Zmagnacone Stany Zjednoczone

Głośno słyszymy ostatnio, jak to rząd waszyngtoński raczy wreszcie zadziałać prewencyjnie przeciw agresywnej Rosji Putina, rozmieszczając znacznie poważniejsze siły wojskowe w Europie wschodniej. Równocześnie jednak pojawiają się pewne głosy sprzeciwu, jakoby miała to być okupacja, z której Amerykanie nieprędko mieliby zrezygnować. Jaka jest moja opinia? Wg mnie takie postanowienia są paranoiczne i należy opierać się na sojuszu z Ameryką, choć jednak są pewne elementy, na które faktycznie należy zwracać uwagę. Wszak ciężko nazwać stabilnym dla Europy i świata (powiedzmy to wprost) zaatakowanie Libii i Syrii, roztrzaskując tylko odrobinę niedemokratyczne, lecz stabilne rządy na rzecz dzikiego motłochu, który jest za bardzo zakorzeniony w swoim własnym świecie, więc na jakikolwiek kontakt z „westernizacją” tylko zgrzytają zębami, popadając w terroryzm. W poszukiwaniu ropy roztrzaskano ustabilizowane państwa, przepotwarzając je w wylęgarnie terrorystów. Wcześniej zaś, bo w 2003, zaatakowano Irak, oskarżając go o udział w ataku na World Trade Center, a także o posiadanie broni chemicznej i biologicznej. Ani jednego nie udowodniono, a siła amerykańskich koncernów naftowych rozkwitła.

Zastanawia mnie, jak do tego doszło, iż niegdyś ideologicznie poważane Stany Zjednoczone stały się czymś, co coraz więcej osób porównuje do totalitarnego Związku Sowieckiego: zachowujące czyste rączki mocarstwo, które to atakuje pod pretekstem wyzwalania i wprowadzania swego ustroju, uznawanego za jedyny słuszny. Myślę, że winna jest nie tyle Ameryka, co ich Warchołowie. Amerykańscy obywatele wierzą w ideały swych ojców założycieli, a do akcji militarnych popychają ich ich koncerny, niczym… magnaci z Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

Śmieszny przykład? Radziłbym się jednak zastanowić, bo w Stanach już jest coś na kształt liberum veto.
https://wzzw.wordpress.com/2010/02/09/usa-upadna-jak-polska-przez-%C2%BBliberum-veto%C2%AB/

Na początku XVII wieku, gdy Rzeczpospolita wciąż była budzącym respekt mocarstwem, to magnaci pośrednio rozpętali dwie wojny. Pierwsza to oczywiście udział w dymitriadach, w czasie których część magnatów w pojedynkę, jeszcze bez oficjalnego wsparcia państwa, dała radę zdobyć Moskwę i obsadzić w niej Dymitra Samozwańca w 1605. Bardzo szybko Dymitra obalono, lecz wyprawa magnatów zdestabilizowała Rosję, dając porządne podwaliny pod oficjalny udział już całej Rzeczypospolitej, uderzającej w 1609 na Smoleńsk i rozgramiającej wojska rosyjskie w bitwie pod Kłuszynem. Drugą wojną były liczne, rozpoczęte już w 1595 roku prywatne wyprawy magnatów do kontrolowanej przez Turków Mołdawii, co zakończyło się czasowym podporządkowaniem tych ziem politycznym wpływom polskim aż do oficjalnej wojny polsko-tureckiej 1620-1621. Wyprawami kierował słynny hetman Jan Zamoyski, patriota i zwolennik potężnej Rzeczypospolitej: w 1588 Austriacy próbowali wkroczyć do Polski, by przejąć nasz tron, lecz Zamoyski ich rozgromił w bitwie pod Byczyną, biorąc do niewoli samego cesarza Maksymiliana III. Tyle tylko, że bycie oddanym interesom Rzeczypospolitej nie zmienia faktu, że Zamoyski w Mołdawii, choć dla Polski, działał samowolnie i nie racząc czekać na zgodę sejmu.

Czyż nie podobnie jest ze Stanami Zjednoczonymi? Tak naprawdę rządzą nimi nie ludzie z Waszyngtonu, lecz wielkie, amerykańskie korporacje, które są w zasadzie ponad wszelkim prawem, robiąc co chcą i jak chcą, finansując zresztą kampanie wyborcze swoich pretendentów na fotel prezydenta. Na dwuznacznym rozpychaniu się armiami amerykańskimi na Bliskim Wschodzie korzysta gospodarka USA. Tyle tylko, że nie bezpośrednio, lecz za pośrednictwem kapitalistycznej magnaterii, która dba o siebie, bo parafrazując stwierdzenie warchołów sarmackich: „Stany to my”.

Zalążki tego zjawiska miały już nawet miejsce 100 lat temu jako okoliczności przystąpienia Stanów Zjednoczonych do I wojny światowej. USA były neutralne i nie faworyzowały żadnej ze stron konfliktu, lecz zarabiały sporą gotówkę na sprzedaży sprzętu wojennego Entencie, która miała czym płacić. Niemcy zatapiali sobie jak leci statki płynące do wysp brytyjskich, włączając w to amerykańskie transportowce, zagrażając korzystnemu handlowi głównych koncernów amerykańskich. Wprawdzie Ameryka w  patriotycznym uniesieniu wypowiedziała wojnę Niemcom dopiero wtedy, gdy wydało się, że Cesarstwo Niemieckie potajemnie szczuło Meksyk do agresji przeciw USA, lecz jeszcze zanim ten skandal w ogóle ujrzał światło dzienne, część korporacji już prosiła Waszyngton, by „coś zrobić”. Swoją drogą coś podobnego miało miejsce w 1980: wojna iracko-irańska. Świat był początkowo raczej neutralny wobec tego konfliktu, nic sobie z niego nie robiąc, lecz zachód ni stąd, ni zowąd szybko opowiedział się po stronie Saddama Husajna, gdy Iran… zaczął zatapiać irackie okręty eksportujące ropę na handel. Okazjonalnie zatopiono amerykański okręt wojskowy USS Stark (FFG-31). Niczym z Niemcami z 1917: brak zainteresowania wojną, dopóki ktoś strzelając na oślep w co popadnie, nie zaczął zagrażać dochodom z handlu. Znamienne jest dla mnie to, iż w latach 1914-1917 typowi obywatele amerykańscy byli przeciwni wojnie, mając własne zdanie: dopiero jawna „agresja” Niemiec w knowaniach z Meksykiem ich oburzyła. Tymczasem w latach osiemdziesiątych amerykańskie koncerny już nie potrzebowały „pomocy”, by przekonać do zaangażowania się. U siebie w Stanach kapitaliści robią co chcą poza kontrolą rządu, a w sprawach zagranicznych sami „ukierunkowują” ojczyznę, niczym wspomniany polscy magnaci. A co potem, po chaosie popotopowym magnaci z naszą ojczyzną wyprawiali, to już wiadomo.

Czy zatem Stany Zjednoczone upadną jak I Rzeczpospolita? Są ku temu teorie…
http://www.dailykos.com/story/2015/3/16/1371324/-Adelson-and-Kristol-attempt-the-first-Liberum-Veto-in-US-history
…choć jak dla mnie są one nieco dziurawe, bo nie nie uwzględniają pewnego prostego czynnika.

Jakiegoż to? Przede wszystkim tego, że Ameryka wciąż góruje ekonomią nad wszystkimi. Nie opłaca się zdradzać kraju na rzecz państwa 10-krotnie biedniejszego, czyż nie? Zresztą korzystne położenie sprawia, że osłabiające kraj zniszczenia wojenne nigdy nie dotkną kontynentu północnoamerykańskiego, o czym już się przekonali w II wojnie światowej Japończycy i Niemcy. Spróbujesz zaatakować od Pacyfiku? Spowolnią cię amerykańskie bazy na tamtejszych wysepkach. Spróbujesz zaatakować od Atlantyku? Spowolnią cię zachodnioeuropejscy sojusznicy Stanów. Czy zatem magnaci amerykańscy zaczęliby masowo sabotować i zdradzać swój kraj? Jak najbardziej, lecz jeszcze nie teraz: nie, póki wciąż (sami nie będąc świadomymi swych skłonności) utożsamiają swój dobrobyt z dobrobytem wciąż przebogatego państwa, od którego są w stanie wymusić szkolną wyprawkę na wojenne akcje w innych rejonach świata, co oczywiście jest tylko metaforą.

Jak zatem traktować dzisiaj Stany Zjednoczone? Z politycznym dystansem. To ich „magnaci” i (mimowolnie zmuszony do płynięcia z nurtem) Biały Dom mają skłonności, by nabroić, podczas gdy przeciętne siły mają intencje szczere. I właśnie na tym powinniśmy umiejętnie grać, bo Putin czyha.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Jabe

06-04-2016 [08:50] - Jabe | Link:

Opowiada Pan o państwie amerykańskim realizującym interesy korporacji, ale przytoczone przykłady łatwiej wytłumaczyć interesem samych Stanów. Na przykład, obrona petrodolara jest bardzo ważna dla państwa właśnie. Zabrał się Pan na koniec za wytykanie amerykańskim magnatom postępków, których jeszcze nie popełnili. To się kupy nie trzyma.

No ale wietrzenie spisku korporacji jest teraz w modzie.

Obrazek użytkownika Dreamer24

06-04-2016 [12:32] - Dreamer24 | Link:

Tak więc doprecyzuję. Każdy ustrój, czy styl rządzenia ma swoje zarówno zalety, jak i wady. Nie ma niczego doskonałego, jednak w tym przypadku wada (ryzyko zdrad) jest praktycznie zniwelowane bardzo korzystnymi okolicznościami, co daje USA spore możliwości cieszenia się zaletami.

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

06-04-2016 [10:44] - NASZ_HENRY | Link:

W USA rządzi FED ;-)

Obrazek użytkownika alchymista

06-04-2016 [21:57] - alchymista | Link:

Cytowany artykuł oparty jest wyłącznie na wikipedii, co dyskwalifikuje go na wstępie.

Sama idea jest jednak godna głębszego drążenia. Wydaje mi się, że ustrój amerykański ma pozornie więcej bezpieczników. Na przykład nieuchwalenie budżetu zdarza się stosunkowo rzadko - w RP normą była groźba nieuchwalenia podatków (to oczywiście nie to samo co budżet - poziom niżej).

Słabością USA wydaje się być rola korporacji prawniczej w stanowieniu prawa, jak równiez ogólne pieniactwo sądowe. Jeśli pieniactwo sądowe przeniesie sie do parlamentu, ustrój będzie zagrożony. Tak właśnie liberum veto zabiło RP, gdyż pierwotnie veto było rodzajem narzędzia negocjacyjnego. Ówcześni prawnicy zaczęli je traktować jednak jako normę prawną i pogląd ten został po kilkudziesięciu latach przeforsowany.

Inna słabością jest zasada absolutnej równości - forsowana przez magnatów w wieku XVII. Jeśli każdy głos jest równy i każdy jest autonomiczna mniejszością zagrożoną przez większość, wówczas coraz trudniej jest parlamentowi stworzyć spójny program działania państwa.