Granice tolerancji politycznej

Tolerancja. Pomijając odnośnik religijny – termin ten (wywodzący się od łac. czasownika tolerare – wytrzymywać, znosić, ścierpiać) na ogół ma oznaczać jedynie obojętną wyrozumiałość dla innych poglądów i postaw, nawet jeśli traktuje się je z dezaprobatą i postrzega jako gorsze, błędne lub szkodliwe. W tym znaczeniu mówimy o tolerancji jednostkowej, praktykowanej wobec pojedynczych osób – już z racji przyjętych przez nas zasad etycznych, już też z powodu rodzaju okoliczności, w jakich się z nimi kontaktujemy (w rodzinie, w pracy etc.).
 
Inaczej ma się kwestia tzw. tolerancji uspołecznionej – zatem postaw grup wobec grup: jeżeli zgodzimy się, za współczesnymi definicjami, że tolerancja polega w tym wypadku na przezwyciężaniu sprzeczności interesów poszczególnych grup społecznych, a także jest podstawą zachowań niedyskryminacyjnych, to trudno nie dojść do wniosku iż tak rozumiana tolerancja byłaby właściwym motorem napędowym dla prowadzenia mądrej polityki państwa.
 
Niestety – i tu przechodzimy do ostatniego piętra znaczeniowego terminu Tolerancja – w polityce państw (tak w ciągu historii jak i obecnie). Arystotelesowska definicja polityki jako sztuki rządzenia państwem, której celem jest dobro wspólne, „nie przyjęła się”: negocjacje i kompromisy zastępowały na ogół (także dziś) manipulacje, przymus i przemoc, co doprowadziło badaczy do wniosków, iż  Realia dziejów ludzkości i współczesności dowodzą, że polityki korzystnej dla wszystkich po równo zazwyczaj nie ma (Mariusz Gulczyński: Nauka o polityce), a polityka jest bieżącą wykładnią wytyczoną przez ośrodek decyzji sformalizowanej grupy społecznej, zmierzającej do realizacji ustalonych [przez tę grupę] celów (Kazimierz Opałek: Zagadnienia teorii prawa i teorii polityki).
 
Rozpatrując trzydziestolecie „wolnej Polski” (tj. polityczne dzieje kraju od wyjścia z komunistycznej dyktatury do chwili obecnej), przyznać trzeba iż tzw. demokracja praktykowana jest daleka od tolerancji politycznej: już same okoliczności tego „wyjścia”, a dalej okoliczności uchwalenia obowiązującej dziś Konstytucji – czy też sposobu sprawowania władzy (słynne zdanie D. Tuska w czasie obrad sejmowych: jak będziecie rządzić, to sobie uchwalicie co chcecie, a teraz cicho siedźcie) pokazują, jak niedojrzałe są u nas postawy politycznej tolerancji i jak szkodzą one dobru wspólnemu. Tymczasem kołdra opiekuńczości państwa  jest z definicji „za krótka” i wyszarpywanie jej ku sobie jest, jak pokazuje praktyka, jedną z najważniejszych „umiejętności” nie tylko takich grup społecznych, jak partie polityczne, ale też wszelkich grup społecznych.
 
Tolerancja polityczna (obywatelska) winna być zapisana w Konstytucji jako obowiązek negocjacji i wzajemnych ustępstw dla dobra wspólnego – inaczej takie zachowania, jak opozycyjne gwałty sejmowe (i gwałty uliczne), ale także sposób stanowienia prawa przez większość parlamentarną i, niestety, wykorzystywanie prerogatyw prezydenckich i władzy sądowniczej – są żywcem wyjęte z czasów minionych. Odnosi się nieodparte wrażenie iż „postkomuna” to stan umysłu wszystkich rządzących III.RP. Trudno się zatem dziwić, że Komisja Europejska wymusza na nas te negocjacje i ustępstwa – bo wynika to bardziej z dorobku zachodnioeuropejskiej demokracji niż, jak się rządzącym wydaje, z chęci dyskryminowania nas. Gdyby jednak uznać, że KE postępuje tak w niecnych celach i tylko wykorzystuje  tylko ten dorobek prawno-cywilizacyjny jako pretekst – należy stwierdzić iż sami jesteśmy sobie winni: nie ustaliliśmy bowiem konstytucyjnych granic tolerancji.
Brak ten jest także wykorzystywany przez otwarcie wrogie nam ośrodki zagraniczne i na nic się przydają jednostkowe, często nieudolne i prawdę mówiąc rozpaczliwe (jak ta nieszczęsna poprawka do Ustawy o IPN) próby polepszenia naszej sytuacji prawnej wobec sił zewnętrznych: nasza (tj. Kwaśniewskiego i Millera – z poparciem „układu okrągłostołowego”) konstytucja nie broni Polski przed tymi hucpiarskimi zagrożeniami).
 
Jakie winny być granice konstytucyjne tolerancji obywatelskiej?
W pierwszej kolejności – niezależność stanowienia i stosowania prawa (mamy sytuację odwrotną: niezależność „większości parlamentarnej” i sędziów).  Niezależność tę można by było osiągnąć jedynie przez odrzucenie „władzy ustawodawczej i wykonawczej” (nie mówiąc już o „sądowniczej”) na rzecz „woli narodu” (jak to robią Szwajcarzy).
Po drugie – poprzez demokratyczne uchwalenie Konstytucji, choć oczywiście nie poprzez zagłosowanie nad pomysłami władzy, a jedynie poprzez Uchwałę Sejmu Wielkiego – będącego reprezentacją społeczną w postaci obrad Rzeczników Ziem (województw). Ci zaś mają zaprezentować stanowiska będące uzgodnieniem postulatu konstytucyjnego (tego jednego, jedynego postulatu!) mniejszych okręgów samorządowych. Sejm Wielki winien obradować do skutku, tj. do wypracowania ostatecznego zapisu konstytucyjnego.
 
O jaki zapis chodzi? O zapis tytułowych granic tolerancji. Zapis, którego skutkiem byłaby nie nowa konstytucja, a jej dostosowanie do Uchwały Sejmu Wielkiego, tj. zmiana tych obecnie obowiązujących zapisów, które byłyby sprzeczne z Uchwałą – i dopiero taką poprawioną treść można by przegłosować w referendum.  Zapis granic tolerancji miałby obowiązywać państwo polskie do stosowania go nie tylko w stosunkach wewnętrznych, ale też międzynarodowych, gdzie stałby się puklerzem chroniącym Polskę (jak to ma miejsce w wielu krajach świata) przed naciskami zewnętrznymi.
 
Granice tolerancji obywatelskiej wyznaczają: dobro wspólne, jego prawna ochrona, równość praw (patrz np. kwestie immunitetów itp. – zobowiązywałaby też np. to publikacji zdań odrębnych przy ich stanowieniu, co utrzymywałoby walkę polityczną w granicach transparentności co do tzw. obietnic wyborczych) i zakaz jej (tej równości) uzurpowania (także w reprezentowaniu Polski na zewnątrz).
Jej przekraczanie byłoby z mocy prawa suspendowane (via wniosek do Trybunału Stanu).
 
Rodzi się w tej kwestii wiele pytań, np. czy są przeciwne dobru wspólnemu czyjeś publiczne poglądy: czy np. Jan Gross reprezentuje obecnie Polskę (lub czy niektóre zagraniczne wystąpienia polityków), albo czy brak ekshumacji w Jedwabnem i Smoleńsku stanowił uzurpację prawa do decyzji (jako niezgodnej z prawem), czy wreszcie obecna okupacja korytarza sejmowego jest prawem obywatelskim, czy jego uzurpacją itp. – na pytania te winna odpowiedzieć Uchwała Sejmu Wielkiego.
 
Z całą pewnością jednak granice tolerancji obywatelskiej nie mogą opierać się na widzimisię różnych grup społecznych, a tym bardziej poszczególnych  szczebli władz, wliczając te najwyższe – nawet w ustroju demokratycznym nie można zawłaszczać (choćby kadencyjnie) dobra wspólnego, jakim jest państwo.
 
Obecni politycy polscy, niestety prawie bez wyjątku, nie są w stanie wyzwolić się od mentalności prawnej, w której „wychowało” ich komunistyczne państwo; nie wystarczyło, jak widać, je „obalić”…
Musimy zatem sami ich „wyzwolić”.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Marek1taki

10-05-2018 [14:56] - Marek1taki | Link:

Najbardziej potrzebne jest ustalenie granicy powszechnej akceptacji obowiązków państwa, czyli zakresu państwa minimum. Nie wszyscy akceptują zajmowanie się przez państwo wszystkim, a nie wywiązywanie się z niczego. Mamy właśnie od pół roku zamach stanu i klaruje się sytuacja polityczna, dla której ma on miejsce. Z pewnością usprawnienie państwa nie będzie potrzebne, bo potrzebą jest rozszerzenie państwa do granic tolerancji naszych kieszeni.
Obok granicy tolerancji finansowej są granice światopoglądowe. W tej sprawie są naciski propagandy by zmusić nas do akceptacji nienormalności pod pozorem tolerancji odmienności" i akceptacji braku poszanowania naszych zasad i naszych praw.
"czy...okupacja korytarza sejmowego jest prawem obywatelskim, czy jego uzurpacją..." to pytanie retoryczne (skoro pada słowo okupacja) i na pewno nie może być przedmiotem dyskusji konstytucyjnej. Wprowadzanie takich tematów dezawuuje zasady prawa, tym bardziej prawa konstytucyjnego, i sprowadza je do rangi wytycznych, regulaminów lub aktów wykonawczych. Może od razu zabierzmy się do napisania rabinicznych interpretacji konstytucji tzw.RP. W kontekście ustawy 447 bardzo na czasie.
Skończmy udawać, że granice akceptacji i granice tolerancji nie zostały przekroczone, to może dojdziemy do uzgodnienia rzeczy wspólnych. To wymagałoby jednak określenia granic wspólnoty - już widzę, że to czysty "nacjonalizm".
 

Obrazek użytkownika damascen

13-05-2018 [19:12] - damascen | Link:

(z powodu wyjazdu odpowiadam dopiero teraz)

Na tym właśnie polega idea przedstawionego projektu, że takie wątpliwości mógłby Pan osobiście przedstawić na wskazanym w tekście sejmiku terytorialnym (gminnym); dowiedziałby się Pan wówczas, czy Pańskie wątpliwości i wskazówki byłyby akceptowane, Ważniejszym dobrem byłoby wprzęgnięcie aktywnych obywateli w proces tworzenia tego prawa - bo z pewnością i inni przedstawili by swoje pomysły.