Walutowy hazard

Banki pod tym całym blichtrem uprawiają lichwę i cinkciarstwo, połączone na dodatek z grą w trzy karty.

Ostatnie dni upłynęły w atmosferze finansowego trzęsienia ziemi do jakiego doszło za sprawą uwolnienia przez szwajcarski bank centralny kursu franka, w efekcie czego jego cena wzrosła skokowo z niecałych 3,6 do 4,3 PLN. Przypomniało to wszystkim o problemie ryzyka kursowego z jakim zmagają się ci, którzy zaciągnęli kredyty hipoteczne w szwajcarskiej walucie. Z jednej strony padły bliżej niesprecyzowane obietnice pomocy „frankowiczom”, z drugiej natomiast wylała się fala zawistnego hejtu na zasadzie „sami tego chcieli” i „wiedzieli w co wchodzą”.

Czy „frankowicze” rzeczywiście wiedzieli w co się pakują? Wiedzieli i nie wiedzieli. Teoretycznie byli ostrzegani o ryzyku kursowym, ale wszystko to podawane było w takim sosie, by kredytobiorca odniósł wrażenie, że to ryzyko jest minimalne, a już na pewno kurs franka nie skoczy powyżej pewnego poziomu tolerancji. Dyskretne techniki manipulacyjne są w relacjach z potencjalnymi klientami na porządku dziennym. Ciekaw jestem, czy na przykład banki przed zawarciem umowy w czasach gdy frank kosztował dwa złote z groszami pokazywały symulację warunków spłaty, gdy tenże frank będzie grubo powyżej czterech złotych? Ponadto zwróćmy uwagę, że równolegle warunki kredytów złotówkowych były wręcz zaporowe, stawiając klientów pragnących mieć własne mieszkanie w sytuacji bezalternatywnej. Można było albo zgodzić się na ryzyko kursowe, albo zrezygnować z marzeń o własnych czterech ścianach.

Branża bankowa funkcjonuje w dużej mierze dzięki zaufaniu. Wymaganie, by przeciętny człowiek dysponował specjalistyczną wiedzą na temat finansów jest utopią. Zostaje więc wspomniane zaufanie. Oznacza ono, że idąc po kredyt zakładam, iż bank mnie nie orżnie. To w końcu nie jest jakiś pokątny lichwiarz, czy cinkciarz na rogu, tylko poważna instytucja. Tymczasem prawda jest taka, że banki pod tym całym blichtrem uprawiają lichwę i cinkciarstwo właśnie, połączone na dodatek z grą w trzy karty. Bo jak inaczej nazwać np. brane z sufitu tabele przeliczeniowe? Niezorientowanym wyjaśniam, że nagminną praktyką wielu banków było arbitralne ustalanie kursu franka, a co za tym idzie – wysokości raty, zazwyczaj w oderwaniu od cen rynkowych czy średniego kursu NBP. Do tego dochodzi tzw. spread, polegający na tym, iż bank wypłacał kwotę kredytu wg ceny kupna, zaś spłatę ustalał wg ceny sprzedaży.

Czym jest tak naprawdę kredyt walutowy? Otóż jest to nic innego jak zakład – klient „gra” na to, że kurs waluty nie zmieni się znacząco w okresie na jaki zawarto umowę, bank natomiast „gra” na zwyżkę kursu w dłuższym okresie, co gwarantuje mu dodatkowe dochody. Oczywiście bank, jako instytucja fachowa, naganiająca sobie klientów w okresie taniej waluty jest tu na z góry wygranej pozycji – niczym szuler naciągający frajerów na partyjkę pokera. Mamy zatem do czynienia ze specyficznym hazardem – i wszystko byłoby ok, gdyby kredytobiorca miał tego świadomość, tzn. wiedział, że wchodzi nie do banku, tylko do kasyna, punktu bukmacherskiego czy innej szulerni. Banki w istocie oferowały pod nazwą kredytu „produkt wysoko złożony, o charakterze spekulacyjnym”, jak stwierdził barceloński sąd w 2013 r, rozwiązując na wniosek kredytobiorcy tego typu umowę.

Klienci banków wystawieni są na nieograniczone ryzyko kursowe, bank natomiast nie ryzykuje niczym – w ostateczności przejmie zadłużone mieszkanie, zresztą często mamy do czynienia z sytuacją, gdy po latach spłacania kredytu jego pozostała kwota wciąż znacząco przekracza wartość kupionej nieruchomości. Na marginesie zwrócę uwagę na jeszcze jeden długofalowy aspekt procederu – klient wypruwając sobie żyły spłaca kredyt niemal do emerytury, a gdy już na nią przechodzi okazuje się ona na tyle nędzna, że zostaje zmuszony do zawarcie tzw. odwróconej hipoteki, w wyniku której dom lub mieszkanie tak czy inaczej finalnie staje się własnością banku. Genialny szwindel.

Budżet państwa nie musi na „frankowiczów” wydawać ani grosza. Wystarczy systemowe rozwiązanie prawne nakazujące przewalutowanie kredytu na złotówki po kursie z dnia zawarcia umowy, bądź po uśrednionym kursie NBP z dotychczasowego okresu jej trwania – czyli wymuszenie na bankach, by wzięły na siebie część ryzyka. Banki na tym nie stracą, ponieważ i tak zgarną swoje oprocentowanie, marże itd. - zostaną jedynie pozbawione nieuprawnionego zysku wynikającego z zastosowania „produktu spekulacyjnego”. Jest to zasadne tym bardziej, że banki de facto żadnych franków nie pożyczały! One pożyczały złotówki i pozyskują również złotówki, a cały „myk” polegał na stworzeniu czysto wirtualnej konstrukcji w ramach której te złotówki indeksowane są według kursu obcej waluty.

Można było tak zrobić na Węgrzech, podobnie w Chorwacji, gdzie tamtejszy sąd rozpatrując pozew zbiorowy nakazał przewalutowanie na kuny – więc dlaczego nie w Polsce? Trzeba tylko chcieć – no chyba, że obecny reżim siedzi głębiej w banksterskich kieszeniach, niż to sobie wyobrażamy.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Na podobny temat:
http://podgrzybem.blogspot.com/2013/08/gra-kredytem.html
http://podgrzybem.blogspot.com/2014/03/kredytowa-szulernia.html

Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 4 (23-29.01.2015)

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika cryo

27-01-2015 [20:07] - cryo | Link:

Pragnę tylko wszystkim przypomnieć/uświadomić, że kredyty brane były nie tylko 'za Tuska' w 2007 roku. Brane były również wcześniej, np. 'za SLD'. I też w walutach.

Gdy w tamtych czasach ministrem finansów został niejaki Grzegorz Kołodko i przez PIĘĆ TYGODNI nie wychodził do dziennikarzy, to euro poszybowało z 3,6 do 4,9!!! I dłuuugo spadało. I w zasadzie już nigdy nie wróciło poniżej 4,0. Chwilowo osiągało 3,9 ale tylko przez krótki czas. Nikt szat nie rozdzierał.

Gdzie wtedy byli ci wszyscy dzisiejsi 'mądrale' tak gardłujący o 'aferach frankowych'? 'Ekonomisty' z bożej łaski...

Dziś jest łatwo wydziwiać na ludzi, ale gdyby tym 'fachowcom' powiedzieć w 2002 roku, że za dziesięć lat będzie kryzys w strefie euro, to poskręcaliby się ze śmiechu. Przecież to wszystko takie stabilne gospodarki, a wartość pieniądza fiducjarnego wyraża siłę gospodarki danego kraju, a nie jest wypadkową decyzji politycznych. Tak, tak...

Ci wszyscy 'eksperci' to nawet nie są manipulanci. To zwykłe wyszczekane głąby, ale za elitę chcą uchodzić. Zawsze i wszędzie.

PS: powyższe uwagi nie odnoszą się do GG (Autora), to tylko głos w dyskusji.

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

27-01-2015 [20:27] - Gadający Grzyb | Link:

Bo ekonomista jest od tego, by jutro wytłumaczyć dlaczego dziś nie sprawdziły się wczorajsze prognozy ;)

Obrazek użytkownika jachej

28-01-2015 [03:23] - jachej | Link:

Juz dawno nie czytalem takich karkolomnych bzdur jakie pojawily sie w zwiazku z “frankowiczami”. Celuja w tym europosel Ryszard Czarnecki, kilkukrotny posel na Sejm Wieslaw Jasinski no i Gadajacy Grzyb (chociaz nie tylko).
Prosty przyklad – zalozmy ze Czarnecki (albo Jasinski, albo Grzyb) przychodzi do banku ze 100 000 SFR i zawiera umowe z bankiem: dnia 1.1.2014 Czarnecki pozycza bankowi 100 000 SFR na dwa lata na 2 procent rocznie. Splata jak nastepuje – 31.12.2014 - 50 000 SFR plus 2 000 SFR (2 procent na rok od 100 000). Druga i koncowa splata 31.12.2015 – 50 000 SFR plus 1 000 SFR (2 procent na rok od 50 000 SFR).
Wyglada na to, ze Czarnecki (albo Jasinski albo Grzyb) za dwa lata zarobia 3 000 SFR.
W dniu 1.1.2014 bank pozycza Frankowiczowi Kowalskiemu 100 000 SFR (a nie zlotych albo peso) na 2 lata na 3 procent rocznie. Splata jak nastepuje – 31.12.2014 - 50 000 SFR plus 3000 SFR (3 procent na rok od 100 000). Druga i koncowa splata 31.12.2015 – 50 000 SFR plus 1500 SFR (3 procent na rok od 50 000 SFR).
Ile na w/w umowie “zarobi” bank ? 1500 SFR, bo 3000 SFR musi oddac Czarneckiemu (albo Jasinskiemu albo Grzybowi). Zarobi jest w cudzyslowie, bo z tych 1500 SFR bank musi oplacic kasjera, ogrzewanie elektrycznosc etc. etc. Plus jest jeszcze ryzyko.
Frankowicz Kowalski zamienia 100 000 SFR po kursie (zalozmy) 1 SFR = 3 ZL i kupuje mieszkanie (albo Ferrari, albo R-R).
31.12. 2014 Frankowicz Kowalski wyciaga z ponczochy (albo z innego banku) 159 000 ZL, idzie do kantoru i dostaje 53 000 SFR (po kursie 3 ZL = 1 SFR) ktore zwraca bankowi.
31.12.2014 zgodnie z umowa bank zwraca Czarneckiemu (Jasinskiemu, Grzybowi) 50 000 SFR plus 2000 SFR odsetek (1 000 SFR zostaje dla banku)

Obrazek użytkownika jachej

28-01-2015 [03:30] - jachej | Link:

CD.2

GG: a gdy już na nią przechodzi okazuje się ona na tyle nędzna, ...
Panie GG, znow wciskasz Pan kit – czy to bank wyplaca emeryture i ustala jej stawke ??
GG: Budżet państwa nie musi na „frankowiczów” wydawać ani grosza.
A to bardzo ciekawe, czytajmy dalej ..
GG: ... Wystarczy systemowe rozwiązanie prawne nakazujące przewalutowanie kredytu na złotówki po kursie z dnia zawarcia umowy ...
Tutaj jest jawne nawolywanie do rabunku w bialy dzien, czyli do zwyczajnego przestepstwa. Podobnie (albo niemal identycznie) wyrazali sie Czarnecki i Jasiewicz.
W wyzej podanym przeze mnie przykladzie gdyby SFR byl dalej po 3 ZL = 1 SFR na splacenie drugiej raty platnej 31.12.2015 czyli 51 500 SFR Frankowicz Kowalski potrzebowalby 154 500 ZL. To byloby po t.zw „.przewalutowaniu kredytu” – jak tego chca Czarnecki, Jasiewicz, Grzyb i inni.
Sek w tym, ze 31.12.2015 za 154 500 ZL po kursie 5 ZL = 1 SFR frankow mozna bylo dostac 30 900 SFR a nie 51 500 SFR jak tego wymagala umowa. Czyli 20 600 SFR za malo.
W tej sytuacji nawet gdyby bank „pracowal” za darmo to i tak Czarnecki (Jasiewicz, GG) nie dostaliby nie tylko obiecanych procentow ale byliby ok. 20 000 SFR „do tylu”.
Panowie Czarnecki, Jasiewicz, Grzyb, czy zgodzilibyscie sie na takie rozwiazanie gdyby te 100 000 SFR byly WASZE ciezko zarobione pieniadze ??
Bo wydawac CUDZE pieniadze jest bardzo latwo !!
Co to znaczy: „rozwiązanie prawne nakazujące przewalutowanie kredytu” ...
Bo dla mnie to znaczy nic wiecej jak prawo silniejszego, czyli po prostu prawo piesci.

Obrazek użytkownika jachej

28-01-2015 [03:31] - jachej | Link:

c.d.3

Na koniec e-mail ktory wyslalem do posla na Sejm Pana wojciecha Jasinskiegow zwiazku z jego felietonem: „Prawo dla obywateli, nie dla bankow”
Przeczytalem panski artykul "Prawo dla obywateli, nie dla bankow" i az mnie zatkalo.

Glupota 1: Sam tytul artykulu jest glupota, bo w panstwie prawa, prawo JEST ROWNE DLA WSZYSTKICH
Nie uczyli Pana tej PODSTAWOWEJ ZASADY PRAWA jak zes Pan studiowal prawo, czy tez zes Pan
wygodnie o niej "zapomnial " ?

Pelnoletni prawny podmiot 1 dobrowolnie zawarl wazna umowe z prawnym podmiotem 2 i oba te
podmioty ta umowa zobowiazuje. Sadom NIC do tego jezeli w momencie zawarcia umowy byla ona
wazna w swietle wowczas obowiazujacego prawa. Przyklad umowy niewaznej od samego poczatku -
umowa na zlecenie dokonania przestepstwa. Albo umowa pozyczkowa na procent wiekszy niz
zezwalalo prawo W MOMENCIE ZAWARCIA UMOWY.

Glupota 2: cytuje: "Celem władz federalnych w Bernie, który został bez trudu osiągnięty, było doprowadzenie do
drastycznego skoku ceny franka".

Guzik prawda - wladze w Bernie "uwolnily" franka z tego prostego powodu, ze nie mialy wiecej
srodkow (Szwajcaria to tylko 7 mln ludzi) aby bronic franka przed WZROSTEM A NIE PRZED
OSLABIENIEM !

Mocny frank powoduje oslabienie szwajcarskiego exportu - nie tylko zegarkow z Genewy ale przede
wszystkim precyzyjnego przemyslu obrabiarkowego, silnikow okretowych Sulzer, samolotow
Pilatus etc. A nawet szwajcarskie sklepy z zywnoscia w pasie przygranicznym bankrutuja, bo
Szwajcarom-przygranicznym oplaca sie robic zakupy np. we Francji i to pomimo faktu, ze wracajac
z zakupow we Francji na szwajcarskiej granicy musza placic paroprocentowe (o ile pamietam 7 albo 8
procent) clo (nawet za ziemniaki i kiszona kapuste a nie tylko za Cogniac czy tez Wyborowa).
Czytalem o tym bodaj rok temu.

Szwajcarzy bronili franka przed WZROSTEM a nie przed OSLABIENIEM !!

Obrazek użytkownika jachej

28-01-2015 [03:33] - jachej | Link:

c.d.4

Glupota 3: "Tym samym Szwajcarzy odeszli od polityki utrzymywania waluty na stabilnym poziomie,
uzasadniając to zbyt mocnym OSLABIENIEM swojego pieniądza w stosunku do dolara."
Patrz Glupota 2

Glupota 4: "Kredytobiorcy we franku notują już straty rzędu stu kilkudziesięciu procent wartości
nieruchomości".

Nie jest mozliwe stracic wiecej niz sto procent (a wowczas wartosc mieszkania bylaby rowna 0).
Na studiach prawa (podobno) ucza rowniez logiki. Jak widac u Pana z ta logika cos nie najlepiej.

Glupota 5: "to banki przynajmniej teoretycznie powinny zwrócić klientom pieniądze, ponieważ wartość kredytu
po kursie z dnia zawarcia umowy została już dawno spłacona."

Znow na bakier z logika - bank pozyczyl XXX frankow i oczekuje splaty XXX frankow + odsetki. Co ma
do tego kurs dnia w momencie zawarcia umowy ??

Jak Pan pozyczysz komus 100 tys. SWOICH zlotych na powiedzmy 5 procent/rok to Pan chyba
oczekujesz, ze za rok dostaniesz Pan 100 tys. zlotych + 5 procent - tak czy nie ??

Czy przyjabys Pan tlumaczenie, ze pozyczkobiorca zamienil zlote na pesety i za rok wartosc peseta
w stosunku do zlotego spadla o polowe to wobec tego dostajesz Pan z powrotem nie 100 tylko 50
tys. SWOICH zlotych. ? No jak, zgodzilbys sie Pan na to ??

Propozycja rozboju w bialy dzien: "Powinniśmy nie tylko ustawowo przewalutować kredyty we frankach po
kursie z dnia zaciągnięcia kredytu ...".

A niby jakim "prawem" ?? "Prawem" silniejszego czyli "prawem piesci" ??

Zdaje sie, ze jest taka zasada prawna: Prawo nie dziala wstecz !! Czy Pan jako prawnik zapomnial
zes Pan o tym ?

Obrazek użytkownika jachej

28-01-2015 [03:34] - jachej | Link:

c.d.5

Glupota 6: "Wprowadzenie zasady, że kredyt w obcej walucie spłacany jest zawsze po kursie z dnia zaciągnięcia
kredytu, niezależnie od tego czy w przyszłości wartość tego pieniądza wzrośnie, czy zmaleje".

Wowczas nie byloby kredytow w obcej walucie (i nizszym procencie - na ktory to nizszy procent
pozyczkobiorcy chetnie w przeszlosci przystali).

Pytanie koncowe: A gdyby tak bylo, ze od roku (umownego) 2009 frank TRACIL na wartosci a ZLOTY umacnial
sie, to czy wg Pana wowczas pozyczkobiorcy powinni DOPLACIC bankom roznice - to jest
DOKLADNIE to samo co Pan (i inni) proponuja w obecniej systuacji (patrz glupota 5) tylko w
przeciwnym kierunku.

No jak, zgodzilby sie Pan na to ??? Bo jezeli nie to dlaczego Pan uwazasz, ze prawo ma dzialac tylko
w jednym kierunku ?? Chyba ze nie jestesmy w panstwie prawa tylko w panstwie piesci

Obrazek użytkownika Marek1taki

27-01-2015 [23:33] - Marek1taki | Link:

@autor
Właśnie. Banki nie pożyczały franków a naliczają ten tzw. spreed, czyli zarobek na zamianie z jednej waluty na drugą - zwykła granda. Państwo to firmuje, bo stwarza pozory uczciwości działania banków przy równoczesnym blokowaniu dostępu do działalności w tej dziedzinie - druga granda. Frankowicze brali kredyty w tzw. frankach przy niskim kursie franka i nie licząc się z możliwością jego wzrostu - trzecia granda. Dzięki niskiemu oprocentowaniu we frankach dawało się wyliczyć zdolność kredytową osobom, które w innych walutach jej nie miały - wiedziały o tym trzy strony: kredytobiorca, kredytodawca i kontrolujące państwo - znowu granda. Frankowicze chcą żeby spłacać za nich długi. Banki chcą odzyskać pieniądze od nierokujących dłużników i jeszcze zarobić na obsłudze - jak znam życie. Czysta hipokryzja. Zapomniałem o dobrych wujkach wśród urzędników i polityków - wiecznie bezinteresowni.

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

28-01-2015 [01:06] - Gadający Grzyb | Link:

Nie, frankowicze nie chcą by ktokolwiek spłacał za nich długi. Wystarczyłoby przewalutowanie kredytów. Banki zostałyby jedynie pozbawione nieuczciwego zysku z indeksowania pożyczki względem obcej waluty - czyli z narzędzia spekulacyjnego, które wcisnęły pod nazwą "kredytu".

pozdr.
GG

Obrazek użytkownika Marek1taki

28-01-2015 [09:42] - Marek1taki | Link:

@autor
Pytanie czy warto teraz przewalutować kredyt. Moim zdaniem nie. Teraz warto brać kredyt we frankach a przewalutować jak frank spadnie. Eksperci medialni i niezrównany nadzór bankowy - spodziewam się - będą od kredytów we frankach teraz odwodzić. Teraz bankom się to nie opłaca. Dawali te kredyty gdy poziom franka był sztucznie utrzymywany na niższym poziomie.

Obrazek użytkownika Docent zza morza

27-01-2015 [23:57] - Docent zza morza | Link:

Powiedzmy sobie szczerze - CAŁA SFERA BANKOWO-UBEZPIECZENIOWA jest działaniem w złej wierze, bo najistotniejsze i najmniej korzystne dla "klienta-jelenia" szczegóły zawieranej umowy zwykle są przed nim ukrywane - bowiem zawsze są pisane "drobnym drukiem".

A jak już przychodzi "co do czego" - to zwykle okazuje się, że większość "klientów" myślała, że zawierała całkiem inną umowę, niż się to "w praniu" okazało.

Zrozumienie tej prawidłowości będzie pierwszym krokiem ludzkości do wyzwolenie się z tyranii bankowców oraz pułapki długu publicznego, w jaką wszyscy popadliśmy od roku 1694, gdy to w Anglii utworzono pierwszy w świecie bank centralny.

A wszystko dlatego, że pewna nacja ubzdurała sobie, że Najwyższy dał im niezbywalne prawo podpuszczania i testowania "obcoplemieńców"...
Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb

28-01-2015 [01:08] - Gadający Grzyb | Link:

Ubezpieczenia, kredyty denominowane w obcych walutach, opcje - to jest zwyczajny hazard i jako taki powinien być oferowany, wtedy sytuacja byłaby jasna.

pozdr.
GG

Obrazek użytkownika Jabe

28-01-2015 [05:59] - Jabe | Link:

Szanowny Panie. Wielu rzeczy mogli frankowicze nie wiedzieć zaciągając dług (i zostać w konsekwencji „orżniętymi”), ale to, że kredyty frankowe są kredytami frankowymi, było jasne i nie trzeba tu specjalistycznej wiedzy. Jest szczegółem technicznym, czy klient dostawał franki, czy „indeksowane złotówki”. Istoty sprawy to nie zmienia. Proszę nie opowiadać, że ludzi (w tej kwestii) wprowadzono w błąd. Zresztą przez całe lata, z powodu wzięcia na siebie ryzyka, byli na plusie.

Robert Gwiazdowski wręcz twierdzi, że wciąż mają się lepiej niż „złotówkowicze”. Być może więc pan Grzyb naiwnie przyłączył się do kolejnego skoku na kasę. Tym razem banków. Jeśli się powiedzie, banki oczywiście – nie będąc instytucjami charytatywnymi – odbiją sobie straty np. droższym kredytem. Tak, straty, bo tracą należny według umowy zarobek.

Gada Pan, panie Grzybie o hazardzie. My przecież oczekujemy od banków, że nie będą ryzykowały. Ryzyko ma brać na siebie klient. O to w bankowości chodzi.

Tabele przeliczeniowe brane z sufitu, oznaczają, że niektóre przynajmniej kredyty nie były w istocie frankowymi, tylko w jakiejś wyimaginowanej walucie. Byłby więc to problem kredytów „nibyfrankowych”, a nie frankowych. Należałoby w takim razie pozwolić klientom, których wprowadzono w błąd, spłacać we frankach i po sprawie.

Obrazek użytkownika elek

28-01-2015 [09:57] - elek | Link:

Witam ,
.. na początek , nie jestem ekonomistą w żadnym calu ( poza koniecznym rozważaniem kosztów każdego działania,
jak większość ludzi ,choć niby "przedsiębiorcą" )opiszę to jako wyznawcę reguły zawartej w rozszerzonych suplikacjach
" od pożaru, głodu ,ognia ,wojny i kredytów Zachowaj Nas Panie."

Zatem , czy aby na pewno problem jest postawiony "na nogach", nie zaś na głowie ?
Czy jest choćby jedno działanie dowolnego kredytobiorcy wolne od ryzyka własnego ?
Jeśli tak , to w imię czego to wieczne biadolenie nad stratami banksterów ?,
cóż to za bezcenną wartość dodają do końcowego efektu przedsięwzięcia iż jedynie oni
mają być wolni od ryzyka, co określa pojęcie "strata banku " - poza chybioną kalkulacją
"wykręcenia pierwszego napotkanego obywatela , jeszcze lepiej wielu " na,
poczynając od naście a kończąc na -set procentach???

Wydaje mi się oczywiste iż to system prawny musi wymusić co najmniej równy udział stron w ryzyku przedsięwzięcia ,
a nie mniej ważne, także i zysków. Trzeba wreszcie uznać/zobaczyć, iż działalność gospodarcza to systematyczna praca ,
bardzo dobrze gdy zapewniająca 5-15% zyski, jeśli pominąć oczywiste "super trafienia".
Jeśli reakcja rządu wobec oczywistego dowodu niegodziwości banków ma cokolwiek rozwiązać,
to musi ona dotknąć "nietykalnego" - wyrównać udziały stron w ryzyku i zyskach,
nie widzę też powodu do gwarantowania zwrotu większego niż wniesiony udział w przypadku niepowodzenia przedsięwzięcia.
J.P.

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

28-01-2015 [10:37] - NASZ_HENRY | Link:

Banki prowadzą działalność gospodarczą bez ponoszenia ryzyka. Zaraz, zaraz czy to jest jeszcze działalność gospodarcza. Ale jest to na pewno świetny interes, bo ewentualnych dłużników będzie ścigać aparat państwowy – jest bankowy tytuł egzekucyjny, sąd elektroniczny i komornicy. Przy okazji pożywią się też różne firmy windykacyjne a może i blogerom coś skapnie ;-)

Obrazek użytkownika elek

28-01-2015 [11:19] - elek | Link:

No właśnie tak ,
czemu więc wciąż dajemy się wpuszczać w kanał ,
gdy jest oczywiste iż nie frankowicze są problemem
a wtłaczana nam z iście goebbelsowską konsekwencją
"nietykalność banków" .
Tak trudno rozróżnić przyczynę od skutków ??
J.P.