Pytanie prowokujące i chyba odrzucające.
No to może inaczej:
Ilu bandytów trzeba będzie ocalić przed nimi samymi, aby niszcząc siebie, nie zniszczyli także Polski?
Zbyt dydaktyczne i ewangelizacyjne. W polityce taka postawa jeśli w ogóle przynosi skutki, to po kilkudziesięciu, kilkuset latach.
Czyli wówczas, kiedy najprawdopodobniej nie będzie już niczego do ocalenia.
Co z tym fantem zrobić? Bo przecież wielu z nas musi przyznać, że postawione w tytule pytanie, choć prowokujące, to jednak mocno tkwi w zdrowym sceptycyzmie nawet rozentuzjazmowanego zwycięzcy.
Zacznijmy więc może od tego właśnie sceptycyzmu.
Wielu z tych bandytów i tak ocaleje. Albo będą na zdecydowaną porażkę zbyt silni, albo w tym krytycznym, kilkuletnim horyzoncie czasowym będą dużo bardziej istotne rzeczy do zrobienia.
Najważniejsze jest przecież to, aby nie ocalał ich świat, a nowy postawił przed nim bardzo prosty, jasny wybór - adaptuj się lub giń.
Jeśli budowie tej nowej Polski czynnie się przeciwstawią, nie będzie żadnych problemów czy dylematów i staniemy wobec klasyki - my albo oni.
Wątpliwości mogą się pojawić jedynie wtedy i tylko wobec tych, którzy nie będą przeszkadzali lub wręcz zadeklarują chęć pomocy.
Jedna, podstawowa zasada, której należy przestrzegać, gdyż w innym wypadku nie uda się niczego złego do korzeni wyplenić, ani zbudować niczego dobrego i trwałego.
Wszyscy, ale to wszyscy, którzy uczestniczyli w niszczeniu i rabunku Polski, muszą za to zapłacić.
W jakiej skali, i czy to będzie więzienie, przymusowa i bezpowrotna emigracja, status świadka koronnego czy na przykład utworzona ze znaczącej, podkreślam, znaczącej części zrabowanych środków, wspierająca obrabowanych fundacja, to może już być sprawa otwarta.
I dobrze by było, aby wszystkie strony miały jak najwcześniej świadomość istnienia tych wszystkich opcji.
A opozycja żeby nie zapomniała, że jakiekolwiek układy czy kompromisy zawiera się wyłącznie z tymi, którzy ich realizację są w stanie - w stopniu przypominającym chociaż wiarygodność - zagwarantować.
Natomiast ci z wywijających w tej chwili rządzącymi, jak gumowym penisem, którzy mają w swoich decyzjach jakiekolwiek pole manewru, lub po prostu, choćby i bandyckie, ale jednak jaja, powinni się dobrze zastanowić, czy opłaca się wspierać i chronić specjalistów od katastrof samolotów z Prezydentem na pokładzie oraz agenturę takich carów, którzy im podobnych władców pieniądza jednym pstryknięciem palców lokują na Kołymie?
Po ewentualnym przejęciu władzy przez opozycję totalną wojnę, wypowiedzianą przez siły "starego obrządku", może sobie wyobrazić właściwie każdy. W związku w tym mam nadzieję, że na coś takiego jest przygotowana także opozycja. Włączając w to wspomniane wyżej koncepty reedukacyjno-wewnątrzpolityczne.
Ja bym się raczej obawiał czegoś innego. Że po klęsce III RP dojdzie do sytuacji, w której na polu bitwy nagle dziesięciokrotnie liczniejsza, lepiej uzbrojona armia gremialnie podda się bez walki, a potem przejdzie na naszą stronę. I nagle w naszych szeregach pojawi się tylu "świeżo nawróconych", że nikt z nas już nigdy nie będzie mógł spać spokojnie.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3012