W pyle drogi
W pokrzykiwaniach ludzi
W ryku osłów
Szedł Bóg
Całkiem sam
Tylko Matka
Obejmowała Go
Bez końca wzrokiem
Tylko paru uczniów
Myślą podtrzymywało
Niepewnie Jego ból.
Cierpliwie niósł Bóg
Człowieczeństwo
Swoją wielką miłość
Za którą musiał umrzeć.
Usłużnie podawano
Oprawcom
Gwoździe śmiechu
Gąbkę nasączoną szyderstwem
Włócznię pogardy
A potem już nikogo
Nie było
Kiedy zdejmowano
Ciało
Syna Człowieczego
Wszyscy prawie mieli
Ważniejsze sprawy
Nikt nie zatrzymuje się
Przecież nad tym
Co bezpowrotnie minęło
Któż mógł przewidzieć
Względność tego
Co dotąd
Zawsze było
Bezwzględne
A jednak wtedy
Raz jeden
W dziejach
Wydarzyło się
Coś
Co zaprzeczyło
Wszystkiemu
Dotychczasowemu
I z tego
Zaprzeczenia
My jesteśmy.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2697
Ważne - ile jest we mnie, a nie w innych. Ci inni odpowiadają sami za siebie.
A Bogu trzeba tylko bezgranicznie zaufać, ale to jest akurat najtrudniejsze...
A poważniej : to prawda, krzyż skupia wokół siebie wszystkich nieszczęśników, nieudaczników, wszystkie kaleki ( podług perspektywy tak zwanego „świata” naturalnie ). Jest to często miejsce ostatniego azylu wszystkich poranionych.
Synonim jedynej pewności.
Ale krzyż jest, od samego początku, także miejscem rozrywkowym dla wszystkich innych. Punktem kulminacyjnym wielkiego show , podobnie jak walki gladiatorów, późniejsze łamanie kołem, autodafe, czy niedawne „igrce” na Krakowskim Przedmieściu… Sposobem na zabicie nudy , miałkości codziennych przeżyć i nijakości własnego ja.
Synonimem głupoty, opartej o nierealne ideały.
Wszyscy zaliczamy się do jednych i drugich jednocześnie, a dzielą nas tylko etapy życia i świadomości.
Serdecznie pozdrawiam, chociaż nie rozpoznaję Nicka :)