Zapominalski ksiądz i ministrant, co wiedział lepiej

Weekend w porcie i chwila wytchnienia od codziennego kieratu. Załadować statek tak, aby fracht[1] był maksymalny, ale marki[2] nie przekroczyć. Przygotować statek do wyjścia w morze, zdążyć do portu wyładunkowego (albo załadunkowego) na wysoką wodę[3]. Stres, nerwy, telefony z Kompanii, podniesione głosy. Samo życie.
Ale dzisiaj jest inaczej. Spokój i cisza. Jest niedziela i port nie pracuje. A statek stoi przy nabrzeżu w porcie Ipswich nad rzeką Orwell. Czy Orwell, [ten Orwell] miał coś z tą rzeką wspólnego? Tego nie wiem, może kiedyś zbadam i przedstawię temat :)

A ponieważ jest niedziela, to dzień święty należy święcić. I w miarę możliwości, będąc na statku staram się wywiązywać z tego obowiązku. Taka możliwość dzisiaj była. Rano byłem w kościele, na niedzielnej mszy. W Anglii, mimo, że to kraj protestancki a właściwie to anglikański, katolików jest dużo. I kościoły katolickie są pełne (inaczej niż anglikańskie, które są raczej puste). Dzisiaj rano, tutaj w Ipswich, kościół katolicki też był pełny. Kościół był pełny, ale ksiądz jakiś taki roztargniony. Zakończył mszę bez błogosławieństwa. Pewnie nikt by tego nie zauważył, gdyby ksiądz się nie wrócił. Ludzie już zaczynali wychodzić, gdy ksiądz pojawił się ponownie przy ołtarzu.
I have forgotten blessing (zapomniałem was pobłogosławić), przyznał się szczerze ale z widocznym zażenowaniem. I pobłogosławił wszystkich, jeszcze obecnych w kościele - na niedzielę i nadchodzący tydzień. Zabawna sytuacja. Ludzie uśmiechali się widząc księdza, który odszedł od ołtarza a po chwili przyszedł znowu.
........
W Walimowie, daleko od Ipswich i dawno temu, był ministrant. I trzeba powiedzieć, że był to porządny ministrant. Wśród kolegów ministrantów miał mir i poważanie a ksiądz nigdy na niego nie krzyczał. Nie wiem jak dziś, ale wtedy, ministranci mieli i znali swoje obowiązki. Jednym z nich było przygotowanie ampułek z winem i wodą. Jeżeli zostały w nich wino i woda z poprzedniego dnia, ampułki należało opróżnić i dokładnie umyć. A następnie do jednej nalać świeżego wina a do drugiej świeżej wody. Świeże wino było zawsze w zakrystii w szafce z przodu, po lewej stronie a wodę nalewało się z kranu, który był z drugiej strony na ścianie.
W ów feralny dzień, o którym ta opowieść, ministrant był w kościele na porannej mszy, choć to nie była niedziela jak dzisiaj, tylko dzień powszedni. Jak zwykle przyszedł wcześniej, aby wszystko należycie przygotować, w tym również ampułki z winem i wodą. Poprzedniego dnia kolega, który był na wieczornej mszy przekazał mu, że ksiądz powiedział, żeby nie wylewać wina, które zostało w ampułce. Kolega nie wiedział, dlaczego ksiądz tak mówił. Ministrant, o którym ta historia zawsze musiał wiedzieć, co robi i dlaczego to robi. Ampułki zawsze się myło i nalewało świeżego wina i świeżej wody. A ponieważ on zawsze wiedział lepiej, toteż wino i wodę, które były w ampułkach wylał i obydwie ampułki dokładnie umył. Do jednej nalał wody a z drugą poszedł do szafki, aby nalać wina.
Ale idąc po wino, do szafki po lewej stronie odczuwał pewien niepokój. Im bliżej był szafki gdzie zwykle stało wino, tym głośniej słyszał wczorajsze słowa kolegi, które przed chwilą zignorował. O tym, aby nie wylewać wina. Otworzył szafkę i wziął butelkę, aby nalać wina do ampułki. I wtedy zrozumiał, co i dlaczego mówił kolega. W butelce nie było wina! I w jednej chwili stało się dla niego jasne, dlaczego ksiądz kazał zostawić w ampułce wino z poprzedniego dnia. Zazwyczaj w sytuacji, gdy stara butelka z winem była już pusta, to obok stała nowa, pełna. Ale tym razem nowej nie było. Dlaczego? Tego nie wiedział. Ale po głowie zawirowały mu dwie myśli. Nowej nie ma, bo ksiądz nie ma więcej wina. I druga myśl. Co o teraz będzie?
Ministrant był w trzeciej albo czwartej klasie szkoły podstawowej. Był jeszcze dzieckiem i zrobił to, co w takich sytuacjach zazwyczaj robią dzieci (a czego nie powinny). Nie przyznał się do tego, co zrobił. Zaniósł ampułki do ołtarza tak jak były. Tę z wodą pełną a tę od wina - pustą. Wrócił do zakrystii i tak jak zwykle to ministranci robili, przygotował albę i ornat. Za chwilę przyszedł ksiądz. Ministrant pomógł mu się ubrać i poszli do ołtarza. Ksiądz, który nie wiedział, że przy ołtarzu nie ma wina. I ministrant, który zawsze wiedział lepiej i któremu ksiądz ufał i na którym polegał.
To było jeszcze w czasach przed soborowych. W tamtym czasie, liturgia mszy miała nieco inny przebieg niż obecnie. Dzisiaj ołtarz jest usytuowany w środku prezbiterium. I w trakcie mszy ksiądz znajduje się po przeciwnej stronie ołtarza niż wierni. W efekcie ksiądz stojąc twarzą do ołtarza stoi również twarzą do wiernych. Można powiedzieć, że wszyscy obecni w kościele, z jednej strony ksiądz z ministrantami a z drugiej strony wierni, symbolicznie gromadzą się wokół ołtarza i uczestniczą oraz widzą to, co dzieje się przy ołtarzu.
Wtedy było inaczej. Ołtarz znajdował się nie na środku, ale z przodu prezbiterium (można to jeszcze zobaczyć w starych kościołach, gdzie znajdują się dwa ołtarze, ten z dawnych czasów na przedniej ścianie prezbiterium i drugi współczesny na środku). W tamtym czasie, ksiądz odprawiał mszę stojąc twarzą do ołtarza a tyłem do wiernych. Ministranci stojąc, czy też klęcząc przy ołtarzu, też byli zwróceni tyłem do ludzi w kościele. To, co się działo w przy ołtarzu stanowiło misterium. Również w tym zwykłym, fizycznym znaczeniu. Szczegóły liturgii, mówiąc świeckim językiem, nie były zbyt transparentne dla wiernych w kościele.
A tego, co się działo tego dnia w duszy ministranta, który zawsze wiedział lepiej, to już nikt nie wiedział ani się nie domyślał. A ministrant klęczał przy ołtarzu, bąkał słowa ministrantury (wtedy msza była po łacinie i ministrantura też) i z udręką czekał, kiedy przyjdzie ten moment, kiedy trzeba będzie przynieść ampułki z winem i wodą do ołtarza. Tylko on wiedział, że wina nie ma. Choć do końca nie zdawał sobie sprawy jak wino jest ważne w czasie mszy. Wiedział jednak, że jest ważne. Bo zawsze było. A dzisiaj wina nie było.
W końcu przyszła ta chwila przed ofiarowaniem, kiedy przynosiło się ampułki. Ministrant poszedł i przyniósł je, aby nalać wina i wody do mszalnego kielicha. W tamtym kościele, nad ołtarzem znajdowała się kopuła wsparta od przodu na dwóch kolumnach stojących po obydwu stronach ołtarza. Ampułki z winem i wodą stały na stoliku, z boku ołtarza przy ścianie, niedaleko kolumny z prawej strony. I ministranci przynosząc wino i wodę podchodzili do ołtarza z boku, za tą kolumną właśnie. W tym dniu też tak było. Ministrant przyniósł ampułki na tacy i stanął z boku za kolumną. Ksiądz podszedł z kielichem mszalnym i czekał, aby ministrant nalał wina. Ale ministrant stał w bezruchu.
Nalej wina powiedział cicho ksiądz. Nie ma wina, odpowiedział ministrant. Wtedy dopiero ksiądz zobaczył, że ampułka z winem jest pusta. Przecież mówiłem, żeby nie wylewać wina, które zostało w ampułce, powtórzył znowu cicho ksiądz. Tak, ale ja wylałem i umyłem ampułkę. Tak jak zawsze. Odpowiedział ministrant, też po cichu, ale z płaczem w głosie. Wszystko to działo się za kolumną i ludzie w kościele nie wiedzieli ani nie słyszeli, dlaczego dłużej niż zwykle trwa nalewanie wina i wody do mszalnego kielicha.
Ksiądz nie wypytywał więcej ministranta, dlaczego wylał wino z poprzedniego dnia. Wrócił na środek ołtarza i stojąc twarzą do ołtarza zdjął ornat i złożył go na ołtarzu. Będąc w samej albie odwrócił się, zszedł po stopniach od ołtarza a potem tych od prezbiterium i przez zakrystię wyszedł z kościoła.
Przy ołtarzu został ministrant a w ławkach kilkanaście starszych osób. I w kościele zaległa cisza. Ministrant wiedział, dlaczego ksiądz wyszedł, ale nie wiedział czy wróci. Ludzie w kościele nie wiedzieli ani dlaczego wyszedł, ani też czy wróci. Cisza trwała. Dla ministranta to była długa i przejmująca cisza!
Ksiądz jednak wrócił. Dziwnie to wyglądało, gdy wszedł do kościoła z butelką wina. Zanim jednak podszedł do ołtarza, postawił wino na stoliku kredencjalnym, gdzie stały ampułki. I wracając powiedział do ministranta, cicho i spokojnie. Nalej wina do ampułki. Ksiądz podszedł do ołtarza i założył ornat a ministrant poszedł i nalał wina. I drugi raz podszedł z ampułkami do ołtarza. Tym razem jednak obydwie były pełne. I do kielicha mszalnego nalał wina a potem wody. Tak jak zawsze, aby za chwilę mogła dokonać się eucharystia.
............

Pochylcie głowy na błogosławieństwo, usłyszałem słowa księdza. Ludzie w kościele w Ipswich, pochylając głowy nadal się uśmiechali.
Ja też się uśmiechałem. Ale nie tylko z powodu błogosławieństwa zapominalskiego księdza.

[1] fracht – wynagrodzenie przewoźnika morskiego, za przewóz ładunku.
[2] marka – w potocznym języku na statku, maksymalne, dopuszczalne (ze względu na stateczność i bezpieczeństwo) średnie zanurzenie statku, zanurzenie to jest oznaczone na burcie statku i określone w dokumentach statkowych,
[3] wysoka woda (potocznie) –  maksymalna głębokość na wejściu do portu, w portach pływowych głębokość ta zmienia się w zależności od fazy pływu (minimalna głębokość jest przy ‘niskiej wodzie’)
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Dyletant2

29-01-2017 [22:36] - Dyletant2 | Link:

"Czy Orwell, [ten Orwell] miał coś z tą rzeką wspólnego? "
----------------------------------------

Mial. Od jej nazwy wzial pseudonim.

Obrazek użytkownika gorylisko

30-01-2017 [12:13] - gorylisko | Link:

a skąd to wiadomo ?

Obrazek użytkownika Tadeusz Hatalski

03-02-2017 [10:51] - Tadeusz Hatalski | Link:

No proszę, nie wiedziałem o tym. Okazuje się, że to moje przypadkowe skojarzenie miało jednak podstawy :)

Obrazek użytkownika Domasuł

30-01-2017 [14:43] - Domasuł (niezweryfikowany) | Link:

Ciekawe historyjki Pan opowiada. Ciekawy zawod.

Obrazek użytkownika Tadeusz Hatalski

03-02-2017 [10:44] - Tadeusz Hatalski | Link:

Cieszę się, że się podobało :)
A zawód? Różnie z jego 'ciekawością' bywa. Dobrze to ujął J.Conrad: 'nic tak nie wiąże, nic tak nie pozbawia złudzeń, a zarazem zniewala — jak życie na morzu'.
Pozdrawiam.