Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
LUDZIE ZE "SMOLEŃSKA" (cz.II)
Wysłane przez ryszard czarnecki w 20-04-2025 [08:06]
Święta Wielkiej Nocy to czas i śmierci i Zmartwychwstania. W tym roku te szczególne święta przypadają niedługo po 15 rocznicy narodowej tragedii pod Smoleńskiem. Może to dobry czas, aby wrócić pamięcią do ludzi, którzy zginęli służąc Polsce. Tym bardziej, że Święta Wielkanocne Anno Domini 2010 był ostatnimi, które spędzili na tej ziemi, z rodzinami. Warto aby Zmartwychwstali w naszej pamięci.
Poprzednio pisałem o Pierwszym Obywatelu, Pierwszej Damie, prezydencie Ryszardzie Kaczorowskim, Grażynie Gęsickiej, Przemku Gosiewskim, Mariuszu Handzliku i Macieju Płażyńskim. Dziś kolej na następnych - ludzi, których znałem i szanowałem.
Zawsze uśmiechnięta i pomocna Katarzyna Doraczyńska- zastępca dyrektora gabinetu prezydenta RP. Miała jechać do Smoleńska pociągiem, ale ze względu na maleńką córeczkę Hanię poprosiła swojego szefa ,Jacka Sasina żeby się z nią zamienił: on pojechał pociągiem specjalnym i przeżył... Harcerka, radna osiedla Kamionek ,na którym sto parędziesiąt lat wcześniej urodził się Roman Dmowski. Brała udział w „Wiośnie Polaków”- w kampanii wyborczej PiS w 2005 roku, podwójnie wygranej (wybory parlamentarne i prezydenckie). Potem za czasów premiera Marcinkiewicza pracowała w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Dziś jej córka ma 19 lat.
Artur Francuz - "BOR-owik", przez lata ochraniał prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego. Poszedł na kurs oficerski - zachęcony do tego przez „prezydenta z Londynu” i wrócił do służby przy nim akurat kilka dni przed wylotem do Smoleńska. Bardzo rodzinny: żona Kasia, córka Ola i kilkuletni syn Marcin. Miał nie lecieć, bo początkowo prezydenta Kaczorowskiego mieli ochraniać BOR-owcy prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Miał inne plany na weekend- rodzinno- przyjacielski grill. O tym, że leci dowiedział się w piątek wieczorem (wylot był w sobotę rano). Lubił dobrze zjeść. Bardzo pogodny : z jego anegdot często śmiał się prezydent RP na Uchodźctwie. Choćby z tej, jak to jego paroletni synek przykuł się znalezionym w domu kajdankami do deski do prasowania i musiał czekać z ową deską na kolanach oglądając bajki w telewizji parę godzin aż przyjedzie tata, który miał do tych kajdanek kluczyki. Nie zdążył odebrać swojego patentu oficerskiego - zrobiła to żona już po jego śmierci.
Krystyna Bochenek- niemal wszyscy zapamiętali ją jako wicemarszałka Senatu z ramienia PO, a ja zupełnie inaczej -jako pomysłodawcę i organizatora corocznego ogólnopolskiego dyktanda, które odbywało się zawsze w Katowicach, w gmachu Polskiego Radia ,gdzie pani redaktor - jeszcze nie parlamentarzystka -pracowała. To była świetna promocja mowy ojczystej . Pani Krystyna wraz z zespołem organizowała też specjalne dyktanda dla polityków: wiem o tym dobrze, bo sam brałem w takim udział jeszcze w dekadzie lat 1990-ch, zajmując w nim najgorsze z możliwych, bo tuż za podium czwarte miejsce (przegrałem wtedy z m.in Markiem Borowskim i Januszem Korwin-Mikke). I przez ten pryzmat będę zawsze wspominał panią Krystynę i „jej” narodowe dyktando.
Ksiądz Prałat Bronisław Gostomski- szef Polskiej Misji Katolickiej w Londynie. Przyleciał z Anglii do Warszawy z prezydentem Kaczorowskim. Nie miał lecieć do Smoleńska. Mieszkał podczas tego pobytu u prezydenta RP na Uchodźctwie w jego mieszkaniu w Alejach Niepodległości. W ostatniej chwili zastąpił w delegacji mojego znajomego pana G. W jego kontekście można zastanawiać się nad rolą przypadku w ludzkich dziejach. Mówiono, że prezydent nie chciał zostawić go samego w mieszkaniu -bo "nie wypadało tak" - i dlatego zaaranżował podróż do Rosji...
Generał Bronisław Kwiatkowski- Dowódca Operacyjny Sił Zbrojnych RP. Wcześniej dowodził słynnymi komandosami- „Czerwonymi Beretami” w Krakowie. Lot do Smoleńska miał być jego ostatnią podróżą służbową- przechodził na emeryturę 5 maja. Mieszkał w Krakowie i tam został pochowany- na Salwatorze. Wyszkolony już w strukturach NATO, awansowany na generała przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego był jednym z tych generałów, wtedy nie najliczniejszych, którzy mówili po angielsku. Bardzo lubiany przez żołnierzy dowódca , ciepły, niezwykle kulturalny człowiek.
Barbara Mamińska- dyrektor Kancelarii Prezydenta RP. Odpowiadała za ważną „działkę” dla polskiej polityki historycznej: prezydenckie odznaczenia. Przy okazji takich właśnie odznaczeń - dla często zapomnianych już działaczy „starego” NZS spotkaliśmy się po raz ostatni. Serdeczna, dobra osoba i bardzo sprawny urzędnik. Byłą żoną szefa PKP za „pierwszego”, a potem też „drugiego” PiS, Krzysztofa Mamińskiego.
Stanisław Zając- senator, b. wicemarszałek Sejmu (za czasów AWS) i b. prezes ZChN. Adwokat, w stanie wojennym bronił - za darmo - więźniów politycznych. Jego dom w Jaśle był miejscem spotkań wielu ważnych, w skali kraju, ludzi, a także lokalnych działaczy - nieraz zapadały tam ważne decyzje personalne. Pozbierał się po poważnym udarze. 10 kwietnia 2010 roku nie było z Rzeszowa żadnego porannego samolotu- Staszek wsiadł w samochód i popędził na złamanie karku na lotnisko wojskowe na Okęciu. W ostatniej chwili zdążył na samolot. Ale nie zdążył doczekać się narodzin bardzo wyczekiwanej wnuczki- przyszła na świat kilka dni po tragedii smoleńskiej . Wierny w przyjaźniach. Jego żona Ala została wybrana senatorem w wyborach uzupełniających, niejako na jego miejsce (i jest nim dotąd). Syn Wojtek przez parę kadencji był radnym Sejmiku Podkarpackiego, córka ..... Chrześniaczka Świetlana, wnuczka rektora Akademii Górniczo Hutniczej , absolwentka pedagogiki UJ, do tej pory ma komputer - prezent od ojca chrzestnego.
Warto o nich pamiętać nie tylko przy okazji rocznic...
Komentarze
20-04-2025 [16:55] - MFW | Link: Pan Jacek Sasin podawał, że
Pan Jacek Sasin podawał, że do do Smoleńska przyjechał 9 kwietnia około godziny dwudziestej.
Tego dnia wieczorem spotkał się m.in. z ambasadorem Bahrem, przedstawicielem polskiego MSZ-tu Tadeuszem Stachelskim i funkcjonariuszami BOR-u.
Tak relacjonował to przed Zespołem Parlamentarnym:
(...)
Ja przybyłem do Smoleńska 9 kwietnia. Poprzedniego dnia przybyłem tam samochodem, około godziny 20 dotarłem na miejsce. Moim zamiarem było jeszcze tego dnia spotkanie się z polskimi służbami, które tam są na miejscu, a przede wszystkim mam na myśli polskie służby dyplomatyczne. I spotkałem się tego dnia wieczorem, jeszcze z ambasadorem Bahrem oraz przedstawicielami polskiej placówki dyplomatycznej w Moskwie, jak również w tym spotkaniu uczestniczył przedstawiciel polskiego MSZ-tu, protokołu dyplomatycznego pan Tadeusz Stachelski, który był tam na miejscu i od strony protokołu przygotowywał tą wizytę. Spotykałem się z funkcjonariuszami Biura Ochrony Rządu, aby od nich odebrać również informacje, co do tego, czy są jakieś problemy z przygotowaniem tej wizyty, jak również ze swoimi pracownikami, którzy wcześniej tam na miejsce też przybyli i jeszcze wizytowali tego dnia Cmentarz w Katyniu. Oni mi zdawali też relacje jak te przygotowania tam wyglądają.
(...)
http://orka.sejm.gov.pl/opinie6.nsf/nazwa/78_20101006/%24File/78_20101006.pdf
str. 3
Skąd u Pana pojawiła się wiedza o tym, że było inaczej i przyjechał do Smoleńska pociągiem specjalnym, który przybył do Smoleńska w dniu 10.04. 2010 o godzinie 4-tej czasu polskiego zimowego UTC+1CET(5-tej czasu letniego UTC+2 CEST).
W dniu 10.04.2010 roku w Polsce i w Rosji(moskiewska strefa czasowa) posługiwano się czasem zimowym, co powodowało to, że oficjele i dziennikarze przybyli na lotnisko Siewiernyj z 1-dno godzinnym opóźnieniem i dlatego nie słyszeli wybuchów i nie odczuli fali uderzeniowej, tak jak załoga Jak-40 nr 044, która wylądowała na Siewiernym o 7:25 czyli około godziny przed wybuchami z godziny ~8:35(według zeznań A. Wosztyla).