Szpital w N. przypominał czasy głębokiego PRL. Najgłębiej w przeszłość można było sięgnąć, schodząc do szpitalnej kotłowni. Stare piece na węgiel – serce ciepłownicze szpitala – jak szybko się nagrzewały, tak samo szybko, a nawet jeszcze szybciej stygły, gdy tylko palacz zapomniał dorzucić do ognia. A nawet jak już dorzucił, to i tak jego praca szła na marne, a para zamiast w rury – uchodziła w powietrze. Gdy tylko przychodziły chłody, w szpitalu wszystkim było zimno. Tylko kotłowniczy dobrze dawał sobie radę, gdyż niepomny, że zmienił się ustrój, nadal rozgrzewał się spirytusem. Inni mogli tylko marznąć i tęsknie wzdychać do dawnych czasów, kiedy co prawda w szpitalach spirytusu do odkażania brakowało, ale do rozgrzewania się nigdy. I niejeden raz, jak tak się wszyscy na dyżurze rozgrzali, a jakże – lekarze także, to od razu robiło się weselej. I pacjenci się wcale, ale to wcale nie skarżyli. A jak się poskarżyli, to i tak nie mieli innego wyboru. Jeden rejon, jeden szpital. Nie to, co teraz.
A jednak w szpitalu w N. jakby nie chcieli tego zauważyć. Choć dyrekcja marzła i pić nie mogła, to i tak przez nieszczelności systemu grzewczego wyparowywał czysty, żywy pieniądz. I nikogo to nie obchodziło. Co prawda na bardzo ważnych naradach, bardzo ważni ludzie dyskutowali o tych i innych nieszczelnościach panujących w szpitalu, wyrażając swoją dezaprobatę i prawie święte oburzenie. Nie byli jednak w stanie poruszyć urzędniczej machiny i wprawić jej w ruch – do przodu. Brakowało pary, czyli chęci do zmian. Przecieki były także na innych poziomach i nie o piętra tu chodzi, ale o ludzi. Przeciekał przez palce czas – personelowi niespecjalnie paliło się do roboty. Przeciekały, a w zasadzie wyciekały ze szpitala leki, i to szerokim strumieniem, wyciekały worki na śmieci, wiadra, a nawet szpitalne podkłady na łóżka, nie mówiąc o pościeli. I nikomu to nie przeszkadzało. Życie w szpitalu w N. płynęło swoim rytmem, a w zasadzie korytem. Jednak, gdy pewnego dnia wyciekły informacje, i to z posiedzenia zarządu szpitala, zakotłowało się. Będą zwalniać! – ta wiadomość rozeszła się lotem błyskawicy. Zapowiadało się na burzę. Napięcie jeszcze wzrosło, gdy pojawiła się kolejna informacja – będą zamykać! Oddziały szpitalne oczywiście, choć niektórzy niespokojnie mogli pomyśleć, że ich. Niejedno przecież nabrali z przecieków.
Tak więc, gdy przetoczyła się przez wszystkie piętra wieść, że będą zwalniać ludzi i zamykać oddziały, by, o zgrozo, uszczelnić finanse szpitala, pracownicy postanowili się zjednoczyć i zawiązać ruch oporu. Nie ważne, że szpital pod ciężarem długów szedł na dno, choć to dziwne, że tutaj żadnych nieszczelności nie było – długi nie chciały wyciec, tylko gromadziły się na tej szpitalnej łajbie. Zawiązał się więc ruch oporu na różnych poziomach.
Na czele tego najniższego, tzw. personelu pomocniczego, stanął, a jakże, sam palacz z kotłowni. Bardzo rozgrzany odpowiedzialną misją, nawet zapomniał o spirytusie. Słowa jego stały się mocne i okraszane przekleństwami – złorzeczył dyrekcji i przeklinał czasy. Wreszcie się zorientował, że PRL dawno minął. Za to kotłownia, jako miejsce spotkań tego ruchu, sprawdzała się znakomicie. Palacz ostro dorzucał do ognia, a wszyscy aż się gotowali ze złości. I knuli plan obalenia dyrekcji, a przynajmniej utrącenia pomysłu zwolnień.
Na poziomie personelu średniego oporem kierowała pani B. Skądinąd do tej pory całkiem spokojna pielęgniarka, która ostra bywała tylko wtedy, gdy trzymała strzykawkę, by zrobić zastrzyk. Krwi też nigdy nie toczyła zbyt wiele. Ale teraz, gdy dowiedziała się, że jest na czarnej liście do zwolnienia, ona, reprezentantka białego jakby nie było personelu, o nie! Nie mogła siedzieć spokojnie, cokolwiek by to miało znaczyć. Zdecydowała – będzie walczyć! Za siebie i swoje koleżanki – od przecieków także.
Na poziomie najwyższym, lekarskim, panowało pewne zamieszanie. Nikt za bardzo nie chciał wziąć na siebie roli bohatera, który, jak wiadomo, zawsze może polec. Każdy wymawiał się, że a to jest na kontrakcie, a to tylko dochodzi na dyżury, a nawet jak pracuje na etacie, to gdzież tam dyrekcja miałaby go zwolnić, przecież jest specjalistą nad specjalisty – i szedł, jak co dzień, do prywatnego gabinetu, urywając się trochę, no może nieco bardziej niż trochę, przed czasem. Wreszcie udało się namówić jednego doktora, by stał się czołowym opornikiem. Młody był, to i głupi jeszcze, w lokalnej polityce też nieobeznany – zgodził się wyjść przed szereg.
Gdy po kilku dniach wielopoziomowy ruch oporu zawiązał się, wielka trójka udała się do lokalnych polityków z petycją pełną wyrazów oburzenia. Że nie ma zgody na żadne zwolnienia i zamykania, że oni wszyscy tak ciężko pracują, siódme poty wylewają, o pacjentów na każdym kroku dbają, a w ogóle, to ma być tak, jak było. I komu to przeszkadza? A długi? Jak są jakieś, to niech miasto N. sypnie groszem, przecież jest właścicielem szpitala, to niech dokłada. A że niby coś wycieka ze szpitala i pracownicy maczają w tym palce? Ależ to jakieś pomówienia są! Gdzieżby oni coś mieli kraść i marnotrawić. A tak w ogóle, to dyrekcja o wszystkim zawsze wiedziała. A teraz co, nagle tak chcą łatać dziury?
I gdy tak chodzili na prawo i lewo, i w centrum też tego politycznego, lokalnego grajdołka, to się szum taki zrobił, że lokalne pismaki zamawiały kolejne pizze, bo wyjść z redakcji nie dawali rady, nawet na kolację – tyle było pisania. Aż burmistrz miasta N., wiedziony politycznym instynktem przetrwania, podjął decyzję – trzeba dolać. Kasy oczywiście. Na konferencji prasowej ogłosił wszem wobec – zwolnień nie będzie, zamykania też nie – niczego i nikogo. Wszyscy odetchnęli z ulgą. I dyrekcja, i pracownicy, i politycy – i ci z prawa, i z lewa, i z centrum też. Bo na ból głowy najlepsze są leki ze szpitalnej apteki, a na śmieci na działce – szpitalne worki na odpady medyczne. I spokojnie znowu zaczęli się wszyscy spotykać na imieninach u pana G. – tego prokuratora, co to zna pana H., tego doktora, który zna pana Z., tego z partii jak jej tam, w sumie wszystko jedno. I na tych imieninach bywa też sam S. – dyrektor szpitala, a stół zawsze zastawiony. A w prokuratorskich oknach jakby znajome zasłony – szpitalne, których co najmniej kilka sztuk przy ostatniej inwentaryzacji brakowało. Zasłony jak to zasłony, są od zasłaniania np. domowego bałaganu przed wścibskimi. Gdy burza z zamykaniem i zwalnianiem minęła, wszyscy znowu opuścili zasłonę milczenia na przecieki. Ruch oporu się rozwiązał i było tak, jak było.
Tylko szpital, mimo dolania kasy, tonął. Pod ciężarem długów i wielce krótkowzrocznej polityki lokalnych decydentów. Okulisty! Chciałoby się zawołać. Albo lepiej – psychiatry! Żadnego z tych specjalistów jednak nie było w szpitalu. A po kilku dniach nie było też już pani C., która ambitnie podeszła do problemów szpitala i chciała je rozwiązać, gdy została, jak się okazało zaledwie na miesiąc, zastępcą dyrektora. Teraz już wszyscy ważni ludzie wiedzą, że to był błąd.
Ktoś spoza układu nie rozumie, jak działa układ. A od tej pory w N. jeszcze lepiej dbają o higienę – ręka rękę myje dobrze jak nigdy przedtem.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 11721
organizacje panstwa tez trapi ta sama przypadlosc. ciekawe czy "szpitale w N." biora przyklad z gory czy moze wieksze organizacje panstwowe dzialaja synchronicznie z terenem.
wprawdzie swiatelko w tunelu sie tli ale watpliwe czy wystarczy tlenu dla watlego plomyka.chory organizm jakos nie moze sie zdecydowac czy kuracja jest warta zachodu.
Jest zbyt pozno u mnie aby zamiescic sensowny komentarz...ale powroce.
Czekalem 20 lat na takie otwarcie parti...Obstawiam Biale :-))
Zaczęto liczyć koszty, restrukturyzować, uzyskaliśmy wymienialność złotówki i urealniono ceny krajowe i z importu, skatalogowano procedury medyczne, wyceniono, skomputeryzowano ich raportowanie. Zrobiono to aby poprawić sprawność ekonomiczną, ale również aby usankcjonować prawnie i ekonomicznie wydatki. Dzięki temu wzrastające wydatki na opiekę medyczną mają racjonalne podstawy, sytuacja pacjentów i personelu medycznego się poprawiła, a zarabiającym na tym firmom różnych branż poprawiła się jeszcze bardziej i to bez oskarżeń o wycieki i niegospodarność. Tym bardziej, że nie kojarzy się tych wydatków ze składkami ZUS, innymi podatkami oraz narastającym zadłużeniem, a wszystkie te przepływy pieniądza obsługują na pożytek pacjentów banki. Dlatego nie jest fair, że pomija się ich udział, zwłaszcza przy okazjach takich jak Dzień Służby Zdrowia.
Pierwszy z brzegu komentarz :"Niestety przykład szpitala nie jest szczęśliwie dobrany. Dlaczego? Bo w Polsce nie ma rynku usług zdrowotnych,"..
Abstrachujac od of faktu,ze to stwierdzenie jest nonsensem w kontekscie tematu ,ktory pani prezentuje, wyraznie wskazuje na na stan swiadomosci i rozmijania sie z rzeczywistoscia w srodowisku Sluzby Zdrowia.
Co laczy ,jaki jest wspolny komponent,zdawaloby sie tak odlegle od siebie bieguny jak palacza po ordynatora szpitala czy przychodni...?
Deprawacja osobowa ,Korupcja umyslowa i duchowa.
Prosze zauwazyc,ze w zadnej innej dziedzinie zycia spolecznego, lapowkarstwo,"wycieki" szantaze emocjonalne,drenaz finansowy samorzadow etc. nie zatacza tak szerokich kregow jak w Suzbie Zdrowia.
Przez wiele lat mamy tutaj na NB polemiki z Loskiem,ktory reprezentuje pani srodowisko.
Jeden temat on starannie omija...Patologie aparatu Sluzby Zdrowia. Wedlug Loska ludzie pracujacy w SZ sa "oddani" swojej pracy i obowiazkom,krysztalowo uczciwi (no moze poza palaczami :-)) ) i dajacy sie "pokrajac" za swoich pacjentow. "-))
No i oczywiscie " zle traktowani przez Panstwo" i niewdzieczne spoleczenstwo ,ogolnie niedoceniani i zle oplacani przez niewdziecznikow.
Jednym slowem obraz wspolczesnego Meczenika.
Przez te lata padaly rozne propozycje reform Sluzby Zdrowia.Diagnozowano przyczyne dlaczego jest tak zle...
Ani w jednej z nich nie zwrocono uwagi na rzeczywiste przyczyny ,ktore pani tutaj z taka odwaga obnaza.
Jakiekolwiek reformy w tym sektorze powinny sie zaczac od zmiany podejscia etycznego-moralnego,mentalnego wsrod personelu ,stworzenia nowego kodeksu etycznego,ktorego egzekwowanie bedzie drakonskie.Wszak Sluzba Zdrowia w samej swej konstrukcji jest SLUBA .
Lapowkarstwo mozna wyeliminowac w prosty sposob.Kazdy ,lekarz,pielegniarka,Farmaceuta ze szpitalnej apteki zlapany na akceptacji "wyrazow wdziecznosci" powinien tracic dozywotnoi lub na wiele lat licencje na wykonywaniu swojego zawodu.
Zatrudniac kompetentnych administratorow,audytowanych ze swojej efektywnosci z zewnatrz(potrzeba stworzenia takiego ciala)
Z moich rozmow prywatno-towarzysklich z powyzszymi,wylania sie pewien konsekwentyny obraz do czego daza..PRYWATYZACJA SZ..za wszelka cene.
Dysfunkcjonalnosc i patologia w SZ jest celowym dzialaniem w osiagnieciu tego wlasnie celu.
Podziwiam pani odwage.Z nazwiska i publicznie opisuje pani wlasne srodowisko zawodowe,ktore jest totalnie zdegenerowane,zdeprawowane.Nie sposob podwazyc prawdziwosci pani "temoignage du verite"..
Z wyrazami najwyzszego szacunku.
Pzdr.
Jest tak popularny jak nieodzalowany "Profesor" Krzysztof Pasieriewicz ,tenista,narciarz ,znawca Kodeksu Bodziewicza,Esquire..:-))
Poprzez swoje expertyzy z roznych pol Akademickich zostal celebryta i Autorytetem.Bierze udzial w programach radiowych etc..
Niwatpliwie czeka go wielka kariera w Polityce..Bedzie naszym Prawicowo-Konswerwatywnym Bartoszem Arlukowiczem w naprawianiu Sluzby Zdrowia..taka przynajmniej mamy nadzieje :-))
Odsylam i rekomenduje jego blog na NB.Frapujaca lektura dla tych ktorzy cierpia na bezssenosc..
Pani ,bedac w samym centrum tej patologi ,perspektywa drugiej strony (nas) pacjentow,jest niestety nieosiagalna.Nawet bedac w sytuacji "pacjenta" pani status jest inny niz wiekszosci z nas.Nasza wiedza i doswiadczenia z SZ sa niekompatybilne z tym co byc moze pani zna jako "pacjent specjalnej troski"
Znam to zjawisko ,ze tak powiem empirycznie.Moja byla zona byla i jest lekarzem.Nie ukrywala przede mna rzeczywistosci i praktyk stosowanych w Sluzbie Zdrowia jak i jej przyjaciele.A naogladalem sie duzo.
Zgadzam sie z pania ,ze sa w SZ,wspaniali ludzie..Statystycznie jak w kazdym innym zawodzie.I nic w tym nie bylo by nadzwyczajnego gdyby nie rodzaj pracy ,ktory wykonuja.
Jeden wspanialy lekarz moze uratowac zycie,inny w tej samej sytuacji tego nie robi.Nie musze chyba odwolywac sie do znanych afer aby wesprzec moja argumentacje.
Rozumiem intencje ktore pania kierowaly w opisywaniu zjawiska..Sluzba Zdrowia MUSI przejsc jakies zasadnicze zmiany.Te zmiany powinny sie zaczac od zmian etycznych i mentalnosci od owego "palacza" poprzez administracje i sredni personel po Lekarzy Ordynatorow jak i ludzi w rzadzie odpowiedzialanych za SZ.
Przeciez to z waszego srodowiska PO-chodzilI owI nieslawnI Ministrowie Zdrowia Dr.Bartosz Arłukowicz czy Dr.Ewa Kopacz .i reformowali SZ przez ostatnie 8 lat..
Moze wasze srodowisko zainicjuje jakas forme pociagniecia ich do odpowiedzialnosci za stan SZ I 8 lat i ich w niej dzialalnosci ? :-))
Bardzo chetnie uslysze jak "reprezentatywni" byli by dla waszego srodowiska w pani opini ?
Ja rowniez nie mam zamiaru bycia Savanarola na pani blogu,ale lubie dozyc do Prawdy jak w maksymie na pani blogu.
Serdecznie pozdrawiam
Losek et cosortes,gdzie jestescie ? "-))
Przez tyle lat macie tak wiele do powiedzenia jak zmienic na lepsze ta wasza smierdzaca "stajnie Augiasza" w ktora zamieniliscie Sluzbe Zdrowia.
Oblesne mordy sie wam nie zamykaja w formulowaniu opini jak odzyskac zaufanie spoleczne.
O wy experci od wszystkiego i niczego :-)) ,Pogodni,, uczciwy, inteligentni,, , konserwatywni Patrioci. Mężczyzni, katolicy i , motocyklisci. Zawodowi - chirurgdzy i Lekarze :-)) amatorscy muzycy i bajko-pisarze ...tak was wystraszyla ta dzielna kobieta ,ze podkulilisci ogony i uciekli w krzaki.Nikt, nic nie ma nagle do powiedzenia ? :-))
Smierdzi w tym waszym Swiecie od zawsze ! To WY jestescie przyczyna tego smrodu :-))
To WY jestescie glownym zrodlem Patologi w Sluzbie Zdrowia.Wasza chciwosc i nienasycenie.Wasz brak empati i wrazliwosci na chorego czlowieka.Wasza deprawacja jest przyczyna wielu tragedi i lez tych ktorzy przyszli do was po pomoc.Ktorzy Wam zaufali.
Gardzimy Wami od zawsze..od momentu kiedy bylismy zmuszeni wreczyc wam pierwsza lapowke..
Karma was dosiegnie w mysl ludowej madrosci : "Bog nierychliwy ale Sprawiedliwy"..Nie uciekniecie przed nia.Juz was sciga..Tak jak ten tutejszy post..Jednego Sprawiedliwego w morzu deprawacji.