Puszczańska opowieść / fragment drugi /

Akt 2 Scena 1
 
/Izba . Pali się lampa naftowa wisząca na ścianie. Przy piecu siedzą domownicy. Drzwi od drugiej izby wpółotwarte./
 
 
 Maciej ( wchodząc ze dworu i z trudem zamykając drzwi wejściowe ) - Ale duje, że wejść trudno.
 Franciszek – Ma prawo, bo to już i pod zime przychodzi.
 Gospodarz - Terozki ni ma jak ino w izbie, przy ciepłym piecu i babie.
 Maciej -  Hehehe .Ciekawe które to cieplejsze?
 Gospodarz - Z tym  jest różnie. Zależy dzie ręke przyłożysz.
 Marysia ( fuka zza drzwi drugiej izby ) – Już jo ci przyłoże.
 ( ogólny śmiech )
 Gospodarz - No siadajcież przy nas Macieju. A wy babko, co tak z dala od ludzi? Chodźcie i wy bliży i co powiedzcie.
 Babka – A co ja tam bede z chłopami siadać.
 Gospodarz – E, teroz to już możecie bez krempacji.
 (śmiech )
 Babka - Widzicie go joki to mundry się zrobioł. Ty mi roków nie wypominaj, boś za wielki szczyl na takie zarty.
 Gospodarz – No  ni ma się  co zaraz gniwać. Tak mi się tylko powiedziało ( pedziało).
 Franciszek ( pojednawczo ) -  Dejcie se spokój Jadela i siodejcie. Czasem człowiek  wpierw powie niż pomyśli. Tak to jest. ( Gospodarz przytakuje głową) A wyście we świecie bywali, po panach służyli, to co niebądź przecie pamiętacie i opowiecie tu wszystkim. Marysia tyż z nami siędzie?
 Marysia  ( zza drzwi ) – No siędę , tylko dziecka ukołysze.
 Maciej ( wyciąga zza pazuchy butelkę ) - A czy my się tu smucić zeszli ?
 Gospodarz – Maryś a dej no jako miarke.
 ( wchodzi Marysia, wyjmuje kieliszek  z szafki pod łyżnikiem i  podaje z pewnym ociąganiem)
 Maciej  ( nalewa ) – No to do was Jadelo.
 Babka – A no, niech tam. ( wypija i nalewa zwracając się do Gospodarza ) : Widza cie Szczepan .
 Gospodarz – To się ciesze. Naprowde. ( wypija )
 Babka – Maryś a siędnij ty se wrescie przy nas.
 Marysia – ( z ociąganiem ) Jo tam wódki nie lubie. Wystarczy, że mój będzie capił.
 Gospodarz – Nie musisz mnie wąchać.
 Marysia – ( prycha) A komu to się wtedy obcałowywać zachciewa?
 Babka – Jednego nie zawadzi. Nawet ksiundz proboszcz jednym nie pogardzi.
 Marysia – Ni mocie nad czym się rozwodzić. Mówie – nie chce. Nie wypije i tyla.
 Maciej – Jak nie to nie, nom bedzie więcy. Tyla, że raźniej jakoś człowiekowi w take noc jak  siebie troche wleje.
 Babka – Byle nie za dużo , bo potym trudno nazad do domu trafić.
 Marysia – ( znacząco patrząc na Gospodarza) Niejednemu to się przytrafiło. Nie jednemu…
 Babka – Mamusia mi jeszcze powiadali, że tyż taka bieda była jak teroz, Tyla, że może nawet i większa, bo śnieg był drobny i wiatr nad podziw. Szło wtedy dwóch z Zielonki do Mazurów. Młode były i głupie, jak to młode. Do karcmy zaszli zaroz za Zielonko. Była taka na rozstaju, na górce, nazywała się „Zaczekaj”. Dziś po ni ani śladu. Trawa tylko w tym miejscu. Wypili ile tam chcieli i poszli dali. Daleko do ich wsi już stamtąd nie było , ale w dobro pogode, nie w tako szaruge. No ale nic, poszli. Co im tam było iść. Niczego się nie bali, nawet się im zdawało, że diabeł wcale nie straszny, a co dopiero pogoda. Jak  sie obzierając jeszcze okna karczmy widzieli i muzyke słyszeli to im się nawet i szło, ale potem już tak dobrze nie było. Ciemno, że oko wykol. Wiater płacze po krzakach, że coraz inne głosy słyszysz.
– Zawróćmy może – jeden powiada.
 – A co bedziemy zawracać , żeby Żyd się naśmiewał, kiedy do dom już blisko – odpowie drugi.
Tak i idą dali. Tyle że droga jakoś się nie skraca, a jeszcze wydłuża.
– Bo my so za bardzo napite, to i wolno idziemy – tłumaczy ten drugi pierwszemu.
- Acha - myśli pierwszy – to może i prawda.
Ale tu coraz dali od domu a nie bliżej, jak być powinno. A zimnisko straszne. Tak i w końcu staneli i myślo co można robić.
 Drugi  goda, że to, że tamto. Żeby iść tędy albo tamtędy. A pierwszy tylko głowo kiwa, ale nic nie mówi.
Tak i ido dali.  A tu krzaki coraz większe, a drogi całkiem już ni ma. Choć wiedzo, że jest przecie prosta bo nieraz tyndy chodzili za różnom potrzebo.  A wiater coraz to mocniejszy , że nie wiedzieć już dzie się przed zimnem schować. To wreszcie i całkiem ustali.
- Jezus Maryja !– zawołał drugi – jo już nie wim co robić. Poradź co Franuś!
Franek drugiemu było.
- Kiedy tak, to ci powiem.- mówi tamtyn - Od Jezusa i Maryji  nom trza było zacząć, a nie od wódki ,to by się było cołkiem inaczy szło.
- To co nom teroz robić? – pada  drugi.
-  Kiedy już tak, to nic tylko klęknijmy  tutoj zaroz i zmówmy litanie, a potem się zobaczy – mówi tamten.
Akurat miejsce było sposobne, bo niedaleko krzyża, tyle że potem  dopiro to zobaczyli.
 No nic. Jak powiedział, tak i  zrobili akuratnie.
I zaraz się wszystko odmieniło. I droga już prosta, i wiater do wytrzymania, i zimno do zniesienia.  Psy zaczęło być słychać,  okna widać. I zaraz dom… Tak było. Mamusia mi mówili. A co ona powiedziała to pewne.
 
Maciej  ( po chwili ) -  A to tak i jest, kiedy kto nie z Panem Bogiem, a z byle czym po świecie wędruje.   A też i nic gorszego jak wtedy, kiedy strach człowieka dopadnie i już nie puści.
 Marysia ( jak poprzednio patrząc na Gospodarza ) –  Najgorsze to jest wtedy kiedy se człowiek zanadto pofolguje… ( wzdycha ) Czasem to tak sobie myśle, że to moze jeno strach człowieka zawraca… (zamyśla się jakby nad sobą, kiwa głową i  po chwili ) … A wyście też babko za młodu  dobrze nie mieli …?
 Babka – ( wzdycha) Było jak było. Złem już pozapominała... Czasem się wydaje, że go wcale nie było. Dobro tylko samo. Ale było, było, oj było…( otrząsa się )
A wyście Macieju tyż przy panach bywali. Za fornala, czy jak?
 Maciej – A no byłem i za fornala i nie za fornala. Różnie.
 Gospodarz ( poprawia ogień i nuci )
 Służyłem u pana przez pierwsze lato
Dał ci mi ci mi dał ci mi przepiórkę za to…

 Marysia – Cicho mi być, bo dziecka jeszcze całkiem nie posnęły! Co się majo takiego świństwa uczyć.
 Gospodarz  – A no niech wiedzo jak to tam dawni było.
 Marysia – Zaś tam! Akurat było. Akurat.
 Gospodarz – Było cy nie było, to jest nasze tutejsze śpiewanie . Prowdziwsze niźli inne. Pradziadek jeszcze  mojego ojca tego uczyli , ( zastanawia się ) a i tego tyż ( podśpiewuje )
 Oj , czyli ty pamiętasz , dziewczyno rok tłusty,
Jak my bili panów cepami w zapusty?...

( wybucha śmiechem )
 Marysia -   Matko Bosko! A co też ty tu … Czemu i po co?
 Gospodarz - ( do Macieja przerywając nagle nastałą, niepokojącą ciszę )
 W abcugach żeście chodzili jeszcze za Austrii ?
 Maciej – Eee… to mój ojciec służył. (śmieje się ). Jo tam za młody na to jeszcze byłem.
No ojciec to światami chodzili pod cesarsko komendo. Nawet nad Piawo byli.
 Babka – Piekny był z niego chłop. ( z rozmarzeniem ) Piekny.
 Maciej  - Potem bolszewików tłukł i Niemców, i zaś znowu bolszewików.
 
( sypią się iskry w popielnik pieca, piszczy płonące polano )
 
Franciszek – Ocho, czyjaś się dusza przypomniała. Może i jego.
 Babka – Daj  że jej wieczny odpoczynek Panie.
 Gospodarz - E tam… Bieda piscy i tyla.
 Marysia –  ( po chwili ) Babko. A powiedzcie no mi, skund to się w człowieku złe naraz objawia?
Nic nic i łup - to co najgorsze ! Skąd to tak?
 Babka   -  Z gupoty i bezbożnictwa Maryś. Tylko z tego.
 Gospodarz ( podśpiewuje )
 A ta przepióreczka latała biegała aż się zesrała.
 Marysia – Już mu dostaje.
 Babka –  Jak to chłopu. Ale co ty dziś Maryś taka nadęta? Co go tak napadasz ?
 Marysia – On ta już tam dobrze wie czemu.
 Babka – A chyba, ze tak. ( śmieje się ) Sama to wiem, że się chłopu należy nawet jak i nie.
 Gospodarz – Oj baby baby… A polejcie no Macieju.
 Maciej - ( nalewa i śpiewa półgłosem. Marysia zamyka drzwi do sypialni dzieci )
 Służyłem u pana przez drugie lato
Dał ci mi ci mi dał kurę za to

 (  podchwytuje Gospodarz i śpiewają razem )
 A ta kura dupo szura
 ( do chórku dołącza Dziadek z pieca )
 A ta przepióreczka latała biegała aż się posrała.
 Babka – O i ten się obudzioł. Długo było spokoju.
 Dziadek -  A kto to do nas przyszed Janielciu?
 Babka – A to się nachyl i se zobacz.
 Dziadek – Aleście nieużyto.
 Gospodarz – Ojciec się napijo?
 Dziadek – Chorego się pytej.
 Babka – ( z przekąsem) Widzis go jaki  juz zdrowy, a jak trza było do kościoła to chory.
 Maciej ( podając Dziadkowi  kieliszek ) - To jak panie Stanisławie, może i na rabszic by my kiedy jeszcze poszli?
 Dziadek – I to być może. No - zdrowia!
 Franciszek – To wyście Stanisławie na rabsic chodzili ?
 Dziadek ( po chwili milczenia ) – Chodziołem. A com mioł nie chodzić…
 Gospodarz – Służyłem u pana przez trzecie lato…
 Dziadek -  Dał ci mi ci mi , dał  kaczkę za to.
 Gospodarz – A ta kaczka robi kwak
 
Dziadek – Z dupy jej się sypie mak
 Gospodarz – A ta kura dupo szura
 Dziadek z Gospodarzem – A ta przepióreczka latała biegała
Aż się  zesrała.

( rechoczą)
 Babka -  Popatrz no Maryś jak to im mało potrzeba i jakie  w tym zgodne.
/.../
Marysia - Słyszycie babko, coś jakby pukało...
Gospodarz - Coś sie obluzowało to i stuka
Marysia - Klepka ci sie obluzowała pijanico jeden !
Dziadek - Ciii. ( nasłuchuje ) No, puko.
Babka - Wszelki duch Pana Boga chwali ! Co to być może ?
/.../
/ wchodzi przemoczony i wyraźnie przerażony etnograf /

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika andzia

18-10-2015 [18:04] - andzia | Link:

Służyłem u pana,dobry humor miał,
dał ci mi,dał ci mi,dał kokoszkę dał.
Ta kokoszka ślepa troszkę polubiła mnie,
skakała,gdakała przez calutki dzień :)

Pozdrawiam pięknie Panie Ryszardzie i dziękuję za przypomnienie "mowy naszej".

Obrazek użytkownika Ryszard Sziler

19-10-2015 [06:38] - Ryszard Sziler | Link:

To taka moja ucieczka od polskiej rzeczywistości, Pani Ando. W poniekąd baśniową, bo mocno stylizowaną, ale choć na chwilę uzdrawiającą "literaturę" :). Dziękuję za przeczytanie. W nagrodę przesyłam bukiet jesiennych kolorów :)
Ryszard
P.S. Martwiły mnie wulgaryzmy w tekście i miałem wielki zamiar je wyciszyć, ale pojąłem, że one już są mocno wyciszone, więc zostawiłem kolbuszowską śpiewkę bez ocenzurowania :)

Obrazek użytkownika andzia

19-10-2015 [10:53] - andzia | Link:

Panie Ryszardzie,ja ZAWSZE czytam to,co Pan pisze.Bardzo często komentarz jest zbędny,bo nic dodać,nic ując nie można.Problem mam też wtedy z komentowaniem u Pana,kiedy uwikłam się "komentatorskie bagno" no i jak tu z "uświnionymi widłami" wchodzić w Pański,uczciwy,przejrzysty świat.Ale z tamtym paskudztwem już definitywnie skończyłam,więc już mogę się Panu naprzykrzać :)
Bo któż jak nie my z Podkarpacia :)!

Obrazek użytkownika Ryszard Sziler

19-10-2015 [12:32] - Ryszard Sziler | Link:

Miło mi. Zawsze Pani wyglądam... :) Pozdrawiam słonecznie.