pozdrawiam