Odebrać Polakom apteki – wojna trwa

 

Mozolnie odzyskujemy banki, które w pewnym momencie stały się niepolskie. Choć każdy mądry wie, że taka sytuacja jest zabójcza dla suwerennego państwa.
W dużym stopniu zlikwidowano polski przemysł.
Gdyby nie rzut na taśmę w ostatniej chwili odebrano by naszym chłopom ziemię i zlikwidowano by polskie rolnictwo.
Prasa polskojęzyczna już od dawna nie należy do Polaków. Informacją i propagandą rządzą obcokrajowcy.
W takiej właśnie panoramie trwa zażarta walka o polskie apteki, a konkretnie o model polskiej farmacji.
 
- To jest mafia i skorumpowane struktury kryminalne – mówią specjaliści obserwujący polski rynek farmaceutyczny.
- Robimy to wyłącznie dla dobra pacjenta – odpowiadają wynajęci prawnicy, marketingowcy i tłuści biznesmeni, tłumacząc podstępną likwidację polskich, rodzinnych aptek poprzez bezwzględną wojnę cenową. Nieprzypadkowo żaden z nich nie jest farmaceutą. Oni są od biznesu, a nie dbania o zdrowie. Dla nich na pierwszym miejscu jest zysk, a na ostatnim pacjent. Choćby nie wiadomo jak zaklinali, że wcale tak nie jest.
 
Znany mi osobiście "biznesmen", który, jak to u nas jest regułą, dorobił się majątku w niejasnych okolicznościach, bo, przypomnę, ekonomiczny mózg Donalda Tuska – Jan Krzysztof Bielecki kiedyś oświadczył – "pierwszy milion trzeba ukraść", w pewnym momencie zdecydował się na stworzenie sieci aptek. Wkrótce miał już ich kilka. Lecz zbankrutował, bo z farmacją nie miał nic wspólnego. To nie jest prosta maszynka do robienia pieniędzy.
Ciekawy też byłem dlaczego wiceprezes potężnego koncernu, zarabiający kupe pieniędzy, jest jednocześnie właścicielem niegdyś upadłej hurtowni farmaceutycznej. Co do jego walorów etycznych mam poważne wątpliwości.
Więc może poniżej znajdziemy odpowiedź na to pytanie.
 
 
 
 
 
*********
 
Farmacja to potężny biznes. Bodajże ciągle na drugim miejscu na świecie, tuż po przemyśle zbrojeniowym.
No bo jakże nie zarabiać miliardów, jak produkcja jednej tabletki popularnego leku kosztuje jednego centa, a sprzedaje się ją za dolara.
Patrzycie państwo w telewizor i co druga reklama to jest lek, albo jego oszukańcza mutacja – suplement diety. Jakie wielkie miliony przeznacza się na te telewizyjne reklamy? A to tylko niewielka cząstka biznesu.
 
Klasyczny obieg w tym biznesie jest prosty: producent farmaceutyczny wytwarza lek na konkretną chorobę, lub tylko na jakiś objaw schorzenia – na przykład bół, albo nudności. Chory pacjent jest badany przez lekarza i ten w końcu zaleca mu konkretny lek i jeśli jest to lek, którego zgodnie z przepisami nie można nabyć od ręki, doktor wystawia pacjentowi receptę, która, jeżeli jest formalnie poprawna, jest honorowana przez aptekę i farmaceuta sprzedaje ten lek pacjentowi.
Często do tej transakcji dołącza się państwo i jeżeli zapisany lek znajduje się na tzw. liście leków refundowanych, to pacjent z własnej kieszeni płaci tylko pewną cząstkę ceny leku, a resztę dopłaca państwo. Czasami jest to niewiele, lecz w innych przypadkach pacjent płaci tylko 3,20 zł za lek, który kosztuje 3000 złotych.
Aptekarz z kolei zdobywa swoje leki w hurtowniach farmaceutycznych, które kupują je bezpośrednio u producenta, albo w firmach dystrybucyjnych, które leki sprowadzają z zagranicy.
 
Każdy lek będący w obiegu musi bezwzględnie mieć, po przejściu rozlicznych badań, zezwolenie Ministerstwa Zdrowia (MZ)  na oficjalną sprzedaż.
Nie można sobie sprowadzać z Chin choćby najlepszego żeń-szenia i sprzedawać go, jeżeli nie zostanie on przebadany w laboratoriach MZ i nie otrzyma zgody państwa na jego sprzedaż.
Tak samo – wszystkie ogniwa obrotu lekami, czyli po kolei: wytwórnia farmaceutyczna – hurtownia farmaceutyczna – apteka, a także decydujący o wszystkim lekarz muszą mieć wymagane licencje. To nie sprzedaż pietruszki i handlem takim delikatnym, nierzadko zabójczym towarem, mogą zajmować się wyłącznie specjaliści, zasadniczo po wyższych studiach medycznych.
Są to wszystko zawody zaufania publicznego, bo pacjent musi mieć pewność, a sam nie jest w stanie tego sprawdzić, że lekarz mu zapisał, a farmaceuta sprzedał lek, który mu pomoże, a nie przypadkiem zabije.
 
Gdy tak wielkie pieniądze są w obiegu w tych małych białych, różowych, czy niebieskich pastyleczkach, to nie jest zaskoczeniem, że duża grupa ludzi nieuczciwych zwęszyła możliwość łatwego i dużego zarobku nie zwracając uwagi na te idiotyczne przepisy. Tak to więc, przestępstwa farmaceutyczne stały się potężnym biznesem. Warto tu podać, że rokrocznie w samym tylko nielegalnym eksporcie leków z Polski zarabia się 3 miliardy złotych.
Przestępstwa dokonywane są we wszystkich ogniwach obrotu lekami: u producenta, w hurtowniach, w aptekach, a także przez lekarzy.
Jednak najgorsze jest wówczas, gdy wszystkie te elementy – producent+hurtownia+lekarz+apteka stworzą mafijną strukturę, która perfidnie i z wielkim zyskiem okrada państwo i obywateli.
Takie działanie nie byłoby możliwe, albo mocno utrudnione, gdyby rząd, a konkretnie MZ stworzył właściwe zabezpieczenia ustawowe. Jednakże polskie prawo farmaceutyczne jest dziurawe, jak sito, zachęcając wprost do nielegalnych, przestępczych działań osoby nieuczciwe. Zadbali o to lobbyści korumpując urzędników ministerstwa na różnych szczeblach władzy.
Trzyliterowe służby, jak ABW, czy CBA jakoś niemrawo prowadzą tutaj dochodzenia, do prokuratury, jak zwykle trafiają płotki, a samo ministerstwo pod przewodnictwem pana min. Radziwiłła ślimaczy się już rok z naprawieniem prawa.
Więc przestępczy proceder nadal hula pełną parą.
 
Jak taki mafijny układ zarabia miliony? Oto parę najlepszych i aktualnych przykładów z życia:
 
Światowy producent farmaceutyczny o miliardowym majątku i jego polska filia, czy dystrybutor, wprowadza na rynek nowy lek "J." w kuracji cukrzycy. Oczywiście posiada wszystkie zezwolenia i licencje Ministerstwa Zdrowia, lecz o jego prawdziwej skuteczności przekonamy się dopiero za parę lat.
Producent natychmiast rozsyła rzeszę przedstawicieli do gabinetów, gdzie nakłaniają oni, często bezczelnie korumpując lekarzy, do przepisywania tego leku pacjentom.
Jednocześnie tenże producent zaopatruje zaprzyjaźnione sieci aptekarskie (o sieciach będzie dalej) w lek J. po cenie z potężnym dyskontem. W tym konkretnym przypadku, lek J., gdy chce go kupić w hurtowni normalna, nie zaprzyjaźniona apteka, musi zapłacić 170 zł za opakowanie. Tymczasem w mafijnej sieci aptek ten lek jest sprzedawany pacjentowi po 100 złotych!
I nagle rusza lawina. Lekarze gremialnie, zachęceni przez producenta, wypisują tysiace recept na nowy lek, którego, jak wspomniałem, skuteczność jest jeszcze nieznana, jednocześnie informując chorych, że lek J. można kupić za dobrą cenę właśnie w sieci aptek XYZ.
A gdy biedny schorowany człowiek uda się do swojej najbliższej apteki dzielnicowej, która nie jest w sieci, to dowiaduje się, że kosztuje on 170 zł + marża, powiedzmy minimalna 4%, czyli 176 zł.
Oczywiście nie kupi. Wsiądzie w autobus. Pojedzie pod szpital do apteki XYZ i kupi lek za 100 zł.
I stwierdzi, że do swojej apteki pod domem nie ma co chodzić, bo mają ceny z sufitu i najprawdopodobniej kradną bezczelnie. Tak to działa. To stuprocentowa prawda prosto z życia w dniu dzisiejszym.
 
Albo inny przykład:
Rząd "dobrej zmiany" zdecydował, że Polacy o wieku 75+ powinni mieć leki za darmo. Oczywiście nie wszystkie, tylko na receptę i ze specjalnej rządowej listy.
Staruszka udaje się do pana doktora, a ten, o czym ona nie wie, jest członkiem skorumpowanej, mafijnej struktury. Lekarz, dobry człowiek, pełen współczucia przypisuje leki na recepcie. Na jednej może umieścić pięć pozycji, czyli pięć różnych leków. Ordynuje więc on cztery bezpłatne leki z listy 75+ oraz jeden pełnopłatny, często, gęsto, kompletnie niepotrzebny. Lecz skąd pacjent ma o tym wiedzieć? Jednakże tak się składa, że ten jeden lek jest niezwykle tani w aptece sieci XYZ, a drogi w pozostałych. Więc nie zrealizuje on recepty w 4/5 bezpłatnej w swojej aptece za rogiem, bo jeden lek, za który musi zapłacić, jest tu drogi. Jedzie więc do XYZ by stanąć w wielkiej kolejce ludzi, nie zdających sobie sprawy, że kupują u gangsterów okradających nas wszystkich.
Tak samo zresztą jest z refundowanymi lekami dla wszystkich. Zgodnie z ustawą, leki refundowane, w całej Polsce mają taką samą cenę. Więc dla pacjenta, który ma receptę z lekami refundowanymi, jest absolutnie wszystko jedno, w jakiej aptece kupi te leki. Wszędzie zapłaci tyle samo. Jednakże skorumpowany lekarz na recepcie dopisze do leku refundowanego lek pełnopłatny, choćby głupi Acard, niby na serce, który w typowej aptece jest p około 11 zł, ALE w aptece sieci XYZ jest tylko po 4 zł i z tego powodu większość pacjentów podąży do sieci.
 
Dziesiątkami takich przykładów, jak nielegalny, lub choćby na granicy prawa dzięki sprytnej ustawie farmaceutycznej, obrót lekami, mogę tu państwa zasypać.
 
Cały ten wielki i niezwykle intratny rynek farmaceutyczny, jest od samego momentu transformacji, niezwykle kulawy, kryminogenny i skażony bezczelnym łupiestwem zadekretowanym przez pana Balcerowicza (i jego asystenta Petru).
Za komuny wszystko to było państwowe.
I nagle, na początku lat dziewięćdziesiątych, pani kierownik apteki, dosłownie za darmo stawała się jej właścicielem.
A rozliczni, znakomici producenci, te różnorodne państwowe Polfy, stawały się prywatnymi fabrykami, prawdziwymi kurami, znoszącymi złote jaja.
To pan Jerzy Starak, który już za komuny założył firmę Comindex, po zakupie Polpharmy, warszawskiej Polfy i lubelskiego Herbapolu wylądował na czwartym miejscu najbogatszych Polaków.
Kazimierz Herba, właściciel firmy farmaceutycznej Neuca, dawniej Torfarmu, będącej największym dystrybutorem leków w Polsce, jest tylko na 38 miejscu wśród najbogatszych w Polsce.
Gdy przeglądamy słynną listę Forbesa stu najbogatszych w naszym kraju, to znaleźć w niej można jeszcze wiele osób związanych z farmacją.
Nawet były prezydent Kwaśniewski, współpracując ze śp. Janem Kulczykiem, był zaangażowany w coś, co się później okazało sporą aferą, mianowicie w Laboratorium Frakcjonowania Osocza – niezwykle intratny farmaceutyczny biznes.
 
Tymczasem byli kierownicy aptek, którzy nagle stali się ich właścicielami (choć uczciwie trzeba przyznać, że niektórzy je kupili), a którzy, jak to się mówi byli niepruderyjni, agresywni i nie liczyli się z etyką zawodu, zmieniali się z doktora Jekyll'a w mr Hyde'a i przestawali być prawdziwymi farmaceutami z misją społeczną i stawali się biznesmenami nastawionymi tylko na zysk.
Zaczęli organizować sieć własnych aptek, co samo w sobie nie jest zjawiskiem nagannym, czy amoralnym, pod warunkiem, że nadal będzie się przestrzegać uczciwych, rynkowych reguł gry. Niestety – tak jednak nie było.
 
***************
 
Parę dni temu Telewizja Trwam, w swoim bardzo wartościowym programie "Rozmowy niedokończone" (11.01.2017  http://www.tv-trwam.pl/film/rozmowy-niedokonczone-11012017 ) przedstawiła sytuację polskiego aptekarstwa.
Na przeciwko siebie usiadło dwóch czynnych farmaceutów, pełniących różne funkcje w organach nadzorczych i reprezentujących interes polskich aptekarzy i dwóch nie-farmaceutów, w moich oczach gości, o aparycji podmoskiewskich mafiosów, reprezentujących wielkie sieci apteczne.
Zdefiniowano na początek, jak mylne są określenia: model aptek zamknięty i model otwarty. Zamknięty to taki, który dopuszcza do posiadania aptek wyłącznie farmaceutów, czyli osoby zaufania społecznego i jaki istnieje w Niemczech, Francji, Włoszech, Hiszpanii i wielu innych krajach.
Model otwarty to taki, w którym aptekę może założyć sobie praktycznie każdy. Znany mi jest w Gdyni przypadek, gdy pewien wozak, czyli przedsiębiorca w transporcie konnym, posiadając dom w atrakcyjnym punkcie, uruchomił w nim aptekę, a następnie w ramach marzeń o awansie społecznym, ubierał biały fartuch i dyrygował zespołem swojego personelu.
Model otwarty doprowadził w rezultacie do takiej sytuacji w Norwegii (co obserwowałem osobiście), że w ciągu dziesięciu lat, wszystkie apteki zostały przejęte przez trzy wielkie sieci, międzynarodowe korporacje, tak silne, ze rząd tego państwa ma doprawdy mało do gadania w obrocie lekami.
No więc, gdzie sens tu i logika? Model zamknięty to taki, w którym jest około 10 tysięcy niezależnych aptekarzy, a model otwarty, gdy na końcu procesu są trzy... pięć wielkich sieci, które rządzą i dzielą i którym państwo nie podskoczy.
 
Jednakże ci dwaj panowie o nieciekawych sylwetkach i nie będący farmaceutami, z programu TV Trwam, z całej mocy lobbują i naciskają, by Polskę przekształcić w kraj, w którym wszystkie apteki, jak wszystkie gazety, będą należały do paru potężnych sieci, które, nie państwo, nie MZ, będą decydowały o rynku leków w kraju.
To nie jest działanie, które dopiero co się zaczęło. To trwa od dawna, a przez minione 8 lat władzy PO+PSL było o tym cicho, bo liberałom to bardzo pasowało. Poza tym teraz już dobrze wiemy, że był to rząd afer, korupcjogenny i kryminogenny. To oni właśnie stworzyli te różne boczne furtki i sprytne triki prawne, przez które wycieka z kraju leków za 3 miliardy, zamiast trafić do potrzebujących obywateli.
 
A na rynku aptecznym trwa wojna. Najgorsza jest wojna cenowa. W rezultacie codziennie zamyka się, bankrutują, trzy małe rodzinne apteki.
Pojedynczy aptekarz nie ma najmnieszych szans, by konkurować z potężną, bogatą siecią, stosującą wszelkie gangsterskie metody, jak dumping, uprzywilejowane warunki zakupu, zabroniona reklama, nieuczciwą konkurencję, czy korumpowanie i nielegalna współpraca z lekarzami.
 A absurdalne przepisy utworzone przez Ministerstwo Zdrowia są takie, że gdy masz swoją skromną aptekę osiedlową, to sieć, jeśli ma tylko ochotę, dostaje pozwolenie i otwiera swoją aptekę dwa domy dalej i wystarczy pół roku, by wykończyć ciebie ekonomicznie.
To jest tak, jakbys chciał handlować w małym sklepiku spożywczym tuż obok Biedronki.
 
No dobrze, powie ktoś, zazwyczaj bez dostatecznej wiedzy i wyobraźni, ale dzieki sieciom pacjenci mają tańsze leki!
To prawda. Mają tańsze, tylko, jak długo? Toczy się wojna cenowa i leki są tanie nie po to by pacjent miał lepiej, tylko po to, by zrujnować konkurencję. Małych, rodzinnych aptekarzy.
Gdy w Norwegii sieci opanowały już wszystkie apteki, to ceny leków poważnie wzrosły. Bo sieci pracują tylko i wyłącznie dla zysku. Obca jest im idea działania dla społeczeństwa.
Tak więc, twierdzenie, że apteki sieciowe gwarantują tańsze leki, to mit! Gdy już zdobedą monopolistyczne pozycje, to będą dyktowały ceny, jakie będą chciały. I proszę uwierzyć – wszędzie, gdzie sieci opanowały rynek, ceny w końcu drastycznie wzrosły.
Czy ktokolwiek widział lub pamięta, by ceny prądu w Polsce dla indywidualnych odbiorców zmalały, gdy mamy w Polsce dokładnie trzech monopolistów dystrybucji prądu elektrycznego?
 
***********
 
Wiem o tym na pewno, że premier Jarosław Kaczyński, konserwatysta i wyznawca sprawiedliwości społecznej jest zwolennikiem modelu aptek rodzinnych, będących własnością aptekarzy – farmaceutów.
A minister zdrowia Konstanty Radziwiłł dostał od Pani Premier polecenie opracowania nowej ustawy farmaceutycznej, która zlikwiduje wszelkie, sprytnie pochowane paragrafy pozwalające na korupcję i okradanie państwa i obywateli. Ustawy, która pozwoli na swobodny rozwój aptek rodzinnych i zlikwiduje na zawsze nieuczciwą konkurencję. Tak, jak jest w Niemczech, Francji, Włoszech, czy Hiszpanii.
Mija rok, a wyczekiwanej ustawy farmaceutycznej nie ma. Kolejne 3 miliardy złotych państwo straciło za wyeksportowane leki.
Otwierają się kolejne sieciowe apteki. Powstają apteki – słupy, nie dla pacjentów, tylko w celu lukratywnej redystrybucji leków za granicę.
W centum Gdyni, powiedzmy licząc od Dworca Głównego, do Urzędu Miasta, powstały nowe dwie apteki. Co z tego, że jest już na tym obszarze 30 (trzydzieści!) aptek. Urzędnikom miasta i nadzorowi farmaceutycznemu to nie przeszkadza, że apteki są obok siebie, w sąsiednich kamienicach.
Taki jest wolny rynek w rozumieniu małego Jasia.
 
**********
 
Żeby nie było, że ja jestem gościem z ciemnogrodu z czarnym podniebieniem, który nie chce, by aptekarze się bogacili i rozrastali. Rozwój jest przecież głównym celem kapitalizmu.
Wszystko w porządku, tylko mój rozwój nie może być katastrofą dla mojego kolegi, albo sąsiada.
Lecz niestety, życie udowadnia, że zazwyczaj w końcu zwycięża chciwość, pazerność i chęć bogacenia się za wszelką cenę.
 
Na koniec podam taki lokalny przykład z Trójmiasta.
Gemini – malutki rodzinny interesik aptekarski założony w roku 1990, dzięki obrotności, sprytowi i bezwzględności dwóch kolesi w chwili obecnej jest posiadaczem 31 stacjonarnych aptek w atrakcyjnych punktach pomorza, oraz portalu sprzedaży internetowej leków. Nieźle prawda? Lecz co zazwyczaj robi Polak, gdy osiągnie taki poziom rozwoju? Otóż sprzedaje swój biznes, w tym wypadku sieć aptek, międzynarodowemu rekinowi, firmie z gatunku funduszu private enqity – Warburg Pincus siedzibą w Nowym Jorku.
I oto już 31 aptek na Pomorzu należy do Amerykanów, a nie polskich farmaceutów.
 
Dlaczego o tym wspominam?
Ponieważ wielu dziennikarzy i nierzetelnych publicystów twierdzi, że ponad 96 procent sieci aptecznych jest w polskich rękach. Głupota, czy świadoma bzdura?
Nawet portal niezależna.pl to podaje.
To ja się pytam, co robią w Polsce takie międzynarodowe podmioty gospodarcze jak Dr. Max, BRL Center, Grupa Kapitałowa Penta, czy nawet litewskie Euro – Apteki? Przyglądają się polskim aptekom? Nie, oni skupują na potęgę.
Oto przykład:
"Do UOKiK wpłynął 5 stycznia wniosek o przejęcie przez BRL Center – Polska z siedzibą we Wrocławiu kontroli nad dwoma spółkami RBW Pharm siedzibami w Kluczborku, Apteką „Pod Wagą” Bartosz Fiołka Sp.j. z siedzibą w Kępnie, Suplemed Sp. z o.o. z siedzibą w Kobylej Górze, Many Farm Sp. z o.o. z siedzibą w Kobylej Górze, Elite Pharm Sp. z o.o. z siedzibą w Ostrzeszowie i Apteką pod Korona Krotoszyn Sp. z o.o. z siedzibą w Krotoszynie..." [ http://www.portalspozywczy.pl/handel/wiadomosci/wlasciciel-aptek-dr-max-i-fundusz-penta-chca-przejac-kilka-spolek-aptecznych-w-polsce,139296.html  ]
 
Wniosek z tego taki: podobnie, jak to się dzieje z polskimi wielkopowierzchniowymi sieciami spożywczymi, gdzie ostał sie chyba juz tylko "Piotr i Paweł", a padły BOMI, a całkiem niedawno Alma, polski kapitał jest za mały, by konkurować z międzynarodowym. W rezultacie na rynku pozostały tylko wielkie międzynarodowe sieci.
Identycznie będzie z sieciami polskich aptek. Tak, jak to podałem na przykładzie sieci Gemini. Nie minie parę lat, a w Polsce pozostaną tylko sieci międzynarodowe aptek. A jeszcze po paru latach przekształceń, powstaną trzy, cztery wielkie sieci i państwo polskie nie będzie miało nic do gadania, a farmaceuci staną się tylko korporacyjnymi pracownikami najemnymi.
Tak oto rozwali się kolejny polski sektor mogący promować budowę naszej klasy średniej.
 
Nie miałbym żadnych nadziei i złudzeń, gdyby nadal u władzy była ekipa Tuska. Prawdopodobnie wszystko by kuz było pozamiatane.
Lecz wiem, że Jarosław Kaczyński jest zwolennikiem aptek w rękach polskich aptekarzy. Dlatego ciągle nadzieję mam.
Tyle tylko, że minister Radziwiłł i jego ekipa nie ma co zwlekać i ostro zabrać się do roboty.
Oto fragment Manifestu Aptekarzy Polskich, jaką opublikowała Okręgowa Izba Aptekarska w Olsztynie:
 
" [...]Nie jesteśmy w stanie konkurować z wielkim biznesem, który atakuje i niszczy nasze apteki,
korzystając z braku prawnych zabezpieczeń. (...) Tracimy kontrolę nad rynkiem, oddajemy go w obce ręce, tracąc tym samym kluczowe ogniwo systemu ochrony zdrowia, a zarazem narodowej gospodarki.

- Dostrzegamy postępującą degradację naszego zawodu, jego zasad, praw i obowiązków, szczególnie w sieciach aptek, gdzie suwerenność zawodu jest nagminnie ograniczana. Dostrzegamy spychanie nas, farmaceutów, do roli ekspedientów -oceniają farmaceuci i dodają:

- Dostrzegamy rażący brak politycznej woli i działań zmierzających do zabezpieczenia racji stanu, interesów pacjentów, farmaceutów i gospodarki.

Aptekarze przedstawiają 10 postulatów:
1. Odpowiedzialnej polityki Ministerstwa Zdrowia, reprezentującej interesy polskich pacjentów i polskich aptekarzy.

2. Jasnych i niepodważalnych przepisów, których sens nie będzie wypaczany przez urzędników.

3. Utrzymania własności aptek w rękach polskich farmaceutów.

4. Powstrzymania niekontrolowanego wzrostu liczby aptek.

5. Ograniczenia rozrostu sieci aptek, które pozostając w rękach komercyjnych spółek mogą paść łatwym łupem kapitału zagranicznego.

6. Sprzyjania zawodowej suwerenności farmaceutów zarówno w sferze prowadzenia aptek, jak i wykonywania pracy zawodowej.

7. Zagwarantowania możliwości stałego zaopatrzenia aptek w leki ratujące zdrowie i życie, zgodnie z potrzebami naszych pacjentów.

8.Uregulowania zakresu kompetencji farmaceutów i techników farmaceutycznych, zapewnienia warunków kształcenia i doskonalenia zawodowego.

9. Jasnego uregulowania kompetencji i skierowania działań inspekcji farmaceutycznej na lek, a nie miejsce jego oficjalnej dystrybucji.
1o. Uwzględnienia naszego udziału przy podejmowaniu wszelkich decyzji nas dotyczących. "
[ http://www.rynekaptek.pl/marketing-i-zarzadzanie/postulat-utrzymania-wlasnosci-aptek-w-rekach-polskich-farmaceutow,9450_1.html ]
 
Dodam na koniec – nie ma na co czekać! Proces upadku, jak to modnie obecnie mówić, jest niesłychanie dynamiczny. Zwolennicy aptek sieciowych czując niebezpieczeństwo, zintensyfikowali swoje działania.
Ci, co kradli – kradną bardziej. Ci co kombinowali – kombinują w dwójnasób.
A skorumpowani urzędnicy, czy lekarze wyciągają lepkie łapki, by jeszcze na koniec coś skorzystać.
 
 
.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Marek1taki

13-01-2017 [17:53] - Marek1taki | Link:

Problemy widzę dwa:
1.regulacje prowadzące do monopolizacji pod pozorami otwartości systemu - de facto systemu domykającego się na naszych oczach do stanu, w którym aptekarze będą pracownikami najemnymi w globalnych sieciach,
2.refundacja leków, która prowadzi do wzrostu cen leków, zmniejszenia zasobów finansowych pacjentów, działań kryminalnych w celu jej uzyskania.

Państwo na to może zareagować dwojako:
1. deregulacją i zaprzestaniem dotowania leków a w zamian zwiększeniem zasobności finansowej i wolności wyboru przez pacjenta,
2. potęgowaniem regulacji, dotacji i kontroli.

Można zamienić aptekarza na lekarza, aptekę na szpital,przychodnię, monopolistę na rynku farmaceutycznym na monopolistę na rynku usług medycznych a mechanizmy pozostaną te same.

Przypomnę, że ceny urzędowe wykończyły państwowe fabryki farmaceutyczne, bo były zmuszone sprzedawać poniżej kosztów - po sprywatyzowaniu cena leku szła 10x w górę.

Obrazek użytkownika jazgdyni

14-01-2017 [05:23] - jazgdyni | Link:

Witam

Nikt nie wie, jak olbrzymia ilość leków w Polsce jest marnotrawiona. Nawet wszystkie antybiotyki sprzedaje się na listki/blistry, na przykład po 12 tabletek w każdym. A jeżeli lekarz zaordynował 6 dni po 3 tabletki dziennie, to sześć tabletek idzie do kosza W USA i UK, znacznie od nas bogatszych, takie rzeczy sprzedaje się na sztuki!

Nie rozdrabniając się dalej - system dystrybucji leków w Polsce jest fatalny i chyba nikt nie wie, jak to naprawić.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Czesław2

13-01-2017 [18:08] - Czesław2 | Link:

Witam
Syn skończył farmację na UJ. Powiedział po roku pracy w trzech aptekach, ze rezygnuje z zawodu. Pracuje teraz jako zwykły operator w przemyśle za 1888 pln.
Pozdrawiam

Obrazek użytkownika jazgdyni

14-01-2017 [05:30] - jazgdyni | Link:

Witam

To bardzo przykre co piszesz.
Praktycznie wychowałem się w aptece, bo mama często zabierała mnie ze sobą do pracy. I były to wspaniałe czasy.
Teraz słyszę, że w sieciach farmaceuci mają określone, ile paragonów mają dostarczyć; narzucony jest czas obsługi pacjenta - 3, albo 4 minuty; na dyżur przy pierwszym stole przychodzą, jak w Biedronce, z własną kasetką na pieniądze.
Masakra! Tego nie ma w aptekach rodzinnych! Nawet czas pracy jest płynny. I żadne dyżury wieczorami, czy w niedzielę.

Gdyby syn szczęśliwie trafił do apteki starego typu, to byłby dumnym farmaceutom do końca życia.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Czesław2

14-01-2017 [07:02] - Czesław2 | Link:

Witam
Syn stwierdził,że jedyną możliwą opcją w/g niego byłaby ewentualnie praca w aptece szpitalnej. Niestety, dla nas to za wysokie progi. Sprzedawcą pietruszki nie chce być.

Obrazek użytkownika PIOTR Z GDAŃSKA

13-01-2017 [20:39] - PIOTR Z GDAŃSKA | Link:

Parę lat temu jedna z hurtowni przejmowała i wykupywała na potęgę apteki licząc na korzystne "oddanie się w inne ręce" (oddać się jej nie udało bo w ostatniej chwili "sprawa się rypła"). Były dwa scenariusze:
1. Wielu "post cefarmowskich" właścicieli z radością sprzedawało swoje mocno zadłużone przedsiębiorstwa i cieszyło się, że zostali z "wróblem w garści". Podczas gdy rzeczona hurtownia stała się posiadaczką wielu tłustych gołębi.
2. Hurtownia podpisywała z aptekarzem umowę, na wyposażenie i zatowarowanie apteki, której zabezpieczeniem towar (leki). Ponieważ nowo upieczeni kapitaliści myśleli głównie o wakacjach w tropikach i nowych samochodach a już spłacaniem zobowiązań nie zawracali sobie głowy cała sprawa zdążała do łatwo przewidywalnego końca. Pewnego pięknego dnia zjawiał się przedstawiciel hurtowni i przedstawiał prostą propozycję:
Proszę Pani/Pana no niestety nie wywiązuje się Pani/Pan z umowy, zatem przejmujemy Pani/Pana aptekę a pan będzie tu kierownikiem (w domyśle przez najbliższe dwa trzy miesiące) - tak działo się w przypadku w miarę dobrze prosperującej apteki. W wypadku gdy interes nie szedł po prostu zabierano leki (zabezpieczenie) i właściciel zostawał z ręką w nocniku.
W ten sposób nowy podmiot zostawał właścicielem sporej sieci aptek. Ale przecież Prawo Farmaceutyczne zabrania hurtownikom tworzenia sieci. Dlatego nominalnym właścicielem są spółki i spółeczki kapitałowo powiązane z centralą.

Obrazek użytkownika jazgdyni

14-01-2017 [05:34] - jazgdyni | Link:

Witaj

Obaj dobrze wiemy, jaka to hurtownia. A słyszałem już, że tan największa w Polsce, którą wymieniłem w tekście i ktora zarzekała się, że nigdy nie będzie miała własnych aptek, jednak się złamała.

A zagadka - którą to hurtownię posiada wielki pan wiceprezes potężnej spółki skarbu państwa?

Serdeczności

Obrazek użytkownika Jabe

13-01-2017 [21:36] - Jabe | Link:

Spójrzmy na te postulaty.

4. Powstrzymania niekontrolowanego wzrostu liczby aptek.
– Czyli ma być kasta równiejszych. O przynależności do niej będzie decydowała izba aptekarska czy aparat państwowy (tzw. „Polacy”)?

6. Sprzyjania zawodowej suwerenności farmaceutów zarówno w sferze prowadzenia aptek, jak i wykonywania pracy zawodowej.
– Chyba jednak sami chcą decydować, komu będzie wolno, kto dostąpi łaski prawa samodzielnego wykonywania zawodu – znamy to z zawodów prawniczych.

Dlaczego akurat aptekarze mają mieć „suwerenność zawodową”? Co to właściwie znaczy?

Teraz nie będzie można leku kupić w sklepie. Trzeba będzie do apteki jechać. A niech se tubylec jedzie. On nie ważny. Ważne, żeby kasta miała obroty (i ustalała ceny). Ku chwale ojczyzny, naturalnie.

Obrazek użytkownika jazgdyni

14-01-2017 [05:17] - jazgdyni | Link:

Tak durnego wpisu dawno nie widziałem.
Rozkapryszony pieszczoch, który marzy, by wraz z pizzą, dostarczano mu zestaw leków na biegunkę.
A głupi APAP sprzedawany w każdym, byle jakim sklepie i na stacjach benzynowych, może zabić, lub tylko spowodować białaczkę, o czym mało kto wie i oczywiście, nie mówią reklamy w TV.
Bądźmy poważni. Jak ktoś się chce skatować alkoholem i fajkami ze sklepiku za rogiem, to jego sprawa. Lecz mądra władza nie może dopuścić, by tak samo skatował się lekami z tego samego sklepiku.

Traktowanie aptek, jak zwykłego warzywniaka, to jakaś aberracja, powstała w homo sovieticusie, który za szybko wskoczył w kapitalizm.

Szanowny kolego Jabe - słowo odpowiedzialność coś znaczy? Tabletki poronne sprzedawać wszystkim od 5-tego roku życia? A pompiarz na stacji poinformuje, że leku z półki w żadnym wypadku nie wolno podawać dziecku poniżej 3-go roku życia? Lub tzw. zespół niespokojnych nóg (RLS) to totalna bzdura i jedynie objaw wielu scowiekuhorzeń, a nawet ciąży?

Weź się człowieku ogarnij i zapisz do kółka np. wiedzy o świecie.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

14-01-2017 [09:53] - Imć Waszeć | Link:

No właśnie ja też się zdziwiłem, że liberałowie postsocjalistyczni jeszcze nie postulują, żeby benzynę lub gaz można było zatankować w garażu podziemnym pod każdym wielkim hipermarketem, bo przecież w innym razie trzeba zwykle dymać kilka kilometrów za miasto. Na pewno ucieszyliby się goście z Bliskiego Wschodu, bo ganianie po mieście z kanistrem i zapalniczką jest stresujące. Zwłaszcza gdy wszędzie stoją te niezrozumiałe znaki w obcych językach i weź tu traf po nich do jakiegoś ludnego centrum handlowego.

Podobnie jakąś aberracją jest, przynajmniej dla ultra liberałów, że jedzenie w punktach masowego żywienia przygotowują osoby, które muszą mieć aktualne badania na nosicielstwo. Przecież, gdyby w takich miejscach zgromadzić tylko potrzebny sprzęt i dać każdemu wolną rękę, to mógłby swobodnie upichcić coś nie tylko dla siebie, ale też dla innych. Każdy mógłby brudzić, ale gary musiałby pozmywać ten, komu zabierze się wszelkie świadczenia socjalne, żeby w ogóle chciał to robić (ot taka wolność). Na przykład ktoś, kto zubożał z powodu niezdrowego trybu życia (wg nich sam sobie winien) i jest nosicielem śmiertelnej obciążającej kieszeń choroby zakaźnej typu gruźlica, tyfus albo AIDS, od bidy rak.

To taki rodzaj pełnej wolności do wpadnięcia w Gie na każdym skrzyżowaniu.

Podziwiam Pana, że stara się wytłumaczyć liberałom znaczenie słów odpowiedzialność i zaufanie, ale ja przekonałem się już N lat temu, że jest to rzucanie grochem o ścianę. Oni są po prostu zaimpregnowani chorą ideologią i nic do nich nie dociera. Oni widzą świat odwrócony do góry nogami w stosunku do widzenia konserwatywnego.

Ponieważ jestem życzliwym człowiekiem, więc próbowałem im cierpliwie wytłumaczyć fundamentalną różnicę pomiędzy analogią działania a podobieństwem formy. Właśnie ta "drobna" różnica jest podstawą do zrozumienia, dlaczego podejście teorii kategorii w matematyce różni się zasadniczo od klasycznego podejścia aksjomatycznego.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika jazgdyni

14-01-2017 [11:10] - jazgdyni | Link:

Witam

Teoria kategorii jest też niesłychanie ważnym elementem nowoczesnej psychologii. I strasznie pasuje do zachowań tych właśnie ludzi. Konkretnie - uprzedzenia, stereotypy i brak analizy swoich poglądów.
Poza tym, neoliberalizm uważam za szkodliwy na równi z komunizmem i faszyzmem.

Serdecznie pozdrawiam

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

14-01-2017 [12:35] - Imć Waszeć | Link:

W matematyce jest trochę inaczej. Klasycznie matematyka bazuje na aksjomatach teorii mnogości ZFC - budowa struktur rozpoczyna się od zbiorów, punktów i funkcji. W efekcie mamy do czynienia z wieloma paradoksami, jak np. pojęcia opierające się na idei stopniowania nieskończoności (przeliczalność, nieprzeliczalność, kolejne liczby kardynalne i graniczne, wreszcie infinitezymalność - nieskończenie małe). Konstrukcja liczb rzeczywistych nie jest unikalna i jedyna - przy rozluźnieniu warunków (np. w toposach) okazuje się, że każda znana klasycznie konstrukcja daje kompletnie różne wyniki. Albo słynny problem Collatza - na bazie aksjomatów arytmetyki nie można stworzyć warunku stopu dla procedury rekurencyjnie obliczającej prostą funkcję (3x+1 dla nieparzystych i x/2 dla parzystych), czyli nie można dowieść poprawności konstrukcji (nie wiadomo czy ciąg ucieka do nieskończoności) ani prawdziwości twierdzenia (procedura zawsze da kiedyś w wyniku 1). Wreszcie Gregory Chaitin gmera patykiem w zapomnianym twierdzeniu Goedla i konstruuje stałą Omega (taki punkt stopu podobnie jak u Collatza), skąd wyprowadza wniosek, że istnieją twierdzenia prawdziwe, których prawdziwości nie da się dowieść (prawdziwe bez przyczyny). To jest po prostu chore ;)

To może Pana zainteresować: http://www.polityka.pl/tygodni...

Kategorie natomiast definiuje się jako ogólne schematy koncepcyjne dla obiektów będących strukturami matematycznymi, ale wtedy mogą istnieć takie przestrzenie, które w ogóle nie posiadają punktów (bezpunktowe). Ponadto zaczynają ujawniać się na obrzeżach matematyki jakieś cuda wianki o których się filozofom nie śniło. Przykładowo "układ okresowy" skończonych grup prostych (atomów symetrii;), które są analogią do liczb pierwszych i rozkładu liczb naturalnych:

https://irandrus.files.wordpre...

Są też nowe badania nad układem okresowym pierwiastków: https://arxiv.org/ftp/quant-ph...

Czy to znaczy, że grupami możemy liczyć w podobny sposób jak liczbami naturalnymi, choć rozwłókniają się one w dziadowski bicz? To dziwne, bo kategoria grup nie jest toposem i nie ma obiektu liczb naturalnych w tym sensie, co toposy boolowskie (uniwersalnego, bo jakikolwiek ma - grupy cykliczne rzędu pierwszego).

Obrazek użytkownika jazgdyni

14-01-2017 [15:11] - jazgdyni | Link:

Kiedyś, a było to dawno temu, studiowałem nieco algebrę abstrakcyjną. Trochę pamiętam, resztę zapomniałem.
Nie śledzę już postępu matematyki, no może za wyjątkiem matematyki chaosu i jej zastosowań praktycznych.
Tak - królowa jest jedna.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

14-01-2017 [17:03] - Imć Waszeć | Link:

Algebra abstrakcyjna jest wspaniałą dziedziną, bardzo ogólną. Jednak, gdy lepiej poznałem teorie algebraiczne szczegółowe, zmieniłem zdanie. Studenci i młodzi matematycy również ulegają złudzeniu uniwersalności, bo jego wytworzenie jest niejako celem prowadzonego wykładu. Ma to stworzyć wrażenie, że temat został wyczerpany, choć słuchacze nawet nie liznęli słodkości. Sprawa ma się bowiem dokładnie na odwrót - to w teoriach szczegółowych takich jak teoria grup, pierścieni, czy modułów dzieje się najwięcej ciekawych rzeczy i jest zbadanych najwięcej aspektów.

W teorii grup np. wyróżnia się klasy grup abelowych (przemiennych), nilpotentnych (uogólnienie grup abelowych), rozwiązalnych (dalsze uogólnienie grup abelowych). Rozdrabnia się je dalej na rozmaite podklasy. Potem dalszym uogólnieniem rozwiązalnych są klasy Kurosza-Czernikowa i tu następuje szok. Gdy będziemy rozpatrywać klasy grup, które posiadają rodziny podgrup i/lub ciągów o pewnych własnościach, a następnie przejdziemy do grup, które dane własności posiadają lokalnie (tzn. gdy posiada je dowolna skończenie generowana podgrupa), to dowód twierdzenia lokalnego (czyli, że jeśli dana grupa z pewnych klas K-C posiada własność lokalnie, to posiada ją też sama osobiście), nie zależy już od teorii grup, ale tylko od postaci formuł logicznych, które te własności definiują (formuły quasi-normalne węższego rachunku predykatów). Odkrył to Malcew, który jest jednym z twórców algebry uniwersalnej (jest ona ściśle związana z logiką).

Dalej teoria ciał i pierścieni, to po prostu uogólnianie własności zbioru liczb rzeczywistych, wymiernych i całkowitych. Różne szczególne klasy pierścieni, to uogólnienia pojęć rozkładalności na czynniki pierwsze, albo współzależności typu norm (wartość bezwzględna w R). Wreszcie moduły są uogólnieniem przestrzeni liniowych nad ciałem, Są to takie "przestrzenie liniowe" nad pierścieniem. Szerszy ogląd pozwala zapanować nad matematyką :)

Czy oglądał Pan może film "Interstellar" Christophera Nolana? To ten od "Incepcji". Przyznam, że niektóre momenty w tym filmie są inspirujące, choć całość oceniłem kiedyś negatywnie jako bajkę. Dużo ciekawsza od filmu jest dyskusja o filmie. Tam właśnie widać wyraźnie, jak nauka inspiruje sztukę i odwrotnie.

Obrazek użytkownika jazgdyni

15-01-2017 [05:54] - jazgdyni | Link:

Jako inżyniera, najbardziej interesuje mnie matematyka praktyczna. Gdy gdzieś 20 lat temu nastąpił moment, że zmuszony zostałem zainteresować się dynamiką nieliniową, to dowiedziałem się, że rządzi tym matematyczna teoria chaosu.Tutaj statystyka i rachunek prawdopodobieństwa się nie nadaje i tak na prawdę wygląda, jak sztuczna proteza.
Studiowanie teorii chaosu, w tym, w moim przypadku fenomenalnych filtrów Kalmana, które okazały się o niebo precyzyjniejsze od sieci Bayesa, czy ukrytych modeli Markova, pozwoliło zrozumieć, dlaczego Tomahawki są taką fenomenalną bronią, a Dynamic Positioning (DP) pozwala latać i pływać po ściśle założonej trajektorii. A także stać precyzyjnie w miejscu mimo szkwałów i nawałnic.
Dlatego tez jestem przekonany, że teoria chaosu, to właśnie matematyka, która rządzi wszystkim na świecie. Od klimatu po rynki giełdowe i od siedzenia sikorki na cienkiej gałązce po poruszanie się wszystkich robotów.
To mnie fascynuje.
Matematyka chaosu a teoria grup, to podobne odniesienie, jak nauki do filozofii.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Jabe

14-01-2017 [15:29] - Jabe | Link:

„jakąś aberracją jest, przynajmniej dla ultra liberałów, że jedzenie w punktach masowego żywienia przygotowują osoby, które muszą mieć aktualne badania na nosicielstwo” – Bo każdy liberał jest ultra i ma akurat takie poglądy, które Panu łatwo atakować.

„podejście teorii kategorii w matematyce różni się zasadniczo od klasycznego podejścia aksjomatycznego”. – Trzeba było koniecznie wrzucić kilka mądrych słów. Bardzo na temat.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

14-01-2017 [17:38] - Imć Waszeć | Link:

Proszę Pana, ja Pana doskonale rozumiem. Nie są to rzeczy proste do pojęcia, ale w celu zrozumienia zagadnienia zadaje się pytania, a nie z miejsca się obraża. Przynajmniej kiedyś tak było, że osoby aspirujące do tzw. inteligencji starały się raczej interesować nowymi rzeczami, poznawać, czytać, dyskutować. Inteligencja PRL-owska natomiast przyjmuje od razu założenie, że po zdobyciu papiera nie ma już sensu niczym się zajmować, a każdego zbyt wścibskiego delikwenta, zadającego trudne pytania można spławiać jakimś "proszę pana, jak się pan douczy w mojej dziedzinie, to możemy porozmawiać". Jak Pan zauważył, ja do takich nie należę.

Kiedyś Partia ze swoimi papierami dawała swoim taką absolutną władzę nad "ciemniakami" niezdolnymi do pojęcia istoty komunizmu. Ten kto pytał, był od razu podejrzany niemal o próbę obalenia ustroju.

Z drugiej strony udało mi się nieopatrznie obnażyć luki w Pańskim pojmowaniu liberalizmu. Otóż przyznaje Pan sobie prawo prezentacji własnych idei z dziedziny ekonomii, socjologii, politologii i wszystkiego, co przydaje się do głoszenia dobrej nowiny zbawczego liberalizmu, a jednocześnie odbiera mi moje prawo do czynienia tego samego z naukami ścisłymi, bo "są to słowa za mądre".

Nie, one nie są za mądre. Jeśli ja potrafiłem przebrnąć przez te zagadnienia, to znaczy, że inni też mogą. Nie ma żadnych przeszkód. Nauka ścisła, taka jak matematyka, jest w tym względzie NAJBARDZIEJ LIBERALNA ze wszystkich systemów. Albo się ją rozumie, albo nie i nie trzeba do tego żadnego cerbera. Tu nie urzędnik decyduje o prawdziwości i trafności spostrzeżeń, ani ogół ludzi. Decydują tylko ci, którzy się w temacie orientują i potrafią zweryfikować tezy, a ta weryfikacja jest jednoznaczna i powtarzalna, niezależna od humoru. Jednocześnie jest to więc system NAJMNIEJ DEMOKRATYCZNY, gdyż Bozia nie dzieli rozumu sprawiedliwie.

Obrazek użytkownika Jabe

14-01-2017 [18:16] - Jabe | Link:

Co ja sądzę o szkolnictwie i papierach, może sobie Pan przeczytać w moim komentarzu do notki pani Izabeli.

„udało mi się nieopatrznie obnażyć luki w Pańskim pojmowaniu liberalizmu” – To wspaniale. Jest okazja do dyskusji. Pan jednak zajął się ocenianiem mojej osoby na podstawie własnych wyobrażeń.

Obrazek użytkownika Jabe

14-01-2017 [15:22] - Jabe | Link:

Nie tylko APAP może zabić. Nóż kuchenny też. Wobec tego noże powinno się sprzedawać w wyspecjalizowanych punktach, a prawo do tego powinno być ściśle reglamentowane. Warto również odpowiednią ustawą handel nożami zrepolonizować.

„Jak ktoś się chce skatować alkoholem i fajkami ze sklepiku za rogiem, to jego sprawa. Lecz mądra władza nie może dopuścić, by tak samo skatował się lekami z tego samego sklepiku”. – Czemu? Co w tym mądrego?

„Traktowanie aptek, jak zwykłego warzywniaka, to jakaś aberracja” – Apteka jest przede wszystkim sklepem. Prócz tego przygotowuje leki wg recepty i tym akurat inne sklepy się nie zajmują. Dalej: „powstała w homo sovieticusie, który za szybko wskoczył w kapitalizm”. – Czyli ludzie dzielą się na homo sovieticusów i na tych, którzy tęsknią, żeby było jak w PRL.

„A pompiarz na stacji poinformuje, że leku z półki w żadnym wypadku nie wolno podawać dziecku poniżej 3-go roku życia?” – No właśnie. A pańcia w sklepie poinformuje, że fajek i wódki nie wolno dawać niemowlętom?

Do każdej sprawy trzeba ustalić osobne reguły, których realizacją zajmie się osobna kasta z własnym samorządem. Bo każda działalność jest szczególna i wyjątkowa.

„słowo odpowiedzialność coś znaczy?” – Nie jest Pan, ani lepszy, ani mądrzejszy od innych. Nie wolno Panu odbierać innym odpowiedzialności za własne czyny. To jest myślenie apodyktycznej guwernantki.