Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Pozostają funkcjonariusze i skur..syny
Wysłane przez Magdalena Figurska w 09-03-2013 [08:39]
„Zabijamy najbardziej odważnych spośród nich. Zabili najbardziej odważnych spośród nas.
Pozostają funkcjonariusze i skurwysyny. Oto, co znaczy mieć idee”.
Albert Camus
Czy jest możliwe, by Amerykanie ustanowili Narodowy Dzień Pamięci „Straconego Pokolenia”? Wartościowali epitetem olbrzymi dorobek literacki, tłumaczenia na wszystkie języki świata, zdobyte nagrody, w tym literackie Noble? Zdecydowanie nie, choć nie dlatego, że lekceważą twórczość przedstawicieli pokolenia urodzonych około roku 1898, uczestniczących w I wojnie światowej, których określa się jako Lost Generation, takich jak Ernest Hemingway, John Dos Passos, Francis Scott Fitzgerald czy Erich Maria Remarque. Czy my, Polacy, czcimy poetów okresu wojny i okupacji, nazywanych „pokoleniem Kolumbów” czy „dwudziestoletnimi poetami Warszawy? Zdecydowanie tak; ich imieniem nazywamy szkoły, ulice, a fragmenty ich wierszy stanowią dla wielu współczesnych młodych ludzi punkt odniesienia, moralny nakaz walki przeciwko złu w obronie najwyższych wartości, jakimi są Ojczyzna, wolność, prawda i dobro. Dlaczego więc jeszcze wielu, a inicjatywa wyszła pewnie od historyków literatury, zwykło uczyć w szkole i określać to pokolenie – „pokoleniem straconym”? Czy tylko dlatego, że oni sami w chwili zwątpienia pisali, jak Tadeusz Borowski: „Zostanie po nas złom żelazny i głuchy, drwiący śmiech pokoleń”? Pisał też Borowski w 1947 roku: „Umarli, spaleni, rozstrzelani (...)”, bo oskarżani byli o faszyzm, antysemityzm, zdradę narodową, przemilczani; przez wiele lat pomijani w programach szkolnych, znieważani, podobnie jak wszyscy żołnierze Armii Krajowej. Nazewnictwo idiotyczne, biorąc pod uwagę poetów z tego samego pokolenia co Herbert czy Różewicz, którzy przeżyli. Pokolenie stracone, które dziś jest moralnym drogowskazem dla współczesnych i wzorem dla wielu poetów? Czy przez tę przeklętą nomenklaturę nie umniejszamy ich samych, nie deprecjonujemy też naszych wielkich poetów? To może nazywajmy ich nadal „faszystami” ze „Sztuki i Narodu”, „bandytami z AK”, bo tak mówiono o tych, którzy walczyli w Powstaniu. Szczujnia Michnika by się ucieszyła. Przecież traktowano ich jak zbrodniarzy i przestępców, torurowano w ubeckich katowniach, łamano kariery, zmuszano do emigracji. A po młodych poetów, gdyby wcześniej nie zabili ich Niemcy, też mogłoby przyjść UB.
Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla obcych agresorów ani dla zbrodni komunistów, którzy objęli rządy w Polsce. To nie buty obcego przechodnia zdeptały białe czaszki poległych szlachetnych poetów-żołnierzy, obrońców pansłowiańskich idei i haseł europejskiego romantyzmu, to komuniści z Polskiej Partii Robotniczej, realizujący cele sowieckiego totalitaryzmu i ich brudna kampania wymierzona w Polskie Państwo Podziemne i dowództwo Armii Krajowej. Dzisiaj my, głupim określeniem, zupełnie niechcący i bezmyślnie depczemy mity: dwudziestoletnich poetów Warszawy – Dawidów, którzy z Goliatem nie mieli żadnych szans, ale podjęli walkę w imię tych wartości, dla których warto żyć i warto umierać, a także kolejny już mit - Żołnierzy Niezłomnych.
Gdy w przeddzień ustanowionego Narodowego Dnia Pamięci o „Żołnierzach Wyklętych”, pisanych bez cudzysłowu, Prezydent Komorowski wręcza Ordery Krzyża Niepodległości 18 żołnierzom podziemia niepodległościowego, czuję, że ciągłość pokoleń właśnie się spełniła. Podobnie jednak, jak w przypadku „straconego pokolenia” młodych żołnierzy-poetów nadal jestem zawiedziona. Nadal nie mam pewności, kto zwyciężył. Czy Jaruzelski, Kiszczak, generał Koziej, który za plecami Polaków „układa się” z Rosjanami, Gazeta Wyborcza i Tadeusz Mazowiecki, dziś doradca Komorowskiego, który w szczytowym okresie stalinizmu wzywał do brutalnej rozprawy z Żołnierzami Wyklętymi, czy ta już garstka polskich patriotów, która walczyła o wolność, i o którą III RP całkowicie nie dba. Nie widziałam na uroczystości premiera od „grubej kreski”, zwanego „pierwszym niekomunistycznym”, choć nie miałam nadziei, że „bandytom z AK” mógłby podawać ordery. A może właśnie w ten sposób powinien odkupić tę swoją, jak sam określa „pomyłkę” czasów młodości. A jeśli nie ma na to odwagi, to choć podziękować prezydentowi za ubiegłoroczną, „pękającą w szwach” państwową fetę na cześć jego urodzin. Życzenia satysfakcji z Ojczyzny, które przekazał prezydent odznaczonym, też brzmią fałszywie. Bo nie wspomniał nawet, że to dzięki determinacji ś.p Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i ś.p. Janusza Kurtyki, ustanowiono wreszcie to święto, o które nie zabiegały poprzednie rządy III RP. Zbyt zajęte były lokowaniem w aparacie władzy byłych współpracownikow komunistycznych tajnych służb szkolonych w Moskwie i zapewnieniem bezkarności komunistycznym oprawcom, z czego, niestety, się wywiązały.
Jeżeli dążenie do prawdy jest funkcją umysłu, to duża część społeczeństwa jest chora. Niestety, także Prezydent-historyk, który jednocześnie „przytula” komunistów i honoruje patriotów, a także „twórcy religii Czerskiej”, którzy ustami Jarosława Kurskiego opisują Polaków oddających hołd „Żołnierzom Wyklętym” jako „skrajnych nacjonalistów", "judeosceptyków", "bojówkarzy" i "antydemokratyczną prawicę". To polityczna schizofrenia, która jest podstawowym problemem naszej współczesności, to, co Zbigniew Herbert nazywał „zapaścią semantyczną”, której cechą charakterystyczną jest nadawanie innych znaczeń słowom i symbolom. Mordercę, który kazał strzelać do własnego narodu nazywa się człowiekiem honoru, patriotów nazywa się faszystami, złodziei – biznesmenami, manipulując w ten sposób świadomością społeczną, odwracając znaczenia i sens słów. Na tym tle, określenie „Żołnierze Wyklęci” jest przypadkiem odwrotnym, utrwalaniem nazewnictwa PRL-u, które dzisiaj jest szczególnie wygodne, bo daje niepełną, częściową tylko rehabilitację wyklętych kiedyś przez administrację komunistyczną, a dzisiaj przez niektóre środowiska i media. A nasz jezyk polski jest taki bogaty! Powinniśmy nazwać ich Żołnierzami Wolnej Polski, Żołnierzami Wiernymi, Niezłomnymi, Niepokonanymi, nie „wyklętymi”, bo ten epitet jest niefortunny; nie przywraca godności bohaterom nawet na poziomie słowa.
To Ojczyzna, nie prezydent, jak mówi B.Komorowski, uhonorował bohaterów. I tu się nie pomylił, bo to nie obecna władza, prezydent, premier, prezydenci miast, ale tysiące Polaków wzięło udział w marszach i uroczystościach zorganizowanych przez Społeczny Komitet Obchodów Narodowego Święta, na placu Piłsudskiego przed Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie i w wielu innych miastach, które, mimo nagonki, miały charakter masowy i społeczny, bez udziału władz. Połączyły ludzi w pragnieniu wyrażenia czci tym, którzy do końca walczyli o wolność i suwerenność Polski, broniąc Ojczyzny przed komunistyczną przemocą. Tajemnicę niefortunnej nazwy wyjawił Artur Zawisza - wiceprezes Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych - formacji, jak stwierdził, "najbardziej wyklętej z Żołnierzy Wyklętych". "Ongiś wyklęta przez komunistów, do dzisiaj wyklinana przez ośrodki i media przeciwne Polsce narodowej". Bo nie da się ukryć, że nadal żyjemy w mrocznych, ponurych czasach rządów postkomunistów w Polsce, w których prawda historyczna jest największym wrogiem, a funkcjonariusze i skurwysyni bezkarnie niszczą pomniki polskich patriotów. Wyklęci istnieją nadal.
Tekst opublikowany w nr.10/2013 Warszawskiej Gazety
Komentarze
09-03-2013 [11:50] - Janko Walski | Link: "Żołnierze Wyklęci"
to sarkastyczny krzyk bezsilnych, którzy nigdy nie pogodzili się z bezmiarem otumanienia, z tym wszystkim o czym Autorka tu tak przejmująco pisze. Jest bolesnym świadectwem trwałości owej zapaści semantycznej i jednocześnie ostrym protestem.
Bardzo dziękuję za to przywołanie prawd podstawowych, które wciąż gdzieś gubią się w żenującej kakofonii różnych takich ze świńskimi głowami.
09-03-2013 [19:40] - kacabaja.gem43 | Link: Bezsilnych ?
To chyba przejęzyczenie :)
12-03-2013 [01:22] - Janko Walski | Link: Nie przejęzyczenie, przez 45 lat PRLu
byli "wyklętymi" i nic nie można było zrobić.
13-03-2013 [08:23] - kacabaja.gem43 | Link: Jeśli byś jeszcze raz tutaj zerknął.
Masz rację, ja tylko tak z przekory wrzuciłem słowo.Chociaż pamięć ludzka jest zawodna, to jednak są tacy, którzy dłużej i wyraźniej pamiętają, wiedzą również jak tę pamięć zużytkować. Jesteś dobrym tego przykładem.
Pozdrawiam serdecznie.
09-03-2013 [19:38] - kacabaja.gem43 | Link: Wymienieni w tytule
stanowią zbór zamknięty.Niejednokrotnie zastanawiałem się nad jednostkami tego zbioru.Tutaj uparcie wrócę do reżysera, oprawcy, reklamowanego filmu "Syberiada". Towarzysz Domino, to idealny przykład, użyję tu jednostki, z naczelnych zwierząt, reprezentujący doskonale(zważywszy jego życiorys) status zwierzęcia zniewolonego.Cały zbiór takich jednostek,to również ci zniewoleni o specyficznej mentalności.Jeżeli kogoś się zniewala przez lata,to ci zniewoleni przejmują mentalność swoich oprawców.Zjawisko jest znane w kryminalistyce,ale też wykorzystywane w indoktrynacji.
Sowieci w stosunku do Polaków zawsze tak postępowali.Niektóre zwierzęta w tym zbiorze korzystały i nadal korzystają z wszelkich dóbr na koszt indoktrynowanych.Ci pozostali spoza zbioru zniewolonych, to są ci, którzy za cenę godności nie wyzbyli się człowieczeństwa.