Tresura żółwi

Przeczytałem wczoraj wywiad z Małgorzatą Niemirską, wdową po Marku Walczewskim, którą wszyscy pamiętamy z serialu „Czterej pazerni i piec”, gdzie grała radiotelegrafistkę Lidkę. Małgorzata Niemirska opowiadała o ostatnich miesiącach życia Marka Walczewskiego, który zmarł na chorobę Alzheimera w roku 2009. Opowiadała także o tym jak poznała swojego męża i w jakich okolicznościach wzięła z nim ślub. Chodziło o to, że Walczewski był już żonaty z Anną Polony i rozwiódł się z nią dla Niemirskiej właśnie. Środowisko aktorskie Krakowa, skąd pochodził (chyba) Walczewski i Polony nigdy tego Niemirskiej nie zapomniało. Powiedziała ona w tym wywiadzie, że owa niechęć trwała do końca życia Walczewskiego. Na jego pogrzebie nie pojawili się przyjaciele z Krakowa, zniesmaczeni tym, że Niemirska rozbiła małżeństwo. Minęło ponad trzydzieści lat od tego czasu, ale oni pamiętali. Chodziło Niemirskiej o znanych aktorów: Stuhra, Trelę i Nowickiego.
Ja się nie interesuję plotkami ze świata aktorskiego, nie wiem więc jak wyglądało życie osobiste Jerzego Stuhra i Jerzego Treli, bo są to ludzie raczej dyskretni i swoje sprawy skrywają przed światem. Takie mam wrażenie. Bardzo trudno jest jednak poruszać się po Polsce i nie trafić na jakąś kochankę Nowickiego. To jest, uważam, duży wyczyn. Tak by to wynikało z wywiadów, których Nowicki udzielał prasie i pewnie udziela nadal. Tak by to wynikało z legend rozpuszczanych w różnych miejscach i środowiskach. Nieobecność więc Jana Nowickiego na pogrzebie Marka Walczewskiego usprawiedliwiana względami moralnymi zalatuje z daleka postawą pewnej postaci, którą swego czasu była żona Walczewskiego – Anna Polony – zagrała w filmie Andrzeja Wajdy.
Jeśli prawdą jest to co mówi Niemirska to postawa Nowickiego jest najbardziej klarowną ilustracją tego jak działają tak zwane środowiska. Szczególnie zaś środowiska krakowskie. Ponieważ w blogosferze mamy wyraźną nadreprezentację tych właśnie środowisk one interesują nas szczególnie, ale nie tylko one.
Przedwczoraj Toyah napisał tekst o „naszych”. Był to już kolejny jego tekst o dziennikarzach z „Uważam Rze”, którzy reprezentują tak zwaną prawicę, czyli nas wszystkich i stoją w miejscu, które bywa nazywane pierwszą linią frontu ideologicznego, po to by bronić nas biednych żuczków przed agresją barbarii. Konkluzja tekstu Toyaha jest taka, że jak na pierwszą linię to oni są zdecydowanie za słabi. Nie wiadomo też do końca czy to rzeczywiście jest linia, czy może kolejka za czymś, na przykład za jakimiś biletami do miejsc, gdzie wstęp mają nieliczni jedynie i starannie wyselekcjonowani ludzie. Konkretnie zaś tekst dotyczył człowieka nazwiskiem Feusette. Ja nie czytam tego co ten facet pisze i nie zamierzam tego zmieniać. Wpisałem jednak jego nazwisko w wyszukiwarkę i wyskoczyło mi coś zaskakującego. Otóż w Opolu wydawane było przez miejscową bibliotekę pismo „Strony”. Jedno z wielu nikomu nie potrzebnych pism „społeczno-kulturalnych”. Pismo to miało spory budżet, bo aż 300 tysięcy na rok. To nie jest mało, zważywszy że wydawcą była miejscowa biblioteka. Redaktorem zaś naczelnym tego dwumiesięcznika był Jan Feusette. Nie mam pojęcia, czy jest on ojcem czy stryjem Feusetta piszącego w „Uważam Rze”, trochę są podobni i mają to samo nazwisko, ale przecież takie zbieżności nie muszą nic znaczyć. Nie jest to zresztą istotne. Ważne, że pismo zostało zamknięte w roku 2010, ponieważ nie spełniało swojej misji. Tak to uzasadniono. Drukowano tam po prostu, na ponad 300 stronach, a więc nie było żartów, teksty pewnej grupy znających się dobrze i sympatyzujących ze sobą osób. Pewnego środowiska po prostu. Było to w dodatku środowisko jak najbardziej „nasze”.
Dziś pismo „Strony” jest zamknięte. Nie ukazuje się, ponieważ nie spełniało swojej misji, którą było promowanie Opolszczyzny na niezmierzonych przestrzeniach polskiej kultury. Zanim redaktorem naczelnym pisma „Strony” został Jan Feusette pracowali tam ludzie o poglądach dalece rozbieżnych z poglądami „naszych”. Pracowała tam Olga Tokarczuk na przykład i jacyś jej znajomi. Nie wiem czy odeszła stamtąd sama, czy też ja wyrzucono. Wiem, że kraj pokryty jest sporą siecią na którą składają się takie właśnie czasopisma społeczno-kulturalne, których główną funkcją jest zapewnienie bytu jakimś „swoim”. Ludzie ci mają na łamach tych pism umieszczać jakieś ciekawe teksty. Ja nie czytam takich pism i może te teksty są rzeczywiście ciekawe, ale raczej wątpię. Są to teksty, albo napisane dużo wcześniej, albo teksty przyczynkowe, albo po prostu zwykłe nudziarstwa. Chodzi o to, by jak największa ilość „naszych” miała z czego żyć przez jak najdłuższy czas. Pisma takie bowiem dotowane są z budżetu. I podział tego budżetu jest najważniejszą ich funkcją. Założenie pewnie było takie, by stworzyć po cichu sieć ludzi, mających robić tak zwaną „dobrą robotę” w regionach. Myśleli w ten sposób zapewne i „nasi” i oni. Żeby jednak taka strategia zadziałała potrzebna jest dokładna definicja „dobrej roboty”. Pierdoły o konserwatyzmie nikogo nie uwiodą i nie zainteresują. Niestety w Polsce nie możliwa jest taka definicja, ponieważ żadna polityczna siła nie potrafi zdefiniować się sama, bez udziału bytów obcych, takich jak UE, Niemcy, USA, Izrael czy Rosja. Żadna, nawet najmniejsza. Nie może być więc mowy o tym, by jakiekolwiek pismo społeczno-kulturalne miało profil autentyczny, nie oszukany i misję polegającą na propagowaniu treści niezwiązanych z polityką jednego z tych ośrodków. To jest mam nadzieje jasne. Jeśli zaś takie pismo się pojawi i będzie finansowane z budżetu naszego państwa, zostanie zamknięte lub przejęte. Być może tak było właśnie ze „Stronami”, ale raczej wątpię. „Strony” straciły rację bytu, bo PiS osłabł na tyle, że można je było zamknąć i nikt się nie ujął za naczelnym i zespołem.
Jeśli w Polsce pojawiać się będą periodyki mówiące o sprawach lokalnych i ważnych, o sprawach polskich, będą to periodyki prywatne. Nie może być inaczej. Póki co nie ma jeszcze mody na zakładanie takich pism, bo one nie przetrwają na runku bez dotacji, te zaś idą zawsze w parze z jakimś uzależnieniem. No i jest ten cholerny budżet, który trzeba dzielić, żeby żyć. Bo zwykle do tworzenia takich periodyków wynajmuje się ludzi bez pieniędzy, bez pomysłów, za to z wielkimi ambicjami i jeszcze większymi zasługami. Takich, którzy już niejeden budżet podzielili i nie jeden dwumiesięcznik położyli na łopatki.
Jakby mało było środowisk zajmujących się działalnością społeczno-kulturalną, mamy także środowiska zajmujące się tworzeniem dzieł sztuki, na przykład filmów. Wczoraj nasz nieoceniony Sowiniec napisał, że jest jakaś organizacja, której nazwy nawet mi się nie chce wymieniać, organizacja ta ma zamiar nakręcić film o rotmistrzu Pileckim. Ja w swojej naiwności sądziłem z początku, że chodzi o film fabularny, pełnometrażowy. Pomyliłem się jednak. Chodzi o film dokumentalny, nie dłuższy pewnie niż godzinny. Na ten film organizacja pracująca na państwowym budżecie zbierać będzie pieniądze od ludzi poprzez inną organizację, całkowicie prywatną, o nazwie Facebook. Nie wiemy ile tych pieniędzy zbierze i jak one zostaną rozdysponowane. Nie wiemy też kiedy ten film powstanie. Nie wiemy dlaczego – niezbyt świeży przecież pomysł, by kręcić film o Pileckim – będzie realizowany teraz, za pieniądze prywatnych darczyńców, a nie był realizowany za rządów PiS w czasie kiedy wiceministrem był Jarosław Sellin. Dlaczego kierownictwo owej organizacji nie skorzystało z okazji kiedy „nasi” byli przy władzy i nie napisało prośby o dotację do wiceministra Sellina? Rozumiem, że teraz nikt nie da grosza na taką produkcję, bo musimy kręcić „Pokłosia” i inne, podobne obrazy, na które forsę dają Rosjanie. Wiem jednak, że nakręcenie godzinnego dokumentu, to nie jest jakieś duże finansowe wyzwanie i można by te pieniądze zdobyć robiąc oficjalną zbiórkę wśród prawicowych milionerów. Można by poprosić o pomoc Artura Zawiszę na przykład, na pewno by nie odmówił. Można by także poprosić innych, którzy mają możliwości. Film powstałby szybko, może w czasie krótszym niż rok. I już. Byłyby znakomitym narzędziem promocji Polski i spraw bliskich nam wszystkim. Można by go było w ramach tej promocji pokazywać jak kraj długi i szeroki. Nic takiego się jednak nie stanie, ponieważ istota tkwi w tym, by coś organizować, a nie coś zorganizować. To drugie przy niewielkim nawet uporze jest proste. To pierwsze znacznie trudniejsze, bo trzeba rzecz urządzić tak, by nikt się nie czepiał, cel szlachetny jaśniał, a pieniądze były poza kontrolą. No i jeszcze, żeby środowisko się konsolidowało.
Proszę Państwa, jeśli czegoś nie ma, a opowiada się o tym i próbuje wokół tej idei zorganizować jakąś grupę ludzi, która będzie kontrolować pieniądze, to znaczy, że nie jest to nic dobrego. Nie może być ze swej istoty. Środowiska bowiem konsolidują się po to, by czerpać korzyści, a nie po to by prowadzić działalność apostolską. Tak było zawsze i tak jest teraz.
Jak silne są więzi środowiskowe dobrze widać na blogu faceta podpisującego się nickiem pantryjota. Tam się zbiera Kraków, tak prawicowy jak i lewicowy, czy jak to tam nazwać te wieprze z kółka adorującego pantryjotę. Pan ów ma tak silne parcie na szkło i jest tak środowiskowo umocowany, że dziś jego tekst o Toyahu, tekst atakujący wprost Toyaha i jego rodzinę znalazł się na SG. Wczoraj pantryjota próbował zaistnieć pisząc o mnie, ale mu się nie udało. Dyskusje pod jego tekstami więdły, waldburg i sowiniec coś jak zwykle bełkotali, musiał więc pantryjota wrzucać tekst za tekstem, żeby oglądać swoje nazwisko w „aktywnych dyskusjach”. Dziś więc zaatakował Tohaya i został umieszczony na stronie głównej. Sukces. Podobny do tego, który osiągnęło pismo „Strony” i do tego, który osiągnie środowisko próbujące zebrać pieniądze na film o Pileckim. I nich się tu nikt nie obraża i nie oburza, że mieszam gó..o z Pileckim, bo na blogu pantryjoty produkuje się sam Sowiniec, czołowy propagator tej idei, który z tymże pantryjotą jest zaprzyjaźniony. Tak to już bowiem jest, ze środowiska trzymają się w kupie (nomen omen) bez względu na to skąd wieją (nomen omen) wiatry. Jakby tego było mało do pantryjoty przychodzi także niejaki rork, to jest kolega blogera o nicku Xipon jan itor, chiron jabuhlon i pewnie jeszcze jakimś. Obaj panowie znani są z tego, że wyrażają głośno swój dystans wobec osób pochodzenia żydowskiego. Na blogu pantryjoty zaś antysemityzm się tępi, tępym nożem. Czyni to zwykle waldburg. Tępi się ale nie każdy. Krakowskiego się nie tępi, bo to jest swojski, środowiskowy antysemityzm i pewnie nawet Eli Barbur by się do niego uśmiechnął. Wróg jest gdzie indziej. Wróg to tacy jak my. Ponieważ nie kupujemy kitu o zbiórce pieniędzy na film, nie czytamy lokalnych pism społeczno- kulturalnych i traktujemy serio żadnych środowisk. A środowisk krakowskich w szczególności.
Jesteśmy jednak w tym odosobnieni, a to z tego względu, że każde nowe pokolenie wchodzące w życie poddawane jest dziwnej tresurze, treserami są zwykle ludzie tacy jak Stuhr, Trela i Nowicki oraz ich progenitura, tresowani zaś przypominają żółwie, które na komendę wystawiają łeb ze skorupy lub go chowają. To sięga bardzo głęboko i jest naprawdę straszne. Wszedłem na przykład ostatnio do serwisu pilarek Sthil i znalazłem się w samym środku rozmowy o możliwościach aktorskich Stuhra młodszego i Stuhra starszego, który ponoć mieszka tu niedaleko w domu po Siemionie.  Pan z serwisu, który wygląda tak, jak powinien wyglądać pan z serwisu Sthila, rozwodził się nad wspaniałością gry obydwu krakowskich aktorów. A nie tak dawno, kiedy tam byłem i zdarzyło mi się na nakrętkę powiedzieć śruba popatrzył na mnie jak bym był dark quin przynajmniej, albo czymś podobnym. W głowie mu się nie mieściło, że facet może mówić na nakrętkę – śruba. I sami popatrzcie jak to się wszystko szybko zmienia.
Wróćmy jednak do meritum; nie może w Polsce powstać nic co byłoby dobre, piękne szlachetne i odniosło sukces, bo nie ma nikogo, kto byłby stworzeniem czegoś takiego zainteresowany. Dobro bowiem nas wszystkich utożsamiane jest z wysokością gaży aktorów występujących w filmach, z budżetem przeznaczonym na taki czy inne pismo społeczno-kulturalne lub na jakiś, całkowicie fikcyjny projekt filmowy. Póki to się nie zmieni, nie nie zrobimy, nic nie zdziałamy i nie będzie żadnych ciekawych wizualizacji naszej historii, ani żadnego sukcesu. Howgh.

Od wczoraj trwa promocja książki „Atrapia” na stronie www.coryllus.pl. Można ją kupić w cenie 15 złotych plus koszta wysyłki. Sprzedajemy także ostatnie egzemplarze „Dzieci peerelu”. Wznowienia na razie nie będzie. 22 listopada, w czwartek, w bibliotece przy ul. Chłodnej w Warszawie odbędzie się spotkanie z autorem tego bloga i promowanych na nim książek – Gabrielem Maciejewskim. Zapraszam.

Książki nasze zaś można kupić w księgarniach:

Księgarnia Wojskowa, Tuwima 34, Łódź
Księgarnia przy ul. 3 maja Lublin
Tarabuk – Browarna 6 w Warszawie
Ukryte Miasto – Noakowskiego 16 w Warszawie
W sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie
U Karmelitów w Poznaniu, Działowa 25
W księgarni Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim
W księgarni Biały Kruk w Kartuzach
W księgarni „Wolne Słowo” w Katowicach przy ul. 3 maja.
W księgarniach internetowych Multibook.pl  i „Książki przy herbacie” oraz w księgarni „Sanctus” w Wałbrzychu.
No i oczywiście na stronie www.coryllus.pl

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

16-11-2012 [12:26] - Jolanta Pawelec | Link:

to temat pasjonujący. Moja biblioteka nie wydaje pism społeczno-kulturalnych dla naszych ani dla tamtych. Siedza w niej młodzieńcy dobrze zbudowani, przed trzydziestką i... wynajmują sale ( czytelnie też, bo największa)na kursy makijażu, handel promocyjny garnków zeptera itp Biblioteka też w swej wielkoduszności udostępnia się dla AA, emerytów i inne zgromadzenia powołaniowe.
Szefem biblioteki jest menadżer ( nowo upieczony) i jeśli komuś nawet łaskawie pozwoli na wystawienie prac plastycznych - to kasuje trzy obrazy ( w ramach rozliczenia ?)
W sprawę dotacji - nie jestem wtajemniczona. Ale misję bibliotek można rozumieć rozmaicie. Wszystkie te misje sprowadzają się do prostej zasady - kultura to rzadkie jajo, być może żółwie,składane do jamy na lądzie, chronione dla długowieczności i po to by mogły pływać dowolnie w wodzie lub błocie. Misje są opancerzone.

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

16-11-2012 [12:54] - NASZ_HENRY | Link:

Zaraz tutaj wpadnie "Kraków" i bynajmniej nie po to by padać do nóżek i całować rączki @Coryllusa ;-)

Obrazek użytkownika Zdenek Wrhawy

16-11-2012 [16:10] - Zdenek Wrhawy (niezweryfikowany) | Link:

Idze,idze bajoku!
Po co Kraków ma wpadać do gabriela zwanego Coryllusem?
Najwyzej wzruszyc ramionami,spoglądnąć spod czoła,i iść se dalej...

Jerzy Stuhr,Jan Nowicki,Jerzy Trela...gdyby oni mieli czas i ochotę zajmować jakimś blogerem...to byłby to cud!

W przypadku Treli i Nowickiego...to lepiej iść na wódkę :-))

Obrazek użytkownika Ma-Dey

16-11-2012 [13:36] - Ma-Dey | Link:

właśnie tego nie lubię w twoim pisaniu-czyli konfabulacja i budowanie swoich tez na podstawie kłamiliwych faktów.
Oto przykład -  poprzedzony cytatem  z powyższego :  
".....:(film o Pileckim ) ... nie był realizowany za rządów PiS w czasie kiedy wiceministrem był Jarosław Sellin, który dofinansował film Smarzowskiego pod tytułem „Wesele”. Dlaczego kierownictwo owej organizacji nie skorzystało z okazji kiedy „nasi” byli przy władzy i nie napisało prośby o dotację do wiceministra Sellina? ..".

A oto fakty : za wikipedią : " Jarosław Selin (...)  Od 10 listopada 2005 do 26 listopada 2007 był sekretarzem stanu   (czyli zwyczajowo zwany wiceministrem )  w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. "
i najwazniejsze : premiera filmu "Wesele" odbyła sie 15 października 2004 (Polska)!!! - czyli     na rok    !!!    przed!!!,  zanim Selin został rzekomym "wiceministrem"
Więcej pytań nie mam!!! 

Obrazek użytkownika Coryllus

16-11-2012 [13:57] - Coryllus | Link:

No to dał mu pieniądze na inny film, bo sam o tym opowiadał. Zaraz to poprawię.

Obrazek użytkownika Ma-Dey

16-11-2012 [14:32] - Ma-Dey | Link:

zgoda...rozumiem....przyznaje że pomylić się każdy może, ale od Pana wymagamy więcej..!Czyż nie!?Zgoda co do fragmentu dotyczacego tych "tuzów" aktorskich, Nowicki, Stuhr itd., ciekawe jest to ,że oni od "zawsze byli nasi"..., podobnie jak Wajda i Olbrychski.(?)

Obrazek użytkownika nikt_inny

17-11-2012 [00:56] - nikt_inny | Link:

"No to dał mu pieniądze na inny film, bo sam o tym opowiadał. Zaraz to poprawię."

No właśnie. Co to za różnica, prawda?
A jak w ogóle nie dał, to też nieistotne.
Nie zapomnij poprawić na wszystkich blogach.
U Łażącego, u Jankiela.
No sam wiesz...

Obrazek użytkownika Darek

16-11-2012 [14:04] - Darek | Link:

Rzeczywiscie wszystko to jakies takie plastikowe.
Nie ma w tym calym aktorstwie i tych projektach filmowych zadnej autentycznosci.
Jest tylko bieganie za jakimis modami, no i za szmalcem oczywiscie.
Taka "szynka Babuni" na zelazynie i konserwantach sprzedawana po "okazyjnej cenie".

Obrazek użytkownika dogard

16-11-2012 [18:54] - dogard | Link:

ktorym sie udaje zrealizowac filmy czy sztuki teatralne,ktorych tak oczekujemy.Wiadomo jak brak wsparcia min.kultury to tylko prywatna sciepa moze zdzialac.Fachowcy moga takie projekty zrealizowac.Jest paru i dzialaja, na rozna skale ,a jednak. Jestem cierpliwym optymista w tej materii.Koterie sa dobre dla nich samych--niech sie tam kisza we wlsnym sosie i do scieku.

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

16-11-2012 [19:58] - Jolanta Pawelec | Link:

to ostatnia z Muz Apollina - najmłodsza. Lenin na nią stawiał - jest doskonała do propagandy.
A pozostałe starsze Muzy? Co z nimi, by mówić, że są ludzie kultury.
- Teatr Narodowy zastępuje grupa Nie Teraz ( Tarnów)
- Opera w stanie żałosnym (balet, chóry, plastyka)
- Filharmonie działają okazjonalnie ( kiedyś co piątek był rewelacyjny koncert mistrzowski)
- Literatura - etykieta Nike i żadnej profesjonalnej krytyki
- Plastyka - gdzie wystawy retrospektywne? cykliczne - promocje kolesiowskie najczęściej
Ale to wszystko nie byłoby katastrofalne, gdyby był ODBIORCA - Nie ma apetytu na sztukę, bo ludzie wyjałowieni przez telewizję będą kabaret Mru Mru uważać za wystarczający. Tu jest nieszczęście - nie przygotowuje się odbiorcy sztuki ( ani w szkole, ani na uczelniach ani w mediach).
Estrada - to nie sztuka. Syntezą sztuki jest teatr. Widz jest marny. Bilety drogie. Tyle - bo można by w nieskończoność. To jeszcze nie jest pustynia kulturalna - ale zmierzamy w tym kierunku na własne życzenie.

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

16-11-2012 [22:24] - Jolanta Pawelec | Link:

plotkami" - niemożliwe. Bo właśnie od plotki Pan zaczął.
I nie jest to zarzut - literatura wyrasta z plotki ( bardzo często) - plotka o Moby Dicku, o Roinsonie co pewno sie uratował i ..., o zwariowanym konserwatyście Don Kichocie, o Zenonie Ziembiewiczu co miał romans.
Nie wstydźmy się plotki - jeśli sprzyja narracjom znaczącym.
Podobnie sny, przesądy np. uroki ( Makbet), Tristan i Izolda ... itd
Cywilizacja publicystyczna obrzydziła nam plotkę. A czego nam ona nie obrzydziła?

Obrazek użytkownika nikt_inny

17-11-2012 [01:10] - nikt_inny | Link:

Pani jest jednak niesamowita.

Stawia tu Pani znak równości, porównuje?
Literacka fikcja klasyków vs pudelkowo-leszczynowa plota o tych, którzy TU żyją?
Jestem pod wrażeniem Pani pokrętnych, serwilistycznych, uniżonych myśli:)
Ale spokojnie. Pisarz zaczyna Panią leczyć - już gdzieś powiedział aby cośtam Pani sobie, gdzieś, wsadziła.
No chyba, że to Pani nie przeszkadza. Może lubi Pani sobie wsadzać? Któż to wie...
Pozdrawiam Panią, pani Pawelec :)

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

17-11-2012 [08:10] - Jolanta Pawelec | Link:

Panie Nikt - jeśli sformułuje Pan jakąkolwiek myśl! - zaręczam, że ona zainspiruje mnie równie mocno. Bo - w przeciwieństwie do Pana - zaglądam tu aby myśli wymieniać na myśli. Zaczepki mnie nie inspirują do żadnego wysiłku intelektualnego.Daruj Pan sobie.