Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Arbeit macht frei
Wysłane przez Sekator w 03-07-2024 [19:59]
Debata Bidena z Trumpem wznieciła we mnie całe spektrum emocji, od rapsodycznej lamentacji, po groteskowe grepsy. I jak zwykle, nim zacząłem stukać w klawiaturę, większość moich zwischenrufów wykorzystali już inni skrybowie, z czego jestem kontent, bo uniknąłem powielania sztampy. Teraz w to miejsce spróbuję wcisnąć kilka w miarę oryginalnych, wróć, mniej wyświechtanych, w porywach polemicznych, refleksji.
Zacznę od wątku geriatrycznego. Na marginesie debaty znów rozbrzmiało pytanie o kondycję USA, potęgi militarnej i gospodarczej, ba, do niedawna globalnego hegemona, jeśli o prezydenturę rywalizuje tam dwóch starców?
A jakiż związek ma krzepa kraju z wiekiem jego przywódcy? Tym bardziej, że leciwi liderzy i liderki znani z historii(Churchill, Adenauer, Mao Zedong, Breżniew, Elżbieta II) jedynie kontynuowali wcześniej rozpoczętą karierę. Wyjątki, ku utrapieniu wielu wiernych, stanowią tylko niektórzy papieże. W gruncie rzeczy bowiem o przydatności wodza nie decyduje PESEL, lecz IQ i sprawność fizyczna, też zresztą nie zawsze. Taki na przykład Roosevelt był inwalidą jeżdżącym na wózku.
I przed kamerami CNN doszło właśnie do konfrontacji dziarskiego faceta, bo cóż dziś znaczy dla mężczyzny 78 lat, ze steranym życiem 81-letnim staruszkiem, chwilami bliskim drzemki. Klakierzy prezydenta nie kryjąc paniki usiłowali szukać kompresów łagodzących nokaut. Ale sondaże po starciu dowiodły, że argumenty o merytorycznym Bidenie i kłamliwym Trumpie pomogły kandydatowi Demokratów listopadowych wyborach, jak anemikowi hantle.
Stąd profetyczny „New York Times” zaapelował do prezydenta, by zrezygnował z wyścigu o reelekcję. A co bardziej krewcy demokraci zażądali, by natychmiast abdykował. Boże strzeż Amerykę przed Kamalą Harris! Ale twardziel z Białego Domu nie pęka.
I kto wie, może jakiś pijarowiec zainspiruje go epizodem z „Forresta Gumpa” Winstona Grooma. Otóż kiedyś sklerotyczny Mao pragnąc położyć kres plotkom o swej niemocy, postanowił przepłynąć wpław Jangcy-Ciang. Gdy na środku rzeki zaczął machać ręką, tłum Chińczyków zgromadzony na brzegu sądząc, że przewodniczący Mao ich pozdrawia, zareagował wiwatami. Tylko Forest pojął, że Mao tonie i rozpaczliwie walczy o życie. Skoczył w wartki nurt i uratował chińskiego przywódcę. Szkoda, że tej sceny zabrakło w ekranizacji powieści.
Kto wie, może Biden prujący crawlem fale Potomaku, rzeki ostatniej nadziei progresywnej Ameryki, odzyskałby poparcie elektoratu? Na wszelki wypadek z brzegu mógłby go asekurować Tom Hanks, filmowy Forrest Gump.
Jednak szok zwolenników Bidena jest niczym w porównaniu z traumą włoskich kibiców piłkarskich. Squadra Azzurra, broniąca tytułu mistrzów Europy sprzed czterech lat, dostała baty od Szwajcarów. Rezultat 2:0 dla Helwetów powinien symbolicznie ostudzić rozpalone głowy nadwiślańskich futbolowych analityków, którzy sądzą, że nasza reprezentacja, mimo wszystko, wciąż dobrze rokuje. Owo wszystko, to jeden punkt i trzy gole, w tym dwa z tak zwanych stałych fragmentów gry, z rzutem karnym włącznie,w trzech meczach. Wisienką na czarnej polewce był oczywiście remis z mistrzami świata, Francuzami.
Nie twierdzę, że nasi piłkarze nie mają papierów na grę o najwyższe stawki i ekipa Kazimierza Górskiego wyczerpała limit sukcesów na sto lat, z których dopiero mija połowa. Jednak wyciąganie wniosków ze stylu gry i wyników na niemieckich boiskach, przypomina wróżenie z fusów, vide awans Gruzji… Tu powściągnę swoje niegdysiejsze ciągoty ku tematyce sportowej. I ograniczę się do dwóch dygresji. Primo, taka powierzchowna analiza futbolowych poczynań i wieszczenie na tej podstawie, jest ekspercką hochsztaplerką. I nie odstaje od tokowania komentatorów politycznych usiłujących szukać alibi dla swego chciejstwa w zmanipulowanych sondażach. I sekundo, czemu kopy ze stałych fragmentów gry nazywane są rzutami?
Oddalając się od sportu, ze wszystkimi jego urokami i upiorami, zaakcentuję jedynie jego spory obiektywizm w ustalaniu hierarchii. Żeby przewodzić rankingowi WTA czy dominować w Pucharze Świata w skokach narciarskich, trzeba po prostu wygrywać. Natomiast o tym, kto zasługuje na miano bohatera narodowego i jest godzien miejsca w Muzeum Drugiej Wojny Światowej czy co ma wchodzić w skład kanonu naszej literatury, z którym powinni zapoznawać się nawet półanalfabeci, decydują politycy. I słusznie. Bo niby czemu jakieś nacjonalistyczne oszołomy mają szpikować historię żołnierzami wyklętymi, którzy po wojnie mordowali patriotów popierających władzę ludową?
Cóż stąd, że rotmistrz Pilecki dał się wywieść do Auschwitz i uciekł stamtąd z raportem o komorach gazowych? Dostał za to pośmiertnie awans na pułkownika. I chwatit. Władysław Bartoszewski też wydostał się z tego lagru. A Józef Cyrankiewicz organizował tam ruch oporu.
Czyn Maksymiliana Kolbe także jest przereklamowany. Śmierć w bunkrze głodowym nie stanowiła w Auschwitz ewenementu. Ale tylko tego zakonnika Kościół Katolicki kanonizował. I czym podziemna działalność Marcelego Nowostki różniła się od ofiary życia Krzysztofa Kamila Baczyńskiego? Dlaczego młodzież ma poznawać prawicową wersję historii z „hitu”, bez konfrontacji chociażby z „Barwami walki” Mieczysława Moczara? No, może o rodzinę Umów upomni się jerozolimski instytut Jad Waszem.
W ten sposób zgrabnie nawiązałem do listy lektur szkolnych. Że też nigdy nie zadawałem sobie pytania, po co komu „Konrad Wallenrod”? I wreszcie pojąłem, po cholerę. Bo kto dzisiaj kojarzy, co kryje się za takimi symbolami jak: hamletyzowanie, werteryzm, donkiszoteria, dulszczyzna i wallenrodyzm właśnie?
Z „Panem Tadeuszem” sprawa jest jeszcze prostsza. Pani ministerska od szkolnictwa, bo przecież nie od oświaty, jej nazwisko jako klasycznego pana nikt, wciąż wypada mi z pamięci, tym razem ma rację zostawiając w kanonie tylko kawałki młodego Soplicy. A z nieba przyklaskuje jej zapewne Kajetan Koźmian, którego stylowy poemat: „Ziemiaństwo”, Mickiewicz nazwał tysiącem wierszy o sadzeniu grochu. No to teraz banalny trzynastozgłoskowiec wieszcza z wieloma marnymi rymami został postawiony do kąta.
Złośliwi twierdzą, że pan Adam i tak miał szczęście rozmijając się w czasie z Kornelem Makuszyńskim, bo inaczej mógłby napisać ”ostatni zajazd na Litwie” ośmiozgłoskową tandetą z dwoma rymami w zwrotce.
No, dosyć już tego marudzenia. Gaudeamus! Polska wyrasta na lidera awangardy progresu. Tu przywołam wieszczą antycypację Mickiewicza, która chociaż częściowo zdejmie zeń odium ojca ramoty o Soplicowie. „Pryskają nieczułe lody i przesądy światło ćmiące: witaj jutrzenko swobody…”
I wkrótce preambułę Konstytucji RP uzupełni fundamentalne zdanie: ”Arbeit macht frei”.
Sekator
Ps.
- Już wiem, wiem - popiskuje z radości mój komputer - co to za pary!
- Spoglądam nań pytająco. - Jakie znów pary, Eustachy?
- No wiesz - entuzjazmuje się. - Te z innej antycypacji wieszcza: ”za podkomorzym szereg w pary jednopłciowe w się gromadzi…”.
Komentarze
03-07-2024 [10:08] - NASZ_HENRY | Link: PESEL
Eustachy pamiętaj, że
"Figur na figur mawiał święty Igór" ;-)
03-07-2024 [10:35] - NASZ_HENRY | Link: Wieszcz na wieszcza🌼
Wieszcz na wieszcza🌼
Na Mickiewicza odpowiednim oponentem jest Słowacki:
Mój Adamito — widzisz, jak to trudne
Uprawiać cnoty pustynne odludne,
Jaki pot wielki z człowieka się leje,
Gdy o ideał stoi lub idee.
Dawniej ci ręce jezuitów plotły
Wianeczki i te śpiącemu wkładali,
Leciałeś jako komeciane miotły,
Sił nie zużywszy — byłeś coraz daléj.
Dawniej ploteczka szła na kształt zegarka
I ciągle twymi wiewała sztandary,
Lepsza niż sonet, plotka soneciarka,
Pełniejsza miodu — niż obce puchary.
Medale rosły w olbrzymie posągi,
Kurwy odeskie zmieniały [w] grafinie,
Nie tak to widzisz, Adamitku, nynie
Nie tak to nynie — jak to było ongi
Dziś jezuityzm jak wąż ciebie łamie,
Sam go wskrzesiłeś… widzisz, mój Adamie!
Możemy kontynuować, dla ułatwienia prozą 🌼
04-07-2024 [23:12] - EsaurGappa | Link: Eustachy gadał już z AI?Bo
Eustachy gadał już z AI?Bo coś mi się zdaje że "facet" z niego inteligentny,ale procesorek ma do wyminay,może to kobieta jest😳