W aktualnym wciąż jeszcze numerze „Uwarzam Rze”, pojawiła się informacja na temat bezpieczeństwa w szkołach w Polsce – strona 11. Oczywiście wychodzi na to, że szkoła to miejsce równie niebezpieczne co ulica. W sumie nie dziwi mnie to po mało przyjemnym doświadczeniu szkoły podstawowej w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych na prawdę nie jestem zaskoczony. Dziwi mnie tylko to, że nikt z tym nic nie robi, że w żaden sposób nie zmusza się tego systemu do ruszenia się i rozwiązania probiemu – no dosłownie jak mamusia bezstresowo chowanego dziecka – „Adaś jest nerwowy i koniec”. Szczerze mówiąc rozwiązanie problemu jest proste – zgodnie z maksymą jaką w jednej ze swoich piosenek zaśpiewał Kazik Staszewski – „Dobre pomysły są najbardziej banalne”. Nie mówię tu o posyłaniu dzieci do szkoły w kaskach, czy zaprzęgnięciu kolejnej agencji ochrony z bandą emerytowanych milicjantów, którzy całymi dniami śpią, albo generują mało ładne zapachy. Skoro według prawa, szkoła odpowiada za bezpieczeństwo powieżonych jej dzieci, to niech zatem będzie odpowiedzialna. Należy tylko do tej odpowiedzialności ją zmusić – jak bardzo prosto – otóż... Pierwsza rozmowa w szkole – w momencie kiedy się zapisuje do niej swoją latorośl i szybka wizyta w gabinecie Pana lub Pani Dyrektor... Co należy wtedy powiedzieć – oczywiście należy się ładnie przedstawić, jak Mama uczyła i podkreślić, że jest się mamą, albo tatą tej oto Marysi, Piotrusia czy Eusachego. I co należy dodać – otóż należy dodać, że skoro nasze dziecko powieżamy szkole, to szkoła ex lege odpowiada za jego bezpieczeństwo, a co za tym idzie, będzie odpowiedzialna materialnie za wszelkie – skradzione piórniki, ukradzione buty, podarte bluzy i szkody na osobie dziecka. Krótko mówiąc Panie Dyrektorze... jeśli dziecku ukradną buty – dostaje pan rachunek wraz z wezwaniem do zapłaty, jeśli je pobiją i uszkodzą mu ząb, za pewne dowie się Pan który dentysta jest w Warszawie najdroższy i jakie wystawia rachunki za sztukowanie ułamanej jedynki. To jest bardzo prosty system – szkoła według prawa jest odpowiedzialna za powieżone jej dzieci – to niech odpowiada. Ja nie kupuję butów złodziejowi, ja nie kupuję pióra złodziejowi, ja nie mam ochoty żeby moje dziecko było szczerbate, bo Adaś jest nerwowy, a usługi dentystyczne powierzam tym, którzy są najlepsi, w końcu to zęby mojego dziecka. Skąd Pan czy Pani Dyrektor weźmie potem na to pieniądze – szczerze mówiąc guzik (żeby nie powiedzieć czego innego) mnie to obchodzi. Skoro sknocili robotę, to niech nie jedzą, albo niech nie grzeją się w pokoju nauczycielskim, albo może niech wezmą się i znajdą winowajcę. W końcu na każdej klatce schodowej wisi wielka kartka, że za szkody wyrządzone przez dzieci i młodzież odpowiadają ich rodzice lub opiekunowie. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby szkoła zrobiła śledztwo kto ukradł, czy kto pobił – i wtedy rachunek za piórnik, czy dentyst ę może być przekazany do zapłaty rodzicom Adasia, czy innego Mariuszka. Szczerze mówiąc mnie to zupełnie nie obchodzi kto pokryje moją stratę, aczkolwiek wiem, że portfel to najbardziej bolesny organ w ciele wielu ludzi, więc może po zapłacie za piątą parę butów w ciągu roku, czy po czwartym rachunku za dentystę – tatunio i mamunia Adasia, czy Mariuszka dojdą do wniosku, że jednak ich dzieciątku odrobina stresu się w życiu należy... I może w ten oto sposób wyeliminuje się zjawisko przemocy w szkole, kradzieży, czy ciężkich pobić. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że dzieciaki zawsze mogą się wziąć za łby, czy coś zniszczyć, ale obawiam się że raport o którym mowa w „Uwarzam Rze” – nie dotyczy bójek między rówieśnikami – a rzeczywistego bandytyzmu w polskich szkołach – bandytyzmu z którego początkami sam się niestety spotkałem.
Oczywiście wierzę, że ten fatalny poziom bezpieczeństwa ma miejsce tylko w państwowych szkołach i że posłanie moich dzieci do szkoły albo prowadzonej przez Siostry, albo prywatnej, chociaż odrobinę ten poziom bezpieczeństwa podniesie – aczkolwiek tutaj też czy Matka Przełożona, czy Pani Dyrektor będą miały ze mną rozmowę wstępną – tak na wszelki wypadek.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2705
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przestać się wreszcie cackać ze szkołą.
Szkoła za nic nie odpowiada, bo w jej mniemaniu może... Każda nauczycielka, czy dyrektor zasłania się tym, że nic nie może, że ma za mało godzin, czy że ma za małe apanaże - ale co mnie to obchodzi. Ich nie obchodzi bezpieczeństwo moich dzieci, a mnie nie obchodzi, że ich nie obchodzi - jest szkoda, jest określona w złotych i groszach - to proszę płacić - a nie, to będziemy się kajakować w sądzie. I jak mówię, nie obchodzi mnie to skąd szkoła weźmie, aczkolwiek przekazanie rachunku rodzicom winowajcy do płacenia będzie w tym momencie najbardziej słuszne - przecież to nie dyrektor szkoły ukradł te buty, czy wybił ząb. Mają dziecko, chowają je bezstresowo - OK - to niech płacą, potem i tak będą dalej płacić.