Ostatnio nieustannie mówi się o zadłużeniu różnych państw. W lipcu tego roku toczyły się w Kongresie USA spory pomiędzy demokratami, a republikanami dotyczące zwiększenia dopuszczalnego poziomu długu Stanów Zjednoczonych. Wkrótce potem ogłoszono, że dług publiczny tego kraju przekroczył 100% PKB. W Europie średni poziom zadłużenia krajów strefy euro przekracza 85% PKB, a rekordziści tacy jak Grecja /160% PKB/ i Włochy /120% PKB/ toną w długach po uszy. Niedawno dowiedzieliśmy się, że mimo posiadania znacznych rezerw walutowych /3,7 bln dolarów/, również Chiny są mocno zadłużone, a zwłaszcza ich przedsiębiorstwa i samorządy lokalne.
Powstaje pytanie: Jak to jest możliwe? Nie ma przecież na naszej planecie "czarnej dziury", która wsysałaby wszystkie pieniądze. Jedynym logicznym wnioskiem jest to, że dłużnicy muszą być jednocześnie wierzycielami i to często swoimi własnymi. Dokładnie mówiąc banki danego zadłużonego kraju bywają często jego największymi wierzycielami. Okazuje się , iż rzeczywiście tak właśnie jest. Mówi o tym doskonały artykuł Andrzeja Zwolińskiego w portalu Money.pl /TUTAJ/, omawiający sytuację w strefie euro. Wynika z niego, że najwięcej obligacji włoskich maja włoskie banki /Unicredit/ , hiszpańskich - hiszpańskie /Santander/ a greckich - greckie.
Zastanawiam się wiec, czy receptą na kryzys nie mogłaby być wymiana zadłużenia. Jeśli kraj A jest zadłużony w bankach kraju B, a jednocześnie B jest zadłużony w bankach A, to czy nie można by wymienić wierzytelności?. To oczywiście nie jest takie proste, możliwe są "łańcuszki i kółeczka" n.p. A jest zadłużone w B, B w C, a C w A. Gdyby jednak udałoby się to jakoś "rozplątać", wtedy A byłby zadłużony w bankach A, B w B, C w C. Korzyść z tego byłaby taka, że większość długów stałaby się wewnętrzną sprawą poszczególnych krajów. Niepotrzebne byłyby różne "szczyty strefy euro", które powiększają tylko ogólną niepewność.
Państwa znajdujące się w najgorszej sytuacji mogłyby nawet znacjonalizować "swoje" banki, co mogłoby się okazać lepsze od bankructwa. W każdym razie zyskałyby wpływ na to, co dzieje się z ich długiem.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4412
Właściciele banków nie nabili by kabzy.
Właśnie o to chodzi, by sobie nie nabijali. Prędzej czy później i tak trzeba będzie wziąć ich za pysk..
ich weźmie za pysk?
Powinny to zrobić rządy poszczególnych krajów. Trzeba sobie wreszcie uświadomić, do jakiego stopnia zarówno podmioty gospodarcze, jak i poszczególni ludzie uzależnieni są obecnie od systemu bankowego. Dobrą analogią są tu systemy energetyczne. Tak samo jak te ostatnie są regulowane i nie dopuszcza się przerw w dostawie prądu, tak samo konieczny jest niezakłócony przypływ pieniędzy i powszechna dostępność usług bankowych. Banki przestały być zwykłymi przedsiębiorstwami, takimi jak n.p. fabryka gwoździ, a stały się sektorem o znaczeniu strategicznym /tak jak energetyka/. Tak też muszą być traktowane.
Przychodzi turysta do greckiego hotelu, kładzie 100 Euro kaucji i prosi
o klucze do paru pokoi, żeby mógł stwierdzić czy któryś z
tych pokoi mu odpowiada.
Właściciel
hotelu daje mu wszystkie klucze, ponieważ i tak nie ma
żadnego gościa.
Kiedy turysta
idzie oglądać pokoje, hotelarz zabiera te 100 Euro i biegnie
do rzeźnika, daje mu te 100Euro mówiąc, że te pieniądze to
za zaległości, które jest mu .........winien.
Rzeźnik biegnie
do rolnika, z tymi 100 Euro i też spłaca swój dług, za
świnie którą w zeszłym tygodniu kupił.
Rolnik zapieprza
do jedynej panienki we wsi i daje jej te 100 Euro, bo ma
jeszcze ostatnie dwie wizyty do zapłacenia.
Prostytutka
biegnie do hotelu również z tymi 100 Euro bo wisi
hotelarzowi czynsz za wynajęcie pokoju, w którym była z
ostatnim klientem.
W tym momencie
turysta schodzi po schodach i mówi, że żaden z pokoi mu nie
odpowiada. Oddaje hotelarzowi klucze bierze swoje 100 Euro i
opuszcza hotel. Wszystkie długi są spłacone, a i tak nikt
nie ma pieniędzy... tak właśnie funkcjonuje pakiet ratunkowy
EU dla Grecji...
Chyba jest jeszcze gorzej. Zanim wprowadzono te pakiety ratunkowe, zadłużenie Grecji wynosiło 120% PKB. Teraz to już 160%.