Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Najważniejszy tekst roku czyli nadzieja

Teresa Bochwic, 27.12.2011
Pozwoliłam sobie skopiować poniżej niezwykły tekst blogera szczurbiurowy z salonu24.
Przeczytajcie, wejdźcie na jego blog i przeczytajcie również jego wyjaśnienia w komentarzach.
Oto on:

„27.12.2011 12:07 76
opublikowana w: F!kcje?, Kontrrewolucja Teraz, Notki Nieuczesane, Stary Salon Zulus Czaka na bosaka fajny gość - Rybitzky'emu odpowiedź
Rybitzky pisze: zgody między nami nie będzie.  Pyzol - dzień święty święcić, nie zatruwać nienawiścią.

Kiedyś jeszcze, dawno temu, w okolicach 10 Kwietnia, ktoś na S24 napisał, że my Polacy jesteśmy narodem za łagodnym. Że inne nacje dlatego osiągnęły sukces cywilizacyjny, że przeszły  przez oczyszczającą wojnę domową, co pozwoliło wygranej stronie, po zwycięstwie, skupić wszystkie siły na budowie porządnego, silnego państwa. A my, Polacy - z tym naszym odwiecznym “kochajmy się!”, nawet w chwilach ciężkich konfliktów nigdy spraw nie doprowadzamy do końca i przez to właśnie sprawy buksują w miejscu, nie jesteśmy w stanie zbudować poważnego państwa - jak pisał ten ktoś, którego nicka niestety nie zapamiętałem.
Nie wiem na ile teza ta jest prawdziwa - można by się zastanawiać, czy rozmaite wydarzenia z czasów I Rzeczypospolitej, rokosz Zebrzydowskiego albo wojna kokosza nie były wojnami domowymi o poważnym wymiarze - lecz zostawmy to. Ważniejsze dla mnie jest to pytanie, które pojawiło się na S24, pytanie o hipokryzję podczas życzeń świątecznych dla wrogów politycznych, o dzielenie się opłatkiem z aborcjonistką to - nolens volens - pytanie o nasze chrześcijaństwo w kontekście sporu politycznego który mamy obecnie w Polsce. Bo przecież to Rybitzky’ego “Zgody między nami nie będzie” oznacza, że wyklucza się porozumienie z adwersarzem. Że nie ma punktów stycznych - po prostu. Że wygrana może być jedna strona - “My” albo “Oni”.
Odczuwamy głębokość sporu politycznego, odczuwamy jego wielowymiarowość - w zasadzie, po Smoleńsku, po tym co się wydarzyło w kwestii śledztwa, potem krzyża, a ostatnio w sprawach związanych z suwerennością - po jednej stronie barykady przedzielającej Polskę mamy “obóz niepodległościowy”, a po drugiej “realistów” - jak siebie nazywają obie strony.
Zanim Biali pojawili się w Afryce albo na kontynencie północnoamerykańskim wojny pomiędzy tubylcami bardziej przypominały zawody sportowe niż krwawe zmagania. Większym tytułem do chwały było klepnięcie przeciwnika gołą dłonią, niż zabicie go. Wynikało to z prostej kalkulacji energetycznej, oczywiście nieświadomej, wynikającej z doświadczenia pokoleń - odkarmienie dziecka i doprowadzenie go do dorosłości było dla plemienia wydatkiem energii tak dużym, że nie stać było plemion na niskim stopniu rozwoju marnotrawienia tej energii poprzez wybijanie sobie wzajemne ludzi. W Afryce zmienił to dopiero król Zulusów - Czaka, który potrafił sformować wielka armię i podbił sąsiednie plemiona, eksterminując całe wioski i zagroził też brytyjskiej kolonii na południu Afryki w Kraju Przylądkowym. W Ameryce Północnej z kolei, niektóre plemiona, do tej pory nie prowadzące krwawych wojen, stały się “krwiożercze” pod wpływem zetknięcia z Białymi, jak na przykład Indianie Dakota, których Europejczycy nazywają Sioux. Było to zetknięcie się poważnych ludzi, prowadzących poważne interesy, z ludźmi, którzy zrozumieli, że jeśli ci poważni ludzie mają w ogóle liczyć się z nimi - to należy przejąć ich metody i dostosować się do reguł gry, tak, aby móc stawić opór. Zarówno w Afryce jak i u Indian Dakota był to przełom kulturowy - dobry czy zły to już inna sprawa. Ja to interpretuję właśnie tak - to co było do tej pory raczej zabawą, wynikającą z oszczędności energetycznych, po zetknięciu się z naprawdę poważnymi ludźmi stało sie wojną “naprawdę”.
To co mamy teraz w Polsce, jak już kilkukrotnie pisałem na tym blogu, to kraj w którym mieszkają ludzie z nieprzepracowaną, nawarstwioną traumą, która powoduje, że determinantą decyzji i działań, nie tylko w sferze politycznej, jest lęk. Straszliwe straty wojenne, Powstanie Warszawskie, eksterminacja powojennego podziemia przez najeźdźców ze wschodu, krwawo stłumione bunty 1956, 1970 i 1981 roku - te doświadczenia dają wzmocnienie temu, naturalnemu dla narodu, postawionemu w swoim czasie na krawędzi egzystencji, “oszczędzaniu substancji” czyli cofaniu sie przed doprowadzeniem do ostatecznej konfrontacji, takiej do jakiej dochodziło w innych państwach. Wdrukowało się w świadomość Polaków przekonanie, że konfrontacja zawsze będzie  prowadziła do klęski, ponieważ naprzeciw stoją  uzbrojeni siepacze, a  “My” będziemy zawsze słabsi od “Nich”, dlatego należy konfrontacji unikać. I że tak naprawdę spór prowadzi do nieodwracalnych szkód.
Badania socjologiczne pokazują, że Polacy chcieliby, żeby w polityce nie było sporów, “żeby politycy nie kłócili się”. Jest to oczywiście sprzeczne z duchem demokracji, gdzie spór jest nieodłączną częścią procesu politycznego. To, że Polacy nie chcą sporów w polityce - wynika właśnie z tego co napisałem wcześniej - nieprzepracowanej traumy, “oszczędzania substancji”, poczucia niższości w konfrontacji z przeciwnikiem.
“Ludzie poważni”, a za takich uważam tych, którzy mają sprecyzowane cele polityczne oraz wiedzą w jaki sposób chcą je osiągnąć (tak jak Anglicy w konfrontacji z Zulusami czy Amerykanie z Indianami Dakota) wiedzą jak wykorzystać słabości przeciwnika, tak aby minimalnym kosztem osiągnąć swoje cele. I wbrew temu co na S24 można przeczytać u Kolegów blogerów, ci którzy obecnie rządzą Polską to są właśnie ludzie, którzy wiedzą CO i JAK chcą osiągnąć. To są bardzo poważni ludzie. I nazywanie ich piłkarzykami nie tylko fałszuje rzeczywistość, ale osłabia napięcie uwagi jaką powinni skupiać na nich ich przeciwnicy, chcący przeciwstawić się tym poważnym ludziom.
To, że “proces transformacji”, który przechodzimy w Polsce od lat prawie trzydziestu tak przebiega, że naród jest przedmiotem działań, a nie podmiotem, wzbudza oczywiście frustrację u tych, którzy dostrzegają sytuację, rozumieją co się dzieje. I stąd, wydaje mi się, pojawiają się propozycje “usztywnienia” czy też pogłębienia rowów, którymi poprzedzielany jest naród. Stąd to Rymkiewiczowskie “to się już nie poskleja”, stąd Rybitzky’ego “zgody nie będzie”, stąd nazywanie przez Solidarnych 2010 działań ekipy Tuska zdradą, bez ogródek. To jest tak jak w tych Górach Czarnych, gdy Dakoci stanęli wobec białych przybyszów i zorientowali się, że zabawa się skończyła. Że mają do czynienia z ludźmi poważnymi. Że unikanie konfrontacji, “oszczędzanie substancji” prowadzi do zguby, szybkiej i pewnej. Równocześnie dla znacznej części współczesnych Polaków wydarzenia po 10 Kwietnia są  przeżyciem pokoleniowym (jak powiedział to Wojciech Wencel w filmie “Przebudzenie”), co jest podobne do tego czym były wydarzenia przełomu lat siedemdziesiątych (wizyta Papieża, Solidarność i stan wojenny) dla pokolenia do którego należy piszący te słowa.
Tak więc nie będzie uspokojenia. Z jednej strony pokłady lęku, wzmacnianego przez zbliżający sie kryzys, a z drugiej - duża w skali społecznej grupa,  coraz bardziej zdająca sobie sprawę z tego z KIM ma do czynienia. Nieunikniona wobec tego jest radykalizacja nastrojów i działań, w miarę jak kryzys będzie wchodzić do Polski i w miarę, gdy będą pojawiać się w obiegu coraz nowsze szczegóły dotyczące śledztwa smoleńskiego - tak jak ostatnio nagrania Klichów.
Radykalizacja wymaga jasnego rozgraniczenia, pokazania podziału, wskazania gdzie kto jest, aby wiadomo było kto jest wrogiem - i żeby było jasne - to wskazanie podziału będzie następować z obu stron politycznego sporu. Obie strony będą się coraz bardziej radykalizować. “Patrioci” i “Realiści” wejdą w zwarcie, które początkowo werbalne, może przerodzić się w bardzo konkretne działania. A ponieważ jedna ze stron sporu ma zdecydowaną przewagę instytucjonalną, wynik tego starcia wydaje się być z góry przesądzony.
W ten sposób zrealizuje się wspominany w filmie Joanny Lichockiej scenariusz budowania “Polskiego Państwa Podziemnego”, co w wymiarze narodowym, patrząc długofalowo na przyszłość narodu jest perspektywą katastrofalną - naród, którego znacząca cześć odmawia uznania oficjalnych struktur państwowych i neguje legalność władz, nie może rozwijać się w sposób dający szansę na sukces w konkurencji z innymi krajami startującymi w tym samym wyścigu.
Ten konfrontacyjny obraz Polski pokazuje, że radykalizacja z prowadzi do strat, które mogą być nie do odrobienia. Z jednej strony nieumiarkowanie władzy, z drugiej - negowanie jej prawomocności da w konsekwencji chaos, tak podobny do tego co mieliśmy w drugiej połowie wieku XVIII (i wiele razy tę analogię przywoływano). Sytuacja jest nawet bardziej podobna niż się to potocznie wydaje, ponieważ współczesny “obóz patriotyczny” bardzo przypomina to, czym była Konfederacja Barska, z jej sporami, wybujałymi ambicjami poszczególnych przywódców, ogólną niezbornością i - przy patriotyzmie - brakiem myślenia całościowego na temat polityki. Podobieństwo także jest w tym, że, tak jak ówcześnie, tak i dzisiaj następuje radykalizacja. Wtedy - zawiązanie konfederacji, mającej na celu utrzymanie swobód, w kontrze do “obozu królewskiego”, który chciał “modernizować kraj” bez względu na opór “warchołów”. Coś to przypomina, nieprawdaż?
Radykalizacja, wynikająca z tego, że jedni zdali sobie sprawę, że to nie “piłkarzyki” , a drudzy, że przeciwnik uniemożliwia, a przynajmniej bardzo spowalnia osiągnięcie zdefiniowanych celów i realizację żywotnych interesów - ta radykalizacja będzie się pogłębiać.
Jednak analogie historyczne mają swoją nośność i dobrze brzmią, ale nie do końca są adekwatne.
W osiemnastym wieku przy nierównowadze sił jeden czynnik był stały - rosnąca stale potęga Rosji i Prus. Konfederacja Barska musiała przegrać, bo czynniki zewnętrzne stale rosły w siłę.
Indianie Dakota musieli przegrać, bo Białych przybywało.
Energii do przewalczenia przeciwników było za mało.
Spójrzmy na dzisiejszą Polskę. Te czynniki, o które opierają swoje kalkulacje polityczne rządzący dziś “ludzie poważni”, to z jednej strony silna Unia Europejska z Niemcami jako czynnikiem przewodnim oraz stabilne, “przewidywalne” stosunki z Rosją. Czy możemy tu zobaczyć analogię historyczną? Czy oba filary, o które opiera się dzisiejszy “obóz królewski” mają w sobie ten nieustający wzrost potęgi, jaki miały Rosja i Prusy, albo wobec którego stanęli Dakoci?
Otóż nie. Kryzys euro, o którym ekonomiści mówią, że doprowadzi do powrotu do walut narodowych musi spowodować nie tylko grożący rozpadem kryzys Unii, ale przede wszystkim - odbije się na Niemcach, głównie w wymiarze finansowym. Pisał o tym obrazowo u siebie Tomasz Urbaś. Równocześnie w Rosji dzieje się coś spektakularnego, co nie miało do tej pory miejsca od czasów rewolucji lutowej w 1917 roku. Te masowe demonstracje, które ostatnio obserwujemy mogą być wstępem do nowej “kolorowej rewolucji”, którą Aleksander Dugin nazywa “rewolucją błotną”, co ma podwójne znaczenie - ze względu na miejsce pierwszej demonstracji, ale i ze względu na Dugina prognozy dotyczące rozwoju sytuacji. A są te prognozy dla Rosji ponure. Reżim Putina, według Dugina, nie ma w zasadzie dobrego wyjścia - bez względu na to, czy ugnie się przed żądaniami demonstrantów czy nie, Rosję czeka rozkawałkowanie, wojna domowa i inne tym podobne wydarzenia.

Tak więc sytuacja jest skrajnie różna od tej z XVIII wieku. Zamiast dwóch kooperujących rosnących potęg - dwa ledwie robiące bokami molochy na krawędzi wydarzeń katastrofalnych. W tej sytuacji “ludzie poważni” muszą sobie zdawać sprawę, że obsunięcie się Polski w radykalizm staje się dla nich skrajnie nieopłacalne, ponieważ pomiędzy wykopanymi rowami można oczywiście żyć, a nawet sprawować władzę, ale bardzo niewygodnie się ucieka. Tak więc, o ile oczywiście decyzje podejmowane są w oparciu o racjonalne przesłanki, “ludzie poważni” będą starać się tonizować nastroje, tak aby radykalizacja nie nastąpiła.
Problem w tym, że Dakoci na wojennej ścieżce już są zradykalizowani i wymachują tomahawkami...”
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 4068
Domyślny avatar

mmkkmmkk

27.12.2011 23:27

pamięta ,pod którym drzewem zakopane są topory wojenne :-) ?
Teresa Bochwic

Teresa Bochwic

28.12.2011 08:38

Dodane przez mmkkmmkk w odpowiedzi na Czy wódz sokole oko

...i jeżeli nawet pamięta, gdzie, to pewnie dawno zardzewiały. Nowe pokolenia, nowe tomahawki, nowa energia, nowe czasy.
Domyślny avatar

Joanna Cieszkowska

28.12.2011 02:30

Walka polityczna nie jest problemem jest faktem. To ze oboz narodwo niepodleglosciowy jest kiepsko tolerowany przez sasiadow jest zrozumiale. Ze ten oboz poniosl wielkie straty jest przykrym faktem. Ale opozycja niepodleglosciowo narodowa istnieje faktycznie i ma znaczaca pozycje w kraju, nawet zostala dostrzezona z przekasem za granica. Dlatego nie zalamujmy sie tak latwo. Przeciwnik jest okrutny i stosuje wszystkie mozliwe chwyty bandyckie. Ale mozna walczyc z bandytami. Oni sa swiatu potrzebni do wykonaia brudnej roboty. W tym momencie Jaroslaw Kaczynski wydaje sie byc lekko zmeczony. Jest po prostu umeczony swoja rodzinna tragedia. Stracil wielu najblizszych. Jego partia poniosla najwieksze straty. Ale on ma poparcie bardzo duzej czwesci narodu. Pozostala czesc ta jeszcze obojetna zacznie sie wkrotce budzic w klopotach i zwracac o pomoc. Reszta pojdzie won. Taki los. Pilka jest okragla ja mawiala moja Mama.
Domyślny avatar

observer44

28.12.2011 03:28

PETYCJA O ROZWIAZANIE PO http://www.petycjeonline…
Domyślny avatar

Gość

28.12.2011 04:29

http://www.prisonplanet…
Teresa Bochwic
Nazwa bloga:
Blog Teresy Bochwic
Zawód:
Sokole Oko
Miasto:
Warszawa

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 589
Liczba wyświetleń: 2,330,141
Liczba komentarzy: 2,793

Ostatnie wpisy blogera

  • O Konkursie Chopinowskim inaczej – rzut oka wstecz
  • Jeszcze raz "Pieśń wigilijna 1951". Uzupełniona
  • Opowiadanie świąteczne, przyda się przed Wigilią

Moje ostatnie komentarze

  • Brawo!
  • Nie znam się, ale przykład wydaje się bzdurny. Szewc nie kupuje KAŻDEJ pary wyprodukowanych u siebie butów 
  • Szkoda, że Warszawa nie umiała się przygotować. Rozkopy, płoty, zapory, remonty, huk młotów pneumatycznych pod Filharmonią w czasie przesłuchań konkursowych. Trzaskowski udzielił wywiadów, że on za…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Chcieli Europy, wybrali polski los
  • Poradnik męża zaufania wybory samorządowe 2014
  • Gdzie było nieproporcjonalnie dużo nieważnych,wysokie ryzyko

Ostatnio komentowane

  • Teresa Bochwic, Szkoda, że Warszawa nie umiała się przygotować. Rozkopy, płoty, zapory, remonty, huk młotów pneumatycznych pod Filharmonią w czasie przesłuchań konkursowych. Trzaskowski udzielił wywiadów, że on za…
  • Zbyszek, Wydaje mi się, że o awansie do kolejnych etapów decydują punktu i ich średnia ważona. Zwycięzcę wyłania się faktycznie w głosowaniu na najlepszego w finale.Ten konkurs to jest może największa…
  • NASZ_HENRY, .....................Konkursy i zawody służą głównie reklamie i marketingowi produktów!!!😉 Konkurs Chopinowski służy głównie reklamie fortepianów: Steinway, Yamaha, Kawai, Fazioli oraz Bechstein oraz…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności