W Niemczech jest coraz mniej kapłanów i coraz mniej ludzi ochrzczonych, informuje Radio Watykańskie. Dane statystyczne, nie dają nadziei na szybkie przezwyciężenie tego trendu. Pewną pociechą jest to, że coraz większą popularnością cieszą się szkoły katolickie.
W tych dniach w Bonn Konferencja Episkopatu Niemiec przedstawiła dane z rocznika statystycznego dotyczące niemieckiego Kościoła. Wynika z nich jednoznacznie, że przeżywa on bardzo trudne chwile. Jest źle, Kościół katolicki w Niemczech nie tylko nie rozwija się, ale wręcz kurczy.
Według danych rocznika w Niemczech aktualnie posługuje nieco ponad 15 tys. kapłanów. Dwa lata temu do seminarium wstąpiło 120 Niemców; rok temu już tylko 79. Co więcej w ciągu 20 lat liczba kapłanów zmniejszyła się o 23 procent. Najbardziej przemawia jednak systematycznie spadająca liczba chrztów. Przez 50 lat zmalała ona z prawie pół miliona rocznie do 170 tysięcy. W sumie w Niemczech żyje prawie 25 milionów katolików, czyli o dwa miliony mniej niż w roku 2000. Rok temu z Kościoła wystąpiło prawie 200 tys. Niemców – informuje Radio Watykańskie.
Pociechą w tej trudnej sytuacji jest fakt, że coraz większą popularnością cieszy się katolicka oświata. W Niemczech jest ponad tysiąc katolickich szkół i 10 tysięcy katolickich przedszkoli, do których coraz chętniej zgłaszają się niekatolicy. Trend ten najczęściej tłumaczy się wysokim standardem tych placówek.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2455
Nie bylbym takim optymista jezeli chodzi o katolickie szkoly i przedszkola!Fakt,ze maja bardzo czesto wyzszy standart jak niekatolickie,ale kadra w nich uczaca czy pracujaca bardzo czesto przekazuje wiedze czy wartosci ,ktore dla kazdego katolika sa niezgodne z nauczaniemk kosciola katolickiego!Z czasem ilosc niekatolickich dzieci w takich placowkach powoduje,ze ich rodzice zadaja usuniecia ze szkol krzyzy i nazwy "katolicka",jednoczesnie stawiajac zadania dalszego fginansowania takich placowek przez kosciol na co my katolicy placacy co miesiac na nasz kosciol podatki nie chcemy i nie wyrazimy nigdy zgody!I w tym upatrywalbym pozytywnych zmian,zmian w nastawieniu katolikow,ktorzy wreszcie zaczynaja glosno zabierac glos w obronie wiary i swoich praw,bo jak do tej pory zle pojeta milosc blizniego prowadzila do przesladowania kosciola i pazozytowania na jego wiernych przez antyspoleczne i antyreligijne elementy srodowisk wywodzacych sie z pokolenia 1968 roku!
Coraz wieksza liczba kaplanow nie chce w ciszy znosic tych wszystkich upokorzen i bezpodstawnych zadan swoich wiernych,tego wymuszania na nich milczenia i pokory! I coraz wieksza liczba katolikow gotowa jest podjac to wyzwanie!I nie sa osamotnieni,bo konserwatywna czesc ewangelikow jest tego samego zdania!
Z wieloletnich doswiadczen zawodowych i prywatnych , pozytywnie mysle o rozwoju kosciola w Niemczech.Zakony prowadzace kiedys wlasne, dzis wspolnie z panstwem, osrodki rehabilitacyjne, sa na takim poziomie organizacyjnym i merytorycznym, ze te "czysto" panstwowe musza sie od nich uczyc. Tradycja chrzescijanska, jaka cechowala caly system opieki nad niepelnosprawnymi, jest nacechowana czlowieczenstwem i wola pomagania. To jest przekonanie, nie tylko praca. Fakt, nadzor przeorow, specjalistow-zakonnikow, jest widoczny, ale i doksztalcanie w duchu humanizmu, pielegnowanie kontaktu bezposredniego zwiazku z kosciolem, wlasne obekty sakralne, rady pastoralne, pielgrzymki, msze, to sa elementy zycia, ktore ulatwiaja rehabilitacje(dzis niepelnosprawny to tzw. najczesciej "wtorny", po narkotykach, wypadkach, innych sytuacjach losowych, rzadko fizycznie, czesciej psychicznie dotkniety, stad rehabilitacja polega na przywracaniu ich rzeczywistosci, a wiara to ulatwia!).
I wbrew statystyce, tak glebokiego i przekonujacego zwiazku z Bogiem, odnoszenia sie do Niego, takze przez moich mlodych praktykantow i uczniow, nie spotyka sie przypadkiem. Oni przychodzili do naszej instytucji z przekonania, ze , przy pomocy wiary, potrafia pomagac sobie i innym.
Nie o liczbe wierzacych tu idzie, ale o jakosc wiary.
A multikulturowosc Niemcow zaczyna sie im samym odbijac czkawka. Mimo to, mam duza grupe znajomych, absolwentow lub jeszcze studentow teologii. Ksiezmi nie beda, ale w sposob inny tez szerza wiare w Boga.
W Niemczech krzyz funcjonuje i w urzedach! Nikt go nie zdejmuje. W Polsce sie z krzyzem walczy za namowa i przyzwoleniem wladz!
Szanowny Panie Tadeuszu!
Popieram moja poprzedniczke. Wiadomo ogolnie, ze Kosciol na Zachodzie ma problemy, ale nie mozna ich sprowadzic do dwoch punktow: ilosc powolan i ilosc chrztow. Tu idzie o sprawy o wiele szerszym znaczeniu. Nie bede sie zaglebial w te tematyke w tych paru zdaniach, ktore tu pisze. Podejme tylko dyskusje z tymi dwoma punktami.
1. Ilosc powolan spada. Zgadza sie. Ale chyba Pan wie o tym, ze wierzacy radza sobie z tym problemem i biora sprawy w swoje rece zastepujac ksiedza w wielu sprawach gospodarczych, czy organizacyjnych. Dzieki temu ksiadz moze skupic sie na pracy duszpasterskiej, ktora jest jego powolaniem, a nie zajmowac sie np. pytaniem ile cementu potrzeba do remontu kosciola lub tez jak zdobyc potrzebne subwencje. W zwiazku z tym, ze zmienia sie obraz Kosciola z klerykalnego na wspolnotowy pojawiaja sie nowe szanse i nowe wyzwania, ktore moga stac sie szansa na wyjscie z kryzysu.
2. Ilosc chrztow spada. To jest normalne zjawisko, jesli porowna sie te dane z iloscia urodzin. W 1960 r. Urodzilo sie 1.261.614 dzieci, a w 2010 tylko 677.947. Otwartym pozostaje pytanie: ile z tych nowonarodzonych bylo islamisto a ilu katolikow? Niestety statystyki nic o tym nie mowia
(http://www.destatis.de/j… )
Szanowny Panie! Jesli pisze Pan o kryzysie Kosciola w Niemczech to prosze ten temat poddac szerszym analizom, a nie ograniczac sie do paru danych statystycznych, ktore nie maja wiekszego znaczenia.
na zachodzie kościół posoborowy się kurczy. To prawda ale rośnie liczba tradycjonalistów, którzy mają dość ducha rewolty z 1968 r w kościele i w jego nauczaniu. Dość mają tego, że księża nie uczą katechizmu i nie mówią o piekle. To prosta droga do tego aby uwierzyć, że go nie ma więc po co kościół.