Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
ROZMOWA Z KSIĘDZEM
Wysłane przez Rekontra w 06-01-2012 [12:33]
„jeden z tęższych umysłów swego obozu nie rozumiał tego, co rozumiała w Polsce każda praczka, każdy tragarz i każdy uczeń”
Mimo świątecznego nastroju zarówno gospodarz, jak i zaproszeni goście nie unikali spraw najważniejszych, jak wychowanie młodzieży i otwieranie przed nią szans na przyszłość, szacunek dla chrześcijaństwa w przestrzeni publicznej oraz zaangażowanie państwa w obronę praw chrześcijan na Bliskim Wschodzie. Na koniec prezydent zaapelował do kapłanów, aby częściej i odważniej zabierali głos w sprawach publicznych. – Nie schodźcie do katakumb! Mówcie do całego społeczeństwa, a nie tylko do swoich wiernych, to wszystko, co macie do powiedzenia. W czasach, kiedy we wszystkim odwołujemy się do zdania ekspertów, dlaczego mieliby być pozbawieni prawa głosu ci, którzy bronią religii? – mówił prezydent”.
Wieczorem, z olbrzymią przyjemnością wymieniłem się poglądami z księdzem. Z jezuitą. Napisałem o wielkiej przyjemności, więc nie mogła to być wirtualna rozmowa z jezuitą salonowym Krzysztofem Mądelem, z którym się nie zgadzam prawie we wszystkim.
Czytelnikom wyjaśniam, że ksiądz Mądel to jest salonowa wersja księdza Sowy z TVN. Z tym, że ks. Sowa o powierzchowności braciszka Tucka z lasów Sherwood, odnalazł w sobie celebrytę, który radość życia czerpie z występów w telewizorze (takie sprawia wrażenie), i zrobił się dyżurnym księdzem studia TV na Wiertniczej. Z uśmieszkiem na ustach gromi sprawiedliwie „po równo” polityczną prawicę oraz „zagubione owieczki” z Krakowskiego Przedmieścia. Pławi się w komplementach śniadając z mistrzami – a to Grabowskim, a to Olbrychskim czy Czubaszkową. Nie wiem, czy już spotkał w programie Mellera Więckiewicza, ostatnie odkrycie salonu, ale spotka. Aktor podzieli się z księdzem ploteczkami z ambony.
Natomiast Krzysztof Mądel uczynił z siebie salonowego eksperta. Przede wszystkim eksperta od lotnictwa, speca od badania przyczyn katastrofy smoleńskiej, ale także od ekonomii. Można napisać bez przesady – bloger z krwi i kości.
Jest urodzonym polemistą, nieustępliwym. Nie chcę napisać, że zażartym, ale tak sądzę. Da się cenić, z co najmniej jednego powodu. Ma własne zdanie. Zresztą nie wiem na ile jego zdanie należy do niego, być może jest zapożyczone, ale na pewno jest odmienne od zdania większości blogerów i komentatorów z Salonu 24.
Eufemistycznie napiszę, że zdaje się być bardzo naiwnym twierdząc, iż raport MAK oraz pospieszna wymiana tablicy na kamieniu upamiętniającym wypadek w Smoleńsku (wypadek – tak jest u niego w oryginale) nie były prowokacjami, a co najwyżej błędem w działaniu niektórych instytucji państwa rosyjskiego. Zresztą nie wiem, ile w tym naiwności, a ile kalkulacji, gdyż od pewnego czasu nie zachodzę do niego. Ale na pewno nie słucha wskazań biskupa Jana Szlagi, że księża "mają być specjalistami nie od elektroniki czy nowoczesnych pojazdów, ale od mądrości Bożej". Cytat na odpowiedzialność Gazety Wyborczej.
Otóż ksiądz Mądel jest specjalistą od wszystkiego. I się nie poddaje. Trwa. Taki Paweł Wroński z Gazety dawno temu się wystrzelał z argumentów, polemika z blogerami okazała się dla niego zbyt trudną, po prostu dał dyla z Salonu 24. Również Wojciech Sadurski gości coraz rzadziej, więc mimochodem nie zdradza, co knują na lewicy, jakie wyznaczyła sobie cele ataku Czerska, a co słychać w eleganckim świecie we Florencji.
I właśnie wczoraj miałem wizytę prawdziwego jezuity, żywego, nie wirtualnego. Usiedliśmy, dwie sekundy milczenia, wyjąłem kartkę papieru i zapytałem, czy pozwoli, że coś zacytuję. Czytałem obserwując twarz swojego gościa. Był zaskoczony, nie tylko niecodzienną sytuacją – wizyta duszpasterska, kolęda, i zapewne to ja powinienem być słuchaczem, odpowiadać na pytania, a tymczasem czytam. Wyraz zaskoczenia, zdumienia, stawał się coraz bardziej widoczny, aż w końcu, gdy podniosłem głowę, niepewny uśmiech pojawił się na ustach księdza, a potem szeroki.
Cóż takiego miało miejsce? Konieczny dłuższy cytat, ale za chwilę. Proponuję go wyciąć i mieć pod ręką. W maglu, u szewca czy też na targu. Swoją drogą widział ktoś prawdziwy targ? Nie taki z ulicy Polnej w Warszawie, bardziej bazar, chociaż z prawdziwymi jajami, ale co na nim robiły pomarańcze czy kawior?
Mam na myśli nadwiślański targ z masłem, bryndzą (zdradzam swoje upodobania), buncem, wiejskimi jajami i żywym kogutem. Zresztą nie wiem, czy dzisiaj chłop może na targu sprzedawać żywą kurę? Może klatka jest niewymiarowa, nie ma w niej pojemnika z wodą, miseczki z ziarnem, nie tylko, że wlepią mandat to zajmą dwunożną gadzinę. Po prostu nie wiem. Wiem z ministerialnego okólnika jak się transportuje karpie ze sklepu do domu, ile litów wody ma przypadać na rybi łeb – ale żywą kurę? Kupić można, ale czy można wziąć ją pod pachę i po prostu zabrać do domu? Karpia, aby zabić trzeba ukończyć osiemnaście lat. A gęś?
Koniec dygresji, wiernie cytuję to, co przeczytałem, oto relacja księdza Henryka Zielińskiego:
„Na zaproszenie prezydenta kilkunastu młodych księży uczestniczyło w kolacji wydanej dla nich w Pałacu Prezydenckim w przededniu Wigilii Bożego Narodzenia. Spotkanie zamiast zaplanowanych trzech kwadransów trwało ponad dwie godziny.Mimo świątecznego nastroju zarówno gospodarz, jak i zaproszeni goście nie unikali spraw najważniejszych, jak wychowanie młodzieży i otwieranie przed nią szans na przyszłość, szacunek dla chrześcijaństwa w przestrzeni publicznej oraz zaangażowanie państwa w obronę praw chrześcijan na Bliskim Wschodzie. Na koniec prezydent zaapelował do kapłanów, aby częściej i odważniej zabierali głos w sprawach publicznych. – Nie schodźcie do katakumb! Mówcie do całego społeczeństwa, a nie tylko do swoich wiernych, to wszystko, co macie do powiedzenia. W czasach, kiedy we wszystkim odwołujemy się do zdania ekspertów, dlaczego mieliby być pozbawieni prawa głosu ci, którzy bronią religii? – mówił prezydent”.
I gdy napięcie sięgnęło zenitu ujawniłem, że jest to relacja ze spotkania prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy`ego z młodymi francuskimi duszpasterzami. Z kronikarskiego obowiązku – odbyło się 22 grudnia ubiegłego roku w Pałacu Elizejskim.
Cóż na słowa: „Nie schodźcie do katakumb! Mówcie do całego społeczeństwa, a nie tylko do swoich wiernych” ma do powiedzenia wybitny liberalny tolerant jeden czy drugi? A co usłyszymy od księdza Sowy z TVN czy Mądela z Salonu 24?
Dlatego drodzy czytelnicy cytat wycinamy, powielamy i rozpowszechniamy. I o tym właśnie rozmawiałem z moim szacownym gościem. Na koniec wymieniliśmy się linkami do stron internetowych – w końcu mamy XXI wiek.
Do czego od samego początku zmierzam. Lubię czytać – to nie jest odkrywcze spostrzeżenie, lubię cytować – wiadomo, cytat lepiej przemawia, ale lubię też pamiętać długie zdania, a pamięć mam – przepraszam za samochwalstwo - wyjątkową.
I oto relacja Tyrmanda, z jego „Osobistych Porachunków” z Salonem, który to salon zmusił go do emigracji. Na jednym z zebrań Związku Literatów Jan Kott opowiedział, jak to w późnych latach 40. pojechał do Moskwy i spotkał Pasternaka, który w rozmowie przekazał mu enigmatyczny wiatyk dla polskich towarzyszy-intelektualistów: „Pamiętajcie, trzeba być ostrożnym, czujnym... To tylko z wierzchu jest piękne...". I Kott dodaje - „Ale ja byłem młody. Skąd mogłem wiedzieć?”.
I komentarz mojego Leopolda Tyrmanda. Trzydziestoparoletni redaktor i uczony, polonista i marksista, jeden z tęższych umysłów swego obozu nie rozumiał tego, co rozumiała już w Polsce każda praczka, każdy tragarz i każdy uczeń?
I polubiłem po raz kolejny, tę tyrmandową praczkę i tragarza, polubiłem ucznia, który wszystko rozumiał. Dlatego też, gdy drogi czytelniku widzisz w telewizorze gadającą głowę profesora Irka (Krzemińskiego), profesor Środy czy Wnuka-Lipińskiego (ten ostatni, to moja osobista porażka, zaczytywałem się w jego fantastyce socjologicznej), to zastanów się, czy na pewno więcej jest w nim mądrości niż u Twojej kioskarki? Czy Twoja sąsiadka nie widzi więcej, niż feministka jedna czy zootechniczka druga? Wyłącz telewizor i udaj się na spacer.
Życzenie noworoczne
Oto moje życzenie noworoczne. Porozmawiaj ze znajomą, znajomą chociażby z widzenia, czy przypadkowym przechodniem, zamień kilka zdań z taksówkarzem, czy z uroczą spacerowiczką. Przerwij sąsiadowi odśnieżanie samochodu albo też samotność staruszka z ławki. Jeżeli w pobliżu trasy spacerowej jest magiel lub pralnia, skręćmy, udajmy się tam bezzwłocznie.
Gwarantuję, że „osiedlowy magiel”, jakakolwiek w nim rozmowa, to znacznie lepsze źródło przemyśleń, niż Agnieszka Holland u Lisa czy Daniel Olbrychski u Olejnik. To więcej niż wynurzenia … (tutaj wpisz jakikolwiek medialny autorytet).
Udajmy się do apteki, stańmy w kolejce i rozmawiajmy ze sobą. Jak za komuny.
A rozmowa z księdzem? Po prostu dodajmy mu sił.
Tekst ukazał się w Warszawskiej Gazecie
Komentarze
06-01-2012 [14:17] - ksena (niezweryfikowany) | Link: rozmowa z księdzem czy funkcjonariuszem ?
bo to już na wstępie należy uściślić.Trudno bowiem zaspokoić pragnienie rozmowy z duszpasterzem w medialnym kontakcie z ks.Sowa czy Mądelem.Ten pierwszy uczestniczacy nagminnie w debatach z tym swoim usmieszkiem ni to glupawym,ni to ironicznym zaczerpnietym od Daukszewicza w ,,Szkle kontaktowym''mija sie z powołaniem wystepując jako polityk. Powołując sie na wartości etyczne zarzuca agresję opozycji,ale nie dostrzega nic niestosownego w zachowaniu PO chwaląc się przy okazji ilu w tej partii ma przyjaciół.Ksiadz Mądel robiący za onmibus wspiera PO internetowo,ale należy postawić pytanie dlaczego nie chcą inni księża udzielać się na forach internetowych.
06-01-2012 [14:31] - Rekontra | Link: Ksena
Witam :)
rozmowa z moim księdzem, z którym rozmawiałem. Rozmowa z prawie każdym księdzem. I im należy dodać sił, po prostu ich wspierać.
Chociaż i wśród księzy zdarzają się takie owieczki jak ksiądz Mądel czy Sowa. Z nim nalezy polemizować, dyskutować, w pewien sposób nawracać , gdyż błądzą :))
pozdrawiam :))
06-01-2012 [15:47] - Szamanka (niezweryfikowany) | Link: "Idzcie ta droga!"
tak wzywal nas do wspolnej drogi Abp Slawoj Leszek Glodz 11.listopada 2011.
Homilia, ktorej na pamiec powinni uczyc sie spolegliwi i zastraszeni ksieza!
Dopoki w kosciele nie spiewa sie "Boze, cos Polske", nie znajduje w nim prawdy.
I coraz czesciej odnosze wrazenie, ze ide inna droga, spelniajac nakazy Dekalogu, ale juz rzadko jestem sama....
I rozmowy zaczynaja byc szczersze.
07-01-2012 [00:32] - Irvandir (niezweryfikowany) | Link: Wszystkiego najlepszego
Za pośrednictwem właśnie taksówkarzy rozpowszechniam swoje nieprawomyślne opinie. A księży należy wspierać, bo oni są teraz między młotem a kowadłem odkąd część episkopatu rzuciła się w ramiona PO. Oczywiście myślę o księżach sprawujących posługę duszpasterską w parafiach, a nie o telewizyjnych celebrytach.