Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Pamiętny dzień 4 czerwca 1989
Wysłane przez Teresa Bochwic w 31-05-2024 [16:33]
Pamiętam ten dzień. Pamiętam tę pogodną, słoneczną ale bez męczącego upału, długą, długą niedzielę 4 czerwca 1989. Niekończące się kolejki ludzi wierzących mimo wszystko, przed punktami wyborczymi, od rana do wieczora. A przecież było wtedy tylko około 62 proc. frekwencji; komunistom zawsze wychodziła 99-procentowa frekwencja, choć przed punktami niemal nikogo się nie widywało. U mnie głosowało się w szkole podstawowej, solidnym budynku z lat dwudziestych, jedynym w tej części Woli, który ocalał z wojny. Czternastoletnim małym fiatem objeżdżałam Wolę i Żoliborz jako reporterka wyborczego Radia „Solidarni”. Bagażnik już od dawna się nie otwierał, drzwiczek nie dało się zamknąć na kluczyk, ale co tam, inni nie mieli nawet takiego.
Tłumy, tłumy na ulicach. W twarzach ludzi widać było determinację pięćdziesięciu lat oczekiwania na wreszcie choćby częściowo wolne wybory. Młodzi, starzy o laseczkach, ci w średnim wieku z wózkami dziecięcymi i małymi dziećmi z biało-czerwonymi chorągiewkami. Twarze ludzi łagodne, ale stanowcze. Stoliczki zwolenników z materiałami wyborczymi, pożal się Boże, folderami drukowanymi jak zwykle gumowymi czcionkami z „Małego Drukarza”. W kilku miejscach zamieszanie – na Żoliborzu zagrzewali do awantury dziwni faceci od szanowanego mecenasa Władysława Siły-Nowickiego, obrońcy politycznego, który ku zdumieniu solidarnościowców zdecydował się konkurować tu z Jackiem Kuroniem. Determinacja kazała głosować na jedną, tę samą listę, żeby wygrać jak najwięcej, choć „Solidarność Walcząca” z Andrzejem Gwiazdą i Anną Walentynowicz przestrzegała przed takimi wyborami, a kilkanaście prominentnych osób „Solidarności”, m.in. Aleksander Hall, Tadeusz Mazowiecki, Jan Olszewski i Adam Strzembosz, zdecydowało, że nie będzie kandydować, jeżeli do wyborów nie dopuści się takich osób, jak choćby Kornel Morawiecki.
Miasto oblepione twarzami kandydatów, którzy sfotografowali się z Wałęsą. Piękny plakat z Gary Cooperem, szeryfem wszechczasów, i chłopczykiem, od 1980 roku rosnącym razem z „Solidarnością” w kolejnych wersjach plakatu. W piątek 2 czerwca – później niż późno, ale zawsze – ukazał się pierwszy numer reaktywowanego po ośmiu latach „Tygodnika Solidarność” pod redakcją Mazowieckiego, za chwilę premiera, w satyrycznych szopkach telewizyjnych pokazywanego w następnych latach jako Żółw. Nakład 400 tys. egzemplarzy, pismo tak oczekiwane, ale niestety od początku nudne i zbyt wyszukane intelektualnie w swoich kobylastych artykułach. Ku powszechnemu zdumieniu w sobotę 3 czerwca Wałęsa zadeklarował w telewizji, że zagłosuje także na listę krajową PZPR.
I wieczór pełen oczekiwania. Następnego ranka pierwsze doniesienia o wynikach. Wygląda na to, że dostaliśmy z listy sejmowej wszystko (prócz jednego), co było możliwe, a lista „krajowa”, partyjniaków, co „musieli” wejść, padła – tylko dwie osoby przekroczyły wymaganą połowę głosów. Wszyscy się śmiali, że jeden z nich nieskreślony, bo ostatni na liście, ludzie przekreślali ją z góry na dół i czasem kreska nie dosięgnęła końca kartki.
Głuche milczenie. Po południu robię wywiad dla „Radia Solidarni” z dziennikarzem z kręgu Kuronia, Krzysztofem Wolickim. Komentarz dziwny, ostrożny, co będzie, jeżeli rzeczywiście…, lista krajowa nie może paść…
Następnego dnia konferencja prasowa. Ostrożne wyjaśnienia, niezrozumiałe w ustach naszych idoli. Geremek już w „Gazecie Wyborczej” powiedział: „Wybory niczego nie zmieniły, bo zmienić nie mogły”, a potem skomentował: „W dniu, który powinien być dniem wielkiego szczęścia, myślałem głównie o zagrożeniu”. W niewielkiej salce dzikie tłumy, żądające wyjaśnień; skąd ta konsternacja, przecież wygraliśmy!
A więc była umowa. No cóż, właściwie zrozumiałe. Ale co jeszcze zawierała?
To był początek prawdziwego rozłamu. Od tej chwili zaczynają się dziwne oczekiwania i przemilczenia, Jaruzelskiemu na prezydenta znowu posłowie „Solidarności” pomagają wygrać, choćby tym jednym głosem. A potem „gruba kreska” Mazowieckiego, podobno źle zrozumiana. Przekonaliśmy się wkrótce, że zrozumiana aż za dobrze.
Od tej chwili wszystko było już inaczej, również między nami. Za dużo było tych umów, również w następnych latach.
-----------------------------------------------------
28.05.2024 Felieton dla „Gazety Gdańskiej”
Komentarze
30-05-2024 [11:50] - Alina@Warszawa | Link: O ile pamiętam, to Jaruzelski
O ile pamiętam, to Jaruzelski został "wybrany" połową głosu....
30-05-2024 [12:02] - SilentiumUniversi | Link: Dobrze pamiętasz
Dobrze pamiętasz
30-05-2024 [12:29] - Marek Michalski | Link: Przy trzecim liczeniu głosów.
Przy trzecim liczeniu głosów.
30-05-2024 [22:41] - Teresa Bochwic | Link: Raczej dostał półtora
Raczej dostał półtora
30-05-2024 [23:08] - Alina@Warszawa | Link: No nie - jedna 0,5!
No nie - jednak 0,5 głosu!
"Zapomniane głosowanie, czyli kat prezydentem"
19 lipca Zgromadzenie Narodowe zebrało się, by dokonać wyboru prezydenta. Jedynym kandydatem był Jaruzelski. Uzyskał poparcie 269 deputowanych co przy 537 ważnych głosach oznaczało, że został on wybrany na stanowisko większością jednego głosu. Było to możliwe, ponieważ za generałem opowiedział się Stanisław Bernatowicz, a niektórzy parlamentarzyści OKP oddali głosy nieważne, co obniżyło wymaganą większość. Całą akcję zorganizował Andrzej Wielowiejski i wzięło w niej udział jeszcze sześć innych osób. (...)
No i ktoś w tym tekście przesadził: "Uzyskał poparcie 269 deputowanych co przy 537 ważnych głosach oznaczało, że został on wybrany na stanowisko większością jednego głosu".
Bo policzmy: minimum to 50%+1.
50% z 537 to 268,5 - więc minimum jakie musiał zdobyć kandydat, żeby zostać prezydentem Polski wynosiło 269,5 głosu, czyli 270.
Tymczasem Jaruzelski zdobył 269 czyli 0,5 głosu ponad 50%, ale to za mało wg tego co określali publicyści przed wyborem. Mieliśmy więc nie tylko zbrodniarza prezydentem po "demokratycznych wyborach", to jeszcze nielegalnie wybranego, przy wielkim medialnym oszustwie, które to przyklepało.
Tak więc Jaruzel był prezydentem "półgośnym".
30-05-2024 [12:31] - Marek Michalski | Link: Od tego momentu wszystkie
Od tego momentu wszystkie wątpliwości zostały rozwiane. Przynajmniej dla tych, którzy chcieli wiedzieć.
30-05-2024 [14:24] - Zbyszek_S | Link: Nadzieje były ogromne. Potem
Nadzieje były ogromne. Potem jeszcze kilka razy. Naród dostał wolność. Jest jak chce czy jest jak jest.
30-05-2024 [18:40] - Ijontichy | Link: "Gdyby wybory coś zmieniały
"Gdyby wybory coś zmieniały,to na pewno byłby zabronione"---czy jakos tak...
KTO TO POWIEDZIAŁ???
30-05-2024 [20:44] - u2 | Link: ***pięćdziesięciu lat
***pięćdziesięciu lat oczekiwania na wreszcie choćby częściowo wolne wybory***
To były moje pierwsze wybory, choć prawo wyborcze uzyskałem kilka lat wcześniej. Poszedłem głosować do gmachu Wydziału Elektroniki PW po godzinie 18-tej i z dziką radością poskreślałem 100 osób z list PZPR i okolic. Skreślałem linijka po linijce, aby nie było wątpliwości. Po drodze na wybory spotkałem kolegę z Instytutu Podstaw Elektroniki zamieniliśmy parę zdań na temat masakry na placu Tienanmen w ChRL, która akurat wydarzyła się tego samego dnia. Powiedziałem do kolegi, że tak właśnie wyglądają "rozwiązania" siłowe.
30-05-2024 [22:40] - Hornblower | Link: Też pamiętam tę dziką
Też pamiętam tę dziką satysfakcję przy skreślaniu nazwisko po nazwisku listy krajowej. I tę nadzieję i wiarę, że nasza Ojczyzna się zmieni. Też nie wiedziałem, że w Magdalence, przy zimnej wódeczce i dobrej zakąsce, zaplanowano nam przyszłość. Jak widać, skutecznie. Dzieło towarzysza Kiszczaka, dokonane pod patronatem KGB i CIA, funkcjonuje sprawnie do dzisiaj.
30-05-2024 [22:48] - u2 | Link: ***Też pamiętam tę dziką
***Też pamiętam tę dziką satysfakcję przy skreślaniu nazwisko po nazwisku listy krajowej***
Baju, baju będziesz w raju (krat). Pisałeś żeś młokos, który nic nie pamięta z PRL. A do biznesu trafiłeś dopiero w 21 wieku. I że masz pretensje do wszystkich. Bujać to my, ale nie nas :-) :-) :-)
31-05-2024 [08:29] - Hornblower | Link: Znowu Ci się coś pomieszało.
Znowu Ci się coś pomieszało.
31-05-2024 [10:00] - u2 | Link: ***się coś pomieszało***
***się coś pomieszało***
Baju, baju. Pisałeś że wszyscy okradają ciebie na potęgę, tak że tobie nie opłaca się prowadzić biznesu. Rozumiem, że narzekałeś na koszty prowadzenia biznesu w Polsce. Mogę się nawet z tobą zgodzić, że koszty są b.wysokie. Składki ZUS/FUS, składki zdrowotne, to podwyższa koszty pracownika o kilkadziesiąt procent. No i oczywiscie mogą się tobie nie podobać wzrost płacy minimalnej i stawki godzinowej.
Jednak pisałeś, że jesteś relatywnie młody i zacząłeś prowadzić biznes niedawno w 21 wieku. Więc nie wciskaj kitu, że uczestniczyłeś w wyborach 4 czerwca 1989 roku. No chyba, że zacząłeś biznes jako 30-latek, a teraz masz ponad 50-tkę :-)
01-06-2024 [00:05] - Ptr | Link: Smutna prawda jest taka, że
Smutna prawda jest taka, że trzeba było żądać całkowicie wolnych wyborów. A częściowo wolne to jakieś kuriozum w dziejach parlamentaryzmu.
To było po prostu spuszczenie pary z lokomotywy, a cały proces był gdzieś poufnie uzgodniony.
01-06-2024 [22:53] - u2 | Link: ***trzeba było żądać
***trzeba było żądać całkowicie wolnych wyborów***
Tyle że kto niby miał żądać? Od kogo? Łatwo z perspektywy czasu coś żądać, ale było jak było. Nikt nie był w nastroju mordowania oprócz tajnej komórki "D" należącej do SB, która mordowała potajemnie niepokornych katolickich księży.
02-06-2024 [01:03] - Ptr | Link: No właśnie. To była już
No właśnie. To była już solidarność bis. Druga. Podmieniona. Ale były duże środowiska , dużych zakładów, Były środowiska studenckie. Można było powściągnąć entuzjazm. Byli sceptycy i oni mieli rację. Ale nie byli poprawni politycznie.
Ludzie jako ogół już myśleli tylko o uwolnieniu się. O dolarach i odwilży.
Ten sam entuzjazm potem w stosunku do unii. I też złe warunki wejścia.
Ten sam entuzjazm na KPO i też złe warunki wejścia w projekt.
Teraz będzie entuzjazm na wejście do nowej rzeszy ?
02-06-2024 [17:22] - spike | Link: Nie byłyby problemem, tamte
Nie byłyby problemem, tamte wybory, ludzie niewiele wiedzieli, dali się zmanipulować, przykład Wałęsy, problemem są obecne wybory, sowiecka agentura małymi krokami została odsunięta, lewactwo ma niewielkie poparcie, ale w jej miejsce zjawiła się agentura niemiecka tym razem z Tuskiem na czele, ludzie już wiedzą kim jest, kto z nim kolaboruje, a mimo to dają się dalej oszukiwać, mówiąc wprost oszwabiać Tuskowi, który od początku obiecywał, mamił, a jak przyszło do spełnienia obietnic, niczego nie dotrzymał, ludzie tracili.
Jakby nie patrzeć na były rząd PiSu, to nawet wielu jego przeciwników, potrafiło w chwili napływu szczerości, przyznawali, że Polakom się polepszyło, stać ich na wiele więcej, wzrosły pensje, emerytury, dodatki dla dzieci, odzyskano wiele polskich firm, które zaczęły przynosić zyski, zaplanowano kolejne o wiele większe, aż Polacy znowu przegrali, z pomocą kolejnego oszustwa wyborczego, agent Tusk przejął władzę, efekty z miejsca dają się odczuć, firmy masowo opuszczają Polskę, albo są zamykane, nadchodzi drożyzna, jakiej jeszcze nie było, a do tego Tusk chce sprzedać znienawidzoną z dziada pradziada, Polskę Niemcom, co już trwa, bojkot prawa, w tym Konstytucji, którą chce unieważnić, Bodnar sprzedaje pod zarząd instytucje prawne Brukseli, jak Prokuratura Generalna, a w kolejce SN.
Jeżeli znowu Polacy się nie zmobilizują, to Polska będzie znowu pod niemieckim butem, a kto wie, czy też nie sowieckim, taki był plan Berlina i Putina.