"Na początku było Słowo – to zdanie ewangelisty Jana znają niemal wszyscy.
(..,)
W czasach totalitaryzmów słowa stały się narzędziem psychicznego terroru, zniewolenia całych społeczeństw i jednostek. Stały się narzędziem kłamstwa i manipulacji. Dostrzegł i mistrzowsko opisał to zjawisko pisarz Józef Mackiewicz, alarmując i przestrzegając w wielu swoich publikacjach.
Odbierz ludziom pierwotny sens słów, a otrzymasz właśnie stopień paraliżu psychicznego, którego dziś jesteśmy świadkami.
W powieści „Droga donikąd” ustami jednego z bohaterów Mackiewicz wyjaśnia:
Ja mówię o technice bolszewickiej, bo tylko znajomość techniki może nam dać klucz do zahamowania ich maszyny. Otóż bolszewicy doszli na podstawie studiów bardziej praktycznych niż teoretycznych, że skoncentrowane kłamstwo ludzkie posiada siłę, której granic na razie nie znamy, że można dokonać przewrotu gruntownego w takich dziedzinach, jak mowa ludzka, znaczenie słów.
Ze zjawiskiem opisanym przez Mackiewicza mamy do czynienia i współcześnie. Śmiało można stwierdzić, że ten okrutny, niebywale skuteczny, diabelski wynalazek bolszewików ma się świetnie, co więcej, jest pogłębiany i udoskonalany w wielu aspektach naszego życia. Począwszy od równie groźnych i tragicznych w skutkach ideologii gender, czy klimatycznej, przez politykę, a na sprawach z pozoru tylko błahych jak reklama, skończywszy.
Zwalczając przeciwnika należy zawsze używać wyrazów wzbudzających w tłumie najgorsze podejrzenia.
– pisał Ferdynand Ossendowski w swojej powieści pt. „ Lenin”. Na naszym polskim gruncie, nad czym szczególnie boleję i nad czym wszyscy powinniśmy głęboko się zastanowić, ta bolszewicka maksyma trafia na niebywale podatny grunt. Sterowani jesteśmy narracją, sterowani doborem słów, na które rzucamy się niczym wygłodniałe psy na kości. Rozdawnictwo, tłuste koty, złodzieje, plebs, lemingi, wykształciuchy. Wymieniać by można bez końca. Słowa, słowa, słowa. Nacechowane negatywnie, obelżywe, dehumanizujące. Słowa podziału i rozbijania wspólnoty. Cynicznie wykorzystywane przez polityków, choć zdecydowanie częściej przez jedną ze stron politycznego sporu, trafiają niestety na podatny grunt ogółu społeczeństwa, silnie rezonując w naszych lokalnych społecznościach, miejscach pracy, rodzinach.
Słusznym ze wszech miar jest zatem twierdzenie, że partie polityczne rozbijają jedność narodu do tego stopnia, że nie ma już żadnych słów, które mogłyby nas jednoczyć, które byłyby werbalną ideą, tożsamą nam wszystkim. Przestało tę funkcję pełnić nawet to jedno z najważniejszych dla nas od tylu wieków słów: słowo Polska."
I tak tu zostawię do przemyślenia.....
Całość można przeczytać na Wiemy.xyz Autorką jest moja droga Mechtylda
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3815
W komentarzach jest mało narzędzi do edycji.
https://www.donald.pl/ar…
https://wydarzenia.inter…
Owszem zauważam to, że obie strony sporu politycznego nie odnoszą się do meritum. Nawet od dawna już nie oczekuję.
Nawiasem mówiąc plebs nie jest z zasady określeniem pejoratywny. Nawet zaliczam siebie do plebsu, mimo że pozory demokracji robią z nas suwerenów. Realnie nie mamy ani czynnego, ani biernego prawa wyborczego. Jesteśmy pilnowani i okładani podatkami na zlecenie zagranicy przez karbowych, którzy mają być może jakieś mniemanie o sobie i swojej roli.
Oburzyłeś się na artykuł mojej koleżanki Mechtyldy, więc reaguje, a nie pouczam z piedestału. Uważam, że te mechanizmy są od lat używane i warto być tego świadomym, aby umieć na to reagować. Ale mogę się też mylić oczywiście.
Miłego dnia
https://dorzeczy.pl/plus…
"Tym co czuwają, nie należy iść za obozami, ale wskazywać drogę - drogi zaś nie wskazuje się przez ostrzeganie o wymotywowanej lub wywleczonej z aktów i szpargałów bezecności kogoś tam dającego spotkać się na drodze, ale ona wskazuje się po prostu, jak to czyni chłop polski: "Jedźcie oto, panowie, tędy a tędy prosto, a nie strachajcie się nikogo i jedźcie z Bogiem.".
Cyprian Kamil Norwid