Ja nie podpalę?!

- Romuś, ty widzisz to paskudztwo kolorowe, hyp (ja najmocniej przepraszam, ale jaka będzie najlepsza onomatopeja na pijacką czkawkę nie mam pojęcia). - Ano widzę Marcinku (zbieżność imion z autorem całkowicie przypadkowa), i co z tego? - Ty wiesz, że oni to dziadostwo dziwne, za które powstańcy w 44 walczyli, hyp, to ze strachu przed narodowymi barbarzyńcami spod moherowego znaku musieli, przed kolejnym podpaleniem specjalnie zabezpieczyć? - A to kaczki wstrętne, nie to co ja, ja to taki tolerancyjny jestem, że sam bym tego Zawiszę wodą oblał, widziałeś w Polsacie? - A widziałem, Rafaello wyraża więcej niż tysiąc słów i to niedrogo całkiem podobno, ale numeru znaleźć nie mogę... Hyp, o czym to my rozmawialiśmy?

Powtarzam przy okazji medialnych awantur jak ta o tęczę i zabójczo kompromitującą wszystkich uczestników hitowej rozmowy w Polsacie (Gozdyra, Zawisza, Rafaala), że w dobie gospodarczych, demograficznych, zdrowotnych, emerytalnych i politycznych, międzynarodowych problemów mamy w Polsce wyjątkową łatwość do zaburzania proporcji. Nic tak nie ratuje wizerunku i szans wybranych polityków a sprzedaży gazet "okołowyborczych", niż tolerancyjny akt desperacji.

Aborcja, feminizm, gender, związki partnerskie, homoseksualizm, dyskryminacja. Piękne słowa, które w społeczeństwie podatnym na medialną manipulację odnajdują się jako oręż walki o traconą popularność wręcz znakomicie. Korzysta z tego premier Tusk, korzystają media, zapomniani politycy. Kreują się przy okazji na celebrytów osoby pokroju "tego czegoś", jak to zmyślnie pan Zawisza określił, czym udowodnił, że umiejętność debatowania ze światopoglądowym przeciwnikiem ma opanowaną do perfekcji. Później się dziwi pewnie, że do niczego poza oblaniem wodą go nie wybierają.

Zresztą, skoro taka Grodzka i bohaterowie MTV czy warszawskich shorów mogą, myśli sobie taka Rafaala, to ja nie mogę? A jak się ktoś nie zgadza, to z buta chamowi. A co, że ja słaba płeć jestem - niedoczekanie!

Dziennikarka, która zaprasza takich gości do studia i dziewicę zaskoczoną udaje, że się burdel zrobił. Goście, którzy z drugiej strony na lepsze miejsce niż to polsatowskie studio nie zasługują. A jako konkluzję mamy nocne podpalenie ulubionej zabawki prezydenta Warszawy, przy której odbudowaniu kto trzeba zarobi, a afera przecież także odpowiednia. Osobiście mam nadzieję, że tęczę na Placu Zbawiciela otoczą teraz drutem kolczastym, postawią wieże wartownicze a jak się ktoś zbliży za bardzo, to kontrolowany satelitarnie alarm się włączy nie tylko w siedzibie głównej policji, wojska itp. (straż miejską wykluczamy, oni zbyt głęboki sen mają), ale przede wszystkim w sypialni Hani, Bronka i Donalda. 

Może jeszcze u któregoś z zastępców Michnika, żeby artykuł był na rano gotowy - samego szefa nie ma co budzić, takie rzeczy dopiero wtedy, jak "kaczystan" władzę przejmie.

- Widzisz sam, Romuś, automatyczny system zraszaczy, niepalne materiały, monitoring, cud techniki anty-pożarowej normalnie, podpalić się nie da. - Jak to się nie da? Gdzie to ja schowałem zapalniczkę... o, tam są panowie strażnicy, może pomogą. A nie, czekaj, hyp, mam! Piwo mi przytrzymaj, ja nie podpalę?!

A ja się z grillem męczę, sierota.