Nowoczesne niewolnictwo

Jutro „zasoby ludzkie” mogą wedrzeć się do korporacyjnych open space'ów i powywieszają „specjalistów od HR” na najbliższych latarniach.

stop umowom śmieciowym

O tym, że polski rynek pracy naznaczają liczne patologie jest od dłuższego czasu coraz głośniej. Wpływ na to ma swoisty kult outsourcingu i taniej siły roboczej połączony z tymczasowymi formami zatrudnienia, co niedawno potwierdziła Państwowa Inspekcja Pracy. W 2014 PIP skontrolowała 10 tys. firm i przyjrzała się ponad 52 tys. umów cywilnoprawnych – okazało się, że w około 12 tys. przypadków pracownicy de facto wykonywali pracę etatową, co powinno znaleźć odzwierciedlenie w umowie o pracę. Warto tu przypomnieć, iż zgodnie z prawem etat przysługuje osobie, która ma jasno określone obowiązki i przełożonego wskazującego co, gdzie i w jakich godzinach pracownik powinien wykonywać. W takim przypadku mówimy o nawiązaniu stosunku pracy, który powinien zostać ujęty w prawne formy przewidziane Kodeksem Pracy – stosowanie umów zleceń, o dzieło itp. jest tutaj niedopuszczalne. Trzeba dodać, że pracownik zatrudniany w trybie „pozakodeksowym” nie jest chroniony prawem pracy, w razie konfliktu nie może odwołać się do sądu pracy, tylko musi wytoczyć swojemu „pracodawcy” proces cywilny, co dodatkowo upośledza jego pozycję w relacjach z zatrudniającym.

Tymczasem w Polsce reguły te są notorycznie łamane – zarówno przez małe i średnie firmy, jak i przez potentatów, zaś PIP ma ograniczone możliwości działania – może nieuczciwego pracodawcę ukarać mandatem na 2 tys zł, lub w przypadku recydywy – 5 tys, lub skierować sprawę do sądu pracy o ustalenie stosunku pracy. Dlatego też coś, co elegancko nazywa się „rynkiem HR”, a w istocie jest współczesnym targiem, czy może raczej - wypożyczalnią niewolników, przeżywa prawdziwy rozkwit. Dość powiedzieć, że według danych Polskiego Forum HR obecnie funkcjonuje 5210 agencji zatrudnienia, a tylko w 2014 zarejestrowano 1268 tego typu podmiotów. Według przewidywań w bieżącym roku wartość rynku pracy tymczasowej powinna wzrosnąć o 15%, co jest zresztą zgodne z ustaleniami raportu OECD „Employment Outlook 2014” wedle którego Polska jest europejskim liderem „elastycznych form zatrudnienia”, na świecie zaś plasuje się na drugim miejscu – po Chile.

Oczywiście, w przytłaczającej większości przypadków o żadnej „tymczasowości” nie ma mowy. Mamy do czynienia z normalną pracą np. przy taśmie produkcyjnej, na magazynie, bądź w call-center. Są grafiki, godziny pracy od-do, sprecyzowany zakres obowiązków, relacja zwierzchnik – podwładny itd. Różnica polega na tym, że formalnie taki pracownik rekrutowany jest przez agencję zatrudnienia i jedynie „oddelegowany” do firmy na rzecz której świadczy swą pracę, nie przysługują mu prawa pracownicze, urlop, chorobowe - obciążony jest natomiast wszelkimi obowiązkami właściwymi dla „normalnej” pracy. W praktyce – jeśli pracownik chce wziąć wolne, to po prostu nie podpisuje się z nim na dany okres umowy, natomiast choroba często traktowana jest jako „oszustwo” i skutkuje natychmiastowym wyrzuceniem na bruk. W efekcie, pracownicy w obawie przed zwolnieniem przychodzą do pracy chorzy. Taka sytuacja może ciągnąć się latami, bowiem agencje często „wymieniają się” pracownikami, by zamaskować proceder i przedłużać „tymczasowość” zatrudnienia w nieskończoność – ot, kolejny element specyfiki nowoczesnego niewolnictwa.

Dynamika branży „wypożyczalni niewolników” jest, jak już wspomniałem, duża, stąd też dochodzi do sytuacji, gdy na pewnych obszarach znalezienie pracy w sposób inny niż przez agencję zatrudnienia graniczy z cudem. Dotyczy to szczególnie tzw. specjalnych stref ekonomicznych, które nota bene stanowią odrębną patologię. Mamy zatem np. montownię, lub centrum logistyczne w specjalnej strefie – firma należy do obcego kapitału, korzysta z rozlicznych zwolnień podatkowych oraz innych przywilejów, zatrudniając przy tym „tymczasowo” na umowach śmieciowych i za śmieciowe pieniądze pracowników zwerbowanych i „wypożyczonych” do roboty przez agencję. I tak latami. Słowem, wielopłaszczyznowy wyzysk – zarówno w wymiarze ludzkim, jak i ogólnogospodarczym, bowiem gospodarka narodowa de facto nic z tego nie ma, poza groszowymi pensjami wydawanymi w większej części w lokalnym dyskoncie. Zyski wyprowadzane są w taki czy inny sposób za granicę.

Ale przecież to tylko „zasoby ludzkie” - do wymiany, gdy się zużyją. „Human resources” - jak to określa się w korporacyjnym wolapiku. Outsourcing pracowniczy, optymalizacja kosztów i procesu rekrutacji... Nikt nie przejmuje się społeczną ceną i napięciami, jakie to generuje, bowiem tego rodzaju firmy-wampiry charakteryzują się tym, że dziś są w Polsce, jutro w Bangladeszu. Tyle, że tych napięć nie da się na dłuższą metę spacyfikować. Dziś „wkurzeni” ograniczają się do popierania Kukiza, bądź Stonogi. Jutro jednak owe „zasoby ludzkie” mogą wedrzeć się do korporacyjnych open space'ów i boksów, czyjeś ręce po prostu chwycą za garniturki, żakieciki, krawaciki, białe koszule, bluzeczki i powywieszają „specjalistów od HR” na najbliższych latarniach. Nie grożę – przewiduję tylko możliwy bieg wydarzeń.

Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Na podobny temat:
„Czy Polskę stać na biedę?”

Artykuł opublikowany w tygodniku „Gazeta Finansowa” nr 25 (19-25.06.2015)

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

28-06-2015 [08:35] - NASZ_HENRY | Link:

Polska jest kolonią to i niewolnicy być muszą ;-)

Obrazek użytkownika bazylides

28-06-2015 [09:21] - bazylides | Link:

Te laski które siedzą w boksach, lub ci wypacykowani lalusie nie mają nic do gadania. Decyzje zapadają w Wawce w centralach firm. Albo może i za granicami.
Może co najwyżej w średnich wielkością firmach, decyzje są podejmowane na miejscu, podobnie w małych. Ale i tu laseczki z HR są najczęściej wykonawcami poleceń.
To o czym piszesz, te latarnie czy suche głęzie, należy się raczej "konsumentom ośmiorniczek". To oni pozwolili na squ.wienie Polaków.

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

28-06-2015 [11:19] - Gadający Grzyb | Link:

Oczywiście, że lalki i gogusie, to tylko pionki. Podobnie jak konsumenci ośmiorniczek. Prawdziwi zleceniodawcy - jednych i drugich - siedzą gdzie indziej. Rzecz w tym, że konsekwentne, oddolne podkopywanie tych fundamentów może obalić całą piramidę. Bo ta piramida jest fikcją zbudowaną na wybrakowanych elementach.

Obrazek użytkownika bazylides

28-06-2015 [13:40] - bazylides | Link:

Racja!

Obrazek użytkownika twardek

29-06-2015 [00:14] - twardek | Link:

"...oddolne podkopywanie tych fundamentów może obalić całą piramidę..."
Amen

Obrazek użytkownika Krystyna R-M

28-06-2015 [09:51] - Krystyna R-M | Link:

Nie na temat - PRZEPRASZAM - ale mam pytanie - czy SALON24.PL to jeszcze SALON czy już BURDELLO??? W kolumnie NIE PRZEGAP taki tekst bez uprzedzenia, że zawiera ITD, ITD... http://antonik.salon24.pl/6566...

Obrazek użytkownika Marek1taki

28-06-2015 [13:33] - Marek1taki | Link:

@autor
A jakie kary są dla pracowników, którym się robić nie chce? Gdzie się odwołują pracodawcy?
Prawo pracy zaburza normalną relację, w której ktoś chce pracować a ktoś chce za to płacić. Prawo pracy to prawo z wrogiej cywilizacji - socjalistycznej. Płaci za nie każdy - również inny pracownik, który musi za kogoś pracować, dlatego bo dostaje mniejszą pensję i wreszcie bo trudniej mu zostać przedsiębiorcą. Płaci przedsiębiorca bo ponosi większe koszty i ryzyko prowadzenia firmy. Płacą wszyscy jako konsumenci bo to oni są docelowo obciążeni tymi kosztami.
Problem leży gdzie indziej, nie w zbyt mało socjalistycznym prawie pracy tylko w monopolizowaniu rynku przez duże firmy w tym sieciowe. Mają przewagę nad mniejszymi firmami jako pracodawcy na rynku pracy (o czym mowa w artykule) oraz na rynku sprzedaży usług i towarów. Ta przewaga wynika z nadmiernej regulacji rynków. Wynika też z wieloletniej propagandy i przyzwyczajeń. Ludziom wbija się slogan o umowach śmieciowych i o wyższości umowy etatowej. Tak na prawdę chodzi o to co dostajemy za nasz czas, trud i umiejętności. Ile dostajemy gotówki do ręki a ile w socjalu - obietnicy wszelkiego ubezpieczenia, na której zarabiają największe z największych i najbardziej sieciowe z najbardziej sieciowych, czyli instytucje finansowe, które żerują na organizmach współczesnych społeczeństw.

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

29-06-2015 [22:07] - Gadający Grzyb | Link:

Tak? Gdyby znieść prawo pracy, to nagle w relacjach pracownik-pracodawca nastąpiłaby idylla, podwyżka pensji itd? I każdego np. byłoby stać na prywatne ubezpieczenie zdrowotne i emerytalne? To jest jedynie papierowa teoria. Wierzyłem w coś takiego, gdy miałem 20 lat i głosowałem na Korwina. Na szczęście, od dłuższego czasu już czuję się lepiej.

Obrazek użytkownika Jabe

30-06-2015 [21:05] - Jabe | Link:

Mówienie o relacjach pracownik-pracodawca zalatuje nieco walką klas, nie uważa Pan? Ten pracodawca to często zwykły człowiek, wcale nie burżuj z XIX-wiecznej noweli. To on, nie pracownik, odpowiada majątkiem i latami pracy nad rozkręceniem firmy. Socjaliści, którzy wymyślili prawo pracy, myśleli o proletariacie zatrudnionym w dużych fabrykach. To nie przystaje do rzeczywistości. Zresztą socjalizm z zasady jest nastawiony na leczenie skutków, zamiast przyczyn. Leczenie zakazowo-nakazowe.