Morze złe ...


To było dawno. Na początku lat dziewięćdziesiątych. Wtedy jak woziliśmy do Belfastu niemiecki cement. Cement niemiecki ale finansowany oczywiście przez Unię w ramach pomocy dla Irlandii Północnej. Żeby terroryści z IRA zajęli się budowaniem, a nie podkładaniem bomb. Płynęliśmy, więc do Irlandii i pogoda była zła. Marynarz, który wraca z morza i chce swojej dziewczynie zaimponować, o takiej pogodzie mówi, że woda wlewała się przez komin a mewy latały bez piór. Być może wtedy, w  tamtym sztormie mewy jeszcze jakieś pióra miały i wody kominem nie czerpaliśmy. Ale faktem jest, że wiało mocno i morze było wzburzone.

I zawsze tak jakoś jest, że jak źle się dzieje, to dzieje się to w złej pogodzie, w nocy i do tego jeszcze w niebezpiecznym miejscu. I tak było wtedy. W drodze z Holandii do Irlandii Płn., statek płynie wpierw Morzem Północnym potem Kanałem La Manche a następnie przy Land’s End skręca na północ, aby przez Morze Celtyckie i Irlandzkie w końcu dotrzeć do Belfastu.

W tę noc byliśmy akurat przy Land’s End i statek właśnie zmieniał kurs na północ zostawiając za sobą Kanał La Manche i wpływając na Morze Celtyckie. Land’s End – to mówiąc językiem fachowym – wysunięty najbardziej na południowy-zachód cypel Wysp Brytyjskich a mówiąc językiem zwykłym – kilka skał wystających z morza. Kilka skał, których nazwa brzmi Land’s End, czyli po polsku Koniec Ziemi.

I przy tym Końcu Ziemi w pogodzie takiej, że mewy bez piór… i woda kominem … nastąpiła awaria steru[1]. To było o 2-giej w nocy, na wachcie[2] II-go oficera[3]. Ster statku zablokował się w pozycji 20 stopni na prawą burtę. W efekcie statek nie płynął do przodu, ale krążył w kółko. Żeby tylko krążył w kółko. Sztormowy wiatr wiał od Atlantyku i z każdym okrążeniem spychał statek w kierunku skał Land’s End.

Stałem na mostku przy radarze, żeby mieć obraz sytuacji i jednocześnie trzymałem się tego radaru, aby ustać na nogach. Sprawdzałem odległość od skał i wielkość dryfu statku po każdym okrążeniu. Dokonywałem obliczeń w pamięci i wychodziło, że mamy około pół godziny. Zanim przy kolejnym okrążeniu statek roztrzaska się o skały.

II-gi oficer, gdy nastąpiła awaria zareagował, jak najbardziej prawidłowo i kapitana wezwał na mostek. Ale na moje polecenie, aby poszedł na dół do pomieszczenia maszyny sterowej i uruchomił sterowanie awaryjne odpowiedział, że nie wie jak to zrobić. Czy naprawdę nie wiedział, czy też nie miał ochoty ruszać się z mostku, gdy lada chwila trzeba będzie skakać do wody, aby ratować życie, to nie wiem. Nie nalegałem jednak, aby szedł, bo chciałem mieć pewność, ze ten, kto pójdzie tam na dół, w sytuacji w jakiej się znajdowaliśmy, faktycznie to sterowanie awaryjne uruchomi. Kazałem, więc obudzić I-go oficera. Po chwili marynarz zgłosił, że I-szy oficer jest obudzony i zaraz przyjdzie na mostek

I-szym oficerem był mój przyjaciel, z którym znaliśmy się od lat i do którego fachowości miałem pełne zaufanie. Czekałem, więc aż przyjdzie. A w międzyczasie statek krążył w kółko i z każdym okrążeniem zbliżał się coraz bardziej do tych nieszczęsnych skał. A ja prowadziłem rozmowy z brytyjskim Coast Guardem oraz ze statkami, które były w pobliżu informując ich, że statek ‘nie odpowiada za swoje ruchy’ z powodu awarii steru i że lada chwila uruchomimy sterowanie awaryjne. I czekałem … i czekałem, kiedy I-szy oficer przyjdzie na mostek. A jego nie było. I minuty mijały, mijały coraz szybciej …

...

W końcu przyszedł. Mówię mu więc, że mamy awarię steru, ale sytuacja jest pod kontrolą (ta kontrola była bardzo iluzoryczna). I że potrzebuję, aby poszedł na dół do pomieszczenia maszyny sterowej i uruchomił sterowanie awaryjne. Zanim jednak pójdzie na dół to chcę jednak, aby szczegółowo przeczytał instrukcję uruchamiania sterowania awaryjnego, aby upewnić się, że pamięta procedurę prawidłowo. I powtórzyłem, że sytuacja jest pod kontrolą. W nocy na mostku jest ciemno. I-szy oficer spokojnie wziął latarkę i powoli, przy jej świetle, czytał instrukcję. Czas mijał i skały były coraz bliżej. Już na końcu języka miałem słowa ‘Arek, pospiesz się z tym czytaniem’ gdy on powiedział, że wszystko się zgadza i że nie ma wątpliwości, co do tego jak uruchomić sterowanie awaryjne.

Poszedł więc z marynarzem na dół. I za chwilę, przez rozgłośnię statkową, usłyszałem jego głos z pomieszczenia maszyny sterowej. Zgłaszał, że sterowanie awaryjne zostało uruchomione. Zacząłem mu więc podawać komendy na ster i statek reagował!!! I już nie krążył bezwładnie w kółko, ale utrzymywał się na stałym kursie. I wkrótce potem też, mechanik znalazł i usunął usterkę, która spowodowała awarię steru. I znowu byliśmy bezpieczni i znowu płynęliśmy mimo złej pogody, wyznaczonym kursem na północ do portu docelowego, Belfastu.

Następnego dnia rano, gdy emocje już opadły i pogoda trochę się poprawiła, zapytałem I-go oficera, dlaczego tak długo trwało zanim przyszedł na mostek w nocy.

A on - z lekkim zażenowaniem - odpowiedział mi na to. Wiesz, w tych moich roboczych butach, są bardzo długie sznurówki. Przy tym kiwaniu poplątały się i miałem kłopoty z ich zasznurowaniem. I dlatego tak długo mi zajęło zanim przyszedłem.

Długo trwało zanim rozplątał te sznurówki. Ale zdążył na czas. A gdyby nie?

Gdyby nie, to być może nie czytalibyście tej historii :).

 
Przypisy:

[1] Ster – urządzenie na statku odpowiadające w działaniu kierownicy samochodu. Oczywiście mechanizm działania jest inny, ale skutek ten sam. Statek bez steru nie popłynie, tak jak samochód bez kierownicy też nie pojedzie.

[2] Oficerowie na statku pracują przez całą dobę, czyli również w nocy, w systemie zwanym wachtowym. Jedna wachta trwa 4 godz., w ciągu doby przypadają dwie 4-godz. wachty. Pierwsza wachta (jest to wachta II-go oficera) zaczyna się o północy.

[3] Na statku oprócz kapitana, jest dwóch albo trzech oficerów. We flocie handlowej zarówno kapitan jak i oficerowie to stanowiska pracy całkowicie cywilne - mimo wojskowo brzmiących nazw.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Słoń Podwawelski

26-10-2016 [18:52] - Słoń Podwawelski | Link:

Burza na morzu szalała,
Piorun pier... w szlupę,
Qur... się burty trzymała a
Bosman pier... ją w du...ę.

Obrazek użytkownika Captain Nemo

26-10-2016 [22:22] - Captain Nemo | Link:

Bo nie zna życia, kto nie służył w marynarce-
te nocne harce na pogłębiarce...
Kilo wody pod stopą ;-)))

Obrazek użytkownika jazgdyni

27-10-2016 [08:44] - jazgdyni | Link:

Witam kolejnego Marynarza!

Przykro mi, ale od razu pała na początek.
Tak się składa, że kursy sterowania awaryjnego osobiście przeprowadzałem przy wszystkich alarmach na statku, czyli praktycznie, raz, dwa razy w miesiącu. I to kursy dla wszystkich, podkreślam WSZYSTKICH, członków załogi. Dodam jeszcze, że przy bardzo skomplikowanych maszynkach sterowych, na przykład, gdy statek miał dwa stery.
II oficerowi specjalnie się nie dziwię, bo przy sterowaniu awaryjnym jego miejsce jest właśnie na mostku. W Pańskiej sytuacji ręczne sterowanie na dole winien wykonywać personel techniczny, zazwyczaj starszy mechanik - mechanik wachtowy - ETO.
Przynajmniej u nas były takie standardy

Pozdrawiam i życzę łagodnej pogody

Obrazek użytkownika Tadeusz Hatalski

27-10-2016 [13:07] - Tadeusz Hatalski | Link:

Witam Pana,

nie mam pewności co Pan ocenił na pałę. Jeżeli wartości literackie opowiadania to nie będę dyskutował :)

Jeżeli natomiast kwestię, kto w tamtej sytuacji powinien był wykonać przełączenie na sterowanie awaryjne to przeoczył Pan fakt, że mechanik zajęty był usuwaniem przyczyny awarii (co jest w tekście zaznaczone). A ponadto, żeby daną sytuację oceniać to trzeba znać realia. Historia, którą opowiedziałem działa się 25 lat temu i na statku, który też miał też ponad 20 lat. To był mały statek typu 'coaster' i na takim statku jest tylko jeden mechanik (ETO oczywiście też nie ma). I jeszcze słowo w sprawie procedury sterowania awaryjnego. Owszem przełączenia na sterowanie awaryjne dokonuje mechanik ale samo sterowanie awaryjne leży w gestii oficera pokładowego. A gdzie jest czyje miejsce w czasie sterowania awaryjnego? Zwracam uwagę, że w sytuacji 'emergency', oprócz rozkładów i procedur obowiązuje także 'master's overiding authority'.

Również pozdrawiam i dobrej pogody życzę.

Ps.:
A ponadto tak jak Pan napisał (że prowadzi szkolenia dla wszystkich) każdy członek załogi obowiązany jest znać każdą procedurę awaryjną. Załączenie przez I-go oficera sterowania awaryjnego było zastosowaniem tej zasady. I pierwszy oficer znał procedurę. Przeczytanie instrukcji to był swojego rodzaju 'cross check' przed wykonaniem samej czynności (w notce jest sformułowanie - 'aby upewnić się, że pamięta procedurę prawidłowo').

Obrazek użytkownika jazgdyni

27-10-2016 [16:25] - jazgdyni | Link:

Proszę mnie nie odbierać, jako złośliwca. Zgryźliwość jest przywarą mojego wieku. Koledzy, którzy byli na coasterach opowiadali mi, jakie tam są kłopoty z niedoborem załogi. To faktycznie stwarza problemy bezpieczeństwa.
Moja uwaga raczej dotyczyła , proszę wybaczyć,opisu wskazującego na trywialność zdarzenia. Śp. Tomek Mierzwiński "Seawolf" (także kżw.) o raz moja skromna osoba po ponad 30 latach na morzu opisujemy wiele sytuacji. Ja rozumiem subiektywny dramatyzm dryfowania na skały. Lecz wyglądało by to literacko znacznie lepiej, gdyby właśnie na samym początku zaznaczył, że był to nieduży statek, tylko z siedmioosobową załogą, w tym kucharz i mesboj. Wtedy ja w pełni popieram Pańskie emocje.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Tadeusz Hatalski

27-10-2016 [18:13] - Tadeusz Hatalski | Link:

Teraz ja powiem. Bardzo mi przykro ale pała :)

Otóż na coasterach nie ma kłopotów z niedoborem załogi. Żaden statek nie wypłynie w morze (coaster również) jeżeli nie będzie miał pełnej załogi (określonej przez 'manning certificate').

Natomiast co do emocji. W sytuacji awaryjnej (takiej jaka wtedy była) nie ma żadnego znaczenia czy statek jest mały czy też duży. Duży statek może się rozbić na skałach tak samo jak mały.

Za uwagi literackie dziękuję. W przyszłości będę je miał na uwadze (albo i nie) :)

Pozdrawiam.

Ps.: A w sprawie Seawolfa. Jak by Pan miał ochotę to proszę zajrzeć do mojej starej notki 'Tribute to Seawolf'.

Obrazek użytkownika jazgdyni

28-10-2016 [06:28] - jazgdyni | Link:

Przyzna Pan, że manning certificate w wypadku takich jednostek to zazwyczaj załoga szkieletowa.
Powiem nawet więcej - znałem kapitana, który był jednocześnie starszym mechanikiem. Takie dwa w jednym.

A z tą Irlandią to jest coś nie tak. Kilka lat temu odebraliśmy ultra-nowoczesny shuttle-tanker "Bodil Knutsen" ( kawał statku, prawie 300 metrów dł.). Bodil był absolutnie nową generacją.
A my wszyscy pilnie i wytrwale uczyliśmy się jego tajemnic. No i właśnie przy Irlandii, tylko u góry, w North Channel, jeszcze powyżej Belfastu, gdzie statkiem wywijać trzeba ostro, też nam ster odmówił współpracy i zamroził się "lewo na burtę". Odblokowanie nieskuteczne i jedyne, co mi pozostało, to tak, jak przy komputerze, "twarde" zresetowanie, czyli wyłączenie zasilania (co, jak wiadomo, nie jest łatwe przy sterach). Po minucie system ruszył.
Norweski starszy oficer na mostku jakoś to przeżył. Ale ja się porządnie spociłem.

Co do porady literackiej: oczywiście w pełni sobie zdaję sprawę, że żaden kapitan NIGDY nie odbiera porad od jakiegoś tam elektronika. Bo kapitan jest jak sędzia Rzepliński w Trybunale.

A dowcipu, jaka jest różnica pomiędzy coaster master i deep sea master nie będę powielał, bo wszyscy go znają.

Pozdrawiam serdecznie

Obrazek użytkownika Tadeusz Hatalski

28-10-2016 [11:03] - Tadeusz Hatalski | Link:

Problem załóg szkieletowych dotyczy nie tylko coasterów.

Odnośnie kapitanów i elektroników. Kapitan i elektronik nie mają tu nic do rzeczy. To była porada literacka :)

I proponuję, byśmy dali sobie spokój z tymi docinkami. Uważam, że rozmowa w takiej 'konwencji' jest bez sensu. Dałem się wciągnąć ale nie ja zacząłem.

Również serdecznie pozdrawiam.

Obrazek użytkownika Antykacap

27-10-2016 [14:42] - Antykacap | Link:

Ciekawa historia, miejsce akcji znane mi b. dobrze, pozdrawiam z Isles of Scilly

Obrazek użytkownika Tadeusz Hatalski

27-10-2016 [15:49] - Tadeusz Hatalski | Link:

Dzięki. Przynajmniej jeden pozytywny komentarz :)

Również pozdrawiam.

Obrazek użytkownika Antykacap

27-10-2016 [15:47] - Antykacap | Link:

Ciekawa historia, miejsce świetnie mi znane, skądinąd piękne, pozdrawiam z Isles of Scilly