Minęły trzy lata od katastrofy pod lotniskiem Siewiernyj w Smoleńsku, a wersja/wersje oficjalne, nie odpowiedziały na pytanie: jakie były przyczyny katastrofy.
Po prostu.
Pomijam już całą otoczkę wokół przygotowań do wizyty, przebieg lotu i, czemu powinniśmy się przyjrzeć: brak jakichkolwiek nagrań, z kamer tzw. przemysłowych w dniu 10.04.10. Dotyczy to wojskowego lotniska Okęcie, jak i również docelowego lotniska w Smoleńsku. Ale i systemu monitorowania "na bramie" 36 Specjalnego Pułku, jak również nagrań z nieistniejącego komisu samochodowego, nad którym przelatywał TU 154 M.
Dziwnym trafem, również profesjonalne kamery stacji telewizyjnych, nagle przestały rejestrować.
Tutaj mamy przykład operatora TVP Wiśniewskiego, który filmował podejścia do lądowania samolotów, które pojawiły się w Smoleńsku wcześniej. Później dziwnym trafem kamera przestaje nagrywać (jakaś historia o robotnikach na dachu, którzy przeszkadzają w nagraniu, czy wszechobecna mgła...przecież mgła była i podczas nagrywania wcześniejszych podejść do lądowania), by potem rejestrować miejsce katastrofy.
I tutaj ciekawy aspekt: operator Wiśniewski, to wszak zawodowiec, mniemam iż inżynier dźwięku i obrazu. A nawet jeśli nie inżynier, to fachowiec.
Lecz jego film, moim zdaniem, jest bardziej chaotyczny niż "filmik Koli". Żadna to wymówka, iż Wiśniewski działał w silnym stresie, bo tyczy się zapewne to i (swoja drogą, gdzie jest Kola?) amatora, który nakręcił miejsce katastrofy.
Wszystko to kupy się nie trzyma, bo nie ma takiego zbiegu okoliczności, żeby wszystkie te zdarzenia, mogły się dziać w prawdziwym świecie.
A jeśli chodzi o tytuł mojej notki.
Nagle, kiedy okazało się, iż analiza prof. Biniendy wykluczyła (lepiej by zabrzmiało: wyśmiała, wykpiła) hipotezę "pancernej brzozy", kiedy okazało się, że jest problem z prawidłowym policzeniem wysokości kikuta brzozy, kiedy okazało się iż instytut Sehna w Krakowie, przypisał głos podający wysokość samolotu, drugiemu pilotowi - runęła wówczas i druga hipoteza.
Ta druga hipoteza, podawała nawet dwie przyczyny katastrofy. Otóż w związku z tym, że to rzekomo gen. Błasik podawał prawidłowo wysokość podejścia do lądowania, oznaczało iż piloci nie znali rzeczywistego położenia samolotu względem ziemi.
To raz. No a po drugie przecież, obecność zwierzchnika pilotów tak wpłynęła na psychikę żołnierzy, iż roztrzaskali się w smoleńskich bagnach.
To również, kupy się nie trzyma. Nawet gdyby to była prawda. A już wiemy, że nie jest.
No więc powtórzę pytanie:
Jakie były przyczyny katastrofy??
Wczoraj po południu, w Tv Republika, na młodego prowadzącego Michała Rachonia, wypuszczono dwóch strasznych dziadków, dziennikarzy: Gadomskiego z Wyborczej i Rolickiego z Faktu.
To właśnie to pokolenie, dla którego wszystko co wokół katastrofy, jest "arcyboleśnie proste".
Bo otóż: "przemysłu pogardy nie było i nie ma, natomiast katastrofy się zdarzają. Katastrofa, jak każda inna. A zdarzyła się, bo polecieli. A w Smoleńsku pogoda była taka, że nie powinni lecieć". Prawda że straszne?
Ja nadal pytam o przyczynę. To że polecieli, to nadal nie jest przyczyna!
To że chcieli lądować (a z transkrypcji nagrań z czarnych skrzynek wynika, że na wysokości 100m dowódca załogi, zadecydował o odejściu na II krąg), to też nie jest przyczyna!
I nie jest przyczyną również, to co powiedział rzecznik Graś: "przyczyną katastrofy nie było zderzenie z brzozą, ale zejście Tu-154M poniżej minimum".
Zejście poniżej minimum, nie jest przyczyną. Samolot niewątpliwie zszedł poniżej minimum, czego ostatecznym efektem jest kontakt z podłożem.
Pytanie: czemu samolot zszedł poniżej minimum, pozostaje bez odpowiedzi.
Tak samo, jak przyczyną katastrofy, nie mogą być lewe faktury wystawiane w 36 pułku, ani nawet tajemnicze rozstrzygnięcie przetargu, na remont Tupolewa.
No więc?
Jaka była przyczyna katastrofy?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3641
pozdrawiam