Negocjacje MEN - Solidarność: nie będzie kasy dla broniarzy

Zakończyła się I runda negocjacji między MEN a  Sekcją  Krajową Oświaty i Wychowania NSZZ Solidarność.
Optymistycznie podsumował je przewodniczący Proksa: Spełniono 5 z 6 naszych postulatów, o szóstym będziemy rozmawiać. Początek rozmów w sierpniu. Przypomnijmy, że ten szósty postulat to związanie wynagrodzeń nauczycieli z przeciętną pensją.
Moim zdaniem dialog oczywiście będzie trwał, ale będzie to dialog pozorowany, ponieważ;
1. Chodzi o ogólne założenia polityki PiS: 
a. w firmach prywatnych mają być wyższe zarobki niż w służbie państwowej
b. zarobki w poszczególnych branżach nie mogą być automatyczne, ale zawsze zależne od słowa centrali (divide et impera).
2. Podstawowym problemem jeśli chodzi o służby państwowe jest obecnie służba zdrowia, na którą w ciągu 4 lat nakłady wzrosną o 60 mld. Oświata jest jedną z ostatnich w kolejce, bo wbrew pozorom radzi sobie zupełnie nieźle, nawet na tle Europy i przy obecnych nakładach.
3. Dla twardego elektoratu PiS "nauczyciele" czyli "broniarze" lub "krowy i świnie" lub "pilnowacze dzieci" są obecnie czymś w rodzaju laleczki voodoo, w którą wbija się szpile celem osiągnięcia pewnego relaksu/ równowagi. Nie chodzi o zawód nauczycielski w ogóle, zapewne też nie o te nauczycielki, które uczą ich dzieci czy wnuki lecz o pewnego fantoma stworzonego przez sprawną propagandę, skupiającego w sobie niemal całe zło świata. Tyle, że ew. podwyżki dotyczyłyby tego właśnie fantoma.
4. Dla elit intelektualnych PiS jakość nauczania i nauczycielskie pensje to kwestie rozłączne - nie powiązane ze sobą. Ich zdaniem, to ile nauczyciel wie, jak uczy, co sobą prezentuje nie ma związku z tym ile ma na koncie, a jeśli już to niewielki. Wynika to po części z doświadczeń osobistych z PRL kiedy w ubogim społeczeństwie poziom równie ubogiej szkoły nie zależał od pensji nauczycieli. Te doświadczenia są teraz ekstrapolowane na system kapitalistyczny (np. wypowiedź Kuratora z Kujaw na koniec roku szkolnego, albo prof. Nalaskowskiego w RM). Z drugiej strony z doświadczeń szkół katolickich gdzie poziom szkół prowadzonych przez księży, zakonnice, albo ludzi silnie wierzących ma nikły związek z zarobkami, ze względów oczywistych. Plus resztki etosu szlachecko - inteligenckiego, gdzie zwykle bogaty z domu szlachcic rozdawał swoje uposażenie ludowi w ramach pracy u podstaw (żeromszczyzna), plus etos plebejsko - rzemieślniczy: najpierw udowodnij jak jesteś dobry (wyzwól się z terminu, z czeladnika, na mistrza itd) a potem dopiero myśl o jakimś wynagrodzeniu i to najlepiej po decyzji cechu.
5. Porozumienie rządu z Solidarnością (P. Dudą). W linkowanej na portalu Tysol rozmowie P. Dudy z Radiem Olsztyn P. Duda mówi o konkretnych porozumieniach z rządem odnośnie kolejnych podwyżek dla kolejnych branż (sądy, nie-lekarze, sanepid, urzędnicy NFZ, inspekcja weterynaryjna, administracyjni pracownicy szkół itd). Ogólnie rząd zgadza się na podwyżkę dla całej budżetówki o 7%, a "S" chce 15%. Czyli mówimy o podwyżkach socjalnych: utrzymanie siły nabywczej pensji budżetówki na mniej więcej dzisiejszym poziomie, ale nie o jej wzroście. Nauczyciele są jednym z elementów tej układanki 
6. Interesy mocnych branż budżetówki. Jeśli pensje słabych branż budżetówki wzrosną to zaraz zaatakują branże silne (mundurówka, skarbówka itp.) aby utrzymać swoją pozycję. 

Jaki jest efekt tej układanki? Bliski sercu twardego elektoratu PiS. Nie będzie żadnych realnych podwyżek w oświacie. Siła nabywcza pensji "broniarzy" nie wzrośnie, co nie oznacza, że nie będzie podwyżek w ogóle. Solidarność będzie twardo negocjować z rządem i zawsze odniesie sukces uzyskując podwyżki zawsze takie by siła nabywcza byla taka jak od 3 lat II PiS: pensja zasadnicza o ok. 1000 zł mniej niż przeciętna płaca. O niższe zarobki trudno, po prostu, gospodarka musi mieć pracowników odpowiednio wyedukowanych - to są konkretne pieniądze - i nie można dopuścić do załamania szkół.
Czy to dobrze czy to źle? Sam nie wiem, ale chyba PiS - jeśli się uda - robi tu dobrą pracę. Bo trzeba wyrzucić z zawodu znaczną grupę nauczycieli, może z 50%, a z reszty zrobić wieloprzedmiotowców ze zwiększonym pensum i specjalistów z niskim pensum (rzesza 700 tys płatna z budżetu nigdy nie będzie miała wysokich pensji). I wtedy jedni i drudzy muszą zarabiać na prawdę dobrze. Równolegle musi nastąpić brutalny podział uczniów - ze względu na zdolności: albo do zawodu, albo do LO (ale prawdziwego LO). Bez sentymentów. Bez zindywidualizowanych ścieżek (prócz najzdolniejszych) i ciągnięcia za uszy i udawanego wykształcenia. Wtedy oświata ruszy z kopyta, ale wielu rodziców zapłacze i poczuje się skrzywdzona. Tego znowóż PiS może nie wytrzymać.
Czy taki był pomysł PiS na reformę oświaty? Nie wiem. Myślę, PiS samo tego dziś nie wie, bo już tak się zagmatwało i zakiwało, że  nie pamięta po co ta reforma była. Dowodem choćby słowa prof. Parucha powtórzone w kolejnych wypowiedziach: jednym z najważniejszych zadań programowych PiS jest obecnie ustalenie tego co będzie nauczane w liceach. Wstępne prace mają ruszyć już na początku lipca.
Szkoda komentować. Przypomina się wiersz Krasickiego:

Kiedy wół był ministrem i rządził rozsądnie,
Szły, prawda, rzeczy z wolna, ale szły porządnie.
Jednostajność na koniec monarchę znudziła;
Dał miejsce woła małpie lew, bo go bawiła.
Dwór był kontent, kontenci poddani — z początku; 

Ustała wkrótce radość — nie było porządku.
Pan się śmiał, śmiał minister, płakał lud ubogi.
Kiedy więc coraz większe nastawały trwogi,
Zrzucono z miejsca małpę. Żeby złemu radził,
Wzięto lisa: ten pana i poddanych zdradził. 

Nie osiedział się zdrajca i ten, który bawił:
Znowu wół był ministrem i wszystko naprawił.  

Tylko, że reforma PiS zaczęło się od razu od momentu, gdy lew był znudzony.
Pięknie podsumował to we wczorajszej debacie w senacie senator Czarnobaj wskazując na chaos, działania z doskoku, ad hoc, dojutrkowość, brak myśli przewodniej, kręgosłupa, jako normę tej reformy (swoją drogą byłem szczerze zaskoczony, że w PO są tak rozsądni, spokojni, wyważeni ludzie, a nie - jak w sejmie - wrzeszczące pacynki, albo mechaniczne misie czy króliki).
Są jednak pozytywy. Pierwszym - może bardziej nadzieją na pozytyw - jest nowy minister, on właśnie przypomina woła, i z postury, i z zachowania, i , mam nadzieję, z działań. Druga nadzieja to słowa Proksy, ponoć rozmawiano o pragmatyce zawodu nauczyciela. Tak właśnie - pragmatyką - nazywano ułożenie zawodu nauczycielskiego w II RP.  Mam nadzieję, że to kierunkowe słowa.

A strajki we wrześniu oczywiście też będą, bo aparat ZNP to nie są ludzie którzy pracują w szkołach ale są częścią aparatu samorządowego, zwłaszcza dużych miast. A samorządy dużych miast będą grupą szturmową PO w tej kampanii. Nauczyciele zaś są często na tyle mądrzy, ile zarabiają, wiele w ogóle nie utrzymuje sie z pracy w szkołach, i w nosie ma pensje, wreszcie koniec końców ponad 90% z nich to wrażliwa na emocje płeć piękna.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Zunrin

27-06-2019 [21:36] - Zunrin | Link:

Co do kwestii pensji. Nie potrafię zrozumieć dlaczego wymyślono i z taką determinacją konserwuje się systemy wynagrodzeń oparte o różne czynniki. A to jakieś kwoty bazowe, a to średnie wynagrodzenie w gospodarce. Powiązać to wszystko na wprost z pensją minimalną. Odpadają przepychanki komu ile podnieść. W jednym miejscu, na Komisji Trójstronnej, ustali się wysokość minimalnej i już każdy sobie policzy ile będzie zarabiać w przyszłym roku. No i rządzący nie będą już tak skorzy do sporego zwiększania minimalnej, bo za tym pójdą pensje budżetówki.

Obrazek użytkownika foros

27-06-2019 [22:26] - foros | Link:

IMO j.w. divide et impera. Można to też nazwać motywacyjnym systemem płac. Jakoś szefowie muszą rządzić i jakoś państwo musiało oszczędzać na swoich funkcjonariuszach.
W starych monarchiach załatwiano to po prostu spójnym systemem rang, a w PRL nie wiem, ale tu pewnie jest pies pogrzebany

Obrazek użytkownika Marek1taki

28-06-2019 [07:28] - Marek1taki | Link:

Widze, ze poza etatyzmem swiata nie ma. To znaczy ze zwiazku  pracy i placy z rak rodzica nikt nie chce a to naturalny mechanizm wynagrafzania za trud i za osiagniecia mimo "wolowej" bezwladnosci. Zatem rodzic to malpa z brzytwa a nauczuciel po etacie kawal sk....... To calkiem jak lekarz na panstwowym hodnie pracujacy na potrzeby kryteriow administracyjnych a w gabinecie zerujacy na ludzkim cierpieniu. O programach nauczania tez nie slychac. Najlepiej je ukladaja z namaszczenia kominternu i czerezwyczajki europejskiej pelna geba oczywiscie.

Obrazek użytkownika foros

28-06-2019 [11:55] - foros | Link:

Szczerze mówiąc nie bardzo rozumiem do czego Pan pije. Bo w szkołach jest coś takiego jak dodatek motywacyjny przydzielany przez dyrektora właśnie za efekty pracy - tak jak w firmach. W W-ie jego rozpiętość to 0-ok. 800 zł (1200 brutto). Oczywiście w większości PL samorządy nie przekazują na niego funduszy i ten element nie występuje.
Oczywiście państwo, samorządy mogłyby wprowadzić system premiowy - jak w firmach za osiągnięcie określonego efektu określona premia, ale to wymagałoby funduszy potrzebnych na innych odcinkach - bo myślę, że nauczyciele za szybko osiągaliby te efekty. Zresztą bardzo wiele nauczycielek nie utrzymuje się w pracy w szkole. Jest to aktywność podejmowana ze względów socjalnych lub innych, np. dodatkowy dochód. W tych przypadkach bodźce materialne mogą odgrywać rolę negatywną, zmuszając - przynajmniej moralnie - do większej aktywności. Czyli sytuacja jest skomplikowana i, jak napisałem w notce, imo nie będzie tu żadnych większych zmian. Tym bardziej, że póki co poziom nauczania - zwłaszcza patrząc porównawczo - jest dobry, choć z drugiej strony przyhamowuje rozwój gospodarczy, bo firmy muszą łożyć więcej kasy na szkolenia, a jak jest pracownik przyszkolony, to chciałyby trochę mniej płacić by odbić sobie nałożone nakłady.
Osobiście byłbym zwolennikiem powrotu do systemu rang i dodatków miejscowych - jak w II RP - co systemowo rozwiązywałoby problem

Jeśli o programy chodzi. Sęk w tym, że już od jakiegoś czasu są wszystkie minima programowe, nawet - mam nadzieję - są do nich podręczniki. I w tym momencie mamy rozpoczynać debatę o tym co ma być nauczane w LO?
Rozumiem, że jest to m.in. pokłosie listu kwadratowego stołu, chęć naprawy szkoły. Tylko ileż może być tych małpich skoków: awans zawodowy: pierwszy wielki sukces wydłużenie awansu, drugi: powrót do tego co było, trzeci: zapowiedź kompletnej zmiany; ocena pracy: 1 wielki sukces: nowa ocena pracy, 2 wielki sukces: wycofanie się z centralnych metod oceny, 3 sukces: wycofanie się z okresów i rytmiczności ocen, 4 wielki sukces powrót do oceny sprzed pozostałych 3 wielkich sukcesów.(dodajmy, że kryteria tej wymyślonej przez PiS oceny były tak głupie, jak mało co w oświacie - kompletnie nie związane z efektami pracy z uczniami - ale jest to zgodne z trendami MEN ); dodatek dla młodych: 1 wielki sukces: całkowita likwidacja, 2 wielki sukces: przywrócenie 1/4. Teraz zapowiadają się kolejne sukcesy: 1. stworzenie nowych podstaw programowych (już jest), 2. wycofanie się z nich i stworzenie jeszcze nowszych - oczywiście w trakcie w trakcie roku szkolnego albo za rok czy dwa - .... i to zapewne nie koniec.

Obrazek użytkownika Marek1taki

28-06-2019 [16:15] - Marek1taki | Link:

Kazda reforma jest skazana na ulomnosc ze wzgl. na ilosc zmiennych. Najwazniejsza i zlozona jest uczen. Jego rodzic jest i tak xrodlem finansowania jego nauki. Po co zatem posrednictwo samorzadu skoro moze ordynarnie dac w lape nauczcielowi -wychowawcy klasy bon oswiatowy. Po co posrednictwo? Nauczyciel prywatnie nie stanie sie wrogiem ucznia. Jako korepetytor tez nie jest. 

Obrazek użytkownika foros

28-06-2019 [17:37] - foros | Link:

imo bon oświatowy to wehikuł dla wyprzedaży nieruchomości gdzie dziś są szkoły.
Bez wyprzedaży bon przecież funkcjonuje już kilka czy kilkanaście lat do dziś: pieniądze idą za uczniem tylko bez kuponu. I szkoły prywatne bez odpowiednich nieruchomości nie mają szans konkurować z samorządowymi. Mogą ze sobą konkurować samorządowe jeśli jest ich kilka - kilkanaście w większym mieście i konkurują. Na prowincji gdy jest 1-3 szkół na powiat i tak nie ma to znaczenia.

Obrazek użytkownika Marek1taki

28-06-2019 [18:39] - Marek1taki | Link:

Tak. Rzecz nie w fizycznym bonie. I fakt, ze w malej miejscowosci trudno krzesac konkurencje. Problem w posrednictwie samorzadu. Jest de facto zobligowany do dzialania, czyli konkurowania z nauczycielem. I ma w reku nieruchomosci. Nie ma ich zreszta komu sprzedac, bo nauczyciele beda gotowi do takiej inwestycji za pokolenie. Tak samo jak lekarzowi wygodniej wynajac sie do pracy "na panstwowym". Od czegos jednak trzeba zaczac. Np.od zniesienia posrednictwa. Zobaczylibysmy co nauczyciel zrobi z bonem. Moze zaplaci samorzadowi przez rece starego dyrektora a moze sam sie zrobi dyrektorem. Szkoda, ze za SLD wykonczono male lokalne szkoly wyremontowane albo wybudowane przez rodzicow. Moze one czekaja puste? Jedna pusta mijam na wsi. Rodzice i nauczyciele to naturalni inwestorzy. Znaja potrzeby rynku, ktory jest za wykreowana przez system rzeczywistoscia. Tak samo w latach 90tych system pozbyl sie sieci sal zabiegowych i operacyjnych, ktore zamknieto albo w nie niezainwestowano bo wprowadzono kryteria, ktore wowczas w szpitalach nie byly spelniane. Gdyby panstwo nie przeszkadzalo to lekarze mieliby dzisiaj szpitale i inne spojrzenie na swoje miejsce w zawodzie. Panstwo mialoby siec w sytuacjach klesk a pacjent mialby wybor i dostep. W szkolnictwie tez stracono pokolenie. W ogole mniej Polakow by wyjechalo gdyby byli na swoim.

Obrazek użytkownika Marek1taki

28-06-2019 [16:27] - Marek1taki | Link:

Odnosnie programu  chodzi mi o cenzure politycznej poprawnosci. Instytut im. Mc Cartyego wyharatalby dziury w tych obecnych podrecznikach. Na POmysly w stylu Trzaskowskiego to nie jest zreszta potrzebne. Na to sa paragrafy i nie trzeba prokuraturze wskazywac palcem. A w podrecznikach i owszem.

Obrazek użytkownika foros

28-06-2019 [17:43] - foros | Link:

podstawy podstawami a nauczyciele i tak robią to co jest w podręczniku - te dopuszcza MEN, albo to co sami uznają za słuszne - z reguły więcej rzeczy niż w podręczniku.