Nie, nie zamierzam się przyłączać do chóru dobrych wujków, którzy praktycznie po każdej porażce czy niepowodzeniu PIS zaczynają, z głębin najprawdziwszej, najbardziej patriotycznej prawicy, życzyć PISowi takiej przemiany, która by starła tę partię z tej, tak bardzo dla nich plugawej powierzchni ziemi.
Na razie oszczędzając (Smoleńsk?) Jarosława Kaczyńskiego, choć w praktyce życząc mu tego samego, choćby poprzez nieustanne sugerowanie, iż właściwie powinien - bagatela - ten PIS rozwiązać i zacząć jego budowę od nowa.
Na temat PIS i jego dopuszczalnych relacji z tzw. "demokracją lemingową III RP" pisałem już wielokrotnie i od wielu lat zdania w tej sprawie nie zmieniam. Chętni niech pogrzebią w moich starych tekstach. Tylko że dylemat jest także od lat bardzo prosty.
Albo kartka wyborcza, albo - taka czy inna, w tej czy innej formie - "giwera".
Był taki gość, dobrze w światku blogerskim znany, jawnie nawołujący w necie do szykowania się na okoliczność ewentualnej konieczności użycia "giwery" (nawet bez cudzysłowu) i już go nie ma. Prawdopodobnie nie tylko w necie, ale w jakiejkolwiek, realnej, opozycyjnej polityce. Nazywał się Artur Nicpoń.
Niektórzy mogą stwierdzić że szkoda, bo nieustanne przypominanie o tym, że ta władza w ostateczności może się nie zawahać przed sięgnięciem po środki fizycznej przemocy powinno być psim obowiązkiem każdej, prawdziwej opozycji w III RP AD MMXIII.
Możliwe, choć zarządzanie strachem, a na tym się opiera w III RP kontrola emocji lemingów, a także w dużym stopniu "obojętnych", czyli tej prawie połowy obywateli, która olewa wszelki udział w życiu publicznym, (bo to wcale o żaden jej bojkot pseudodemokracji III RP chodzi) to profesja, a nawet sztuka niezwykle trudna. W sytuacji, gdy ma się przeciwko sobie 90% mediów, granicząca praktycznie z magią. I przez to dla opozycji bardzo niebezpieczna.
O ryzyku ułatwiania życia władzy poprzez uzasadnianie swoimi działaniami sięgania przez nią po przemoc nie mówię, bo w świecie medialnej kreacji takie uzasadnienie zawsze się - gdy będzie trzeba - znajdzie. W tej sytuacji wysyłanie jasnego sygnału - "nie będzie wam łatwo" - może prędzej tę władzę opamiętać, niż sprowokować.
Problemem największym są tak, a nie inaczej w sferze publicznej wyhodowani współobywatele. Dla jednych hasło "nie będzie łatwo" może być sygnałem do jeszcze głębszego zaszycia się w prywatność, innym dać kopa i wybić na aktywność. Wywalczenie właściwej proporcji to zadanie dla entuzjastów i profesjonalistów.
Co oczywiście nie oznacza, że jest świetnie i nic nie należy poprawiać ani zmieniać. Nie będę znęcał się na tymi, którzy chyba to znęcanie po prostu lubią i powtarzam, pisałem o tych sprawach wielokrotnie, więc moja klawiatura znużona wielce i nie mam ochoty na żadne repetytorium.
Dzisiaj więc może tylko kilka banalnych konkretów i propozycji, od realizacji których, wyznam szczerze, przynajmniej dla mnie będzie wiele zależało. Przy czym brak reakcji na te postulaty będzie chyba najmocniejszą odpowiedzią.
Najlepszym sposobem na dotarcie do ludzi w świecie fikcji wielu instytucji demokratycznych III RP oraz medialnej przemocy jest - poza umiejętnym wykorzystywaniem Internetu - przede wszystkim kontakt bezpośredni. To żadne odkrycie i właściwie wszyscy się z tym, deklaratywnie, zgadzają, tylko że nic albo niewiele z tego wynika.
Bo rzecz nie w tym, że ktoś tam, gdzieś tam, z kimś tam się spotka, lub że Prezes znowu ruszy w morderczy dla jego zdrowia objazd całej Polski, ale w proporcjach między tymi działaniami, a kultywowaniem fikcyjnych rytuałów pseudodemokracji III RP. Ja już przynajmniej mam tej dysproporcji na korzyść III RP dosyć.
Chciałbym w związku z tym, aby na stronach PIS przy każdym pośle i radnym pojawiła się, aktualizowana przynajmniej raz w miesiącu lista jego spotkań z ludźmi, wraz z krótkim opisem. Powinna ona zawierać także wizyty w mediach.
Zacznijmy od tego. Taki ranking aktywności, pozwalający wyborcy ocenić, czy spijający produkty rozkładu z ust medialnych funkcjonariuszy lub snujący się po tzw. parlamencie robią jeszcze poza tym coś pożytecznego?
Czy ich szefowie w organach samorządów i w partii potrafią ich jeszcze do czegoś sensownego zmusić, czy oni się do tego nadają i w związku z tym po prostu - na kogo należy głosować?
I czy w ogóle warto mieć jeszcze jakąś nadzieję?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 8502
Strach jest najważniejszym instrumentem rządzenia w III RP a nie jakieś argumenty. Dyskurs służy tylko racjonalizacji (usprawiedliwieniu) tchórzliwych zachować. Kluczowym problemem jest więc ośmielenie ludzi, złamanie bariery strachu, a nie przekonywanie do słusznych tez, bo co komu po słuszności bez pracy i z sądem na karku. Inaczej można się bawić w kartki wyborcze ad Calendas Graecas czyli do usranej śmierci.
Mamy totalitaryzm, który używa metod w naszej sytuacji najskuteczniejszych. Jak się okażą nieskuteczne - użyje tradycyjnych, a na razie nie ma potrzeby.
Natomiast wspomniana przeze mnie LISTA będzie z jednej strony batem na nie nadających się, kretów i śmierdzących leni, a z drugiej pokaże ludziom i wyborcom, na kogo warto głosować i kogo popierać.
Pozdrawiam serdecznie
A że nie będzie to Pani Bochwic? No cóż, byc może to jej, być może niewpuszczonych strata.