Totalna opozycja halabardników marzy, że się rypnie

Marnych aktorów zżera syndrom halabardnika. Na liście płac kończącej film z ich udziałem figurują pod hasłem: I inni. W teatrze grają ogony z lekceważeniem patrząc na beztalencie kładące na każdym spektaklu rolę Hamleta. W redakcjach i wydawnictwach halabardnikami bywają korektorzy przekonani, że bez ich poprawek wypociny takiej dajmy na to Gretkowskiej nadawałyby się wyłącznie do kosza. Moim zdaniem po korekcie także, ale nie pisuję recenzji.
Takimi halabardnikami w polityce są harcownicy opozycji i cyngle generatorów rzeczywistości urojonej. Oni wszystko wiedzą najlepiej. A Onetmajster Andrzej Stankiewicz nawet jeszcze lepiej. Sterowana przez nich nawa Rzeczpospolitej płynęłaby pod pełnymi żaglami ku świetlanej przyszłości. A muszą bezradnie patrzeć na nieudaczne poczynania pisowskiej kliki, na to państwo z tektury, na groteskowego prezydenta… Chociaż akurat prezydentowi zamierzają prolongować kadencję. Bo sfora zbawców narodu, sorry, społeczeństwa, żąda wprowadzenia stanu wyjątkowego, co umożliwi przesunięcie terminu wyborów. Wpadli nawet na chytry pomysł, że wszyscy kandydaci opozycji wycofają się z rywalizacji. I wówczas, zgodnie z ordynacją, wybory z jednym pretendentem będą nieważne.
Halabardników ogarnął istny anty majowy amok. Niczym Katoni mantrują od rana do wieczora jakim śmiertelnym zagrożeniem dla głosujących byłyby wybory w apogeum pandemii, gdyż oni oczywiście wiedzą, że szczyt pomoru dopadnie nas właśnie 10 maja. Z oczu zaś wyziera im paniczny strach bynajmniej nie przed koronawirusem, lecz przed klęską ich nielotów.
Natomiast zjednoczona prawica twierdzi, że na razie nie ma podstaw do wprowadzania stanu wyjątkowego. I lepiej nie wywoływać wilka z lasu drastycznych ograniczeń swobód obywatelskich, tak drogich opozycji. Co wcale nie oznacza, że wybory muszą się odbyć w ustawowym terminie za wszelką cenę. Jednym słowem trwa przepychanka: golono, strzyżono.
Przesłanki za i przeciw majowemu terminowi są dosyć oczywiste. Władza i opozycja nabierają coraz większej pewności, że w maju Andrzej Duda wygra w cuglach w pierwszej turze. I na tym kończy się zgodność przekonań. Bo wedle kalkulacji prawicy wiele wskazuje na to, że pan prezydent wygra i w maju i jesienią i za rok czy dwa. Tonąca opozycja zaś upatruje brzytwy w armagedonie pandemii, gdyż jak się w kraju rypnie, to dobra zmiana ani zipnie. Podobno widziano Biedronia, który instruowany przez Hołownię zapalał świeczkę w tej intencji w jednym z brukselskich kościołów.
Przyznaję, że jako doradca opozycji także radziłbym grać na zwłokę. Na bezrybiu i złudzenia rybą. Z drugiej wszak strony halabardnicy stający w szranki z Hamletem powinni pamiętać o przestrodze Dantego. Napis nad bramą piekieł w “Boskiej komedii” głosi bowiem: “Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate”. A po polsku? Nie macie szans zamienić halabardy na czaszkę Yoricka, czy jakoś podobnie.
Na koniec optymistyczna informacja z rynku usług. Mimo szalejącej pandemii koronawirusa szafarki chuci na trasie z Rembertowa do Nieporętu mają pełne… ręce roboty.
 
Sekator
 
PS.

- Szydełkują? - Pyta mój komputer niezbyt zorientowany w przydrożnych rozrywkach.
- Jeśli już trzymać się tej poetyki, to raczej robią na drutach - odpowiadam enigmatycznie.