Polską to dopiero rządzą komicy

1.Niemiecka prasa jedzie po bandzie i atakuje Włochów za wyniki ostatnich wyborów parlamentarnych, w których blisko 30% głosów osiągnęła partia Silvio Berlusconiego, a ponad 20% partia Beppe Grillo, człowieka który jakiś czas temu, wykonywał zawód komika.
Partia faworyta niemieckich mediów, obecnego premiera Włoch Mario Montiego, przegrała z kretesem, zdobyła niecałe 10% głosów i nie będzie odgrywała żądnej roli we włoskim parlamencie.
W tej sytuacji niemieckie media, nie zostawiają na Włochach suchej nitki, oskarżają ich o nieodpowiedzialność, niechęć do ponoszenia wyrzeczeń związanych z kryzysem i ogłaszają, że w wyborach dzięki wsparciu takich właśnie wyborców, sukces odnieśli dwaj komicy, Berlusconi i Grillo.
Te teksty w niemieckich mediach pokazują jak naprawdę wyglądają relacje pomiędzy poszczególnymi państwami w UE, nawet tymi, które kiedyś tworzyły Wspólnoty Europejskie. Niemcy coraz częściej pozwalają sobie na połajanki wobec tych krajów i narodów, które odważą się wybierać inaczej, niż oni tego sobie życzą.
2. To sformułowanie „rządzenie  komików”, przyszło mi na myśl, po wysłuchaniu konferencji prasowej prezydenta Komorowskiego i premiera Tuska po wczorajszym posiedzeniu Rady Gabinetowej, na temat strategii wejścia Polski do strefy euro.
Konferencja prasowa w Pałacu Prezydenckim polegała na wygłoszeniu oświadczeń  przez prezydenta jak i premiera, bez możliwości zadawania pytań przez dziennikarzy.
Być może takie rozwiązanie podpowiedział Komorowskiemu, Tusk po swoich słynnych wpadkach na ostatniej konferencji prasowej, kiedy okazało się, że nie orientuje się on jakiego rodzaju rozwiązania zawiera pakt fiskalny, który niedawno podpisał.
3. Prezydent Komorowski w swoim oświadczeniu mówił o konieczności wypełnienia przez Polskę 3 kryteriów z Maastricht i już to stwierdzenie pokazuje jaką zawartość merytoryczną, miało posiedzenie Rady Gabinetowej.
Każdy student I roku ekonomii doskonale wie, że takich kryteriów jest 5 (dwa fiskalne – poziomu deficytu sektora finansów publicznych i poziomu długu publicznego i 3 monetarne- poziomu inflacji, poziomu długoterminowych stóp procentowych i poziomu kursu walutowego) i najwyższe zdumienie może powodować takie wystąpienie prezydenta, który po 3 godzinnym posiedzeniu Rady Ministrów, którą kierował, twierdzi,że takich kryteriów jest tylko 3.
Nie bardzo w tej sytuacji wiadomo, które z nich miał na myśli nasz prezydent i czy przynajmniej ogólnie orientuje się w zagadnieniach ,które były przedmiotem obrad  Rady Gabinetowej.
4. Z kolei premier Tusk swoje oświadczenie zaczął od stwierdzenia, „że wszyscy jesteśmy pod wrażeniem merytoryczności posiedzenia Rady Gabinetowej”, co w zestawieniu z opisaną wyżej wpadką prezydenta Komorowskiego, rzeczywiście zatrąca o kabaret.
Następnie pochylając się z troską na losem Polaków, stwierdził, że nie jest wskazane wyznaczanie jakiejkolwiek daty wejścia Polski do strefy euro, ponieważ walutę tę przyjmiemy wtedy kiedy będzie to korzystne dla przeciętnego Kowalskiego.
Po tym stwierdzeniu widać wyraźnie, że premier Tusk jest w stanie wypowiedzieć każdą opinię i o tym, jaka ona będzie, wcale nie decyduje wspomniana przez niego „merytoryczność”, ale potrzeba chwili.
5. Trzeba w tym miejscu przypomnieć,że jeden termin wejścia do strefy euro premier Tusk już w czasie swojego rządzenia ogłosił w 2008 roku. Jak niesie wieść gminna, lecąc do Krynicy na doroczne Forum Ekonomiczne we wrześniu, pytał doradców medialnych, co mogłoby wywołać zainteresowanie na tym spotkaniu świata biznesu i polityki.
Doradcy medialni podpowiedzieli: ogłoś, że wjedziemy do strefy euro, a ponieważ nie było żadnego fachowca, który znałby wszystkie wymogi formalne z tym związane, uznano, że rok 2011, będzie bezpiecznym terminem.
I rzeczywiście podczas obrad Forum, premier Tusk podał tę datę. Po paru godzinach  zmieniono ją na rok 2012, bo okazało się, że tylko ze względów formalnych rok 2011 jest niemożliwy do spełnienia. Jeszcze później sprawę wejścia Polski do strefy euro odłożono ad Calendas Graecas
Oczywiście ta decyzja nie była konsultowana z nikim, więc przepytani na tą okoliczność minister Rostowski i wicepremier Pawlak, nieźle musieli się nagimnastykować, żeby nie potęgować zamieszania wokół tego nieodpowiedzialnego stwierdzenia premiera Tuska.
Choćby te dwa fakty pokazują dobitnie,że to Polską rządzą niestety, dwaj komicy.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika gregoz68

27-02-2013 [16:49] - gregoz68 | Link:

Bez żartów. To nie komicy. To mordercy. A jeśli już musimy się trzymać tych "komików" to przychodzi mi na myśl chyba najgorszy serial dobrego reżysera ... Kapitan [czy porucznik?] Stopa na tropie. W jednym z odcinków błazen zabija tylko dlatego, że inny błazen odkrył jego tajemnicę. Oczywiście wszystko przez Angelę...
---
Przepraszam! Trochę pomyliłem pewne rzeczy. Oczywiście to major Sowa na topie i wszystko przez Kalinę.
---
W tym szaleństwie jest metoda. Ogłupić, okraść i [jeśli to prawie/konieczne] zabić. Oto definicja III Rp łamane przez ruch palącegokoty.

Obrazek użytkownika Oceanside

27-02-2013 [17:28] - Oceanside | Link:

Gdyby ci dwaj rozumieli o co tak właściwie chodzi w zagadnieniach ekonomicznych można by mówić o rzeczywistym cudzie. A ponieważ cuda nie chcą się zdarzać na zawołanie to można sobie z dużą dozą prawdopodobieństwa wyobrazić jak to się ta narada czy jak tam ją zwał wyglądała. Chrabia de Buraq raczył był spać, dworskie ciury pilnowały by zbyt głośno nie chrapał, zaś Donkey patrzył w sufit i miał przed oczami najbliższy mecz a słowa, które padały z ust znudzonych prelegentów traktował jako zwykłą paplaninę, zakłócającą meczowe wizje. Na koniec obydwaj zostali wybudzeni i szambelanowie podali im tekst do odczytania. Wszystko.