Czy Donald Trump uratuje amerykańskie imperium?

  W ostatnim numerze "Najwyższego Czasu!" [nr 47-48/2016] znalazłam artykuł Wojciecha Tomaszewskiego "Kryzys amerykańskiego imperium".  Autor zauważa na wstępie:

 "XX wiek, był wiekiem upadku imperiów.  Na początku ubiegłego wieku upadło imperium rosyjskie, a pod koniec wieku jego następca - imperium sowieckie.  W miedzyczasie upadły kolonialne imperia: brytyjskie i francuskie.".  Stwierdza potem, że:
 "Na placu boju pozostało tylko imperium amerykańskie.  Dzisiaj przeżywa ono wyraźny kryzys (...) Pierwsze kilkanaście lat po II wojnie światowej to okres największej potęgi Ameryki.".

 Po rozpadzie Zwiazku Sowieckiego wydawało się, że "świat stał sie jednobiegunowy z jedynym supermocarstwem - USA".  Jak twierdzi autor - w rzeczywistości Amerykę już od pół wieku toczy kryzys.  W połowie lat sześdziesiątych XX wieku odrzucono bowiem zasadę dyscypliny społecznej na rzecz hedonizmu oraz indywidualnej samorealizacji i pogoni za przyjemnościami.  W gospodarce miejsce "odpowiedzialności" zajęła "chciwość". Produktywną pracę w fabrykach zastąpiła gra na giełdzie.  Degrengoladzie uległa też polityka.  Czytamy:

 "W USA w rankingu zaufania społecznego politycy znajdują się niemal na samym dole.  Niżej od nich pozycjonowani są tylko: prostytutki i sprzedawcy używanych samochodów".

 Pod koniec swego tekstu Tomaszewski stwierdza jednak:

 "Imperium nie zamierza się poddać.  Przygotowuje się do starcia.  Problem nie polega jednak na zwycięstwie militarnym nad Chinami (...) Problemem będzie zażegnanie kryzysu wewnętrznego.  Należy sądzić, że Trump wzmocni Amerykę gospodarczo (...) skończy z ogromnym marnotrawstwem publicznych pieniędzy.  Najtrudniejszym jego zadaniem będzie jednak odmienienie amerykańskiego społeczeństwa tak, żeby ludzie byli lepszymi obywatelami, bo to jest najwazniejszy czynnik trwania imperium.  Tego nie uda się zrobić przez jedno pokolenie, a tym bardziej przez jedną kadencję, ale prezydent musi zacząć to robić, jeśli imperium ma trwać.".

 Może to nie być aż tak trudne.  Tomaszewski nie widzi tego, iż połowa amerykańskiego elektoratu odrzuciła nieuczciwą Hillary Clinton.  To dobrze wróży na przyszłość.  Moin zdaniem większe kłopoty USA będą  miały z czym innym.  Obecne problemy wynikają z polityki Roosevelta podczas II wojny światowej.  Komentator Apes Cornelius napisał {TUTAJ}:

 "problem imperializmu Wielkiej Brytanii rozwiązał Roosevelt.
A pamiętniki biskupa Spellmana zawierają wypowiedź prezydenta Roosevelta: ,,Pod koniec XVIII w., w 1775 r., rozpoczęliśmy walkę o wolność z najgorszym imperializmem światowym, mianowicie z imperializmem Wielkiej Brytanii i zwyciężyliśmy. Zbudowaliśmy wolne, demokratyczne społeczeństwo, ale nasza rola się nie skończyła: świat jest niesprawiedliwy, świat jest pełen kolonii, a największym krajem kolonialnym jest właśnie Wielka Brytania, jej imperium nie zachodzi słońce – ma kolonie na całej kuli ziemskiej. Poza tym są olbrzymie terytoria kolonialne francuskie, holenderskie, belgijskie, hiszpańskie, portugalskie i to jest tragedia świata. Walkę z nią podjęliśmy my – Amerykanie (i nasi przodkowie) i my musimy ją zwycięsko zakończyć. Moją rolą jest zlikwidowanie systemu kolonialnego. Otóż dowcip polega na tym, że w tym dziele mam tylko jednego sprzymierzeńca, którym jest Związek Radziecki, a naszym największym wrogiem z tego punktu widzenia jest nasz obecny aliant, mianowicie Wielka Brytania. Związkowi Radzieckiemu przyświeca ten sam cel, tj. likwidacja kolonializmu, w związku z tym będę współpracować z ZSRR”.
I pod takim pretekstem USA rozwaliło stary porządek imperialny łącznie z Wielką Brytanią na swoją korzyść.
I to cała filozofia, przynajmniej w opinii Roosevelta".

 Tę opinię potwierdził też Witold Kieżun na jednym ze spotkań.   Roosevelt zapłacił Stalinowi Europą Środkowo-Wschodnią w Jałcie.  Odniósł pozorne zwycięstwo - imperia kolonialne upadły i powstało ONZ.  Po siedemdziesięciu latach okazuje się jednak, iż potężne USA są za słabe, by samodzielnie panować nad dawnymi koloniami.  Owszem są w stanie interweniować, siać zamęt, ale nie potrafią skonstruować nowego ładu światowego tak, jak pragnął tego Roosevelt.  W powstałej próżni wyrastają potegi Chin oraz Indii.  Głowę coraz wyżej podnosi świat islamu.  Na to wszystko Trump nic nie poradzi.  Mleko się już dawno wylało.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Jabe

17-11-2016 [21:23] - Jabe | Link:

Indywidualna samorealizacja powinna być przeciwstawiona kolektywnej samorealizacji (cokolwiek to mogłoby być). Tę ostatnią wybrałyby zapewne zajęte pogonią za przyjemnościami dzieci kwiaty, a raczej to co z nich wyrosło. Dziwne zestawienie.

W USA zdławiono indywidualizm. Jego miejsce zajęła intelektualna papka przekazywana z dziobka do dziobka. W miarę zdrowa resztka pozostała po Ameryce wygrała po raz ostatni. Obym się mylił.

Donald Trump wydaje się być w beznadziejnej sytuacji. Z jednej strony trzeba ratować finanse, z drugiej nadać impet gospodarce. Próby długofalowego leczenia wymagałyby w pierwszym rzędzie odcięcia od pieniędzy amerykańskich uczelni. Rezygnacja z armii oznaczałaby upadek dolara i tumult na całym świecie.

Obrazek użytkownika V for Vendetta

17-11-2016 [23:25] - V for Vendetta | Link:

Ludziska ! Litości ! Kto serio traktuje moskiewski biuletyn (NCz!) wydawany przez Januszka Ko-Muszka ? No, kto ? Na Miły Bóg ! Pani to na serio - czyta ? Pani Elig..... O ludzka naiwności !
----------------
Dramat.

Obrazek użytkownika laesir

18-11-2016 [00:32] - laesir | Link:

Pozwolę sobie niezgodzić się z Panią. Otóż Roosvelt odniósł wielkie zwycięstwo. Podzielił się światem ze Stalinem i wyeliminował konkurentów do przywództwa w świecie zachodnim. To nie zwycięstwo w drugiej wojnie światowej było pozorne, ale zwycięstwo nad ZSRR w 1989 r. Paradoksalnie USA potrzebowały "wroga", który uzasadniał ich dominację. Gdy zabrakło wroga wiele czynników zaczęło kwestionować to przywództwo. Jednocześnie ZSRR był bardzo wygodnym przeciwnikiem. Co prawda wymachiwał zza muru pukawką, ale w żaden sposób nie zagrażał dominacji gospodarczej USA. Więzi gospodarcze łączące ZSRR ze światem były znikome.
Chiny nie wyrosły w próżni, ale w wyniku dealu z USA w latach 80-tych. Paradoksalnie to inwestycje amerykańskie i handel z USA rozpędziły Chiny. To była cena za odciągnięcie Chin od ZSRR. Chiny np. za pieniądze USA zaopatrywały w broń strzelecką Talibów walczących z ZSRR w Afganistanie.
Teraz te "na własnej piersi wyhodowane" Chiny stanowią śmiertelne zagrożenie dla USA jakim nigdy nie był ZSRR. Mają rezerwy pieniężne, wielką gospodarkę i rozwijają kontakty handlowe na całym globie. Niestety Rosja jest w rozgrywce Chiny - USA języczkiem uwagi. Być może USA będą próbowały wykonać z Rosją analogiczny manewr jak przed laty z Chinami. Dogadać się z Rosją przeciwko Chinom. A Chiny zagrażają także jej. Ciekawe co może być ceną za taki sojusz.