Pod jedną ze swoich publikacji, w odpowiedzi na moją deklarację, że jestem i czuję się wolnościowcem, spotkałem się z takim oto komentarzem: ""jestem wolnościowcem, nie znoszę żadnych form przymusu""
- jeżdżę/chodzę na czerwonym świetle
- palę w miejscach dla niepalących
- hałasuję po 22:00
- nie płacę podatków
- sikam tam, gdzie mnie przyciśnie
- jeżdżę bez biletów
- jeśli mam chęć kogoś odwiedzić w szpitalu, przychodzę kiedy mi się zechce
- nie posyłam dzieci do szkoły, dopóki istnieje obowiązek szkolny
- nie płacę rachunków
- palę ogniska w lasach
- samochodu nie rejestruję
- nie mam dowodu
- nie stawiam się na wezwania urządów, sądów, policji
- kąpię się w morzu przy czerwonej fladze
- na pokład samolotu wnoszę ostre przedmioty
itd, itp. Bo nie znoszę żądnej formy przymusu. "Wolnościowiec" ma dylemat ze szczepionką, z maską, z trzymaniem dystansu. Bzdet. Jak zawsze :DDD"
Mógłbym odpowiedzieć trywialnie, że Autorce tego komentarza pomyliły się zasadnicze pojęcia i wzięła mnie za jakiegoś szurniętego anarchistę. Ale OK, zostawmy to tak, jak jest, bo to doskonały przyczynek, żeby porozmawiać o wolności, tym bardziej, że w ciężkich covidowych czasach wolność nabiera zupełnie nowego znaczenia. "Wolność kocham i rozumiem. Wolności oddać nie umiem". Każdy zna ten fragment kultowej już piosenki, ale o ile "kocham" jest bezdyskusyjne, to z "rozumiem" mam wątpliwości - jak sądzę, wielu ludziom tylko się wydaje, że rozumieją pojęcie wolności. Z jednym oczywiście zastrzeżeniem: każdy ma prawo rozumieć ją tak, jak uważa. Jeżeli ktoś uważa, że łańcuch na szyi i kajdany na nogach są atrybutami jego wolności, to nic mi do tego. Voilà.
Mój pogląd na wolność jest bardzo jasny i czytelny. Wolność jest dla mnie czymś zupełnie naturalnym. Państwo jest potrzebne przede wszystkim po to, by tę wolność chronić. Oczywiście, rozmaite grupy interesów próbowały i próbują wmówić, że rezygnacja z wolności jest konieczna. Ale taka propaganda się opiera zawsze na manipulacji. Dla tej antywolnościowej propagandy trzeba było stworzyć tamę i tak powstał libertarianizm, skupiający różne nurty (lewicowe, prawicowe, liberalne, republikańskie, itp), które są odpowiednikiem określonej i niezmiennej postawy etycznej. Postawy, której zasady opierają się na twierdzeniu, że zakres prerogatyw państwa powinien być mocno ograniczony, a pozostałe sprawy, te poza domeną dobra wspólnego, muszą pozostawać w domenie jednostki, lub też przynajmniej, tam gdzie to niemożliwe, na poziomie jak najmniejszych wspólnot – naturalnych, jak rodzina lub też tych o charakterze obywatelskim. Tych aren bitwy o wolność jest wiele i dotyczą każdej dziedziny życia. Pokazując ludziom, że nie są niewolnikami państwa czy kolektywu, a państwo ma służyć dobru wspólnemu, bezpieczeństwu i ochronie wolności, nie zaś urządzaniu ludziom życia – libertarianin tworzy szansę na to, by świadomość znaczenia wolności rosła. I żeby polityka – także w naszym kraju – była bardziej wolnościowa.
Zdecydowana większość interakcji międzyludzkich kieruje się zasadami libertariańskimi. To etyka, którą wszyscy znamy i ile nie jesteśmy psychopatami-przestępcami, gwałcicielami, złodziejami, rabusiami, sadystami, mordercami lub jakąś inną kategorią degeneratów, szanujemy dobro każdej napotkanej osoby. Postępujemy zgodnie z libertariańską zasadą " Nie krzywdź innych i nie bierz ich rzeczy”, a kiedy nawet jesteśmy zirytowani poglądami kogoś innego, lub różnią nas całkowicie orientacje polityczne, to ostatecznie - jako libertarianin szanuję oponenta na tyle, żeby go zostawić z jego poglądami w spokoju. I to wszystko, gdybym miał krótko scharakteryzować czym jest libertarianizm.
Poglądy? Weźmy np. soft narkotyk - marihuanę. Ustawodawstwo antynarkotykowe jest wymysłem XX wieku. Czy ludzie spacerowali odurzeni narkotykami każdego dnia, aż do uchwalenia zakazu używania marihuany w latach trzydziestych XX wieku? Oczywiście, że nie. W istocie można wykazać, iż współcześnie używanie narkotyków jest o wiele bardziej rozpowszechnione, aniżeli było to w okresie poprzedzającym ich delegalizację. Bogactwo i bieda? Nie trzeba być wolnościowcem, żeby dostrzec, iż to państwo jest przyczyną większości ubóstwa, które później rzekomo eliminuje. Społeczna solidarność? Jak najbardziej, zwłaszcza mająca odzwierciedlenie w rodzinie, kościołach, klubach, stowarzyszeniach, uczelniach, czy nawet związkach zawodowych. Bo dla wolnościowca, będącego katolikiem, najważniejszymi podstawami społeczeństwa są rodzina, Kościół oraz instytucje obywatelskie.
Utarł się mit rzekomej niezgodność religii katolickiej i libertarianizmu. Twierdzeniu temu — wygłaszanemu w tekstach publicystycznych oraz w kazaniach — towarzyszy zwykle kilka "rzetelnie zweryfikowanych i prawdziwych” mitów dotyczących libertarianizmu. W rzeczywistości, często wskazują one na słabe zrozumienie tego, czym jest libertarianizm. Libertarianie będący katolikami, tacy jak ja, przyzwyczaili się do pouczeń księży, biskupów i publicystów, chociaż nigdy nie spotka się całościowego potępienia liberalizmu czy konserwatyzmu, głównie dlatego, że wielu "zachodnich" katolików, zazwyczaj się z nim identyfikuje. Natomiast najczęściej libertarianina myli się z libertynem, czyli z rzekomo amoralnym rozpustnikiem. Jest przy tym prawdą, że niektórzy libertarianie są libertynami, podobnie jak libertynami są niektórzy ludzie deklarujący się jako katolicy nie będący libertarianami. Byłem zdeklarowanym libertynem w czasach mojej młodości. Z dwóch powodów. Pierwszym była potrzeba odreagowania na fakt, że "komuna" zabrała mi najlepsze lata mojej młodości. Drugim była rzeczywistość genialnie przekazana w utworze Martyny Jakubowicz "W domach z betonu nie ma wolnej miłości". Jednak nic bardziej mylnego, jeżeli ktoś libertyna kojarzy wyłącznie ze swobodnymi i dobrowolnymi relacjami seksualnymi. Raczej wyłącznie elitarne, libertyńskie wieczory w prywatnych domach mają co prawda swoją erotyczną aurę, ale "wolna miłość" nie jest ich sednem, ideą samą w sobie, ponieważ libertyna charakteryzuje cały zestaw zachowań, które już w XVIII w. określił Książę de Ligne w eseju "Débauché et libertine" (Rozpustnik a Libertyn). Czytamy w nim, że to rozpustnik jest zezwierzęcony, bierze i dokonuje czynów przeciw wierze i ludzkości bez konkretnego celu. Libertyn zaś wszystko obmyśla, eksperymentuje i dąży do poznania nowych dziedzin ludzkiej psychiki na drodze naukowej, a ponadto zdaje sobie sprawę z grzeszności swych czynów. Libertyn zostaje przez księcia de Ligne sprowadzony niemalże do rangi bohatera, myśliciela poszerzającego swoje myślowe horyzonty i intelektualisty próbującego rozwikłać węzły krępujące wolność i jednostki i całego społeczeństwa.
Niewątpliwie coś w tym jest, ale z bycia libertynem na ogół się wyrasta. Niejako z automatu zostaje się wtedy libertarianinem, czyli ukształtowanym wolnościowcem. Wtedy bardzo głośno słyszy się zarzuty podobne do przytoczonego na wstępie, które streścić można następująco: wy, wolnościowcy, posuwacie się do skrajności. Chcecie ograniczać władzę rządów, tylko dlatego, że niektóre rządy były naprawdę złe. Ale jeżeli tylko zagłosujemy na właściwych ludzi, złe rzeczy nigdy się już nie wydarzą. W odpowiedzi zwykle zadaję jedno pytanie: Jak wam idzie realizacja tej strategii?
Państwo nie jest przyjacielem wolnościowca nad czym szczerze ubolewam - zwłaszcza po wielkich nadziejach związanych z rządami PiS. Co więcej, bieżące wydarzenia związane z "plandemią" i "wyszczepieniem", spowodowały narastającą agresję i przeciwstawianie się libertarianom. Najwyraźniej niektórzy z "rządowych" wyznawców kurczowo trzymają się wyobrażenia na temat rządów ( nie tylko w Polsce), które nigdy nie było prawdziwe. Utrzymują, że państwa są w jakiś sposób zbudowane na zgodzie i cnocie oraz, że robią więcej dobrego niż złego. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Nawet najbardziej ograniczone i nieskażone korupcją państwa sieją niezgodę pośród własnych obywateli, hołdując niezmiennej zasadzie "dziel i rządź", wywłaszczając ogromne ilości bogactwa, aby je następnie rozdzielać wśród dobrze usytuowanych politycznie, prowadzą wojny przeciwko ludności cywilnej, zwalczają opozycję, niszczą rodziny i prześladują ludzi religijnych. Tak naprawdę widać, że instytucje sprawowania władzy, które miały i powinny nas doprowadzić do licznych szczęśliwości, nie są praktycznie niczym ograniczone - prawo obowiązuje tylko słabych, mając prawie zerowe przełożenie na kasty uprzywilejowanych. Stąd wniosek, co prawda bardzo generalny, ale w istocie prawdziwy: państwo jest instytucją opartą na przemocy. Doskonale opisał to Św. Augustyn, który porównał świeckich władców do piratów. Według historyka Ralpha Raico:
Św. Augustyn opowiada nam historię o piracie złapanym przez Aleksandra Macedońskiego. Rozgniewany cesarz zapytał stanowczo: Jak śmiesz siać niepokój na morzu? Na co pirat odpowiedział - A ty co sobie myślisz, że po całym świecie niepokój siejesz? Ale, że ja to czynię na małym okręciku, nazywam się łotrem, a ty — że masz wielką flotę — zowiesz się królem. Św. Augustyn stwierdził, że odpowiedź pirata była "doskonała i elegancka”, dziś powiedzielibyśmy, że była "w punkt".
Aleksander usiłował nieść oświecenie i cywilizację światu. Nasz rząd i inne współczesne "demokratyczne" rządy starają się czynić to samo. Czasy są inne, ale efekty są takie same.
Autor korzystał z :
https://www.lewrockwell…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3341
Historia prawdziwa opisana przez Tacyta...piraci porwali Juliusza Cezara [młodzieńca] ,ale gdy im obiecał olbrzymi okup...to wysłali niewolnika do Italii i Sycylii po okup.
Ale Juliusz obiecał im,że ich wszystkich ukrzyżuje na wyspie,gnieździe floty pirackiej.
Pieniądze doszły,piraci honorowo uwolnili Juliusza,a ten zebrał wszystkie okręty jakie były dostępne,pozyczył od Krassusa jeszcze kilka,obsadził je żołnierzami i napadł
na wyspę.
Okrety pirackie spalił,piratów kazał ukrzyżowac.
I tak zakończyl panowanie piratów na Morzu Śródziemnym.
Komu bardziej wierzyć? Augustynowi czy Tacytowi?
NATO to armia Lucyfera i jak zakon krzyżacki już nie roznosi wiary mieczem i plądrowaniem, ale demokrację z pląndrowaniem podpitych krajów, poprzez niszczenie ich ekonomii, przejmowanie wszystkiego poprzez ponad narodowe korporacje, z mediami włącznie aby kadzić nową wolność swoim nowym niewolnikom.
Po czynach ich poznacie mawiał Jezus, ale nie wielu potrafi swoje patrzałki otworzyć, ale wtedy będzie zapóźno.
W Polsce panoszy się neoliberalizm czyli zaraza wszystkich rewolucjonistów co uzurpują sobie wyższość ich demonicznych zachcianek i pychy nad prawami bożymi. A jak uczyła nas historia to zawsze prowadziło nie tylko du upadku wartości, a co z tym wiąże upadek więżi narodowej a stawianie ponad wszystko i wykorzystywanie pozycji społecznej dla własnych celów obraca upadające kraje w państwa mafijne i właśnie takie procesy zachodzą w USA.
Tak jak kiedyś było słowo dziewka co znaczyło zdrową i silną dzieczynę z przebiekną urodą i tak się zdwaluowało że stało się dziwką. Słowa poprzez nadużywanie zmieniają znaczenie. Te słowo którym ty się zachwycasz już w latach 60 tych było bezwartościowym frazesem dla naiwnych.
https://gloria.tv/post/2…
Czy zdajesz sobie sprawę że tak radykalne odebranie im kontroli na drukowaniem pięniądza mogłoby iść na sucho, przecież oni za flachę znajdą rzeżimieszka aby kosę komuś przyłożyl, albo spowodują wypadek, podtrują, lub odwiedzi ciebie serialny samobójca.
Dlatego aby coś takiego stworzyć najpierw trzeba stworzyć Unię państw Słowiańskich, opartą o broń nuklearną, bo kabalarze boją się tylko siły. Boją się faktu że będzie można ich sądzić za wszystkie zbrodnie.
Robisz jednak dobrą robotę podnosząc świadomość co niektórych ludzi.
Czyli musi być praca od podstaw. Bo rzydziany zarządzające w ich imieniu Polinem zrobią wszystko aby nas coraz bardziej zadłużyć, zabić incjatywy, a na dodatek podszczuć na inne narody bo tego od nich wymagają loże masońskie.
Libertyn, libertarianin, wolnościowiec...Stalin...
"Powrót do przeszłości 4"