Co roku obywatel RFN wydaje niemal 8 euro (a dokladnie 7,8 euro) na funkcjonowanie Bundestagu. Tyle wynosi niemiecka danina obywatelska na parlamentaryzm w tym kraju, który skądinąd parlamanteryzm traktował nieraz absolutnie per noga. Wbrew mitom i wbrew faktom mówiącym o rozdętej eurobiurokracji, przeciętny podatnik w UE na Parlament Europejski wydaje mniej. Oczywiście, szereg wydatków europarlamnetu jest absolutnie kontrowersyjnych. Wyrzucenie za okno 9 milionów euro na europarlamentarny kanał telewizyjny, którego nikt nie ogląda – poza politykami zasiadającymi w PE, ale też na pewno nie wszystkimi – jest przykładem marnotrawienia publicznych, bądź co bądź, pieniędzy. Budowanie nowego, kolejnego gmachu Parlamentu Europejskiego w Luksemburgu (mało kto o tym pamięta, że PE ma aż trzy siedziby: poza Brukselą i Strasburgiem także stolica Wielkiego Księstwa) prowokuje do zadania brutalnego pytania: po jakiego grzyba? Wydawanie na to pieniędzy w czasie megakryzysu to polityczna rozpusta i w praktyce służy wyłącznie umocnieniu pozycji Luksemburga jako lidera wśród 27 krajów członkowskich Unii, gdy chodzi o dochód PKB na głowę mieszkańca.
Takich euroabsurdów jest więcej. Trudno się więc dziwić, że autorytet Unii Europejskiej leci na łeb, na szyję. Sytuacja, w której tylko i wyłącznie na rezydencję ambasadora UE w Hong Kongu europejscy podatnicy bulą ... 20 tysięcy euro miesięcznie nie wzmacnia pozycji Unii w oczach przeciętnego Kowalskiego, Smitha i Muellera.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2033
to koszmarne wydatki na ludzi, w wiekszosci oderwanych od realiow zycia zwyklych ludzi.Prawdziwa kasta urzedasow.
Ksieciuniu zyrandolof szasta pieniedzmi podatnikow jak na pasozyta przystalo!W ubieglym roku na nagrody dla swojej zyrandolofej bandy POszlo ponad 5 mln zloty!A w tym juz tez niezle sobie POczyna!Warto naglasniac takie pasozytnictwo!Pozdrawiam.