Sprawa dotyczy warszawskiego samorządowca Piotra Guziała, radnego jednego z lokalnych komitetów wyborczych. Jest on również współwłaścicielem firmy, która kilka miesięcy temu dostała unijne dofinansowanie jednego z projektów związanego z usługą e-doładowania biletów komunikacji miejskiej. Pitera wystąpiła do Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości o wgląd w dokumenty związane z dotacją. PARP udostępnił jej wniosek firmy Guziały. Jak się okazało bezprawnie. O całej sprawie poinformował Wprost i RMF FM. Zdaniem poszkodowanego doszło do naruszenia ustawy o ochronie danych osobowych oraz złamania tajemnicy przedsiębiorstwa. We wniosku znajdowało się mnóstwo cennych informacji m. in. dotyczących partnerów biznesowych jak i jego przedsiębiorstwa. Zdaniem Julii Pitery cała sprawa została wyolbrzymiona, gdyż jej celem było jedynie skontrolowanie przepływu publicznych pieniędzy.Jakie by nie byłyby przesłanki pani poseł sprawa doskonale obrazuje poruszanie się części liderów PO na styku polityki i biznesu. Jeśli tylko zajmowane stanowisko umożliwia zdobycie informacji o danym biznesie, czynią to bez żadnych skrupułów. Rzeczą charakterystyczną jest także, usprawiedliwianie się przy tym służbą publiczną i pełnioną funkcją. Pani Pitera oparła swoją kampanię wyborczą o hasła wzmożenia walki z korupcją. Zdaniem wielu krytycznych komentatorów podczas swej trzy letniej pracy w parlamencie nie zrobiła nic by swój program spełnić. Jej tłumaczenia są bardzo mało wiarygodne. Wiadomo przecież, że do kontroli uczciwości biznesu powołane są odpowiednie służby, choć co do ich bezstronności można by mieć zapewne zastrzeżenia. Tym bardziej jeśli chodzi o konkurentów politycznych ugrupowania z którego wywodzi się pani Pitera. Polscy biznesmeni o podobnych praktykach różnych służb mogliby chyba nie jedno powiedzieć. Jak widać trudno wyzbyć się strych nawyków, nawet komuś, kto obiecywał oczyszczenie życia politycznego w naszym kraju. I jak tu wierzyć w nową jakość, którą miała przynieść nam Platforma. I jak tu wierzyć jej kandydatom.Tadeusz Rozłucki
Kampania przedwyborcza najwyraźniej się zaostrza. Widać to nie tylko po coraz bardziej nerwowych wypowiedziach partyjnych liderów, ale również po ich zachowaniu. Zimną krew straciła ostatnio także Julia Pitera, która - jak donoszą media - w sposób nielegalny zdobyła informacje dotyczące jednego z radnych oraz jego firmy.