Felicja...

Szanowni Państwo,
 swój powrót na bloga w „Niezależnej” pragnę rozpocząć fragmentami opowieści o Felicji; myszy, która ucieka w łąki z ogarniętego pandemią miasta. W żadnym razie jednak nie z dalekiego Oranu, a z naszej, zwykłej mieściny po przejściach ( zwanych PRL-em z dodatkami). Całość tej historii nosi tytuł „Felicja - z przypadków podczas ucieczki”, ale my zaczniemy ją tutaj bez zbytnich wstępów, od takich oto wybranych zdarzeń:
***
- Ale zdajecie sobie sprawę z tego, że idziecie w nie najlepszą stronę? Wiem coś o tym, bo właśnie od niej uciekam. I tak w ogóle, to o co wam właściwie chodzi? – spytała Felicja dwa średniej wielkości chrząszcze.
- Szukamy prawa – oświadczył pierwszy, ten z nadłamanym czułkiem.
- Bo bez prawa żyć nie sposób – uzupełnił drugi.
- A tu w koło nie ma prawa – kontynuował pierwszy.
- Bezprawie, że głowa mała – przytaknął drugi.
- Czyli, że co właściwie? – stropiła się Felicja.
- Czyli, że przepisów nie ma. A bez przepisów jest chaos i tyle.
- Tu wszyscy żyją według uczuć. No, miłość i takie tam. Średniowieczna ciemnota – naburmuszył się drugi.
- Nie ma się czego trzymać, a jak się nie ma czego trzymać, to jak żyć? Na tych tam fiu-bździu miłościach nie da się polegać, a trzeba iść twardo do przodu, no nie? – dodał pierwszy poprawiając opadający czułek.
- I po to jest prawo. Ono jedno nakazuje, a drugiego zakazuje i jest gitara. Wszystko gra. – zgodził się drugi z dziwnie przekrzywioną okrywą skrzydła.
- A tutaj nikt nad niczym nie panuje. Kakofonia, że w uszach zgrzyta.
- Bo bata nie ma! – zaperzył się pierwszy.
- I wy po ten bat idziecie? – zdziwiła się Felicja.
- To było tak ilustracyjnie powiedziane – skrzywił się drugi i splunął.
- Po ład idziemy i po zasady, jeśli wiesz o co mi chodzi – uściślił pierwszy.
- Acha – powiedziała Felicja bez przekonania. – A tak w ogóle to jakoś dziwnie wyglądacie – dodała obrzucając ich krytycznym wzrokiem.
- Bo nas pobiła nietolerancyjna hołota – nachmurzył się pierwszy.
- A odwołać się nie ma do czego, bo nie ma prawa i koło się zamyka – zgrzytnął chityną drugi.
- Pobili? Dlaczego? – zdziwiła się mysz.
- No przecież właśnie przez prawo, które chcieliśmy wprowadzić – wyjaśnił pierwszy.
- A oni go nie chcą. Nie chcą i już. Ciemnota - sapnął drugi.
- Acha – powiedziała Felicja, tym razem z pełnym zrozumieniem – Jednego tylko nie pojmuję - dodała - jeśli oni żyją według norm miłości, to przecież dobrze i żadnych innych zasad nie trzeba wprowadzać. No bo co może być większego nad miłość?
- Prawo! Prawo jest fundamentem – zawyrokował pierwszy.
- Oni mają właściwie takie dwie swoje prymitywne zasady, przekazywane na gębę : uwielbiaj swego Stwórcę i nie rób drugiemu co tobie niemiłe – roześmiał się drugi.
- No i w czym problem? - całkiem poważnie spytała mysz.
- Dosyć to niekonkretne przecież, a oni twierdzą, że streszcza wszystkie prawa od początku po koniec świata.
- Bzdura! –obruszył się pierwszy - O domniemanym stwórcy nic nie wiadomo, a co do bliźnich, to też ich nie ma, bo wszyscy się różnią.
- No pewnie – przytaknął drugi.
- A konkretnie, to jak powinno być? – dopytywała się Felicja.
- No poważnie, serio, wyczerpująco ; według trwałych ustaleń, przepisów, paragrafów i tak dalej.
- Ale te wymyślone paragrafy są zmienne i można je obejść, nagiąć do własnych potrzeb, a prawa miłości dużo trudniej... – zastanawiała się mysz.
- Od tego są urzędnicy, żeby pilnowali prawa… - machnął zdrowym czułkiem pierwszy.
- No tak- westchnęła Felicja z goryczą – Jedni będą pilnować prawa, drudzy będą pilnować tych pierwszych, tych znowu inni i tak powstanie kolejna piramida strachu...
- Głupia jesteś. Nic nie rozumiesz! – warknął pierwszy chrząszcz.
- Też chcesz żyć na dziko jak tamci? Trafił swój do swoich... – zgrzytnął drugi i bez słowa więcej obydwaj zniknęli wśród liści podbiału.
*
- Nie przekonali cię, co? – roześmiał się ktoś tuż obok.
- Ja ich też nie zawróciłam – odpowiedziała Felicja.
- Nie wyrzucaj sobie, bo i tak nie dałabyś rady – powiedział pasikonik , którego mysz dopiero teraz zobaczyła siedzącego na liściu, równie zielonym jak on sam.
- A jednak mogłam spróbować choćby tylko zatrzymać.
- Wtedy rzuciłyby się na ciebie, tak jak zrobiły to wcześniej, gdy zaatakowały modlące się mrówki.
- I stąd te kontuzje – zrozumiała Felicja.
- Oczywiście – przytaknął pasikonik – Przecież nikt by ich nie ruszył, gdyby nie były agresywne.
 - Wszystko to zdaje się stąd, że one nie rozumieją znaczenia słowa „miłość” – po dłuższej chwili milczenia powiedziała mysz.                                                                                                         
– A także słowa „prawo” – dodał pasikonik i skoczył w gąszcz łąki.
*

- Co to jest? – spytała Felicja patrząc niechętnie na sterczący przed nią kawałek czegoś nieokreślonego w kolorze brązu.
- Też chciałbym wiedzieć – mruknął stojący za nią żuk gnojarz – Choć apetycznie wygląda do niczego mi nie pasuje, a zagradza drogę.
- Jak się nie da przejść, to trzeba obejść.
- Kiedy się nie da.
- Co znaczy ”nie da”? O, tamtędy na przykład – wskazała mysz - I co tu tak śmierdzi? – dodała.
- Tam jest bagienko, że ho ho. Po drugiej stronie też. A tu jest grobla. Żeby zaś coś śmierdziało, to ja nie czuję.
- Niemożliwe!
- A jednak.
- To ja to przeskoczę i już – zdecydowała Felicja.
- Szczęściara – sapnął żuk z zazdrością.
- Niemniej chciałabym wiedzieć, co tu takiego tkwi w drodze.
- A ja akurat nie.                                                                                                                         
- Nie masz pan pasji poznawczej – stwierdziła mysz.
- Nie mam.
- Cóż, więc sama to zbadam.
- No to ja zostawiam swój bagaż i żegnam – powiedział gnojarz i zawrócił.
- Noż… A fe! Przecież…A fe! No jak tak można?! A zabierajże pan tę swoją śmierdzącą kulę!
A kiedy nie doczekała się reakcji uzupełniła nawoływanie rozpaczliwym – Co, nie szkoda jej panu?
- Zachodu szkoda. Nową sobie zrobię we właściwym miejscu. Ta niech pani służy. – odkrzyknął chrząszcz.
- I tak oto zwykły smród rozwiał całą moją pasję poznawczą, pozostawiając przenikające się niezaspokojone pragnienie naukowego odkrycia oraz dokopania prostackiemu żukowi  – stwierdziła Felicja możliwie szybko oddalając się od przypadkowego  upominku.

*
- Cześć! –  zawołała mysz do gąsienicy pochłaniającej liść.
- Cze…- odpowiedziała gąsienica nie przerywając jedzenia i koso patrząc na przybyłą.
- Co tak półgębkiem?
- Bo nie mam czasu. Patrz ile mam do przetrawienia, a czuję w brzuchu niepokój, że nie zdążę i reszta się zmarnuje – sapnęła larwa.
- Czasem warto się zatrzymać i… - zaczęła Felicja.
- Taaa…
- A wiesz, że wcale nie zostałaś stworzona tylko do jedzenia i niezadługo  będziesz motylem? Będziesz miała kolorowe skrzydła i będziesz latała nad kwiatami? Będziesz spijała słodki kwietny nektar…
- Acha… Popatrz, popatrz… Skąd to wiesz? Miałaś  objawienie, czy jak?
- Wszyscy to wiedzą.
- Acha, wszyscy… tylko, że nie gąsienice. No nie mam czasu. Żegnam.  – burknęła i odbiło się jej dość nieapetycznie.
- Nie interesuje cię twoja przyszłość? – zdumiała się Felicja.
- Interesuje a jakże!  Mam zjeść ten liść, a nie rozmyślać o bajkach, więc żegnam – ucięła liszka wracając do swego zajęcia.
- Ale ja…
- Jedni mają tak, a drudzy całkiem inaczej. Moja ciotka miała hemoroidy i tylko o tym mówiła, a ja ich  nie mam. Jasne?   – warknęła gąsienica i ostentacyjnie wlazła pod liść, żeby żreć go od spodu.
- Grzeczna to ty nie jesteś – zawołała za nią mysz.
-  Ale  praktyczna, moja pani, praktyczna – odburknęła  larwa i ponownie jej się odbiło.
I tym zakończyło się  to obiecujące spotkanie na szlaku, z którego nic nie wynikło poza wzajemną niechęcią.
*
 „Taka gąsienica, to pozornie nic szczególnego – zastanawiała się Felicja- Żuje, wydala, żuje, wydala, żuje, wydala, żuje, wydala, żuje, wydala, żuje, wydala, żuje, wydala, żuje, wydala, żuje, wydala, żuje, wydala…Zgłupieć można od  samego patrzenia. Aż nagle - Stop! Sztywnieje. Zmieniła  się w poczwarkę. Prawdziwą poczwarę. W mumię. W  półżywe drewno. (Samo to już mocno zastanawia, oraz częściowo tłumaczy przedwiecznych egipskich preparatorów), ale to jeszcze nic, bo wystarczy trochę poczekać, a to poczwarne pudełko pęka i wyłazi z niego - zjawiskowy motylek. Lekkość, uroda, blask! Czego opisywać nie trzeba, bo jaki motyl jest każdy widzi ( co dawno był zauważył pewien sławny encyklopedysta). Ale żeby było zabawniej, to gdyby tak w międzyczasie - przegryźć taką poczwarkę ( czego nie radzę, bo zawartość jest gorzka), to wyleje się z niej kolorowa woda. Zielona, żółta, albo jakaś inna, co być może jest zależne od menu gąsieniczki. Czy kolor tu ważny, to nie wiem, ale woda niewątpliwie, bowiem jak bełkocze nauka, z niej wzięło się życie. No, z tej wody w poczwarce bez wątpienia tak.  Podsumujmy : gąsienica > poczwarka> woda> motyl. Jii ( jak mawiał wyjątkowy poeta ) wszystko jasne, nieprawdaż? Oczywista  „jasność w temacie”, czyli przysłowiowy „czeski film”. Ujmując to bardziej treściwie: glizda niezrozumiale zmieniła się w pudełko, w którym jakiś czas chlupotał sobie kolorowy płyn, a potem ten licho wie jak zmienił się w motyla. Możliwości  rozwikłania  tego „banalnego przypadku” znamy dwie. Sprawcą jest  „Zosia Samosia”, czyli ewolucja, albo - Ktoś ( zwany niekiedy „Tym Który Jest”, w odróżnieniu od całej reszty, której być może wcale nie ma).  Jak się wybierze „Zosię”, to zyskuje się wyraźną ulgę i radość samozaspokojenia; a jak drugą możliwość, to ma się niewątpliwy kłopot. Jednakże mimo pozorów różności obydwa tłumaczenia łączy ta sama odwieczna wiara. Bowiem, jak mawia żuk pustelnik, wszystko jest kwestią wiary. Ale w co toto żerujące pod liściem wierzy poza jedzeniem, oraz  czy to w co wierzy bądź nie wierzy ma dla tego czegoś jakieś znaczenie? Nie wiem. ”
Tu wzruszyła ramionami i odeszła nie rzuciwszy nawet okiem na liść rytmicznie podrygujący pod gąsienicą, która znowu pojawiła się na jego wierzchu.

 
 



Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Kaczysta

05-04-2024 [16:11] - Kaczysta | Link:

Dobre
Brawo

Obrazek użytkownika Ryszard Sziler

05-04-2024 [17:15] - Ryszard Sziler | Link:

Dziękuję.

Obrazek użytkownika sake3

05-04-2024 [18:20] - sake3 | Link:

No,ale czy Felicja w tych ląkach będzie się czuła komfortowo jako panna miastowa? Dobrze,że chociaż wśród traw i podbiału znajdą się chętni rozmówcy i mogą sobie wspólnie pofilozofować i podyskutować

Obrazek użytkownika Ryszard Sziler

05-04-2024 [19:19] - Ryszard Sziler | Link:

:)  Odpowiem cytatem: ""- Wokół łąki apokalipsa, pandemia i armagedon, a tu zrozumiałe  życie: grypa, kleszcze bez boreliozy, aromatyczne powietrze, brak zbędnych informacji, szczury najwyżej gościnnie, gdyż daleko do sklepów i kłopot z dojazdem. Żadna tam sielanka „wsi wesołej”, ot zwyczajne niepoprawne zadupie, ale jakie przyjemne. Jednak wiekowi poeci  wiedzieli co dobre... – medytowała Felicja."