Mija miesiąc. W "Notting Hill", takim filmie z Julią Roberts i Hugh Grantem pada zdanie (cytuję niedokładnie, bo z pamięci): "Dzisiejsze gazety wyłożą jutrzejsze kosze na śmieci." Czy tak się stało? Nie u mnie. "Gazeta Polska" z pożegnaniem Seawolfa do dziś leży na stole, a ja co jakiś czas zaglądam do niej sprawdzając, czy to aby na pewno prawda, czy to mi się nie przyśniło. Podobnie mam z blogiem Seawolfa - wchodzę tam co parę dni, jakbym rzeczywiście wierzyła, że to wszystko to tylko jedna wielka mistyfikacja, o której jej główny bohater napisze skrzący się dowcipami tekst. Niestety, ciągle nic...
Zmieniłeś nasze spojrzenie na świat, Seawolfie. Może nie Ty jeden, ale Ty w dużej mierze. Rozjaśniałeś ponure wieczory, wzruszałeś w radosne poranki. Czytało się Twojego bloga codziennie, a jeśli z jakichś względów następowała przerwa, za jednym zamachem trzeba było nadrobić wszystkie nieprzeczytane teksty Pochłaniałam je niczym dziewiętnastowieczna pensjonarka pożyczony na jedną noc romans, student z czasów stanu wojennego z trudem zdobytą bibułę, czy też Wałęsa swoje kupony toto lotka. Potem często przesyłałam linki - rodzinie i znajomym, "naszym" i lemingom, a także tym zupełnie nie zainteresowanym.... A nuż w kimś się coś obudzi?
Kapitanie, mój Kapitanie....
Choć odszedłeś, żyjesz w swoich czytelnikach. A my wciąż stoimy na tych stołach i już z innej perspektywy patrzymy na rzeczywistość. Ahoj, Kapitanie! Do zobaczenia za linią horyzontu.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3286
JK
Pozdrawiam bardzo serdecznie,
JoannaK