Upały, ulewy, manipulacje

Napisałem to dwa lata temu. Lecz, jak było, tak jest. Z pogodą dzieją się ciągle dziwne rzeczy. Teraz, w styczniu, w środku zimy, przedwczoraj było minus dwanaście stopni, a dzisiaj jest plus pięć. Dlaczego?
Zapewniam, to nie ocieplenie klimatu z powodu produkcji CO2.

W tym przydługim, ale bardzo interesującym tekście staram się udowodnić, że człowiek w swojej głupocie znowu brzydko się bawi.

 

Dużo podróżuję... Jestem przecież marynarzem. Po latach spędzanych na Morzu Północnym, zeszłe lato pływałem u północno – zachodnich wybrzeży Grenlandii, a teraz, dopiero co, wróciłem z Kabindy – enklawy Angoli, która jest oddzielona od macierzy Kongiem. W rzeczy samej, muszę się interesować pogodą. Dodatkowo, w zamierzchłych czasach byłem też radiooficerem i do moich obowiązków należało odbieranie prognoz pogody na całym świecie. Często od takiej prognozy zależał kurs statku i wybrana trasa. Czyli jakieś tam pojęcie o zjawiskach atmosferycznych mam... A to powoduje, że żywo interesuję się pogodą, klimatem i wszystkim, co z tym jest związane. Pytałem się na Grenlandii mieszkańców, czy zmienia się im klimat, jest cieplej, lodowce topnieją? Gdzie tam! Jest jak zwykle. Oni nic nie odczuwają. Podobnie jest na przeważających obszarach Ziemi. Nie ma zmian globalnych. Jednakże nie jesteśmy ślepi. U nas w Polsce klimat się zmienił i każdy to potwierdzi. Czyżby klimat u nas się zmienił, czy tylko pogoda jest nietypowa? Warto więc podać definicję klimatu. Podam moją uproszczoną: Klimat to zespół zjawisk pogodowych, takich jak zachmurzenie, opady atmosferyczne, temperatura i wiatry występujące na danym obszarze w okresie wieloletnim, standardowo minimum 30 lat.[1] Więc raczej nie mamy prawa już mówić o zmianie klimatu, tylko, że na naszym obszarze występują nietypowe stany pogodowe. Jak ta zima w kwietniu, czy sierpniowe upały z temperaturami do 38 stopni. Polska leży w strefie klimatu umiarkowanego. Powinniśmy mieć wyraźnie zaznaczone cztery pory roku i płynne przechodzenie od zimy do lata i odwrotnie. To ostatnio jest zaburzone. Śnieg potrafi spaść na początku października, lub sroga zima trwać w kwietniu. Latem są nawałnice i nawet tornada, temperatura sięga do 40 stopni, podczas gdy zimą może spaść do minus 30. Nasila sie to od paru lat. Powszechna opinia światowa, popierana przez rządy i oficjalne agencje międzynarodowe, stwierdza, że jest to efekt globalnego ocieplenia wywołanego działaniem antropogenicznym, czyli przemysłową aktywnością człowieka. Większość niezależnych naukowców twierdzi, że jest to wierutna bzdura, bo wpływ człowieka na globalne zasoby atmosferyczne nie przekracza 2%. Moim osobistym zdaniem, rozpętana histeria wokół globalnego ocieplenia miała wyłącznie na celu nałożenie podatku od oddychania, bo tak należy traktować wyznaczone limity CO2. Warto zauważyć, że USA, bardzo aktywny uczestnik tej histerii, nie podpisało traktatu z Kioto i nie ma określonych limitów CO2. Jak zwykle Europa popisała się kretyńską nadgorliwością, albo wręcz przeciwnie, sprytem, przy wprowadzaniu nowego podatku. Uparciuch jednak będzie się wykłócał i całkiem słusznie – jeżeli to nie globalne ocieplenie, to co powoduje takie dziwne stany pogodowe obecnie? I tu dochodzimy do ciekawostek, owianych mgłą tajemnicy. Już w latach 1950 i 1960 państwa, początkowo tylko Stany Zjednoczone i Rosja, a potem również Chiny i Indie zaczęły zajmować się działalnością generalnie określaną modyfikacją pogody.[2] Tak, tak, liczne instytucje naukowe, w tym oczywiście wojskowe, zostały wprzęgnięte w znajdywanie sposobów wpływania na zjawiska pogodowe. Czyli takie manipulacje, by pogoda zmieniała się i poddawała woli człowieka. To zresztą tysiącletnie marzenia szamanów i kapłanów. Zaklinano deszcz i zaklinano suszę. Modlono się o słońce i o dobrą pogodę. Jakie były efekty tych działań, wiadomo. Intensywne prace nad modyfikacją pogody w sposób naukowy rozpoczęli równolegle w latach pięćdziesiątych Amerykanie i Rosjanie. Chociaż prawdę powiedziawszy, sporo czasu przed nimi walkę z pogodą na małym obszarze podjęli plantatorzy owoców. Chodziło głównie o zabezpieczenie zbiorów, przeciwko gradobiciu. Wykoncypowano, że fala akustyczna rozbije formujący się grad w nadciągającej burzy. We Francji już w minionych wiekach bito w dzwony przed zbliżającą się burzą i w czasie jej trwania, by chronić winnice. Później wynaleziono armaty gradowe. Dwojakiego typu początkowo. Jedne, które strzelały nabojami hukowymi (petardami) w chmury, drugie, które powodowały wybuchy (zazwyczaj gazu) na ziemi, a fala akustyczna, tubami, jak w starym gramofonie była skierowana w zachmurzone niebo.

 

To właściwie już czasy historyczne, gdzie próbowano sobie jakoś z pogodą poradzić. Tak naprawdę, naukowo i bojowo zaczęto w latach pięćdziesiątych minionego stulecia. Na początku zaczęto stosować jonizację suchego powietrza, aby spowodować opad deszczu. Trzeba przyznać, ze jakoś to działa, ale nie zawsze i nie wszędzie. Chyba dzisiaj już praktycznie nikt nie stosuje. Natomiast dosyć powszechnie stosowane jest tzw. "zasiewanie chmur" (cluds seeding). [3] Co to takiego? To celowe rozpylanie substancji chemicznych w chmurach (od dołu z ziemi lub ponad chmurą, z samolotu), tak, aby spowodować opad deszczu lub śniegu. Używa się tego także do likwidacji gradu, oraz rozpraszania mgły. Wiele substancji chemicznych jest w użyciu. Chyba najpopularniejszy jest jodek srebra, ale też suchy lód (stały CO2), lub też ciekły propan, który produkuje kryształki lodu w chmurach w wyższych temperaturach niż jodek srebra. A ostatnio bardzo obiecująco wygląda zasiewanie substancjami higroskopijnymi, jak choćby zwykła sól kuchenna. Bez wnikania w dokładne detale, szereg procesów chemicznych i fizycznych po zapyleniu chmury powoduje wytworzenie się dostatecznie dużych kropel wody lub kryształków lodu, które opadną na ziemię, w postaci deszczu lub śniegu. Efektywność tej metody jest znaczna, jak możemy się co roku przekonać podczas defilad na Placu Czerwonym, albo, jak pamiętamy, podczas letniej Olimpiady w Pekinie, gdzie Chińczycy przed ceremoniami otwarcia i zamknięcia rozgonili chmury rakietami z chemiczną substancją. Następną istotną modyfikacją pogody jest niszczenie huraganów (Project Stormfury).[4] Tutaj też zastosowano jodek srebra, który rozpyla się z góry na ściany oka cyklonu/huraganu, celem osłabienia siły i energii. Próbuje się też stosować rozlewanie na oceanie, na drodze huraganu, cienkiej warstewki przyjaznych dla otoczenia olejów, celem odizolowania od źródła ciepła, czyli energii, jakim dla huraganu są wody oceanu. Nad tego typu projektami bardzo intensywnie pracuje się w Stanach Zjednoczonych, gdzie huragany rokrocznie wyrządzają wielkie szkody. Istnieją też projekty dotyczące manipulacji huraganami i burzami. Tutaj głównie chodzi o zmianę toru poruszania się formacji burzowych, tak, by ominąć zamieszkałe tereny. W tym celu stosuje się: rozpylanie płatków sadzy, celem obniżenia temperatury i wywołania sztucznego frontu pogodowego; pokrywanie obszarów morza ciekłym azotem, aby pozbawić burze i sztormy energii; używanie laserów celem inicjowania błyskawic, co jak wiadomo rozładowuje energię burzy. Wszystko to, moi drodzy robi się dzisiaj i to specjalnie się z tym nie kryjąc. Muszę tu koniecznie podać, że jest konwencja ONZ z 1977 roku zakazująca używania modyfikacji pogody, jako broni. Czyli jest coś na rzeczy. Pogodą bardzo mocno można manipulować, jeśli wojskowi przebierają nóżkami. Jestem święcie przekonany, że w razie czego, gdy konflikt, czy wojna będzie tego wymagać, wojskowi użyją manipulację pogodą celem pokonania przeciwnika. Rozmyślając nad tym, co powyżej napisałem, stawiam moją mocną hipotezę (nie dotarłem do materiałów, w których to już ktoś ogłosił): To nie globalne ocieplenie spowodowane działalnością człowieka, tylko manipulacje przy modyfikacji pogody są powodem zaburzeń pogodowych i tym podobnych fenomenów, na obszarach, gdzie dotychczas nie występowały. Pogoda nie podlega prostym prawom fizyki. To tak zwana dynamika nieliniowa. [5] Często zresztą przywoływana jako najlepszy przykład takich zjawisk fizycznych. Jak do filiżanki kawy powoli wlewasz mleko, to widzisz, jak na powierzchni (i wgłębi też) tworzą się duże i małe wiry, jak się przemieszczają i przenikają. To właśnie nasza pogoda w filiżance kawy. Z powodów takich, jak ruch wirowy Ziemi, wpływ Słońca i Księżyca, istnienie prądów oceanicznych, czap lodu na biegunach i jeszcze paru pomniejszych przyczyn, pogoda na Ziemi nigdy się nie ustabilizuje. Zawsze będzie zmienna i niespecjalnie przewidywalna. Pogodę i inne zjawiska dynamiki nieliniowej opisuje matematyczna teoria chaosu. [6] Tutaj ważna uwaga – chaos, naukowo nie oznacza totalnego burdelu i bałaganu. To też pewien specyficzny ład, bardzo czuły na tak zwane warunki początkowe i zakłócenia. Zjawiska fizyczne, w naszym przypadku pogoda, zbliżają się w sposób przypadkowy do pewnej specyficznej krzywej, zwanej atraktorem,jest jakby nieosiągalną granicą, wokół zjawiska chaotyczne zachodzą. Mogę śmiało powiedzieć, że takim atraktorem pogody jest klimat na danym obszarze. Jak powiedziałem, pogoda, jako dynamiczne zjawisko chaotyczne jest bardzo czułe na minimalne zmiany w warunkach początkowych. Często i popularnie mówi się, że ruch skrzydeł motyla w Amazonii może spowodować tornado w Japonii. Dlatego też twierdzę, że eksperymenty z modyfikacją pogody, gdzieś na Karaibach blisko Florydy, czy w Chabarowsku, mogą u nas w Polsce powodować lokalne tornada. A inne, gdzieś w Chinach na wyspie Hajnan, długotrwałą i mroźną zimę w całej Centralnej Europie. To oczywiście bardzo trudne do udowodnienia, ale zgodne z matematyczną teorią. Póki Ziemia krąży sobie ze stałą prędkością, Słońce się nie wygłupia, najważniejsze prądy morskie – El Nino i Prąd Zatokowy są spokojne, światowa pogoda nie ma powodów do wariactw. Oczywiście są jeszcze ruchy tektoniczne i aktywność wulkaniczna. To potężne przyczyny wpływu na pogodę. Ale one statystycznie nie są zbyt częste. Jednakże, jeśli człowiek zacznie się bawić w modyfikacje pogody, to już niczego nie możemy być pewni. Mamy jak w sierpniu temperaturę 37 stopni; później w nocy wprost parogodzinne oberwanie chmury, a następnie zachmurzenie z temperaturą zaledwie 20 stopni. To są potężne zmiany na małym obszarze w wyjątkowo krótkim czasie. Śmiem twierdzić, że normalny rytm pogodowy został zakłócony. Czy dzieje się tak z przyczyn naturalnych, po prostu wieloletnich okresowych zmian klimatu, czy spowodował to człowiek swoimi manipulacjami przy modyfikacji pogody? Ja mówię, że znowu zaczęliśmy igrać z siłami, które na razie nas przerastają. Jeszcze więcej takich lekkomyślnych eksperymentów, a rozpieprzymy pogodę na Ziemi doszczętnie.

 

[1]     http://pl.wikipedia.org/wiki/K...    [2]     http://en.wikipedia.org/wiki/Weather_modification [3]     http://en.wikipedia.org/wiki/Cloud_Seeding [4]     http://en.wikipedia.org/wiki/Project_Stormfury [5]     http://en.wikipedia.org/wiki/Nonlinear_dynamics#Nonlinear_differential_equations [6]      http://en.wikipedia.org/wiki/Chaos_theory
Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika jdj

09-01-2016 [11:01] - jdj | Link:

Jestem pod wrażeniem! Tekst naukowy bez zarzutu, pogratulować szerokich zainteresowań.
W latach 70tych zetknąłem się z problemem numerycznych obliczeń dla prognozy pogody (wówczas - na komputerze o pamięci operacyjnej 4096 bajtów 20-bitowych + taśma papierowa + bęben magnetyczny). Mając rzadkie przestrzennie pomiary, po 20 godzinach dało się lokalnie policzyć, nawet dość poprawnie, ciśnienie na 2 godziny naprzód (czyli po 18 godz. za późno). Pogoda, ruch atmosfery, to bardzo złożone zjawisko (nie tylko przepływy, konwekcja itp., ale i zmiana fazy wody, a i ciągle nieznany wpływ wysokich warstw i wpływu słońca. Jestem, podobnie jak Pan i wielu innych (zagłuszonych klimatyczną propagandą) - sceptykiem wpływu człowieka na klimat. Wystarczy jeden wulkan, żeby ludzką emisję ośmieszyć, a co gorsza, wszystkie sposoby na polepszenie klimatu, zapewne równie dobrze ją psują, jak Pan słusznie zauważył. Pozdrawiam i życzę pomyślnych wiatrów w dalszych wędrówkach!

Obrazek użytkownika jazgdyni

09-01-2016 [12:18] - jazgdyni | Link:

Witam

Pozwolę sobie zaznaczyć, że obecnie prognozę pogody z 80% prawdopodobieństwem, daje się numerycznie obliczyć na cztery dni naprzód.
Jednakże mogą tego dokonać tylko najpotężniejsze ośrodki wyposażone w super-komputery.
Ale nie ma nic za darmo.
Gdy, na przykład, zbliżamy się na Morzu Północnym do platformy Yme, aby się połączyć, to musimy mieć szczegółowe dane pogodowe, godzina po godzinie, odnośnie siły i kierunku wiatru, falowania (wysokość i kierunek), zachmurzenie i opady, oraz ewentualne zjawiska dodatkowe. Taką prognozę precyzyjną na dany punkt geograficzny, na 48 godzin kupuje się za ponad tysiąc euro.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

09-01-2016 [11:54] - Krzysztof Pasie... | Link:

Witam Panie Januszu!

"Moim osobistym zdaniem, rozpętana histeria wokół globalnego ocieplenia miała wyłącznie na celu nałożenie podatku od oddychania, bo tak należy traktować wyznaczone limity CO2..."
------------------
I tylko o to chodzi w tej histerii. Wybuch jednego wulkanu wyrzuca więcej CO2 niż tysiąc fabryk.

Dziś odpowiem Panu nie jako politykujący bloger, ale jako stary geolog.

My ludzie jesteśmy na tyle zadufani w sobie, że wszystko, co się wokół nas dzieje przyrównujemy do długości naszego życia, a więc w najlepszym wypadku 100 lat. Natomiast w historii Ziemi sto lat to jest po prostu nic. Tysiąc lat to też jest nic. Dziesięć tysięcy lat może jakiś nikły ślad zostawić, ale de facto to też jest nic. Natomiast globalne zmiany klimatyczne wymagają okresów trwających setki tysięcy lat.

Więc zapewniam Pana, że nasze dzieci, wnuki i prapraprawnokowie będą mogli spać spokojnie.

Pozdrawiam, jak zawsze serdecznie i wszystkiego najlepszego w Nowym Roku życzę,
Krzysztof Pasierbiewicz

PS. Ale prawdą jest, że na eksperymenty wojskowe i tzw. modyfikatorów pogody trzeba uważać.

Obrazek użytkownika jazgdyni

09-01-2016 [13:35] - jazgdyni | Link:

Witam Panie Krzysztofie!

Oczywiście - życie nasze, to mgnienie oka. Aby powstał węgiel z drewna potrzeba pojedynczych milionów lat, a diament - 150 milionów lat. Taka jest skala ziemskich procesów.

A ja bym tylko chciał poznać tego "mysliciela", co tworzy takie dochodowe bzdury, jak ocieplenie klimatu, czy choćby kredyty frankowe. Wydaje się, że na poziomie państwa powinniśmy być odporni na ewidentne szwindle, lecz widać, że nie.

Jak to pokazał Sylwester w Kolonii, państwo samo jest uczestnikiem szwindli, oszustwa i ukrywania prawdy.

Lecz my, Panie Krzysztofie spokojnie sobie czekamy na następną Jastarnię, gdzie może towarzystwo będzie już trochę lepsze.

Czego serdecznie życzę w Nowym Roku.

Obrazek użytkownika Jabe

09-01-2016 [14:37] - Jabe | Link:

Ciekaw jestem, czy dr Pasierbiewicz potwierdzi, że diamenty powstają z drewna.

Obrazek użytkownika jdj

09-01-2016 [15:11] - jdj | Link:

nie, z drewna zeszły ponoć złośliwe małpy ... mógłbyś to potwierdzić?

Obrazek użytkownika jazgdyni

09-01-2016 [18:07] - jazgdyni | Link:

Małpy zeszły z drzewa. Konkretnie z drzew.
Drewno, to to pod korą, z czego drzewa są zbudowane,
Gdy nadeszła epoka karbonu, jakieś 300 mln lat temu, lasy rozwijały się tak bujnie, że poziom tlenu na Ziemi wzrósł do 30%! Był to okres dosyć tropikalny, wilgotny i bagienny. Pojawiły się pierwsze drzewa iglaste. Gdy te całe lasy zaczęły osiadać, obumierać, być pokrywane osadami, głównie piaskowca, a potem nawet zatapiane morzami, to drewno powoli w takich specyficznych warunkach zaczynało powoli zamieniać się w węgiel brunatny, a potem kamienny.

Co do diamentów, to jest pewna tajemnica; wiadomo, że powstały one od jednego do trzech miliardów lat temu i to pod ziemią, gdzieś na głębokości 150 kilometrów, bo tam było odpowiednie ciśnienie i temperatura. Nie mniej jest to czysty węgiel z niewielkimi dodatkami azotu. Wniosek - nie powstały z tego węgla którym palimy w piecach, a z węgla wielokrotnie starszego.
Ziemia przechodziła wielokrotne cykle, gdy skład atmosfery się zmieniał, i gdy powstawały bujne zarośla, które od biedy można nazwać lasami. Stosując zasadę minimalistyczną, zarośla te również wytwarzały drewno, które następnie uległo karbonizacji, by na końcu wykrystalizować w jedną z odmian diamentu.

To na tyle, bardzo popularnie.

Pozdrawiam

Ps. Przyznaję, że są konkurencyjne teorie co do powstania diamentów. Lecz ta podoba mi się najbardziej.

Obrazek użytkownika jdj

09-01-2016 [19:07] - jdj | Link:

Dzięki za wyjaśnienie, ale mój komentarz dotyczył innego komentarza. Wszakże jeśli drzewo musi mieć drewno, to istotnego błędu nie uczyniłem prócz tego, że żartobliwie odniosłem się do dętej teorii Darwina. A co do tego tematu - polecam książkę Michaela J. Behe "Darwin's Black Box" (wśród wielu innych), pokazującą, że nie ma możliwości aby, drogą stopniowych zmian, osiągnąć takich złożonych białek jakie są wytwarzane w organizmach żywych. A więc mój błąd polega na tym, że złośliwe małpy z drzewa nie zeszły, ale są ludzie, którzy starają się je naśladować ... Cheers!

Obrazek użytkownika Jabe

09-01-2016 [22:30] - Jabe | Link:

Czyli ten pan Behe wypowiedział się na temat genezy życia, nie jego ewolucji.

Obrazek użytkownika Jabe

09-01-2016 [22:22] - Jabe | Link:

Czyli diamenty powstały z węgla z krzaków na głębokości 150 km? Panie Jazgdyni, Pan jest ponoć inżynierem! Nie wystarczyło się poprostu wycofać z niefortunnego sformułowania?

Obrazek użytkownika jazgdyni

09-01-2016 [15:19] - jazgdyni | Link:

A to ciekawe!

Z czego powstają diamenty?

Obrazek użytkownika jazgdyni

09-01-2016 [15:21] - jazgdyni | Link:

A to ciekawe!

Z czego powstają diamenty?

Co na to Antoine Lavoisier?

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

09-01-2016 [16:16] - Krzysztof Pasie... | Link:

@jazgdyni

"Lecz my, Panie Krzysztofie spokojnie sobie czekamy na następną Jastarnię, gdzie może towarzystwo będzie już trochę lepsze..."
-------------------
Ja również na to liczę. No i może uda nam się wreszcie spotkać. Będę w Jastarni w willi 6/9 od 1-go do 12-go sierpnia. Serdecznie zapraszam i trzymam dla Pana egzemplarz "Epopei helskiej balangi".

Do zobaczenia!