A nie mówiłam już 17 lat temu?

Uchwalono konwencję przeciwko przemocy. A ja wyciągam kolejny remanent z mojej półki. Artykuł o ustawie o równości kobiet i mężczyzn, kilka lat temu już zresztą uchwaloną. Pisana przez krąg prof. Fuszary, która już od lat wtedy smażyła nam supermodernistyczne zmiany społeczne spod znaku szkoły frankfurckiej. Pisałam i chyba publikowałam pod pseudonimem Bożena Tergalik, drukowałam w wołkowym "Życiu z kropką" lub w "Nowym Państwie". Tak, wtedy była taka gazeta jak "Życie z kropką", w niezłej nawet swej drugiej wersji. Potem była jeszcze trzecia wersja, ale reklamowała się na słupach ogłoszeniowych, że podaje 25 proc. prawdy, więc zarzucilam jej czytanie. A potem Wołek poszedł do Żakowskiego i nawet te 25 proc. przepadło.
Oto ten artykuł, trochę już dziś nieaktualny, ale więcej aktualny (gdzież te 60 lat jako wiek emerytalny kobiet, już dawno zapomnieliśmy):

W stronę równości?
Uczniowie czarnoksiężnika pod nieobecność swego mistrza zabawiali się delikatnymi ingrediencjami z jego warsztatu. Zamiast jednak obracać proch w złoto, złoto zamieniali w g...., a  kamieniem filozoficznym tłukli orzechy. Dobre intencje bez umiejętności przewidywania skutków własnych działań doprowadziły do katastrofy.
Takie refleksje przychodzą na myśl, gdy obserwuje się działalność różnych poczciwych z założenia środowisk, gdy chcą za wszelką cenę ulepszyć świat, na siłę uszczęśliwiając innych. Prowadzi to czasem do nieobliczalnych szkód. I na naszych oczach np. wielka idea wolności słowa zamienia się w obronę swobody publicznego demoralizowania a szlachetny zamysł, by po ludzku traktować skazańców zamienia się w puszczanie wolno zbrodniarzy.
Uczniem czarnoksiężnika są w tej chwili środowiska feministyczne. Walkę o równe traktowanie  obu płci zmieniły one w próbę kompletnej przebudowy społecznej a czynią to za pomocą projektów, które zamiast zrównać prawa, raczej przeciwstawiają płci sobie wzajemnie, likwidując dyskryminację jednych, prowadzą jednocześnie do dyskryminacji innych grup.
W Sejmie czeka na rozpatrzenie projekt arcysłusznie brzmiącej (ale niestety tylko z tytułu) ustawy "O równym statusie kobiet i mężczyzn”, przygotowany wespół przez SLD i środowiska feministyczne. Ustawa ma gwarantować całkowite zrównanie obu płci, nie tylko prawne, ale i obyczajowe.
Zasada równości kobiet i mężczyzn to podstawowe wymaganie współczesnej cywilizacji i nie kwestionowany standard praw człowieka. W Polsce również, a prawo głosu polskie kobiety uzyskały już w 1918 roku, jako jedne z pierwszych w Europie. Standard ten znalazł od dawna swój wyraz w polskim prawie, zarówno w Konstytucji, jak w prawie pracy oraz prawie rodzinnym, jedynym przejawem nierówności jest ochrona macierzyństwa i prawo przejścia dla kobiet na emeryturę 5 lat wcześniej niz mężczyzn.
Po co więc komu specjalna ustawa "O równym statusie"? Czy polskie przepisy rzeczywiście dyskryminują jedną z płci (w domyśle kobiety)? Tak zakładają autorzy ustawy. Zauważają oni, że nadal występują w Polsce takie zjawiska, jak rażąco niższe przeciętne płace kobiet niż mężczyzn za równą pracę, trudności w znalezieniu pracy spowodowane przez płeć oraz niechęć pracodawców, by to mężczyźni opiekowali się małymi lub chorymi dziećmi (prawa te zrównano ostatecznie w 1996 roku).
To wszystko prawda, choć od razu rodzi się pytanie - czy są to sprawy w ogóle rozwiązywalne za pomocą instrumentów prawnych? Niektóre na pewno tak. Nic nie może np. usprawiedliwić płacenia nierówno osobom o identycznym wykształceniu, stażu, obowiązkach i wkładzie pracy, gdy różni je tylko płeć. Prawnicy zwracają jednak uwagę, że nie jest bynajmniej dowiedzione, że główną przyczyną notowanego zróżnicowania wysokości przeciętnej płacy kobiet i mężczyzn oraz wyższego bezrobocia kobiet jest ich dyskryminacja. Nie da się ukryć, że kobieta bywa kosztowniejszym pracownikiem, rezygnuje np. z pracy na jakiś czas, by odchować dziecko. Ma ona niższą przeciętną emeryturę, ale też pracuje przeciętnie o 5 lat krócej i nie pozwoli sobie tego przywileju odebrać, o czym przekonały się twórczynie omawianego projektu, gdy w jednej z wcześniejszych wersji zamieściły plan zrównania wieku emerytalnego obu płci (do 65 lat), na co kobiety masowo zareagowały protestami.
Niewątpliwie w stosunku do kwalifikacji (kobiety mają w Polsce przeciętnie lepsze wykształcenie niż mężczyźni) proporcjonalnie za rzadko spotyka się je na wyższych stanowiskach kierowniczych i w polityce. W parlamencie stanowią one około 13%, na stanowiskach ministrów są tylko pojedyncze osoby plci pięknej.
Na pewno można i trzeba rozszerzyć definicję i karalność tak obśmiewanego ostatnio molestowania seksualnego w pracy, zwróciła na to uwagę Rada Ministrów, odrzucając cały projekt ustawy. Trzeba sobie przecież wreszcie zdać sprawę z zakresu opresji erotycznej wobec kobiet, wyrażającej się na najróżniejsze sposoby, poczynając od zmuszania ich do oglądania zdjęć roznegliżowanych dam w miejscach publicznych, poprzez pozwalanie sobie na "tłuste" męskie dowcipy w ich obecności, po szantażowanie pominięciem przy podwyżce a nawet wyrzuceniem z pracy kobiety, która nie zgodzi się świadczyć seksualnie na rzecz szantażysty. Prawo powinno zatem lepiej zdefiniować zachowania, które można uznać za molestowanie oraz nałożyć na pracodawcę obowiązek zapewnienia warunków pracy wolnych od takich zachowań.
Jak jednak działać ustawowo np. na rzecz ograniczenia bezrobocia kobiet inaczej niż poprzez tworzenie miejsc pracy i preferencyjny system szkoleń? Nie można przecież zmusić prywatnego dziś najczęściej pracodawcy, by zatrudnił te a nie inne osoby. Owszem, można ochronić kobiety z regionów objętych bezrobociem przed wyzyskiem pracodawców, zabraniając zatrudniania ich przy niektórych rodzajach prac. Ale to właśnie ograniczenie spotkało się ze szczególnie ostrą krytyką środowisk feministycznych, które widzą w nim ograniczenie prawa kobiet do swobodnego wyboru zawodu. Pomija się też zupełnie dramatyczną sprawę szkodliwej feminizacji niektórych zawodów, np. nauczyciela - psychologowie alarmują, że wiele problemów z współczesną młodzieżą wynika z faktu, że jest wychowywana głównie przez kobiety, w domu i w szkole.
Ciekawe, że autorki projektu ustawy "równościowej" obracają się właściwie niemal wyłącznie wokół sprawy dostępu kobiet do pracy i instytucji publicznych. Chwilami trudno opędzić się od wrażenia, że pracę dla dobra rodziny traktują jako gorszą, poniżającą dla kobiety, nie wierzą, by mógł to być jej świadomy, wolny wybór.
A przecież alarmującym problemem dzisiejszej Polski, nareszcie dostrzeżonym przez opinię publiczną, jest to, że rodzi się nas już niewiele więcej niż umiera, co jest prostą konsekwencją faktu, że Polki źle oceniają warunki do posiadania i wychowywania dzieci i w związku z tym dzieci mają coraz mniej.
W książkach feministycznych często mówi się o "paternalistycznym" społeczeństwie męskiej dominacji, które prowadzi do opresji słabszych, czyli kobiet, co ma być źródłem wszystkich nieszczęść ludzkości, i o prostym sposobie na to. Trzeba - piszą feministki - po prostu "natychmiast zmienić wadliwe struktury społeczne" i "przekształcić świadomość". Czy rzeczywiście można to zrobić od ręki?
Autorzy projeku ustawy uważają, że można. Proponują kilka rozwiązań. Pierwsze to tzw. parytet płci. W organach kolegialnych powoływanych przez organa władzy publicznej musiałoby zasiadać minimum 40% przedstawicieli każdej z płci. Taki parytet wprowadziły na razie w Europie tylko kraje skandynawskie. Skutki wprowadzenia parytetu są natychmiastowe, choć niekoniecznie takie, o jakich marzyłyby kobiety. Kryterium zasiadania w różnych gremiach przestają być kwalifikacje. Ośmiesza to kobiety i podważa pozycję i wagę głosu tych, które się w takich gremiach znalazły.
Innym rozwiązaniem jest instytucja Rzecznika do Spraw Równego Statusu. To już prawdziwa pałeczka czarnoksięska. To niekonstytucyjne ciało miałoby wg projektu ustawy nieprawdopodobnie szerokie kompetencje. Nikt by rzecznika nie kontrolował, nie można by go odwołać, miałby dostęp do danych chronionych tajemnicą handlową, za to przed nim musiałby się tłumaczyć  sejm. Co właściwie miałby robić - tego w aktualnym projekcie nie ma. Wcześniejsze wersje odsłaniają te zamiary - rzecznik miałby "ustalać nowe standardy moralne i obyczajowe", badać przypadki dyskryminacji oceniane według własnych kryteriów. Taki mały Pan Bóg, który usuwałby z podręczników tzw. stereotypy płci, np. "stereotypowe" obrazki, czyli takie, na których mama zajmuje się domem, a tata majsterkowaniem i ścigałby "seksizm" w publikacjach, czyli na dodatek cenzura.
Komisje ds. Równego Statusu, o uprawnieniach sądu specjalnego, razem z rzecznikiem eliminowałyby z nauczania “stereotypy ról męskich i kobiecych”. O stereotypach zwykle mówi się fatalnie. Są to sztance i jak to sztance upraszczają rzeczywistość, zwykle jednak czemuś w społeczeństwie służą. Stereotypy płci służą sprawniejszemu podjęciu ról społecznych, stanowią uproszczony, ale generalnie trafny społeczny wyraz dowiedzionej dziś naukowo wiedzy o biologicznych różnicach w rodzaju uzdolnień między mężczyzną a kobietą. 90% chłopców na politechnikach i 95% dziewcząt na studiach językowych to nie rezultat stereotypu ani wychowania, tylko odbicie rozkładu uzdolnień, formujących się w danych obszarach mózgu pod wpływem hormonów jeszcze w życiu płodowym.
Stereotypy nie służą oczywiście osobom, które zmierzają do odrzucenia swoich ról. Konsekwentne chronienie nieukształtowanych osób przed stereotypami może prowadzić do utraty identyfikacji płciowej u chłopców i dziewcząt. W imię czego społeczeństwo ma ustawowo wspomagać odrzucanie roli mężczyzny i kobiety, matki i ojca przez dorastających ludzi? Czy bez tego nie da się zagwarantować  równego traktowania płci? Czy może chodzi o to, kto pozmywa naczynia? Czy zwiększenie wolności poprzez odrzucenie stereotypów będzie cenniejsze dla jednostki, niż  utracone poczucie tożsamości, w znacznej mierze oparte przecież na identyfikacji płciowej?
Daleko idące, wprowadzane arbitralnie zmiany obyczajowe to eksperyment, przed którym normalnie funkcjonujące społeczeństwo powinno się dobrze zastanowić. A społeczeństwo nie uważa tego problemu za istotny. 62% Polaków uważa, że wystarczy dotychczasowy zapis o równości płci w Konstytucji, tyle samo jest zdania, że że dla osób o wysokich kwalifikacjach, niezależnie od płci, droga do stanowisk publicznych jest otwarta.
Projekt poparli niektórzy posłowie Unii Wolności i część organizacji kobiecych. Tytuł przypomina o prawach człowieka, brzmi dobrze. Ale poza środowiskiem autorek nie spotkałam nikogo, kto by go czytał. Również spośród tych, którzy chcą na niego głosować.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

07-02-2015 [10:19] - NASZ_HENRY | Link:

Dawałem wtedy ogłoszenia firmowe w Życiu i się okazuje, że sponsorowałem taką przewidującą dziennikarkę ;-)

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

08-02-2015 [15:43] - Teresa Bochwic | Link:

To była powtórka

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

07-02-2015 [22:09] - Teresa Bochwic | Link:

;-)) Nikt nie wierzył, a Pan wierzył! fantastic! Szczerze mówiąc, przygodnym autorom placili jakieś grosze.

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

08-02-2015 [09:49] - NASZ_HENRY | Link:

Nie wiem jaka była tam wierszówka ale w redakcji wisiała tablica na której Wołek ogłaszał nagrodę tygodnia za najlepszy artykuł, około 100$ ;-)

Obrazek użytkownika stachu

07-02-2015 [10:59] - stachu | Link:

policja sędziowie nie są w stanie nas obronić przed przemocą a ustawa obroni??