Spotkanie z rodakiem
We Frankfurcie spotykam Polaka z Zabrza, który od 22 lat mieszka wraz z rodzicami w RFN. Przyjechał do Niemiec jako chłopak – mając 13 lat. Podkreśla, że większość swojego 35 letniego życia spędził właśnie w Republice Federalnej (a dodajmy, że całe życie dorosłe…). Ale ten sam człowiek mówi do mnie: „My gramy mecz” w kontekście meczu z Rosją! Dla niego „my” to Polska, choć w niej od dawna nie mieszka. Takich ludzi, z polską identyfikacją, z polską tożsamością i z polską lojalnością są na świecie miliony. Ów facet, choć dwie dekady mieszka w Niemczech, mówi bez żadnego akcentu, ma też domek letniskowy w Zielonogórskiem.
To jest przykład takiej „Polski poza Polską”, jak to kiedyś określił Jan Paweł II. Warto o nich pamiętać. I trudno sobie wyobrazić współczesną Polskę bez nich. Polaków z Anglii, Szkocji, Irlandii, USA, Niemiec, Holandii i wielu innych krajów…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1815
Co politycy polscy zrobili, czy robią z tymi milionami?
Nie mowie o Platformie, bo to ani partia, ani politycy. Inne partie to drobiazgi. Pozostaje wiec tylko PiS. I co? I nic. Tak wielka rzesza rodaków czeka na "zagospodarowanie".
Już nie raz w innych miejscach pisałem, ze widzę w tej rzeszy rodaków nowa polska sile, która odwróci bieg wydarzeń w kraju razem z emigrantami wewnętrznymi, którzy są w Polsce, pod czym rozumiem m.in. wszystkich tych, którzy nie "ubrudzili" się jakakolwiek partia, odrzucają polityczny porządek okrągłostołowy i wiedza, co to jest, niedoskonała, ale innej nie ma, demokracja zachodnia i taka chcieliby mieć w Polsce.
To jest do zrobienia.
Ta wielka rzesza polaków już została odpowiednio "zagospodarowana". Bardzo spory procent tych co mieszkają poza granicami Polski subsydiuje nasz kraj poprzez wysyłanie lub osobiste dowożenie pieniędzy (utzymanie rodzin, zakup działek rekreacyjnych itp.) To rzeka pieniędzy, która zasila nasz kraj. Takie "zagospodarowanie" rodaków jest na ręke obecnemu rządowi.
ale tak już nie jest. Dziś nie opłaca się pracować za granica i wkładać tu funduszy. Zwłaszcza jeśli ma się ze sobą tam rodzinę. Nie wiem jakie pieniądze zarabiają ci, którzy tak jeszcze robią. To raczej niedobitki. Przeciętny Polkak pracujacy za granicą, albo jest tam krotkotrwale i sam - i wówczas jakieś grosiki tu przywiezie, albo jest tam z rodziną - i tam zaciąga kredyty, tam kupuje dom, tam wydaje pieniądze, uczy dzieci, ubiera i spędza czas wolny. Do Polski przyjedzie jak każdy zagraniczny turysta. No, tyle że będzie bardziej liczył się z pieniędzmi przy ich wydawaniu. Bo on tam ani nie zarabia jak oni ani nie pracuje jak oni. Wiem, bo spędziliśmy za granicą sześć lat, mam tam sporo znajomych i rodzinę. Jedni sprzedali wielki dom w Polsce by kupić starą małą ruderę tam i tam żyją, bo mimo ciężkiej pracy i stosunkowo (w skali tamtego kraju) niskich zarobków, stać ich na godne, spokojne życie. Inni sprzedali gospodarstwo, inni mieszkanie. Z Polską wiążą ich pochodzenie, korzenie, rodzina i znajomi - ot sentyment, na który mają rzeczywiście mało czasu, bo pracuja po kilkanaście dni 6 dni w tygodniu. Po co? Dla dzieci, wiedzą, że sami sobie nie dorobią się. Nie mają jednak złudzeń, że dorobiliby się wraz dziećmi w Polsce - dla wnuków. Tu nie ma szans. Wielu, wielu od lat pracuje na czarno i mimo otwartych rynków wcale tego nie zmieniaja lub zamieniają na jakąś pół- lub całkowita fikcję zatrudnienia.
PO jest z tym dobrze, bo nie o ich przywiezioną kasę chodzi. Chodzi o to, że ich nie ma - potencjalnych bezrobotnych, klientów MOPS itd. Przecież z 80% z nich to ludzie, którzy pojechali po chleb a nie po mercedesa klasy A i to z salonu. Nie łudźmy się, Polki na zachodzie to w 80% sprzątaczki i niańki, czasem prostytutki (niestety) a Polacy - budowlańcy bez szkoły robiący w wykończeniówce, ogrodnicy, bo takim szumnym określeniem opisujemy gościa wywalajacego gnój czy pasącego całe lato w górach krowy, konie, owce, kopiącego zagony, zamiatajacego podwórka, odpychającego regularnie zapchane podpaskami kible... A wszystko za jakieś 10 euro/godz. Jak kto tyle ma kontent. Tylko co z tego można dziś odłożyć? Jak żyją po 6 w jednym pokoju to każdy placi 100 czynszu (razem da te minium 600), 20 za prąd, 20 za wodę. Dojazdy, telefony do domu i jedzenie najtanszego gó...a jakie można znaleźć na rynku. Sobie? NIC, absolutnie nic. Przed wyjazdem dzieciom reklamówkę jakichś tanich batoników itd. 1500 euro na miesiąc to nie wiele żeby szumnie wydawać w Polsce, utrzymać siebie tam i rodzinę tu. Nie te czasy.
Mieszkam poza Polską prawie 40 lat. W 1989 marzył mi się powrót - Mościcki, COP i takie różne sprawy. Miałam wtedy i siły i duże możliwości. Nawet rozmawiałam kilka razy z ludźmi z różnych wtedy rządów. Twierdzili, że żadna pomoc i inicjatywy nie są im potrzebne, a zresztą wiedzą wszystko najlepiej sami. Potem okazało się, że mieli już swoje "firmy polonijne".
Potem marzyła mi się emerytura w Polsce. Już mi się nie marzy. Chyba nie miałabym już sił na bycie osobą starszą w Polsce. Robię, co mogę na odległość.
Obserwuję też młodszych, którzy budują życie już nie w Polsce. Trzeba by silnych bodźców, żeby próbowali wrócić. Patrzą na polską sytuację podobnie. Z młodą rodziną byłoby im nawet trudniej niż mnie "robić za mohera." Zagospodarowanie nie da nic, dopóki trwa układ.
Nasi rodacy chcą być Polakami