Ta notka jest polemiką z wczorajszym tekstem Piotra Bączka "Kombinacja operacyjna "Łażący Łazarz"" /TUTAJ/ w którym autor zapewnia, iż nie jest Aleksandrem Ściosem oraz twierdzi, że Łażący Łazarz jest specjalnie "zadaniowany" przez tajne służby w celu rozbicia prawicy. Zupełnie w to nie wierzę. Żaden agent nie popełniłby tylu błędów, co ostatnio ŁŁ i nie postępowałby w ten sposób.
Pierwsza kwestia to ukrywanie się pod nickiem. Czy ktoś zastanowił się dlaczego wszyscy piszą glównie o ŁŁ, a prawie nikt poza Zygmuntem Korusem, Katron, mną i Starosta Melsztyńskim nie wspomina o faktycznym właścicielu Nowego Ekranu, czyli Ryszardzie Oparze? Dzieje się tak dlatego, że ten ostatni oficjalnie ujawnił swoją tożsamość, co automatycznie budzi zaufanie.
A przecież to chowanie się za pseudonimem jest na pewno czymś niewłaściwym. Przyjmując stanowisko redaktora naczelnego Nowego Ekranu i zostając uczestnikiem projektu medialnego, ŁŁ przestał być zwykłym blogerem, którego chroni netykieta. Reguły przejrzystości biznesowej nakazywały tu podanie danych personalnych. Wyszły one zresztą na jaw już 08.04. , kiedy to Starosta Melsztyński opublikował w Salonie 24 notkę "Nowy Ekran - errata" /TUTAJ/, w której napisał, ze ŁŁ to Tomasz Parol. Zajrzenie do Goldenline pozwala obejrzeć stronę www.goldenline.pl/tomasz… /TUTAJ/ na której znajduje się zdjęcie pozwalające stwierdzić, że tym razem Starosta Melsztyński się nie pomylił. Bloger ten opublikował póżniej /15.05/ inny tekst o ŁŁ /TUTAJ/. Napisał w nim, że ŁŁ przedstawiał się też jako Bartłomiej Tomasz Parol. Przeszkolony oraz "zadaniowany"" agent nie popełniłby takiego blędu i nie używalby nicka, /co stawiało go natychmiast w pozycji kogoś podejrzanego/.
W dniu 26.04 ŁŁ opublikował w Nowym Ekranie tekst "Jedna opozycja to za mało, by wygrać", w którym postulował stworzenie nowej partii politycznej "trzeciej siły". Od tego się zaczęło. Mnie się wydaje, że inspiratorem był tu pan Opara. Być może to on jest poszukiwanym agentem, choć niewykluczone, że obaj zostali zręcznie "podpuszczeni" przez osoby będące w cieniu. W każdym razie pomysł ten wzbudził żywy sprzeciw większości wypowiadających się na jego temat blogerów. Zadziwia nieudolność reakcji ŁŁ na zarzuty mu stawiane. Najpierw zachowywal sie jak "obrażony majestat" obrzucając obelgami swoich krytyków, co w efekcie tylko pogłębilo nieufność, a potem zastosował infantylną metodę "to nie ja - to on" i zaczął twierdzić, że Aleksander Ścios to pułkownik Piotr Bączek. Obaj zainteresowani przekonywująco zaprzeczyli temu i ŁŁ wpadł we własne sidła. Widać tu brak elementarnego przeszkolenia psychologicznego, które agenci przecież mają. Tak więc uważam, że ŁŁ to ambitny bloger, który chcial zrobić coś pożytecznego i został bezwzględnie wykorzystany jako "użyteczny idiota".
Pytanie "co dalej?". Nowy Ekran być może przetrwa obecną burzę, ale nigdy już nie wzbudzi entuzjazmu i pozostanie marginalnym przedsięwzieciem typu kontrowersje.net . Jego początkowy sukces pokazał jednak, że jest miejsce w blogosferze na tego typu inicjatywę. Chatakterystyczne, że powstanie Nowego Ekranu nie zmniejszyło wcale poczytności innych podobnych blogowisk, a nawet ją zwiekszyło. Sa więc tu znaczne rezerwy. Może należałoby powołać jakąś spółkę lub spółdzielnię blogerów? W każdym razie nigdy wiecej "dobrych wujków z Australii".
Polecam moją notkę: "Kto demonstracyjnie okazuje lekceważenie..." /TUTAJ/.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 28838
mają wyższą "wartość moralną" i do 40-tki zamierzają być ubodzy. Właśnie to widać np. po chłopaczkach z Krytyki Politycznej