Czymże jest to oświadczenie? Moim zdaniem jest robieniem gardy czyli obroną. Ale wbrew pozorom nie przed Prezydentem RP, którego Kancelaria w sposób poprawny i dopuszczalny powołała się na publikację profesora, lecz przed swoimi kolegami-prawnikami z Sądu Najwyższego (tak na marginesie, gdy piszę słowo „najwyższego” w kontekście słowa „sąd”, to od jakiegoś czasu mną targa)."…nigdy nie wypowiadałem się na temat słuszności lub niesłuszności decyzji p. Prezydenta o ułaskawieniu p. Mariusza Kamińskiego. Twierdzenie, że popierałem tę decyzję, opiera się więc na nieporozumieniu. To nieporozumienie wynikło prawdopodobnie z tego, że w kolejnych wydaniach mojego podręcznika "Prawo karne", przy wyjaśnianiu, na czym polega ułaskawienie, informowałem, powołując się na monografię prof. Andrzeja Murzynowskiego, że w literaturze procesu karnego uważa się, że ułaskawienie może polegać także na abolicji indywidualnej”.
Gdyby profesor nie zrzucił, zresztą dość sprytnie, „winy” za pojawienie się swojego nazwiska w gronie osób uważających, że ułaskawienie było zgodne z prawem, na czynnik typu „nieporozumienie”, zostałby rozdziobany. A nie każdy jest na tyle odważny, by nie krakać jak inne wrony.
Smutne to. Tym bardziej, że mamy do czynienia z osobą światłą (bez ironii), uczonym prawa, który zna zasady korzystania z publikacji i powoływania się na nie. A nic też nie wskazuje, aby profesor L. Gardocki swoje zdanie, wyrażone w podręczniku „Prawo karne”, kiedykolwiek zmienił.
I co ciekawe, w tym oświadczeniu wcale też nie odcina się od swego poglądu o abolicji indywidualnej jako dopuszczalnej formie ułaskawienia. Nawet więcej, wskazuje w nim, że pogląd, iż „ułaskawienie może polegać także na abolicji indywidualnej” nie jest tylko jego poglądem, lecz oparty jest na „literaturze procesu karnego”. W świecie nauki stwierdzenie, że coś oparte jest na literaturze, wskazuje, że wyrażona teza ma solidne umocowanie w badaniach i potwierdzenie w niejednej publikacji. Bo tylko ich wielość tworzy literaturę przedmiotu, w tym przypadku procesu karnego.
W co gra profesor Lech Gardocki i z kim? Gdy próbowałam zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi, najpierw pomyślałam o dwóch rzeczach. Profesor nie pamięta, co napisał w podręczniku i teraz jest tym wielce zdziwiony. Potem, że pamięta, ale nie chce pamiętać, bo mu to nijak nie pasuje do uchwały SN. Obie tezy jednak odrzuciłam, gdyż pierwsza byłaby obrazą dla intelektu profesora, a druga zakładałyby jego złą wolę.
Myślę, że profesor gra w „chciałbym, ale boję się”. Chciałbym być uczciwy wobec siebie i swoich poglądów, ale boję się, że mnie zniszczą ci, do których środowiska należę i od których zależę. To tragiczne i aż chce się zawołać: Panie Profesorze, nie bój się, da Pan radę!
I wolę, by powodem "odcięcia się" profesora był raczej strach, niż by prawdziwe okazały się słowa się Pawła Mitera, iż „wygląda to na odcinanie się od własnego dorobku naukowego, tylko dlatego, że powołał się na to prezydent, na którego być może pan profesor nie głosował”. Bo to by znaczyło, że profesor L. Gardocki wyznacza w nauce prawa (i nie tylko) nowe „standardy” powoływania się na dorobek naukowy – zakaz cytowania dla tych, którzy z jakichś względów politycznych czy ideowych nie podobają się cytowanemu.
Cenzura już była i zapis na książki też. Czyżby teraz „zapis na cytowanie”? Wolę wierzyć, że nie. I że strach też ma tylko wielkie oczy.
PS: Formułę domkniętą nazywamy tautologią (rachunku kwantyfikatorów), gdy jest zdaniem prawdziwym przy dowolnym rozumieniu występujących w niej symboli funkcji zdaniowych. Jeśli F jest formułą atomową to wszystkie wystąpienia zmiennych w napisie F są wolne, czyli nie znajdują się pod działaniem (w zakresie) żadnego kwantyfikatora. Formuła atomowa ma formę ciągu termów związanych symbolem predykatu.
To takie skromne wytłumaczenie na początek dobrego dnia ;)
Pozdrawiam.
Rodzi się następujące pytanie, czy taki człowiek bez kręgosłupa moralnego, może tworzyć prawo??
W Polsacie słuchałem innego prawnika, który też wiła się, ale w końcu łącznie z prowadzącym doszli do wniosku, że Konstytucja jest nieprecyzyjna i by wymagała dopracowania, ci sami prawnicy jednogłośnie twierdzili, że co nie zakazane, jest dozwolone.
Sztuczką szatańską prawników jest to, że konstruują prawo, by można je było dowolnie interpretować, z tego żyją, by nie było tak wiele rozpraw apelacyjnych, jakby prawo pisane było jasno, zrozumiale, jak w Dekalogu. Ktoś powiedział, że światem rządzą prawnicy i to jest nasze nieszczęście cywilizacyjne, moralność, honor się nie liczą, pomyśleć że dawnymi czasy słowo było cenniejsze niż złoto.
Słyszałem też wypowiedź sędziego Stępnia, który jest członkiem Fundacji Wałęsy, która nie potrafi rozliczyć dotacji państwa koło 1,5 ml. a sam ujawnił, że pieniądze poszły na pensje, nie na cele statutowe, taki człowiek kogokolwiek ma pouczać ? nie zapominając liczne afery z sędziami w roli głównej, od kradzieży batoników, po defraudacje na mln zł.
Pzdr.
Pozdrawiam.
tu się nie zgodzę, posłowie dają pomysł, a prawnicy mają dbać, by było zgodne z obowiązującym prawem, podobnie jest z uchwalaniem przepisu prawa, jakie będzie obowiązywać.
Wg mnie, nim ustawa wejdzie w życie, powinna być obligatoryjnie poddana ocenie TK, by potem nie było problemów, że ktoś zaskarży i nagle okaże się, że dana ustawa jest zła, co rodzi kłopoty.
Co do samego Trybunału Konstytucyjnego, skoro jego "wyroki" są niepodważalne, ostateczne, powinna obowiązywać zasada jednomyślności, jak "ławy przysięgłych", jak jest w sądach USA, nawet sędzia prowadzący nie ma prawa zmienić werdyktu takiej ławy.
Obecny rząd powinien taką zmianę zaprowadzić, podobnie jak na wzór USA, do sądów powszechnych wprowadzić ławę przysięgłych, co by prawie uniemożliwiało korupcję sędziowska, sędzie by tylko wydawał wyrok.
Pzdr.
p.s. Popieram przywrócenie ław przysięgłych. Przywrócenie, bo one w Polsce były. Przywrócić należy też instytucję sędziego pokoju.
Po trzecie, przedmiotowa uchwała SN ma moc wiążącą tylko dla sądu, który z takim zapytaniem prawnym wystąpił.
Po czwarte, jakby SN nie uprawiał polityki byłby wiarygodny, a tak sam sobie strzela w kolano, albo jeszcze wyżej, czyli w głowę.
Po ostatnie nie jesteśmy w USA więc proszę nie straszyć, a pogląd jakoby "wyroków sądu się nie komentuje" stoi w sprzeczności z zasadą demokratycznego państwa. Jawność postępowań sądowych zagwarantowana jest w art. 45 Konstytucji RP. Jawność ta jest nie bez powodu. Bo fałszywa byłaby to jawność, gdyby nie można było się donieść do tego co się usłyszy w wyroku, A wyrażanie opinii jest w zasadzie jedynym instrumentem kontrolnym, jakim dysponujemy jako społeczeństwo w stosunku do władzy sądowniczej. Ponadto formą komentarza stosowaną tym razem przez prawników wobec orzeczeń sądu jest pisane tzw. glosy. Jeśli pan się boi zabrać głos i cokolwiek powiedzieć na temat wyroków sądu, to pana problem - psychologiczny.
Panie kolego, za oszczerstwa idzie się pod są w każdym normalnym kraju, a proszę wskazać gdzie te oszczerstwa Prezydenta względem sędziów!
Następną sprawą jest powoływanie się na innych autorów, Pan chyba nie pisał jakiejkolwiek pracy choćby dyplomowej, gdzie często powołujemy się na innych autorów, nie w celach negacji ich zdania, a poparcia swojego, jak to uczynił prof.Gardecki, a skoro to uczynił, niejako się pod nim podpisał, firmując je.
Pana nie interesuje prawda, a hejt, bo wziąłby pod uwagę fakt, że przyczyną zaistniałej sytuacji, był polityczny proces nad p.Kamińskim, inaczej tego nie można nazwać, bo Jego działania były firmowane decyzjami prokuratury i sądu, osoby przyłapane na oszustwie mają wyroki, więc Prezydent stanął po stronie sprawiedliwości, tym bardziej, że wiemy jakim jest sędzią p.Łączewski, że jest funkcyjnym, pamięta Pan to słynne powiedzenie Komorowskiego "że sędzia jest rozgrzany" mówi wszystko, a palestra sędziowska milczała.
Jeśli Prezydent (państwo) to abolicja obowiązuje.
Ale jednocześnie samo opublikowanie oświadczenia wskazuje , że od bezstronnego naukowego osądu ważniejsze jest dla adresatów tego oświadczenia i samego autora określenie się polityczne , tutaj podane w pośredniej formie odcięcia się, co sugeruje jakoby neutralność , a jednak wskazuje określone priorytety polityczne.
To wygląda na konieczność politycznego określenia się , a przecież powinno to być ostatecznością dla prawnika, bo oznacza to postawienie politycznej woli ponad prawniczą bezstronność. Czy bezstronność jest tylko pustą deklaracją , a osąd pozornie tylko wypływa ze sprawiedliwości ?
Jeżeli tak, trzeba uczynić , co tylko można , aby tak nie było. Prawo z pewnością nie jest doskonałe, poglądy polityczne szczególnie te , których sam jestem zwolennikiem, nie muszą być niezgodne ze sprawiedliwością, ale nadrzędnośc postawy politycznej nad bezstronnością jest końcem sprawiedliwości.
Profesor Gardocki nic nie musiał a szczególnie robić z kręgosłupa chiński paragraf.,ma pozycje i wystarczyło powiedzieć -Prezydent zrobił to co ja od lat głoszę i zdania nie zmieniłem .Koniec ,kropka a tak co sobie pomyślą jego studenci to ich bo pewnie mu tego w oczy nie powiedzą a nie powiedzą bo mają teraz wzorzec jak "żyć" !
Niech odejdą i przestaną zarażać kolejne pokolenia ci wychowani za sowieckiej władzy i jej prawach.