III RP sypie się już na całego. Od gospodarki poprzez kolejne, lokalne, przegrywane wybory aż po hermetyczną do tej pory, medialną liturgię. Nikt jednak po tamtej stronie, mimo że objawy zdenerwowania, a nawet lekkiej paniki są coraz częstsze, nie zamierza oddawać pola bez walki.
Widać to było na przykładzie Elbląga, choć nie sądzę, aby po wszystkim, na spokojnie, rządzący potrafili policzyć czy eksponowanie zużytego oblicza Cichego Donka, festiwalu obietnic bez pokrycia oraz ubeckiej zagrywki z „taśmami prawdy” przynajmniej zmniejszyło porażkę, czy może kosztowało ich zwycięstwo? A jeśli nawet ograniczyło rozmiary przegranej, to czy na dłuższą metę nie okaże się zbyt kosztowne?
I bardzo dobrze, jeśli tego nie potrafią.
Jednak poza najbardziej eksponowanym nurtem platformerskiej Canossy ścieżkami lokalnych Grunwaldów wnuczka, istnieją drogi, którymi podążają wspierający PO zaciężni, wynajęci przez tych, którym Platforma naprawdę służy. Niby znamy je od dawna, ale warto chyba odnotować czy i jakie sukcesy odnoszą na nich „mali, cisi, ciemni ludzie”.
Podręczny zestaw do rządzenia w III RP, poza woskową figurką „wódu” (zmiana pisowni dla lepszej ekspozycji ulubionego trunku Salonu) Jarosława Kaczyńskiego, zawierał układankę „Zrób Sobie Antysemitę i Nie Pytaj Dlaczego Zawsze To Będzie Polak”, koszulki z napisem „Chcesz być Polakiem i podEuropejczykiem?”, komplet wieszaków dla księży katolickich i bananów w gumce dla „katolickich księży” oraz – już po 2010 r. – szkła kontaktowe „Płonące Oczy Władimira” w komplecie z komiksem, obrazującym zgliszcza skutków obrócenia tego Oka na polską krainę.
Cały zestaw miał działać przede wszystkim szczujnie, a więc starannie szczuć kiedy i na kogo trzeba. Prowokować fobie, lek, wgniatać kompleksami w ziemię, w tę ziemię, wskazywać kiedy i jak rozładowywać agresję. Poparcie dla jedynych, nie obdarowywanych takimi emocjami, miało przyjść samo.
Przez długi czas wszystko funkcjonowało dość sprawnie. Wzmacniane w momentach zagrożenia lub wtedy, gdy trzeba było odwrócić uwagę publiczności. Zabawiano się nawet w hiperkumulację środków w jednym montażu. Jak choćby ostatnio, gdy dobrze obłąkany lub średnio wyszkolony proboszcz walczy na łamach mediów III RP ze swoim biskupem, sugerując mu antysemityzm połączony z ludobójstwem przechodzącym w pedofilię.
Poważniejsze zgrzyty i dysfunkcje pojawiły się dopiero parę miesięcy temu. I jak to bywa z pękającą tamą, nawet najdrobniejsza szczelina w trakcie ulewy to zazwyczaj początek końca. Tym bardziej, że żadnego zastępczego zestawu do rządzenia nie widać, a poza tym nie wiadomo, czy jakikolwiek inny zestaw na tak wytresowanych wyborców w ogóle by podziałał zgodnie z intencjami go używających.
No właśnie. Bo w tym momencie musi się pojawić pytanie chyba najważniejsze. Pytanie, które może nam nieco zmącić naturalną radość z coraz wyraźniejszego upadku III RP. I nie chodzi tu wcale o finansowo-siłowo-agenturalne zaplecze tego tworu. Ono działa racjonalnie, jego zachowanie można przewidzieć i jeśli są po temu odpowiednie środki, do wielu rzeczy skłonić lub zmusić.
Dużo bardziej niepewny grunt, a przez to kto wie, czy nie bardziej niebezpieczny, leży gdzie indziej.
O ile bowiem widać wyraźnie, że zbudowane, a na pewno maksymalnie wyeksponowane po 2007 r. Imperium Nienawiści traci swoją moc sprawczą i więdnie na naszych oczach, to wciąż nie jest jasne, czy więdnie lub zwiędła również nienawiść jako jeden z ważniejszych czynników obywatelskiego „zainteresowania” sprawami publicznymi, i czy przypadkiem nie zmienia ona jedynie przedmiotu swojej furii?
Bowiem rządzenie tak mentalnie okaleczonymi i emocjonalnie zrewoltowanymi masami może się okazać zadaniem dużo trudniejszym, niż walka z wszelką agenturą. Zwłaszcza, jeśli władza trafi do rąk ludzi, którzy się chwytania niezbędnych w takiej sytuacji środków brzydzą, nie mają w tym doświadczenia i – prawdopodobnie – mogą nie mieć do tego celu niezbędnych (media) środków.
Dobrze by było, aby powoli przygotowujący się do przejęcia władzy wzięli to wszystko pod uwagę. Po to chociażby, aby nie powtarzać błędów z lat 2005-2007, kiedy to skupiając się na gabinetowo-parlamentarnych rozgrywkach, kompletnie zaniedbano wypowiedzianą przez przeciwników wojnę propagandową. Odpuszczając publiczną telewizję (kompromitacja z Wildsteinem, a potem Urbańskim), inne, dostępne media, Internet oraz możliwe do pozyskania środowiska opiniotwórcze.
Kiedy, mówiąc wprost, nikt się tym nie interesował oraz nikt na szczeblu najwyższym nie zarządzał. I w efekcie pozwolono, mimo ewidentnych, obecnie pozostających w sferze marzeń aktualnie rządzących, sukcesów gospodarczych, na znaczący odpływ społecznego poparcia.
A teraz będzie znacznie gorzej, bo jeśli uda się ponownie przejąć władzę, kraj będzie w prowadzącej na skraj ruiny, morderczej pętli zadłużenia, ze zdemontowanymi wieloma instytucjami publicznymi i w obliczu niemal już jawnej, zagranicznej agresji. Bez ogromnej mobilizacji społecznej wydostać się z tego jedynie przy pomocy profesorów, seminariów, audytów oraz nawet najmądrzejszego rządzenia po prostu się nie da.
Jestem pewien, że dotarcie z takim właśnie, prostym i mobilizującym przekazem do większości społeczeństwa, a przynajmniej do jego najaktywniejszej części, będzie najważniejszym kluczem do powodzenia.
Będzie być albo nie być dla Polski.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3601
Jeśli coś podobnego ma powrócić, jeśli zaczną się znowu kontredanse z tym co "wypada", a co "nie wypada", to może lepiej niech tej władzy w ogóle nie biorą.
Resorty siłowe, poza armią - całkowita przebudowa, a zacząć trzeba od NATYCHMIASTOWEGO powołania wyspecjalizowanych, mobilnych, dobrze wyszkolonych i wyposażonych jednostek o profilu antyterrorystycznym. Jeśli się nie chce polec w wojnie domowej i zamachu stanu przeprowadzonym przy użyciu tych 200 tys. członków postubeckich firm ochroniarskich. ITD.
Natomiast nie do końca się zgodzę, że politycy PIS nie mają autorytetu w armii. W aktualnej, postsowieckiej kadrze dowódczej - to rzecz oczywista. Ale przypominam, ze w naszym kontyngencie w Afganistanie wybory prezydenckie wygrał, i to bezdyskusyjnie, Jarosław Kaczyński.
Pozdrawiam.