Zemsta żydowska w powiecie lubelskim

Kiedy ogień opalił znajdującą się niżej parę skrzydeł, wtedy dwa górne  same ruszyły na spotkanie płomieniom.  Wkrótce ogarnęły one całą konstrukcję. Potem zapadł się w nie dach wiatraka…
Przy drodze stała budka.  Służyła do pilnowania sadu i  do handlowania jabłkami. Ułożono w niej ciała zabitych. Jedno z nich nie miało twarzy...
[Obrazy utrwalone w pamięci 5-letniego Rysia]
 
Rok 1943, okolice Lublina

1. Na styku dwóch wsi Kolonii Bystrzejowice (dziś Bystrzejowice Trzecie) oraz Majdanu Mętowskiego znajdowało się gospodarstwo należące do rodziny A., które wtedy zaliczano do Skrzynic, wsi znajdującej się po drugiej, zachodniej stronie dużego, pięćsethektarowego lasu. Układ ten był konsekwencją jakichś dawnych, historycznych już podziałów.
Mieszkali tu: matka, Jadwiga A., jej niezamężna córka Regina i dwa młode małżeństwa, każde z dwójką dzieci. Syn Stanisław A. i jego żona Marianna mieli trzyipółletniego Zbyszka oraz dwuletnią Tereskę. Paweł J. i córka Jadwigi, Wanda, byli rodzicami pięcioletniego Irka i dwuletniego Franka.

2. Bezpośrednia bliskość lasu powodowała, że dom i obejście, do którego zaliczyć należy i drugą stodołę, postawioną niedawno przez Stanisława zamierzającego mieszkać w przyszłości oddzielnie, okupowane było, podobnie jak sąsiednie gospodarstwo, przez uzbrojonych Żydów - żydowską partyzantkę. Stawiali oni domowników w trudnym położeniu. Wedle prawa wprowadzonego przez Niemców za udzielanie pomocy Żydom całej rodzinie groziła śmierć.
Z czasem w gospodarstwie pod lasem nieproszonych gości przybywało. Intruzi bezceremonialnie objadali rodziny, w zbudowaniach których znaleźli schronienie - cięli kury, zjadali przygotowaną strawę. Rodziny A. i J. zaczęły głodować. Nękanie i panoszenie się obcych zaczęło przekraczać miarę wytrzymałości gospodarzy.
 
Teraz w relacjach pojawiają się różnice w ocenie kto i jak uruchomił serię tragicznych wydarzeń. Wersja, w której pojawia się pisemna skarga, stosunkowo najlepiej uzasadnia przyczynę i wiąże bieg wypadków, aczkolwiek nakładają się na nią inne opisy. Nie ma pewności, jaka była forma, pojawiającego się w pierwszej wersji listu i z czyjej inspiracji powstawał. Istnieje też zdecydowanie podtrzymywana opinia, że pisma tego wcale nie było, a wskazywanie jego rzekomego autora jest absolutną krzywdą, wyrządzaną jednej z ofiar. To zaprzeczenie jest uwiarygodnione, jeśli uznać można to za sensowny sposób potwierdzania prawdy, przez akt krwawej zemsty w kilka miesięcy po opisywanych tu wydarzeniach.
Trudno byłoby o rozstrzygnięcie pytania o winnych dramatu bezpośrednio po tych wydarzeniach, z powodu śmierci większości świadków - tym trudniej to czynić z perspektywy dziesięcioleci.
Wątpliwości nie ulega nikczemna rola Kacpra K., który stale współpracował z Niemcami, wydając Żydów. Wcale się z tym nie krył.
W tej historii, choć wymienionych zostaje tu wiele osób, charakter i postępowanie tego człowieka mają kluczowe znaczenie.
 
Wersja A
3a. Paweł J. napisał list ze skargą na Żydów. Czy adresowany on był do władz niemieckich w Piaskach – nie wiadomo? Sam nie dostarczył go Niemcom, lecz zaniósł do Zygmunta C., który był sołtysem wsi Kolonia Bystrzejowice.
4a. Sołtys list przeczytał. Nie wybrał się z nim do siedziby gminy odległej o 14 kilometrów osobiście, lecz posłużył się pośrednikiem, 30-letnim Kacprem K., któremu to pismo przekazał.
5a. Dlaczego sołtys wsi Kolonia Bystrzejowice przekazał list akurat człowiekowi nie ze swojej wsi? Jako wyjaśnienie roli Kacpra K. podaje się fakt, że w rodzinie tej uzgodniono, że to on będzie odrabiał w Piaskach narzucony poszczególnym gospodarstwom obowiązek świadczenia pracy w zakresie publicznym. Skoro tam regularnie jeździł, to list trafił do niego. Sołtys musiał o tym wiedzieć, gdyż mleczarnia i wiatrak należące do familii K. były miejscami, gdzie codziennie spotykali się okoliczni mieszkańcy, przy okazji wymieniając między sobą wszelkie informacje i plotki. Młodzi K., w tym Kacper, obsługiwali wiatrak w ramach usług dla całej okolicy. Członków tej rodziny cechowała nadto szczególna potrzeba rozmowy i przydania sobie przy tym ważności, o czym mogłem przekonać się osobiście.
6b.Sołtys wiedział, że Kacper K. jest na usługach Niemców, że ma z nimi dobre kontakt i ten fakt wykorzystał. Zrzucił z siebie ciężar odpowiedzialności. Spadła na człowieka, który działał bez skrupułów.
7. 73 – letni Macie K. był od kilkunastu lat właścicielem dużego gospodarstwa we wsi Jadwisin. Był to dawny folwark. Centralne miejsce zajmował okazały dwór, nazywany też pałacem. Część pomieszczeń wynajęta była na szkołę - dwie sale lekcyjne oraz mieszkanie nauczycielskie. Chodziły do niej dzieci z trzech wsi.
Nieopodal na wzgórzu stał wiatrak, w którym mielono zboże na razówkę. Funkcjonowała też tutaj mleczarnia, gdzie skupowano mleko od okolicznych rolników.
8. Razem z ojcem mieszkało 4 synów – kawalerowie: Henryk (27 lat), Adam (25) i Krzysztof (24) orazJózef, który jako jedyny z nich był żonaty (z Joanną). Po sąsiedzku mieszkała na swoim córka Macieja, Stanisława. Jej mężem był Wacław D..
9a. W domu K. list powierzony Kacprowi otworzono. Gdy poznano jego treść naradzano się, czy należy go Niemcom przekazać. Mężczyźni byli raczej temu przeciwni. Zadecydował głos Stanisławy. Ostatecznie więc Kacper miał się wywiązać ze swojego zadania, które podrzucił mu sołtys Kolonii Bystrzejowice, i ostatecznie list dostarczyć.
10a. Nim to nastąpiło, Kacper K. spotkał znajomego z Majdanu Kozic Dolnych i opowiedział mu o treści listu i swoim posłannictwie do gminy w Piaskach. Naturalnym trybem informacja ta zaczęła krążyć po okolicznych wsiach.
 
Wersja B
3b. Paweł J. poradził się sąsiadów L., co ma w tym coraz trudniejszym położeniu począć. Samo to zasięgnięcie porady spowodowało tragiczne konsekwencje. Fakt ten bowiem łatwo mógł dotrzeć do Żydów, gdyż u L. stacjonowali oni w dużej liczbie.
 
Wersja C
3c. Gajowy Jakub M. (Kuba) pilnujący Lasu Skrzynickiego bez wątpienia wiedział o zgrupowaniu Żydów, czujących się względnie swobodnie w jego rewirze, podobnie jak i we wsiach do niego przylegających. Mając na sobie brzemię urzędowej odpowiedzialności wobec władzy niemieckiej za ten stan rzeczy – w całej Generalnej Guberni prowadzona była polityka bezwzględnie eksterminująca Żydów – doniósł o tym odpowiedniej komórce zarządczej. Zawsze istniejące, zażyłe układy pomiędzynadzorem leśnym a mieszkańcami okolicznych wiosek dawały nadto gajowemu możliwość działania nie wprost, mógł się w tej sytuacji kimś posłużyć.
Przeciw takiej pogłosce, przemawia fakt, że człowiek ten cieszył się powszechnie dobrą opinią.
 
 
Dalej przedstawiony ciąg wydarzeń nie zależy od faktu, w jaki sposób Niemcy zostali poinformowani o Żydach.
 
11. Przy drodze przed domem S. w Jadwisinie rosła okazała lipa. Rodzina miała zwyczaj siadywania na ławce w jej cieniu. Spod tej lipy Janina S. widziała na własne oczy przejazd trzech samochodów wypełnionych niemieckimi żandarmami. Na pierwszym z nich w roli przewodnika, jechał ubrany w niemiecki mundur Kacper K..

Była to droga gruntowa, w żaden sposób nieutwardzona. Gliniaste podłoże sprzyjało tworzeniu się dołów i kolein, wolna jazda niemieckich samochodów pozwalała rozpoznać znajomą twarz Kacpra K., zwłaszcza, że chełpliwość była jego naturą, był dumny ze swojej roli i potrzebował być podziwiany przez sąsiadów. To precyzyjne opisanie faktu przez naocznego świadka, pozwala określić kim dla Niemców był Kacper K. i jest podstawą odpowiedzialnej rekonstrukcji podłoża tej historii.
 

12. Niemieckie samochody dojechały do gospodarstwa K., znajdującego się pośrodku Jadwisina. Żandarmi wysiedli i wykorzystując obniżenie terenu przeszli w stronę lasu, zbliżając się przy tym do zabudowań rodziny A.. Musieli pokonać  dystans około 3 km. Starali się odciąć drogę ucieczki do lasu.
13. Przed atakiem Niemcy wysłali Kacpra K. do  zagrody A., by ten wezwał gospodarzy (Polaków) do wyjścia z domu, co nastąpiło.
14. Spośród  Żydów znajdujących się w obrębie gospodarstwa część została zastrzelona.  W większości świadectw pozwalających na rekonstrukcję wydarzeń nie pada liczba ofiar  - ani żydowskich ani ewentualnie po stronie niemieckiej.  W miarę pewny, pojedyńczy przekaz mówi o 24 zabitych Żydach.
15. Sześciu spośród ukrywających się w gospodarstwie A. udało się uciec w stronę pól. Taką dokładną liczbę podała Regina A., naoczny świadek wydarzenia.
16. Przypuszczalnie nie byłoby to możliwe, gdyby nie wsparcie ze strony grupy obozującej w zabudowaniach L.. Najprawdopodobniej obecność tego oddziału  była zaskoczeniem dla Niemców. Miał on zapas dystansu dzielącego oba gospodarstwa, około 100 metrów,  i możliwość ucieczki do Lasu Wierzchowskiego, odległego o niespełna kilometr. Potwierdzeniem takiego przebiegu starcia jest powtarzająca się w relacjach opinia, że większości spośród ukrywających się Żydów udało się z obławy wyrwać.
17. Michał B. mieszkał w Majdanie Mętowskim w odległości 0,5 km od skraju lasu. Człowiek ten z natury ciekawy i odważny, znalazł sposób, by po niemieckim ataku w zabudowaniach A. znaleźć się w ich pobliżu. Pożyczył na wykopki wóz od M. z Kolonii Bystrzejowice i postanowił go w tym momencie odprowadzić, co pozwalało mu przejechać obok rejonu obławy. Niemcy go zatrzymali i kazali się wieźć, najprawdopodobniej do swoich samochodów (według innych przekazów miał ich odwieźć  na jakiś posterunek albo kazano mu odwieźć nie  żandarmów, ale jakieś rzeczy). Fakt ten stał się podstawą uczynienia go przez Żydów winnym współpracy z okupantem.
 
18. Nastał  9 października 1943. W trzech grupach Żydzi, tak o nich stanowczo mówią świadkowie wydarzeń, nie kwestionując przy tym udziału Polaków,  pieszo i na furmankach docierają jednocześnie do trzech gospodarstw, które stają się obiektem zaplanowanej zemsty – do domów K., A. i B..
 
19. Jadwisin. Ojciec rodu K., Maciej, był w poprzednich dniach uprzedzany przez życzliwych Żydów, o grożącym mu niebezpieczeństwie:
– Wygońcie Kacpra z domu, bo będzie źle.
Ostrzegającym go odpowiadał, że nie ma powodów do obaw - nikogo nie zabił. Gdy zaatakowano jego gospodarstwo, znajdował się z jednym z synów w polu, siali  zboże. (Istnieją głosy zaprzeczające temu, że Maciej był w polu, poza obrębem zabudowań.) Obaj zostali zabici. Inny z synów Macieja, widząc zagrożenie, dobiegł do stodoły, gdzie miał schowaną w broń. Zaczął się ostrzeliwać, ale napastnicy zdołali go podejść i trafić.
20. Gdy grupa mścicieli przybyła do gospodarstwa K., Kacper razem z jednym z braci szli akurat w stronę wiatraka. Na widok nieznajomych, idących w ich kierunku od strony domu, Kacper zdecydował się na ucieczkę, jego brat nie dał się do tego namówić i za chwilę zginął. Kacper, ostrzeliwany, zdołał umknąć i skrył się w zabudowaniach Ż..
21. Inny z braci, Józef, był nieobecny w domu, ponieważ pojechał do młyna. Jego żona Joanna uniknęła śmierci, przekonując Żydów, że jest tutaj tylko służącą.
22. Żona Kacpra, Waleria,  została ukryta przez Żydówkę, która  była przez rodzinę K. przechowywana. Nie wiadomo już:
- w jaki sposób Waleria została ukryta, ale jasne jest, że Żydówka owa świadoma była, co grozi żonie Kacpra ;
- na jakich zasadach wybawicielka Walerii funkcjonowała w gospodarstwie K., przypuszczalnie przypadała jej rola pracownicy – ona miała schronienie a gospodarze pomoc;
- dalsze losy tej Żydówki nie są znane.
23. Prawdopodobnie w tych krytycznych chwilach w gospodarstwie K. znajdowała się druga żona lub kochanka Macieja, Anastazja(?), pochodząca z Majdanu Kozic Dolnych.
  
24. Zabudowania podpalono i pilnowano, by ogień je zniszczył. Na pomoc nadjechała straż pożarna z Bystrzejowic. Została przez Żydów ostrzelana i nie mogła zbliżyć do płonących budynków. Można z tego wnioskować, że napad na gospodarstwo K. trwał przynajmniej pół godziny, jako że remiza Ochotniczej Straży Pożarnej znajdowała się w Bystrzejowicach Kolonii Drugiej, skąd do Jadwisina jest około 4 kilometry.
 
25. Naprzeciwko gospodarstwa K. znajdowało się gospodarstwo Franciszka R. (44 lata) , który był sołtysem Jadwisina. Gdy usłyszał krzyki i strzały u sąsiadów zaczął rozglądać się za swoim trzynastoletnim  synem, Zbyszkiem, którego nigdzie nie mógł znaleźć, a który jak się potem okazało był u sąsiadów M.. Gdy  Franciszek wyszedł na drogę, zobaczył wóz  konny i mężczyznę przy nim. Znali się. Chwilę ze sobą rozmawiali. Rodzina R. spod swojego domu obserwowała przebieg wydarzeń. Gdy sołtys odwrócił się, zmierzając w stronę domu, wtedy tamten strzelił z karabinu w tył jego głowy. Według wysoce prawdopodobnej opinii, tym zabójcą był  Polak ze Starego Majdanu (Majdan Kozic Dolnych). Oczywistą dla świadków pobudką jego działania było to, że nie chciał być rozpoznany jako uczestnik napadu. Po latach miał się do tego zabójstwa przyznać, okazując przy tym żal i skruchę.
26. W odległości około 200 metrów od gospodarstwa K. mieszkali M.. Osiemnastoletni Roman M., widząc zamieszanie u sąsiadów, podszedł pod ich zabudowania, idąc od tyłu przez pole. Nagle zaczęto do niego strzelać. Biegł w panice do swojej stodoły, cały czas ostrzeliwany. Ucieczce towarzyszył świst kul wokół niego. W stodole, cały drżący, zakopał się w sianie i przeczekał tam do rana. Na drugi dzień okazało się, że osiwiał.
27. Spłonęły dwór (pałac), olbrzymia stodoła, wielka wozownia, spichlerz, wiatrak. Nie uległa zniszczeniu obora. Po stronie wschodniej  folwarku znajdowały się stodoła i dom w budowie, należące do niedawno ożenionego Józefa K. – również je spalono.
 
28. Gdy napadnięto na K., dzieci w szkole  już nie było, zdążyły pójść do domu. Nauczycielami było małżeństwo Buraczków. Obecna była tylko pani Buraczkowa z córką (niepewne) i z 10-letnim synem Jerzym.
„Nauka odbywała się w dwóch pomieszczeniach wyposażonych w ławki i tablice. Poszczególne roczniki liczyły po około 20 uczniów, nie były łączone. Szkoła liczyła dla roczników do 1920 r. - 5 klas. Dla roczników młodszych było 4 klasy, gdzie do pierwszej i drugiej klasy chodziło się rok, do trzeciej 2 lata, a do czwartej 3 lata, ponieważ dochodziły nowe przedmioty i książki.”

29. Po zgładzeniu K. zbrojna grupa udała się do znajdującego się w sąsiedztwie, w odległości 300 metrów, gospodarstwa D., Wacława (41 lat) i Stanisławy (26 lat) z domu K.. Zamierzano małżonków rozstrzelać. Ustawili ich pod ścianą. Do zabójstwa nie doszło, gdyż stanowczo sprzeciwił się temu ich znajomy Żyd. Tego człowieka i Wacława D. wiązały typowe  interesy pomiędzy rolnikami a żydowskimi handlarzami.
 
30. Dom pod lasem, dzisiejsze Bystrzejowice Trzecie. W domu A.,  Regina w ostatniej chwili zdołała się ukryć przed Żydami  - stanęła za otwartymi drzwiami. Jej szwagier, Paweł J.,  nie został od razu zabity. Napastnicy seriami z karabinu zsiekali mu nogi. Matka rodziny, Jadwiga  A., wróciła poprzedniego dnia ze szpitala i chora leżała w łóżku. Została w nim zastrzelona. Wanda wzięła na ręce pięcioletniego synka Ireneusza. Zabito ją, a dziecku  kula strzaskała ramię.
31. Nim dom został podpalony, Żydzi  wygonili trójkę  dzieci, w tym rannego Irka, do sąsiadów. Franek został przy zabitej matce i od śmierci w płomieniach uratowała go Regina. Niezauważona przez napastników, zabrała dziecko  do  piwnicy. Wciągnęła też do niej ciężko rannego szwagra oraz ciała matki i siostry. Paweł skarżył się, że jest mu bardzo zimno, więc przyniosła z mieszkania pierzynę. Wkrótce  skonał.
32. Do piwnicy  wchodziło się  drzwiami w podłodze. Kiedy strawił je ogień i drzwi wpadły do środka, duszący dym powodował, że Regina wielkim wysiłkiem woli musiała powstrzymywać się od  kaszlu. Zdradziłoby to ją i mogłaby zostać zgładzona. Potwierdził to jeden z napastników, Żyd, z którym się znała, gdyż należał do grupy u nich się dekującej i był jednym z tych, którym się udało uciec z niemieckiej obławy. Rozmawiała z nim po jakimś czasie.
33. W momencie napadu Stanisław A.  rznął obrok w swojej nowo wybudowanej stodole, znajdującej się o dwie działki dalej od rodzinnego siedliska. Potem domyślano się, że musiał być z nim ktoś jeszcze, gdyż czynność  ta wymaga współpracy dwóch osób. Obecności tej drugiej osoby nie dało się potwierdzić. Stanisława zastrzelono i stodołę podpalono. Ciało jego zostało w dużej mierze spalone – dało się je zidentyfikować po małym kawałku niespopielonej kufajki.
 
34. Majdan Mętowski. Trzeci z oddziałów żydowskich, które prowadziły akcję, nie zastał w domu wytypowanego do uśmiercenia Michała B.  Nieco wcześniej rodzina zjechała z pola południe - on wybrał się na wieś posłuchać u  kogoś radia,  a jego żona Stefania starała się uśpić swoją dwuletnią córkę Juleczkę. W mieszkaniu obecni jeszcze byli 16-letnia Grażyna  i 13-letni Mateusz. Żydzi nakazali wyjść wszystkim z domu i ustawić się pod ścianą. Stefania wyszła z małą córką na rękach. Kazali jej stanąć przy studni. Gdy tam się znalazła, polecili jej oddać dziecko starszemu rodzeństwu. Nie chciała posłuchać. W końcu zmuszono ją do tego dzikim wrzaskiem. Przekazała małą starszej córce. Nim z powrotem doszła do studni została zastrzelona. Zapytano dzieci o wiek. Grażyna nie była w stanie się odezwać. Mateusz odpowiedział za nią, że siostra ma 13 lat. O sobie powiedział, że ma lat 10. Jeden z napastników orzekł, że nie ma co ich zbijać, że to  jeszcze dzieci.
- Nie dadzą sobie rady. Niech żyją na mękę.
35. W trakcie egzekucji zabudowania oblane benzyną przez innych z napastniczej grupy zaczęły płonąć. Żydzi - ludzie, którzy zabili matkę, nigdy przez Grażynę B. nie byli  inaczej określani -  w pośpiechu odjechali.  Mateusz zaryzykował i z płonącej obory wyprowadził krowę. Koń i reszta trzody spaliły się.
36. Przy rosnącej do dziś przydrożnej lipie, dzieci spotkały się ze swoim ojcem, zmierzającym w stronę ogarniętego przez płomienie domostwa.
37. Ze Skrzynic drogą prowadzącą brzegiem lasu szła w stronę zabudowań A. żona Stanisława, dwudziestosiedmioletnia Marianna. Gdy usłyszała strzały i zobaczyła ogień, podniosła lament, co skierowało na nią uwagę  zabójców,  jadących od gospodarstwa B.. Została przez nich zastrzelona.
 
38. 1 maja 1944 został w Jadwisinie zabity Kacper K.. Jechał furmanką ze swoją żoną, będącą w zaawansowanej ciąży.  Zmierzali w stronę odległego o 9 km Chmiela, miejsca jej pochodzenia. Zatrzymała ich dwójka napastników. Kacprowi kazano zsiąść, konia potraktowano batem, a gdy wóz się oddalił, jego żona usłyszała strzał. Istnieje kilka wersji, kto stał za tą egzekucją.
 
Właścicielem, prawodawcą, skrupulatnym i bezwzględnym nadzorcą opisanego tu świata byli Niemcy. W dzisiejszym spojrzeniu na tamte czasy i w zawiązanej z tym narracji, dominującej w społeczeństwie polskim i w międzynarodowej przestrzeni, pomniejsza się ich szatańskie działanie. Niemcy uwalniali i hodowali wyrodne, niszczycielskie instynkty w zniewolonych społeczeństwach.Biorący się stąd rozkład moralny elementu podatnego na propagandę, ułatwiał im realizację ostatecznego, najstraszniejszego z możliwych celu, jakim było wymordowanie milionów i urządzenie świata według ich patentu.
Czynię tę uwagę, gdyż w tym przedstawionym przeze mnie sprawozdaniu, działanie Niemców jest mało dostrzegalne, a dziś cały świat pracuje na to, żeby ich kluczowa rola i wina były jeszcze bardziej pomniejszane i zacierane.
 
39. Nieżyjący już dziś: Grażyna K. z domu B. oraz Marian K., syn Józefa byli wezwani przez Instytut Pamięci Narodowej do złożenia zeznań w tej sprawie.
 
40. Nie zostały tu ujawnione imiona i nazwiska uczestników tej historii, choć ich potomkowie w większości byli za pełną jawnością. Dzisiejsze prawo skłania jednakże do powściągliwości w tej mierze. Dla osób nie stąd zmiana imion i tak nie jest istotna. Ale niewątpliwie, użycie pełnych nazwisk i pojawiająca się wtedy możliwość ich naturalnego odmieniania, ułatwiałoby lekturę i czyniło przekaz bardziej czytelnym. Nazwy miejscowości nie zostały zmienione.
 
Starałem się, by to świadectwo było zbiorem suchych faktów, bez interpretowania. Mieszkam w Jadwisinie od 40 lat i wysłuchałem setek relacji z czasów okupacji niemieckiej. Na podstawie słów świadków bezpośrednich, potem korzystając z przekazu dzieci uczestników tamtej tragedii, mając przed sobą dostępne w Internecie metryki zgonów zamordowanych, spisałem co najważniejsze i niewątpliwe w sprawie do dziś bulwersującej mieszkańców mojej okolicy. Uczyniłem to zachęcony i wspierany przez moich sąsiadów. Świadomi jesteśmy, że to ostatnia chwila na utrwalenie prawdy,a nie na snucie domysłów opartych na kanwie niejasno rysującego się historycznego wydarzenia. Wspólnie wywiązujemy się z patriotycznego obowiązku wiernej pamięci. Ten gwarantowany, uczciwy zapis, choć przecież nieroszczący sobie pretensji do nieomylności, został sporządzony przez obywatela ściśle związanego z tą ziemią, miejscem tragedii. Miał i ma on tutaj wielu przyjaciół z dostatecznie odległych roczników oraz posiada należyte zrozumienie dla spraw tutejszych.
 
Jadwisin, 1 października 2020
 
 
 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

06-10-2020 [16:02] - NASZ_HENRY | Link:

Są w Ojczyźnie rachunki krzywd .... ☺
 

Obrazek użytkownika Zygmunt Korus

07-10-2020 [07:49] - Zygmunt Korus | Link:

Szacunek dla Pana, wielkie uznanie za ten materiał. Szatańskie siły miały i mają nadal tautońskie źródło. Forma skomplikowanej relacji trafna. A tak przy okazji to tych nazw ze słowem Majdan jest na Lubelszczyźnie bez liku. Bywam np. na wczasach w Majdanie Sopockim. Tam też jest mnóstwo faktów z czasów wojny, także związanych z Ukraińcami. Pan Kulik z Lublina utrwalił sporo wydarzeń z tamtego czasu. Polecam jego książki, ale pewnie Pan zna... Dobry pisarz.

Obrazek użytkownika St. M. Krzyśków-Marcinowski

07-10-2020 [13:02] - St. M. Krzyśków... | Link:

Dziękuję. Potrzebne mi było szczególnie dobre słowo, dotyczące formy ujęcia tego, jak Pan to właściwie określił, materiału. W ten sposób moje wątpliwości zostały ostatecznie rozwiane. Jakikolwiek mój zamysł, by surową, skąpą treść ubarwić, zmieniał linię prawdy, po jakiej starałem się ściśle poruszać. Tylko tak mogłem się przekopać przez mnogość fałszywych lub niepewnych informacji.
Nie znam książek pana Kulika, ale zachęcony przez Pana, niewątpliwie po nie sięgnę. Sam raczej nie posiadam temperamentu historyka, zdecydowałem się na opisanie tej miejscowej, okupacyjnej tragedii pod pewną presją, o jakiej w tekście wspominam. Żałuję, że do pracy nie zabrałem się przed laty – trochę to wynikało z niemądrego przekonania, że przecież zrobi to ktoś inny.
 

Obrazek użytkownika Pani Anna

07-10-2020 [13:38] - Pani Anna | Link:

Ja napisałabym Panu wiele dobrych slów, gdyby nie to, że po takim tekście dech zapiera i tego nie da się normalnie komentować....