Skąd patologie w dzisiejszej szkole w PL?

Świetny tekst jednego z nauczycieli z polskiej podstawówki/gimnazjum zastanawiający się m.in. nad tym jak to się stało, że zabójstwo w szkole w Marysinie Wawerskim było możliwe:

PYTAM. #ZATRZYMANIA
Siedzę przy kawie. Za oknem deszczowy majowy poranek. Patrzę na niusa, który właśnie wyświetlił mi się w telefonie i przypomina mi się D. D przyszedł do szkoły rejonowej i zawitał do mojej klasy wychowawczej. Dość szybko zorientowałam się, że ów osobnik dysponuje inteligencją w zakresie IQ 1-20, w zależności od bodźców behawioralnych. Nic więc dziwnego, że na zajęciach siedział jak na tureckim kazaniu. Rekompensował sobie stratę czasu bardzo intensywnym życiem towarzyskim. Tak więc rozwalał każdą lekcję, wagarował, wdawał się w bójki, zastraszał młodszych uczniów, pobierał haracze. Ku chwale ojczyzny D został objęty opieką psychologa i pedagoga, wyprodukowano tonę papierów opisujących od prawej do lewej "specyficzne trudności w nauce", założono obywatelowi specjalną teczkę, w której rzeczony kompletował imponujące portfolio dokumentujące własną demoralizację. Nawiązano także specjalny kontakt z Rodzicami, spisano kontrakty, udzielono porad pedagogicznych. D trafił także "za karę" do klasy równoległej. Komentarz dla niewtajemniczonych:dyrektor nie ma prawa zawiesić ucznia ani wyrzucić go ze szkoły. W nowej klasie szybko stał się gwiazdą. Koledzy z zapartym tchem śledzili jego kolejne akcje i totalną bezsilność dorosłych. Wszystkie możliwe organy szkoły nieustająco zaangażowane były w edukację D, a dni bez kolejnej "atrakcji" zaczęto poczytywać za świąteczne. D rozwijał się bardzo dynamicznie uzupełniając CV coraz nowszymi doświadczeniami. Pojawiły się więc problemy z nauką, akty wandalizmu, akcje z używkami - papierosy, alkohol, dopalacze, "maryśka" - którymi D bardzo życzliwie dzielił się z kolegami, zwłaszcza młodszymi, pobierając za to stosowną opłatę. Komentarz dla niewtajemniczonych: nauczyciel nie ma prawa przeszukać ani plecaka, ani rzeczy osobistych ucznia. Takie prawo ma tylko policja. Wyobraźmy sobie komendę policji, która każdego ranka wysyła swoich pracowników do wszystkich szkół w rewirze, by przeszukali plecaki potencjalnie "podejrzanych" o wnoszenie na teren szkoły używek, niebezpiecznych narzędzi, trujących substancji, urządzeń nagrywających itp. Paraliż służby mundurowej gwarantowany. A gdzie są Rodzice? - zapytacie. Otóż rodzice na każdym kroku nam pomagają i wyjątkowo kreatywnie troszczą się o bezpieczeństwo swoich ukochanych "bąbelków". Tu krótka uwaga. Podane niżej przykłady są w 100% autentyczne i wcale nie dotyczą szkoły w środowisku patologicznym. Pewna zapobiegliwa mamusia, obawiając się prześladowania swojego syneczka, zakupiła mu kij baseballowy, który oczywiście dzieciątko przemyciło do szkoły i "dla żartu" wypróbowało na piszczelach kolegi. Troskliwy tatuś kupił synkowi nóż bojowy, którym to latorośl postanowiła rzucać na boisku szkolnym. Myśląc o bezpieczeństwie córki, pewien uroczy ojczulek zakupił dziewczynce gaz pieprzowy. Ta oczywiście postanowiła zademonstrować jego działanie koleżankom. Dbając o karierę naukową dziecka, mamusia zakupiła synkowi arsenał, którego pozazdrościłaby niejedna pracownia chemiczna. Chłopczyk wraz z innymi nasto-geniuszami postanowili uruchomić w szkolnej łazience linię produkcyjną gazów bojowych. Efekt był spektakularny - rozpirzony w drobny mak pisuar, niedoszli chemicy ranni, a na osłodę ewakuacja szkoły i interwencja straży pożarnej. Ale najlepszy był epilog. Mamusia nie tylko nie poniosła "odpowiedzialności za szkody wyrządzone przez dziecko", ale jeszcze złożyła skargę do kuratorium, że szkoła nie zapewniła bezpieczeństwa jej synowi. Komentarz dla niewtajemniczonych: za bezpieczeństwo uczniów w czasie zajęć odpowiada szkoła i jej pracownicy. Wyobraźcie sobie, jak ogromną odpowiedzialność poniósłby nauczyciel dyżurujący na boisku, gdyby nie zauważył zabawy nożem i ten zamiast w drzewo wbiłby się w czółko innego dziecka. Spróbujcie na boisku zaludnionym przez 1000 osób wyczaić wszystkich autorów kretyńskich pomysłów i tych, którzy właśnie postanowili w trybie natychmiastowym odwiedzić szpital. Powodzenia. Ale wracając do Rodziców naszego bohatera. Ich nienawiść i ataki na szkołę rosły wprost proporcjonalnie do zwiększającego się kalibru wyczynów synka. A chłopak rozwijał się błyskawicznie. Uznał, że właściwie jest mu w szkole bardzo dobrze, że pasuje mu fame - noooo, nie było takiego, który nie słyszał o D. Tak więc zatruwał wszystkim krew, dwa lata z rzędu nie dając nauczycielom szans na wypromowanie go do kolejnej klasy. W międzyczasie pojawiły się sprawy karne, kurator, pisma do sądu pisane przez pedagoga, jakaś rozprawa i wyrok. Negocjacje z rodzicami, by posłali D do ośrodka socjoterapii nic nie dały, bo przecież to "takie dobre dziecko". Pedagog stanął na uszach i gdy tylko D skończył 16 lat, załatwił mu miejsce w OHP. Co z tego, jeśli rodzice zdecydowanie odmówili takiego rozwiązania. Tak więc chcąc nie chcąc bawiliśmy się dalej - D. dokonywał coraz bardziej spektakularnych czynów, my usiłowaliśmy minimalizować straty i chronić własny tyłek. Szkoła zrobiła wszystko, na co prawo jej pozwalało, aby się gościa pozbyć. Tymczasem rodzice rozsyłali skargi do urzędu i kuratorium, a przerośnięty o dwa lata dryblas jakby nigdy nic zasuwał korytarzem między maluchami, demoralizował coraz młodsze dzieci i notorycznie stwarzał sytuacje zagrażające innym. W końcu D z czteroletnim poślizgiem, w wieku lat 17, w wielkich bólach, dzięki nieprzyzwoitemu wysiłkowi wszystkich nauczycieli dotarł do ostatniej klasy i ...przestał uczęszczać na lekcje. Ale żeby było zabawniej - przychodził do szkoły. Tak więc przez kolejne miesiące wszyscy byli postawieni w stan pełnego pogotowia i czujności. Zamiast zajmować się ważnymi sprawami, ciągle monitorowaliśmy, gdzie jest aktualnie D i co robi. O zaciągnięciu go na lekcje nie było w ogóle mowy. Rodzice twierdzili, że w czasie lekcji to nasz problem, policja także była bezsilna. O ile nie łamał prawa - mógł przebywać na terenie szkoły. Poszły kolejne pisma o nierealizowaniu przez D obowiązku szkolnego. Zamiast reakcji sądu i nałożeniu kary na rodziców, D. otrzymał...nauczanie indywidualne. Tym sposobem za dodatkowe pieniądze podatników D. zyskał 6. prywatnych korepetytorów. Zabawa trwała dalej - my przyjeżdżaliśmy na dodatkowe lekcje, D się nie zjawiał. My byliśmy zajęci innymi sprawami (np. wycieczką z klasą) D. radośnie pojawiał się w szkole. W końcu po wielu burzliwych rozmowach z rodzicami, D. postanowił mieć frekwencję minimalną do zaliczenia przedmiotów. Uffff... Udało się gościa jakimś cudem sklasyfikować i wypchnąć ze szkoły na dobre. Możecie wierzyć lub nie, ale prawie całowaliśmy próg szkoły, gdy D dumnie wymaszerował z budynku ze świadectwem. Jakby ktoś jeszcze nie zauważył praca nauczyciela w ogóle nie jest stresująca, a odpowiedzialność zawodowa "porównywalna z odpowiedzialnością pani na kasie w butiku". Pełen lajcik.

***
Dziś w pobliskiej szkole jakiś inny D. zabił człowieka. Na oczach uczniów zaatakował nożem myśliwskim kolegę. Nagle obudzili się politycy, ci sami, którzy jeszcze niedawno twierdzili, że wraz z likwidacją gimnazjów znikną problemy z nastolatkami. Tymczasem uczeń "dobrej szkoły" zabił tego, który był "gimnazjalną patologią". Nie chcę upolityczniać niewyobrażalnej tragedii, która miałaby ten sam wymiar, gdyby sytuacja była odwrotna. Tragiczna, bezsensowa śmierć młodziutkiego człowieka boli zawsze. Dzisiejsze zdarzenie pokazuje jednak coś ważnego, o czym trzeba zacząć mówić bardzo głośno. Pracując z "patologią w gimnazjum" mieliśmy CZAS na poznanie naszych uczniów, rozmowy, bardzo skomplikowane sprawy wychowawcze. Nawet takiego D. udawało nam się jakoś tam trzymać w ryzach. A to był najtrudniejszy przypadek, jaki się trafił. Mogliśmy stosować specyficzne dla nastolatków metody wychowawcze. Teraz też możemy? Nie do końca, bo uczniowie klas VII i VIII nie przeszli mentalnego progu dojrzałości, którym była zmiana szkoły. Zachowują się inaczej niż ich rówieśnicy w gimnazjum. Są dużo bardziej dziecinni, słabsi psychicznie, mniej odpowiedzialni. Musimy uczyć się ich od zera, bo problemy dzisiejszych uczniów ostatnich klas podstawówki to nie są te same problemy, które były 20 lat temu w klasach VII i VIII. I to nie są problemy gimnazjalistów. Na to nakłada się jeszcze przeładowana podstawa programowa, praca w kilku szkołach, by mieć etat, masa lekcji przedmiotowych. Nie ma czasu na rozmowę, na luźny kontakt, który tak naprawdę daje szansę na rozpoznanie sytuacji dziecka. Wszyscy (nauczyciele i uczniowie) żyjemy w biegu i permanentnym stresie. 
W medialnym komentarzu do sytuacji usłyszałam, że "kuratorium przeprowadzi kontrolę". Przyjdą panie z kuratorium i będą wertować papiery. Całe tony papierów. Dostaną papierów pod sam sufit i będą zadowolone. Im więcej, tym lepiej. Gdzie sens, gdzie logika? Gdzie jest kuratorium, gdy szkoły piszą rozpaczliwe pisma o wszelkiej maści osobnikach D? Prokurator zapowiedział, że dokładnie zbada, kto jest odpowiedzialny za dzisiejsze wydarzenie. Nie trzeba badać. Jak na prawnika prokurator ma zaskakująco nikłą wiedzę - za wszystkie zdarzenia na terenie szkoły i bezpieczeństwo uczniów w czasie zajęć odpowiada dyrektor. I nie zapomnijmy o nauczycielu, który pełnił w tym czasie dyżur na korytarzu. Wystarczy, że był odwrócony lub na drugim końcu korytarza - ponosi odpowiedzialność. A ja się pytam, gdzie są rozmaite instytucje, wtedy, gdy pisze się kolejne pisma do sądów, gdy zawiadamia się o bierności rodziców. W całej swojej karierze nie słyszałam, by jakiś rodzic poniósł konsekwencje za niewywiązywanie się z obowiązków wychowawczych. Ale cokolwiek próbuje zrobić szkoła, musi mieć zgodę takiego rodzica. Jeśli rodzic się uprze, nie ma bata, by przebadać ucznia i np. zdiagnozować problemy psychiczne. Rodzic też nie ma obowiązku poinformowania szkoły o wynikach badań psychologicznych czy stanie psychicznym dziecka. Tak więc nieletni psychopata ze spokojem może zasiadać w jednej ławce ze swoją ofiarą. Pytam, gdzie są rozwiązania prawne, panie prokuratorze, które dają dyrektorom szansę na odizolowanie zdemoralizowanych uczniów od reszty społeczności szkolnej? Zdziwiony prokurator pyta, jak uczeń wniósł nóż do szkoły. Dość głupie pytanie, jak na prawnika. Może w plecaku? Równie dobrze mógłby wnieść bombę atomową.
Skoro wciąż słyszę, że jesteśmy krajem dobrobytu, gdzie bezrobocie nie istnieje, gospodarka się rozwija i wszystkim żyje się lepiej, to może jeszcze należy dodać, że mamy zaszczytne drugie miejsce w Europie, jeśli chodzi o liczbę samobójstw wśród dzieci i młodzieży? Najmłodszy zarejestrowany polski samobójca miał 7 lat. Przypomnę tylko, że samobójstwo jest efektem ciężkich zaburzeń psychicznych. Wg dr hab. Agnieszki Słopień z Kliniki Psychiatrii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu obecnie szacuje się, że co 3 młody człowiek ma zaburzenia psychiczne, a co 10 kwalifikuje się do leczenia. Oznacza to, że 45 000 uczniów powinno natychmiast trafić do psychiatry. Tymczasem w Polsce jest 416 psychiatrów dziecięcych, co lekko licząc daje 108 pacjentów na głowę. W Warszawie, gdzie wydarzyła się tragedia, zamknięto ostatnio szpitalne oddziały psychiatryczne. Najbliższy jest w Łodzi. Jeden z nowych pomysłów na szkołę zakłada, że to nauczyciel po kursie będzie wstępnie diagnozował psychiatrycznie dzieci. To może najpierw zdiagnozujemy autorów tej wzniosłej idei?
Nie wiem, kiedy świat wokół mnie zrozumie, że polski system szkolnictwa to system obozów koncentracyjnych, w których liczy się dokument, bezsensowna praca, a nie człowiek. Ludzie w szkołach żyją w ciągłym stresie - uczniowie, bo funduje się im katorżniczą pracę w kamieniołomach archaicznej podstawy programowej. Są non stop oceniani, każe się ich za błędy, a nagradza za mechaniczne rozwiązywanie zadań pod egzamin. Nie myśl - pracuj. Tak samo ty, nauczycielu. Goń z zajęć na zajęcia, by przeżyć, bój się wszystkich - kuratorium, dyrekcji, rodziców i dzieci. Bierz na swoje barki gigantyczną odpowiedzialność, produkuj papiery, tłumacz się na każdym kroku. Jedni wpadają w apatię, drugim odbija, inni starają się przeżyć, a jeszcze inni - wybierają ścieżkę ostateczną. Może nad tym w końcu warto się pochylić, zamiast produkować nową listę lektur i zastanawiać się, czy podstawa programowa jest wystarczająco nafaszerowana treściami patriotycznymi.
Chciałabym się obudzić wczoraj w normalnym świecie, gdzie filozof jest filozofem, uczeń uczniem, a nauka wielkim kosmosem do wspólnego odkrywania. I nikt nie próbuje go na siłę zmieścić w klatce dla kanarka. Chciałabym się obudzić wczoraj, w świecie bogatszym o dwóch młodych, szczęśliwych ludzi.

Autor: MR, blog: Zatrzymania na blogspocie
https://zatrzymania.blogspot.c...

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Marek1taki

13-05-2019 [23:33] - Marek1taki | Link:

"Są dużo bardziej dziecinni, słabsi psychicznie, mniej odpowiedzialni."
To jednak gimnazjum było dobre? Słyszałem co innego o sile dojrzałości i odpowiedzialności w jego murach.

Obrazek użytkownika foros

14-05-2019 [17:25] - foros | Link:

Każdy system, który jest duży i trwa długo ma swoich obrońców i przeciwników.
Osobiście byłem za gimnazjami gdy je wprowadzano, ale sądziłem, że będą podobne jak w II RP, tymczasem były jedynie przykrywką dla wprowadzenia systemu edukacyjnego który właśnie bankrutował na zachodzie. IMO najważniejszym w edukacji jest to co dzieje się m-y nauczycielem a uczniem, a organizacja szkoły jest jedynie elementem tego czegoś i to wcale nie najważniejszym, inaczej pewnie będą myśleć samorządowcy, którzy szkoły budują i utrzymują.
Zresztą, Roma locuta causa finita, mamy system 8+4 i będziemy go mieć przez dłuższy czas. A to który z systemów jest lepszy, który gorszy to już dziś jedynie temat sporów dla teoretyków.

Obrazek użytkownika AŁTORYDET

14-05-2019 [07:08] - AŁTORYDET | Link:

O tym jak wychowywana jest młodzież wszyscy wiedzą! To jest naprawdę tajemnica poliszynela. Takie i ciekawsze przykłady usłyszy Pan od każdego. Problem tkwi w tym, że rodzice (bo ci, powinni być szczególnie zainteresowani) mają to gdzieś. Jak powiadają: tacy jesteśmy.

Obrazek użytkownika foros

14-05-2019 [17:26] - foros | Link:

możliwe też, że myślą: oddajemy dzieci państwu i niech ono o nie dba. 

Obrazek użytkownika Darek65

14-05-2019 [09:28] - Darek65 | Link:

Nastąpiło pomieszanie pojęć i postaw. Gimnazjum też nie było cacy, sam byłem zwolennikiem zmian, bo widziałem, co się w nich dzieje. Tylko problem nie leży w zamianie. To nie kwestia garnka, jaka zupa wyjdzie, a tego, co do niego włożymy. Upada etos, zasady. Kiedyś rodzic, którego dziecko nabroiło szybko reagował, bo się wstydził wytykania palcami, a często konsekwencji. Dzisiaj najczęściej ma to w nosie, a bardzo często obwinia innych, a nie siebie. Agresja dzieci i młodzieży wynika, według mnie, z tego, że one się boją, a strach rodzi agresję. Kiedyś był jasno ustalony porządek i czy się komuś podobało, czy nie, musiał się zastosować. Dzisiaj to dziecko zostawione samo sobie buja się, jak łódka na wzburzonym morzu. Według mnie trzeba zacząć od rodziców, to rodzic musi ponosić odpowiedzialność za swoje dziecko. Jeśli dochodzi do sytuacji, że rodzic nie daje sobie rady, to musi być tak, że odpowiednie organy muszą zareagować. I wtedy rodzic nie ma nic do powiedzenia. Szczególnie w sytuacji, kiedy np. matka sama wychowuje dziecko i musi okiełznać np. rozwydrzonego 16 latka. Uczeń, przychodząc do szkoły musi od razu otrzymać kilka podstawowych informacji. Po pierwsze nauka jest przywilejem, którego dostąpiłeś i za który płaci całe społeczeństwo. Po drugie, obowiązują tu zasady, których musisz przestrzegać, czyli ład, porządek, bezpieczeństwo, itp. Łamiesz je, to wypadasz. Kara za takie złamanie powinna być szybka i dotkliwa. Po trzecie, uczeń powinien pracować na rzecz szkoły. Kiedyś raz  (o ile pamiętam) w m-cu , w soboty, trzeba było przyjść na 3 godziny i wziąć udział w sprzątaniu wyznaczonego terenu, najczęściej wokół szkoły. Praca uczy szacunku. Po czwarte, szkoła powinna zostać znacznie odfeminizowana. To jest jakaś masakra, jak taka młoda kobieta ma sobie poradzić z 16 latkiem, w którym buzują hormony ? Szkoła szeroko rozumiana musi mieć autorytet, musi w niej panować dyscyplina. Nie stosujesz się, to wypadasz, albo ponosisz konsekwencje. Wiele lat temu był program w TV na temat szkoły w USA. Próbnie zorganizowano tam ośrodki odosobnienia, z dala od cywilizacji, gdzie trafiali tacy młodzi zbóje szkolni. Trafiali na pół roku. Oczywiście musieli tam chodzić do szkoły, ale pracowali przy wyrębie lasu, pranie robili sami, sprzątali sami. Większość wyszła na ludzi. Oczywiście potrzebna jest druga strona, pomoc ze strony szkoły dla ucznia, kompetentni, zaangażowani i dobrze zarabiający nauczyciele. Odpowiednio dobrany program szkolny promujący myślenie i kreatywność. Wtedy system zagra, a młodzi ludzie wychodzący ze szkoły będą odpowiednio "ułożeni" do życia społecznego.

Obrazek użytkownika foros

14-05-2019 [17:29] - foros | Link:

nic dodać, nic ująć,
Może odnośnie źródeł agresji. Jest ich wiele, moim zadaniem jednak, najważniejsza przyczyna jest taka, że można, a można bo nie ma kary. No to dzieci próbują. Jest fajnie, to kontynuują.

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

14-05-2019 [10:24] - NASZ_HENRY | Link:

Szkoły specjalne racz przywrócić Panie, znaczy Prezesie ;-)
 

Obrazek użytkownika foros

14-05-2019 [17:31] - foros | Link:

właśnie, a przypominam, że reforma Handtkego zlikwidowała szkoły specjalne, uważane też często za siedlisko patologii, to teraz ta patologia przeszłą do normalnych szkół.

Obrazek użytkownika Zofia

14-05-2019 [16:43] - Zofia | Link:

Temat uczniów i ich wychowania został zrelacjonowany z punktu widzenia nauczyciela.Ja  chcę podzielić się uwagami z punktu widzenia interweniującego obywatela,który już nie ma dzieci w szkole a walczy od lat z palącymi uczniami,którzy zaśmiecają przyklatkowy teren petami i plucinami.
1.Jest interwencja u dyrektora,który nic nie może jak się żalił,bo uczniowie mają więcej praw niż nauczyciel.
2.Jest interwencja u Strażników Miejskich,ale niczym przyjadą, uczniowie wrócą na lekcje a jeżeli zdążą to są pośmiewiskiem uczniów,że aż żal patrzeć.
3.Jest interwencja na Policji,ale oni przyjeżdżają do burd w klatce a nie przed (bo to obowiązek Straży Miejskiej)
4.W końcu jest interwencja w Kuratorium ale oni nie zajmują się wychowywaniem dzieci tylko programem nauczania dla tych dzieci.
Więc nie miejmy żalu do nikogo,bo ktoś to wprowadził,aby był rozgardiasz z naszymi dziećmi,którzy w wieku 13 lat uważają że są dorosłe i mogą robić co chcą bo dorośli zapewnili im nietykalność!

Obrazek użytkownika foros

14-05-2019 [19:52] - foros | Link:

Dodałbym jeszcze jedno: ktoś (konkretnie rząd AWS-UW) wprowadził i ktoś podtrzymuje. Ciągle, przez 20 lat do dziś i nie ma tutaj zmian niezależnie od tego jaka partia rządzi.