"Zwycięstwo" D. Tuska i Niemiec oraz moje refleksje...

Tym razem długo...

Tak naprawdę w całym tym polskim medialnym chaosie związanym z ponownym "wyborem" (dziś cudzysłów jest konieczny - 1) D. Tuska na szefa Rady Europejskiej można się po prostu zagubić. Niezależnie czy jest się pro czy antyrządowym. Po naszej, prawej stronie są zarówno głosy zachwytu nad walką o polskie interesy, jak i umiarkowanej, ale też emocjonalnej krytyki działań PiS-u a u "totalnej opozycji" jak zwykle: wszystko co złe to PiS a D. Tusk, czyli my zwyciężyliśmy i upokorzyliśmy na terenie Europy wstrętnego Kaczora i jego rządy.

O głupiej, aberracyjnej i bezrefleksyjnej radości "totalniaków" nawet nie ma co pisać, bo od dawna było duże prawdopodobieństwo, że D. Tusk ponownie będzie andersenowskim "Nagim Królem Europy" [2], więc zadziwiająca jest ta radość z powszechnej przecież oczywistości. Być może ta radość wynika z postawy innych krajów UE, które w sumie "poparły" D. Tuska (szczególnie kraje V4), ale sam wybór był już dawno niemal przesądzony, niemal...

Oczywiście D. Tusk i jego "wybór" są najważniejszymi obiektami powszechnej, medialnej dyskusji w Polsce, choć w Europie czy na świecie (może oprócz Niemiec) ponowne objęcie unijnej funkcji przez byłego polskiego premiera jest tylko odnotowywane i raczej wcale nie na najważniejszych pozycjach.

Przeglądając fora internetowe, czytając dziesiątki artykułów i analiz oraz oglądając wiele wywiadów dotyczących ponownego uzyskania przez D. Tuska unijnego "stołka", towarzyszyły i towarzyszą mi w większości uczucia zdziwienia i zażenowania. Wynikają one z mojej konstatacji, iż większość - nawet zacnych dziennikarzy czy blogerów - nie ma w ogóle nic konkretnego do przekazania a ich wywody opierają się na braku znajomości faktów, wynikają z emocji i bezrefleksyjnie ocierają się o kategorię "political fiction".

Z jednej strony to się nie dziwię, iż w taki właśnie sposób opisywane są okoliczności i skutki dokonanego na Malcie ponownego "wyboru" D. Tuska. Bowiem w sumie tak naprawdę nie są znane prawie żadne fakty związane z pisowską "operacją Saryusz-Wolski". Nie znamy treści rozmów kuluarowych, nie wiemy co skłoniło Jacka Saryusz-Wolskiego do takiego a nie innego działania, nie opublikowane zostały żadne materiały z pobytu A. Merkel w Polsce (w tym te dotyczące spotkania w niemieckiej ambasadzie A. Merkel z "totalna opozycją"), nic nie wiemy co tak naprawdę ustaliły mocarstwa europejskie na spotkaniu w Wersalu ani też nie znamy treści rozmów w grupie V4 i też nie mamy żadnych informacji dotyczących przebiegu lobbowania niemieckiej kanclerz za D. Tuskiem. Jedyne co wiemy - i zresztą w takich sytuacjach zawsze tak jest - to te strzępki informacji ujawnianych w takim zakresie w jakim chcą je ujawnić polscy i zagraniczni uczestnicy szczytu na Malcie.

Z drugiej zaś strony to bardzo mocno jestem zdziwiony emocjonalną i bezrefleksyjną postawą prawicowych dziennikarzy, blogerów i analityków, którzy ulegli narracji krajowej wojny "totalniaków" z PiS-em. Przecież to, że z reguły nie są nam znane wszystkie okoliczności i treści rozmów dotyczących podjęcia przez polityków określonych decyzji jest rzeczą oczywistą i z reguły nawet opierając się na szczątkowych informacjach oraz własnej wiedzy i analitycznej intuicji, wartościowi prawicowi autorzy potrafili dogłębnie i logicznie przedstawiać swoje zdanie na określony temat i to w sposób rzetelny oraz wieloaspektowy. W tym zaś przypadku oceny stały się emocjonalne i o dziwo pozbawione głębszej refleksji i w wielu "odsłonach" były i są one krytyczne wobec działań obecnych władz w zakresie operacji "Saryusz-Wolski". Mam nadzieję, że ona już niedługo przyjdzie i pojawią się teksty racjonalne, wyważone i odnoszące się do realiów a nie wyobrażeń o nich.

Natomiast ja osobiście wobec ponownego "wyboru" D. Tuska na szefa Rady Europejskiej mam kilka spostrzeżeń, które też ocierając się o formułę "political fiction", posłużą - mam nadzieję - jako materiał do dyskusji i refleksji.

Po pierwsze.

Warto spojrzeć realistycznie na znaczenie funkcji szefa Rady Europejskiej. Obecnie jest ona raczej funkcją fasadową w strukturze decyzyjnej UE i jako taka nie wymaga, aby sprawował ją jakiś znaczący i sprawny intelektualnie oraz przygotowany merytorycznie polityk a z teraźniejszego punktu widzenia IV Rzeszy czyli niemieckiej UE wymagania te są wprost odwrotne i je idealnie spełnia podnóżek A. Merkel - D. Tusk.

Ogólnie zaś sam nie wiem, dlaczego w ogóle ta funkcja powstała i sądzę, że jedynie po to, aby pozostawić fałszywą namiastkę jakiegoś niby narodowego charakteru współpracy państw w ramach UE.

Czym jest ta funkcja było wiadomo już wcześniej..., bo czy przed objęciem szefowania w Europie i na świecie (oprócz Belgii) słyszał ktoś o Hermanie Van Rompuy'u i czy ktoś teraz jest w stanie wymienić choćby jedną ważną jego europejską inicjatywę? Nikt już o nim nie pamięta i tak samo nikt nie będzie w stanie wymienić czegokolwiek dobrego o D. Tusku za wyjątkiem tego, że reprezentował Niemcy a za jego kadencji nastąpił Brexit, inwazja islamu i co jeszcze, to zobaczymy.

Po drugie

Należy się zastanowić, czy w kilkumiesięcznym okresie poprzedzającym marcowy "wybór", ktokolwiek sądził, że reelekcja D. Tuska na szefa Rady Europejskiej może być zagrożona.

Sądzę, że tak a pierwszym, który o takiej ewentualności myślał był zapewne sam D. Tusk, bowiem jego kadencja była jeszcze bardziej miałka niż jego śmiesznego poprzednika.

Mimo dekoracyjnego charakteru owego stanowiska, to jednak w jego pełnieniu trzeba wykazać choć odrobinę jakości politycznej. A tej D. Tusk nie miał nigdy i nie ma jej teraz. Stąd ogólnie oceniany był w UE jako polityk przeciętny i mierny a jego ponowny wybór wcale nie był pewny, nawet w kalkulacjach A. Merkel. Dlatego też A. Merkel prowadziła wielostronne dyskusje z różnymi politykami, ze szczególnym uwzględnieniem polityków polskich. I - zdając się na relację J. Kaczyńskiego - przed samym szczytem była skłonna nawet zgodzić się z wetem polskiego rządu i poświęcić (w imię zapewne jakichś ustępstw Polski wobec Niemiec) D. Tuska. Podobnie wyglądała sytuacja z V. Orbanem, który podobno też miał zapewnić polskie władze o swoim poparciu.

Nawet jeszcze przed zgłoszeniem przez Polskę Jacka Saryusza-Wolskiego mówiło się, że być może zgłoszony zostanie inny kandydat, chyba z Irlandii. W takiej sytuacji wybór dla PiS-u byłby trudny - musiałby głosować nie na obywatela z polskim paszportem a z innym.

Po trzecie

Wobec powyższego, zasadne jest dodatkowe zastanowienie się dlaczego D. Tusk stał się nagle jedynym kandydatem Niemiec na szefa Rady Europejskiej i dlaczego A. Merkel zmieniła zdanie i tak mocno zaangażowała się w lobbowanie na rzecz tego niemieckiego kandydata z polskim paszportem, lobbowania na tyle skutecznego, że przekonała nawet Węgry i inne kraje do jego akceptacji.

W tym obszarze jest najwięcej znaków zapytania i możemy się tylko domyślać powodów.

Bardzo prawdopodobna jest po prostu polityczna gra A. Merkel mająca na celu wprowadzenie w błąd J. Kaczyńskiego, by ostatecznie i tak postawić na jej niemieckiego i bardzo spolegliwego kandydata D. Tuska, ale po drodze uzyskując jakieś nieznane nam szerzej polityczne cele związane z Polską i nawet w konsekwencji kończące się obaleniem jej obecnych władz. W tym obszarze celem A. Merkel mogło też być zachwianie konsolidacji państw grupy V4, która przyszłościowo zagraża niemieckiej hegemonii w UE i prusaczka postanowiła "przywrócić" krnąbrne kraje do ich - wedle niej - odpowiedniego miejsca "w szeregu".

Być może też - wobec ogromnych problemów UE spowodowanych przez A. Merkel - kanclerzyca postanowiła "wystawić zająca", którego można "upolować" jako sprawcę wszelkich kłopotów UE, szczególnie przed wrześniowymi wyborami w Niemczech.

Jednym z powodów "zmiany" stanowiska A. Merkel mógłby być też stanowczy opór polskich władz wobec nakreślonych żądań strony niemieckiej w zamian za przychylność dla polskiego weta wobec D. Tuska. A takie żądania musiały paść w czasie ostatecznych negocjacji.

Zapewne też A. Merkel postawiła "pod ścianą" V. Orbana wymuszając na nim aprobatę wystawionego przez nią D. Tuska w zamian np. za brak sprzeciwu wobec nowej, restrykcyjnej węgierskiej ustawy dotyczącej islamskich uchodźców. Natomiast wobec innych, wahających się krajów użyła na pewno równie ważkich argumentów, czemu się tak naprawdę dziwię bowiem UE przeżywa takie kryzysy, że pokazanie takiej buty i arogancji (przed szczytem Angela już się cieszyła z wygranej D. Tuska) może tylko przysporzyć jej wrogów wśród innych, mniejszych krajów UE.

Jeszcze innym pobocznym powodem chęci "upokorzenia" Polski były PR-owe obszary kampanii wyborczej A. Merkel i pokazanie Niemcom - wobec takiego samego antypolskiego stanowiska jej kontrkandydata M. Schulza - że dalej traktuje Polaków jak od zawsze i podświadomie nas traktuje większość Niemców, szczególnie elit niemieckich, które cały czas realizują niemiecki projekt Mitteleuropy. Jeżeliby uznać ten powód za istotny, to faktycznie po "wyborze" D. Tuska jego krajanka A. Merkel zyskała kilka punktów procentowych w krajowych sondażach i wyszła na zdecydowanie prowadzenie w walce o fotel Kanclerza Niemiec.

Chyba jednak zgłoszenie przez polski rząd Polaka Jacka Saryusza-Wolskiego było tym ostatecznym powodem konsolidacji negatywnych niemiecko-unijnych, lewacko-liberalnych sił przeciwko Polsce, choć i tak było oczywistym, że zdecydowana większość krajów unijnych go nie poprze i wygra w tej rozgrywce D. Tusk, jako jedyny - oprócz - J. Saryusza-Wolskiego kandydat.

Ta nominacja jednakowoż skomplikowała całą sprawę, i w Europie, choć raczej D. Tusk wydawał się pewny, ale też w Polsce. Bowiem - wedle mnie - były już przez Niemcy i "totalną opozycję" reprezentującą m.in. ich interesy w Polsce przygotowane działania oraz gotowa narracja, że PiS-owski rząd nie głosował na Polaka i zdradził Polskę a tymczasem wystawienie kandydatury J. Saryusza-Wolskiego zaprzepaściło te plany. B. Szydło więc ostatecznie nie zdradziła Polski bo wystawiła Polaka i to oddalonego merytorycznie o lata świetlne od miałkiego D. Tuska. I stąd się wzięła ta wściekłość PO i innych totalniaków, gdy rząd wystawił polską kandydaturę i to z szeregów PO. Już wszystko przecież było przygotowane, aby oskarżyć PiS o zdradę a tu "taki pasztet". Nawet GW w tytule piątkowego wydania dumnie napisała, że "Polak został wybrany na drugą kadencję..."... Oj... nie zmienili narracji i zabrzmiało infantylnie.

Śmiem zresztą tylko hipotetycznie i bez dowodów twierdzić, że - odnosząc się do niemieckiej roli w grudniowym puczu totalnej opozycji - że i Niemcy chciały w ostatniej chwili zgłosić głosem innych jakiegoś kontrkandydata, jeszcze bardziej antypolskiego niż D. Tusk i postawić PiS pod "ścianą wyboru". I w tym obszarze nagła i późna kandydatura europosła J. Saryusza-Wolskiego mogła rozwścieczyć A. Merkel i chcąc w tej swojej prusackiej nienawiści do Polski ją "upokorzyć" emocjonalnie i raczej ad hoc postawiła niemal wszystkim krajom zapewne jakieś ultimatum i zdecydowanie zaczęła lobbować za D. Tuskiem, bo oprócz innych elementów, to ... m.in. przestraszyła się kompetencji polskiego europosła.

Wystawienie i poparcie przez Polskę J. Syriusza-Wolskiego sprawiło, iż bezsensownym stało się wystawienie przez Niemcy innej kandydatury, bowiem polski rząd tak czy inaczej popierałby Polaka i wobec tego na nic zdałaby się propaganda zdrady Polski przez PiS.

Tak dygresyjnie. Sądzę jednak, że A. Merkel stawiając wszystko na w sumie mało istotny dla UE "wybór" D. Tuska już długookresowo przegrała, bo następnym razem raczej niektóre kraje już nie będą słuchały potulnie Niemiec a sprawy te będą o wiele istotniejsze. Podobnie arogancja i buta innych przywódców unijnych (m.in. Francji) pokazały innym mniejszym krajom, co one tak naprawdę znaczą dla liderowo i establishmentowo liberalno-lewicowego jądra Starej Unii, czyli znaczą "mniej niż zero". I na pewno te kraje ostatecznie i wreszcie dobitnie (bez jakichś tam gładkich słówek) zobaczyły jakim totalitarno-komunistycznym i antydemokratycznym tworem jest UE czyli ZSRR-bis, czyli Związek Socjalistycznych Republik Europejskich, czyli IV Rzesza Niemiecka. Okazało się wreszcie realnie, że demokracja w UE jest wtedy, gdy pozwala zrealizować cele elit UE a jej nie ma, gdy demokracja staje się faktycznie pierwotnie demokracją, która nie akceptuje ich poglądów. Wtedy elity UE są w stanie zmieniać zasady demokratyczne, a więc cała UE to totalitarna fikcja komunistycznego pokolenia '68 wspierana przez zadziwiającą koalicję starszych panów skupionych wokół syjonistycznych elit finansowych.

Tak naprawdę powyższe jest naprawdę sukcesem J. Kaczyńskiego. Od teraz nikt z UE nie ma prawa zarzucać nam braku demokracji, bo demokracja w Polsce jest naprawdę a w UE jej nie ma i jest ona totalitarnym lewackim szpetnym tworem.

Po czwarte

Należy zadać sobie pytanie: czy ktokolwiek mógłby sądzić, że obecne polskie władze mogły poprzeć niemieckiego i antypolskiego oraz najbardziej niszczącego Polskę premiera D. Tuska na kolejną kadencję szefowania Radzie Europejskiej?

Oczywiście, że nie. I dlatego jakoś jestem zażenowany niektórymi opiniami prawych autorytetów krytykujących polski rząd. Przecież przez całe 8 lat rządów PO walczyliśmy z D. Tuskiem uważając go za niemal przestępcę i likwidatora Polski. Musiał być głos sprzeciwu i wiedzieli o tym zarówno wyborcy PiS, jak i totalna opozycja. I tu też wygrał J. Kaczyński, bo sprzeciwił się nie narażając się na zarzut zdrady a dodatkowo udowodnił, że UE to antydemokratyczna instytucja wymagająca zmian i nie mająca żadnego moralnego prawa pouczać Polski w zakresie praworządności i demokracji, bo - powtórzę - w Polsce ona jest a w Unii Europejskiej jej nie ma.

W tym kontekście warto przytoczyć pewną analizę dokonaną przez jednego z polskich przedsiębiorców [3]:

"Jeżeli Tusk przegrałby przy braku poparcia PiS, wróciłby do kraju i zagroziłby zjednoczeniem opozycji, miałby dwa lata na przygotowanie się do wyborów. Dodatkowo Kaczyński byłby oskarżany za każdą złą dla Polski decyzję Unii Europejskiej, bo przecież PiS ponosiłby odpowiedzialność za nową strategię UE, a ta nie byłaby już "winą Tuska".

Jeżeli Tusk przegrałby przy poparciu PiS, wówczas wróciłby do kraju jednoczyć opozycję, mając dwa lata do wyborów. Prawo i Sprawiedliwość nie miałoby już zbyt wielu argumentów przemawiających za krytykowaniem poczynań Donalda Tuska w Radzie Europejskiej, skoro w tym przypadku rząd polski by go poparł.

Jeżeli Tusk wygrałby przy poparciu PiS, wówczas Kaczyński odsunąłby Tuska od naszych przyszłych wyborów parlamentarnych, ale z drugiej strony nie miałby argumentów na krytykowanie Donalda za działania w UE. Miałby też mniej argumentów na osłabianie jego pozycji w Polsce, a za trzy lata Tusk wjechałby do Polski na białym koniu.

Ale skoro Tusk wygrał przy braku poparcia PiS, będącym w zasadzie jedynie markowaniem braku przez polski rząd, to:

- nadal wszystko co dzieje się "złego" w UE jest winą Tuska,
- wreszcie można go pociągać po prokuraturze z gwarancją, że po oczernianiu przed Komisją wróci do Brukseli nie mając wpływu na opozycję i na obronę poprzez krajowe media,
- po zakończeniu kadencji Tusk nie wróci na białym koniu z Brukseli, bo społeczeństwo będzie non stop bombardowane sprawami przeciwko Tuskowi z wewnątrz Polski oraz poprzez komunikowanie jego "zdradzieckich" działań w Radzie Europejskiej przeciwko Polsce,
- działania Tuska na rzecz opozycji zostają wstrzymane de facto aż do wyborów (mniej więcej wtedy kończy się jego kadencja w RE), więc opozycja pozostaje rozbita, tak jak teraz,
- Tusk zostaje osłabiony także w UE, bo przecież "nie poparł go jego własny kraj".

W tej chwili świat nie ma wątpliwości, że PiS zrobił wszystko, żeby zrzucić Tuska ze stołka. Tak naprawdę jednak zrobił wszystko, żeby na tym stołku nie stała mu się żadna krzywda.

Komisja śledcza ds. Amber Gold na dzień przed wyborem przewodniczącego Rady Europejskiej wspomniała o przesłuchaniu syna Donalda Tuska. Gdyby politycy Prawa i Sprawiedliwości chcieli strącić Tuska ze stołka, to jego syn byłby przesłuchiwany w ciągu ostatnich dni, a w jak najbliższym terminie przed wyborami na komisji musiałby stawić się sam Donald Tusk. Dlaczego tak się nie stało? Ryzyko było po prostu zbyt duże – taki obrót spraw zaszkodziłoby reelekcji, której tak naprawdę PiS chciał.

Wszyscy dziwili się, że grupa wyszehradzka popierała Tuska, a Szydło niemal w ostatniej chwili zaczęła przekonywanie do swoich racji... Angelę Merkel - jedyną pewną kumpelę Donalda, która decyzji o jego poparciu szybko nie zmieni. PiS o stanowisku grupy w ogóle nie mówił, nie krzyczał o zdradzie, o rozłamie, bo tak naprawdę jest z jej członkami dogadany. Nie daj Bóg Węgry, Czechy lub Słowacja wycofałyby poparcie dla Tuska, a wtedy pojawiłaby się szansa, że nagle wyskoczyłby trzeci kandydat i Tusk mógłby się posypać. Wówczas PiS otrzymałby to, czego nie chciał. A gdyby ktoś pytał o decyzję Orbana, to sam fakt, iż węgierski premier jest z tej samej frakcji, do której należy PO, chyba wystarczy na usprawiedliwienie oddania głosu na największego wroga Kaczyńskiego.

Do gry został wystawiony Jacek Saryusz-Wolski, kandydat nie do podważenia merytorycznie, a w dodatku (do niedawna) polityk Platformy Obywatelskiej. Kandydat ponad podziałami, ale taki, którego z całą pewnością nikt nie zauważy i który nie stanowi absolutnie żadnego zagrożenia dla pozycji kończącego pierwszą kadencję szefa Rady Europejskiej. Lud kupił, że PiS znalazł alternatywę dla braku poparcia Tuska. W rozmowach liderów podczas wyborów szefa RE Saryusz-Wolski był już pomijany. Ten pionek miał być spójnym elementem strategii jedynie dla elektoratu PiS. W tym punkcie można się zastanowić, czy PiS nie mógłby wystawić kogoś mocnego ze swojej ekipy, ale… wtedy ktoś mocny z PiS przegrałby z Tuskiem, a tak to właściwie z Tuskiem przegrał ktoś z Platformy. Więc de facto największym wygranym jest Kaczyński".

Po piąte

Pewien obszar całej tej politycznej akcji jest niemal niezauważalny a wyrażający się w odpowiedzi na pytanie: dlaczego Jacek Saryusz-Wolski podjął się roli, której końcowym efektem i tak była jego przegrana z D. Tuskiem?

Otóż wydaje mi się, iż właśnie on - a nie J. Kaczyński - był inicjatorem całego przedsięwzięcia. Ten Polak jest jednym z najdłużej pełniącym obowiązki europosła. Jest merytorycznie chyba najlepiej przygotowany do tej roli a jednocześnie jest polskim patriotą ze szlacheckim, polskim rodowodem a nie rodowodem syjonistycznych komunistów i nazistów.

Przez tyle lat europosłowania zyskał szacunek, ale też wielu przyjaciół, którzy zapewne są mu lojalni i przekazali mu jakieś informacje, które wymagały postawienia całej swojej kariery na szali, aby bronić Polski i polskich interesów. Mogą o tym świadczyć jego wpisy, których kwintesencją mogą być jego słowa: "wysiadłem na przystanku Polska" oraz swego czasu nazwanie D. Tuska "szmatą".

Jacek Saryusz-Wolski unika wywiadów i publicznych wypowiedzi. Sądzę, że dokładnie wie dlaczego i wydaje mi się, iż taka została przyjęta strategia wspólnie z J. Kaczyńskim. Oni wszystko wiedzą i wiedzą, że być może cała operacja "Saryusz-Wolski" ostatecznie się udała i pokazała prawdziwe oblicze UE a to jest niezbędne, żeby zmienić oblicze UE i powstrzymać hegemonię Niemiec.

I tyle moich refleksji. Liczę na dyskusję :)

[1] Minister Witold Waszczykowski: "Nasz oficjalny kandydat Jacek Saryusz-Wolski w ogóle nie został dopuszczony pod dyskusję, nie mówiąc o głosowaniu. Kiedy postawiono sprawę Tuska, zapytano tylko, kto jest przeciw. Mówienie o 27:1 jako wyniku głosowania jest nieuprawnione, bo nie wiemy, który z tych 27 krajów byłby za, a kto by się wstrzymał. To pytanie w ogóle nie padło" - za: http://wpolityce.pl/swiat/3311...
[2] http://krzysztofjaw.blogspot.c...
[3] http://opinie.wp.pl/zwyciestwo...

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika RinoCeronte

12-03-2017 [18:18] - RinoCeronte | Link:

 Ja mam jednak pewne ale...
"Ogólnie zaś sam nie wiem, dlaczego w ogóle ta funkcja powstała i sądzę, że jedynie po to, aby pozostawić fałszywą namiastkę jakiegoś niby narodowego charakteru współpracy państw w ramach UE."
Boję się, że Donald dostał zadanie rozwiązania sprawy nachodźców w RFN i teraz będziemy mieli ból głowy a Niemcy Polaka, który pozamiata...

Obrazek użytkownika Domasuł

12-03-2017 [19:06] - Domasuł (niezweryfikowany) | Link:

Zostawiam milosci i madrosci slad... Strasznie Panu zależy, żeby wiedzieć, na czym polegala wizyta Merkel, wiec wyjaśniam. Była to wizytacja hegemona w kraju podbitym. W ambasadzie hegemona lokalne watażki bantustanu w pozycji na kolanach po raz kolejny zapewnialy o swojej lojalności wobec berlińskiej metropolii. Jednoczesnie hegemon w ramach wdziecznosci zapewnil o ponownym wyborze folksdojcza na unijny stolec. Spotkanie z przedstawicielami lokalnej frakcji patriotycznej było po części kurtuazyjne, a po części sluzylo wybadaniu, co sadza niedobitki patriotyczne (chwilowo formalnie przy władzy) o działaniach hegemona w Europie. Patrioci byli nastawieni buńczucznie, co ostatecznie przekonalo hegemona, ze lokalnego "Quislinga" trzeba zostawić na dotychczasowym stanowisku.

Obrazek użytkownika smieciu

12-03-2017 [19:24] - smieciu | Link:

Obecny świat jest dziwaczny więc dorzucę swoją teorię, tak na spokojnie: to wspólna gierka J. Kaczyńskiego i Merkel.
Nic się przecież nie działo ani na nic się nie zanosiło. Jednak po jej wizycie w Polsce ni stąd ni zowąd doszło do takiej zaskakującej rozgrywki.
Skąd taki pomysł, na czym miał polegać ów plan zaakceptowany przez Merkel i Kaczyńskiego?
Otóż właśnie chodzi o to co się stało. O ten idiotyczny ferment. O to że trzeba było w Polsce wreszcie zainicjować antyunijny ruch. Do tej pory PiS zdecydowanie unikał takiej postawy. Teraz teoretycznie nie będzie mieć wyjścia. Tzn. jeśli nie chce się skompromitować przed swoimi wyborcami. PiS samo, świadomie weszło na w sumie drogę, gdzie nie będzie miejsca na umizgi.
Stała się rzecz błaha ale mająca poważne konsekwencje.
Ok. Łatwo można się domyśleć jaki musiał być skutek tej afery ale nadal nie wiemy skąd ten ruch. Czemu Merkel z Kaczyńskim zapragnęli takiego rozwoju sytuacji? Wywołania w Polsce silnego impulsu antyunijnego.

Tu można snuć różne teorie. Kluczem jest wszakże to że do silnego głosu dochodzą przeciwnicy Uni. Nie na Wschodzie Europy (która się nie liczy) ale na Zachodzie. Praktyczne wszędzie. Przykład dała Wielka Brytania. Potem mieliśmy ważne zdarzenia w Austrii. Teraz na czasie jest Holandia a w dalszej (raczej odległej) perspektywie jest Francja. Zaś na południu Europy Unia generalnie nie cieszy się sympatią. Zwłaszcza w takiej Grecji.
Tak to wygląda na Zachodzie. Ok. Tam się buntują. Ale czemu Wschód jest taki grzeczny? No i właśnie. Potrzeba było coś zrobić żeby i na Wschodzie też zaczęto iść w tym kierunku. A nie mieć w Polsce 80% zwolenników bycia w UE.

No dobra. Ok, ale nadal pozostaje pytanie po co? Naturalna odpowiedź jest taka że UE musi zostać obalona. Tzn. taki jest właśnie plan i Merkel działa zgodnie z tym planem. Aczkolwiek trzeba podkreślić że to obalenie może nas bardzo zaskoczyć, może się jeszcze łatwo okazać że obalenie skończy się mocniejszą bardziej zintegrowaną UE.
Obalenie może się jednak okazać sprytnym manewrem pozbycia się różnych nabrzmiałych problemów a także okazją do dokonania paru prostych acz ogromnych przekrętów finansowych.
Na których skorzystają jak zwykle ci co zwykle.

Ale to już inna historia. Choć bardzo ciekawa :)

Obrazek użytkownika Domasuł

12-03-2017 [19:53] - Domasuł (niezweryfikowany) | Link:

Zadaniem Smiecia zdaje się jest sprowadzenie wszystkiego o czym się pisze na NB do absurdu. Natomiast rzeczywiście to PiS zapewnil Tuskowi kolejna kadencje. PiS sama swoja egzystencja i tym ze jest formalnie u władzy w polskim bantustanie. Gdyby wciąż rzadzilo PO (Polska Otumaniona) to nie byłoby potrzeby trzymania folksdojcza na brukselskim stolcu. Sytuacja nad Wisla byłaby stabilna. A tak to jest taki Tusk, który na brukselskim stolcu jest formalnym reprezentantem Polakow zniewolonych. Sprawia wrazenie, ze jest na wyższym szczeblu niż władze warszawskie. To oczywiście jasny sygnal do Nadwislan. W Europie i tak się z nim nikt nie liczy przecież. 

Obrazek użytkownika smieciu

12-03-2017 [20:35] - smieciu | Link:

Patrzy pan na te sprawy z bardzo wąskiego polskiego podwórka, podczas gdy świat jest globalny. Merkel nie miała żadnych powodów (odnoszę się do pana wpisu wyżej) by być nieuprzejma czy taktować nas z buta. Tak to sobie mogą pogrywać jakieś polaczki i niemiaszki posługujące się stereotypami.
Merkel jest politykiem i jak każdy polityk wie że lepiej udawać przyjaciela niż deklarować się wrogiem. Po co było wywoływać gwałtowną reakcję PiS? Te wszystkie „Merkel rządzi UE, robi nam na przekór”. Sorki ale to naprawdę dziecinne. Angela nie jest już dzieckiem.
Nie będzie ani grozić ani robić z siebie wielkiego wroga w banalnej sprawie!
Jest mnóstwo lepszych środków nacisku. Pośrednich działań. Sorosów. Dotacji. Mediów. Sposobów jest wiele!

Dlatego napisałem to co napisałem. Zarówno działania prezesa jak i pani kanclerz są bez sensu. Choć jej logiczniejsze bo przecież takie sprawy załatwia się wcześniej a nie tak na rympał!

A odnośnie moich absurdalnych tekstów to niestety ale żyje pan w świecie absurdu. No chyba że pan tego nie widzi. Ja w każdym razie widzę narastający wokół absurd i staram się wczuć klimat.

Obrazek użytkownika Domasuł

12-03-2017 [20:44] - Domasuł (niezweryfikowany) | Link:

Bruzdzi Pan na NB i to ewidentnie. Ale to już sprawa admina, mnie to rybka, ja tylko przechodzę obok i czasem zajrze, co się tam ciekawego wypisuje na NB.

Obrazek użytkownika rolnik z mazur

12-03-2017 [22:17] - rolnik z mazur | Link:

Jak człowiek samodzielnie myśli i nie całkiem zgodnie z linią partii to już bruździ ?  Czy to nie czasem marksizm kulturowy, żeby nie powiedzieć dosadniej - bolszewizm ?  Niech się człowiek wypowie -  szto mu pa duszie guliajet. Pozdrawiam ro z m.

Obrazek użytkownika Domasuł

12-03-2017 [23:41] - Domasuł (niezweryfikowany) | Link:

A ja w swojej naiwności myslalem, ze osoby regularnie komentujące na NB maja chociaż minimalne zaufanie do partii aktualnie rzadzacej. No chyba ze trolluja. Jest tyle innych portali, gdzie można się wyzlosliwiac na Kaczynskiego, kpic z niego, robic nieudacznika, niedojdę, kaleke umysłowego lub dorabiac mu gebe egoistycznego cynika, który z każdym zrobi deal, żeby tylko mieć z tego osobiste profity.

Obrazek użytkownika rolnik z mazur

12-03-2017 [22:08] - rolnik z mazur | Link:

Co do przekrętów finansowych to zgoda i dalsze szlamowanie też zgoda. Proszę mi uwierzyć, że Niemcy nie traktują Polski jako partnera, chyba, że kinder partnera-  nawet nie junior partnera. Te wszystkie wyssane z palca teorie o jakiejś zawiłej grze ze strony PiS- u to po prostu  chciejstwo i obciach. Kto ją miałby niby rozgrywać ? Z całym szacunkiem dla tych, którzy wierzą w bajki. Był taki JK ( nie mylić z prezesem ), który je opowiadał.   Zacytuję jedno przysłowie ( ruskie ! ) - kto ma kasę ten zamawia muzykę.  I jak nie wiadomo o co chodzi to właśnie o to ... I oszczędźcie swoją inteligencję na bardziej sensowne rozważania. Pozdrawiam ro z m.

Obrazek użytkownika smieciu

12-03-2017 [23:02] - smieciu | Link:

Tak jest. Naprawdę śmieszne jest w jaki sposób przedstawiana jest ta dziwacznie chaotyczna oraz bezsensownie rozegrana sprawa Tuska. Te wszystkie teorie, które dotrą pewnie tylko do garstki zainteresowanych.

Ale tak z innej beczki dla mnie najbardziej żenująca jest ta prymitywna polaryzacja niemiecko-polska. Tak jakby cały świat się sprowadzał do tej kwestii. Jakby w Europie nie było innych państw. Problemów. Niesamowite jest dla mnie to uproszczenie: Merkel rządzi Unią.  Bo co? Bo jest Niemką a Schulz Niemcem? Czyli jak? Polakami są np Tusk lub Michnik?
Wystarczy ludziom pomachać paru idiotami przed oczyma i już to całe polskie zakompleksienie wyłazi. Źli Niemcy. Dobrzy Polacy. Którym wkładają do głów myśli te same medialne korporacje.
Niemieckie... Bo czy ktoś tu jest w ogóle w stanie sprawdzić rzeczywiste powiązania własnościowe? Nie... wystarczy że w mediach powiedzą że są niemieckie to znaczy że są niemieckie..
 

Obrazek użytkownika zbieracz śmieci

12-03-2017 [20:13] - zbieracz śmieci | Link:

Tusk to tylko element szantażu na Polskę a kluczem jest spotkanie letnie Pana Prezesa z inicjatywy merkel na terenie Niemiec .Tam merkel musiała cos zaproponowac Polsce w zamian za tuska ale spotkała sie z odmowa ,jej ostatnia wizyta o tym świadczy ,spotkanie z Pania Premier nic jej nie dało to spotkała sie z totalną opozycją.Ponownw spotkanie już na Malcie z podobnym rezultatem więc tusk został tam gdzie był i dobrze.Mnie wisi tusk ale takiego obnażenia obłudy i naginania obyczajów w polityce nikt by lepiej nię zrobił niż merkel i jej przydupasy.
Poniewaz nic nie wiemy po co i o co chodziło merkel spotykając z Panem Prezesem bo zapewne obie strony obiecały zachowanie treści rozmów w tajemnicy.
Wieśc o spotkaniu merkel z Panem Prezesem było jak uderzenie prosto w spróchniałe zęby totalnej opozycji ,mordy w kubeł i nie mogą już szczekać ,że z Panem Prezesem nikt liczący sie w Europie nie chce rozmawiać  .
Jednego moze Pan byc pewny ,że tusk pojawi sie w Polsce ale nie w roli o jakiej myśli on i jego wyznawcy  bo nic mu nie zostało i nie zostanie odpuszczone
tylko musi być znakomicie przygotowane.

Obrazek użytkownika Domasuł

12-03-2017 [20:41] - Domasuł (niezweryfikowany) | Link:

To nie jest tak, ze z Kaczynskim w jasnie oświeconej Europie nikt się nie liczy. Polska jest ważnym obszarem, miejscem zbycia towarów i zrodlem taniej sily roboczej (nie wszystkich udało się zutylizować w Auschwitz), a partia Kaczynskiego formalnie ma władze polityczna. Najlepiej byłoby się pozbyć Kaczynskiego i jego ugrupowania, bo przeszkadza. Można mu tez robic na zlosc, wysmiewac w oświeconych mediach europejskich i oczywiście wylewac na niego kubly pomyj w gadzinowych mediach nadwislanskich. Ale ostatecznie oczywiście nie można go ignorować.

Obrazek użytkownika krzysztofjaw

13-03-2017 [09:59] - krzysztofjaw | Link:

do wszystkich

Dziękuję za wszystkie komentarze, niezależnie czy pozytywne czy negatywne

I tak ogólnie. Mnie śmieszą bardzo proste analizy mówiące, że JK popełnił błąd i wszystko było zrobione fatalnie, źle, itd, itp... Przecież ostatnie miesiące to był dziwny ciąg wydarzeń i spotkań. Ja wiem, że dla Polski czy Niemiec był to ważny wybór, ale przecież tak naprawdę taki szef jak D. Tusk nie ma nic do gadania a prawdopodobnie od Merkel dostanie rozkaz zrobienia coś z uchodźcami, czyli forsowania przymusowej relokacji uchodźców. Już wiemy, że Polska nawet sama się temu przeciwstawi :).

I jeszcze jedno dla tych wszystkich psioczących na Kaczora. Owszem, jeżeli go nie lubimy i nie cenimy to ok, ale proszę mi w takim razie wyjaśnić postawę JSW? Czy on postawiłby całą swoją karierę na szali bez powodu? Sadzę, że musiał mieć BARDZO WAŻNY powód, który skłonił go do uczestnictwa w całej tej dyplomatycznej akcji a może był jej inicjatorem. Sprawa musiała być na tyle nagła, że wszystko zostało zrobione niemal w ostatniej chwili. Może kiedyś się dowiemy co stało się powodem takiego zachowania JSW, bo na razie na pewno nie.

Pozdrawiam