Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Wschód patrzy na Smoleńsk i Donieck.

Ryszard Czarnecki , 10.08.2014
To, co dzieje się obecnie na Ukrainie (i to, co działo się tam od listopada 2013 roku) jest bacznie obserwowane w Waszyngtonie, Berlinie, Brukseli, Londynie i Paryżu. Zachód patrzy na Wschód, bo musi dbać o swoje, często skądinąd rożne, interesy. Ale to, co dla szeroko rozumianego Zachodu jest grą o poszerzenie swojej (swoich) strefy wpływów, dla Wschodu jest walką o życie, o „być albo nie być” niepodległym, choć postsowieckim państwem. Stąd walka o wschodnią Ukrainę jest dla wielu nacji na wschód od Rzeczypospolitej papierkiem lakmusowym tego czy rosyjski niedźwiedź jest naprawdę silny i chce być królem wschodnioeuropejskiego lasu, czy też tylko markuje potęgę, a tak naprawdę zapada w letarg, oddając pole innym. Dlatego też porównanie Smoleńska A.D. 2010 i Doniecka A.D. 2014 jest absolutnie uprawnione nie tylko i nawet nie głownie w kontekście dwóch katastrof lotniczych i dwóch kompletnie innych śledztw. To porównanie ma głęboki sens polityczny: kiedyś „Smoleńsk”, dziś „Donieck” („Ługańsk”) to barometr nie tyle imperialnych ambicji Moskwy - one były zawsze - ale mocarstwowych możliwości Kremla w braniu za twarz ościennych krajów. Krajów, które ośmielają się myśleć o samoistnym bycie i tworzeniu własnej historii.

Smoleńsk miał przestraszyć

Wiem o czym piszę. W ostatnich latach, ale też dosłownie w ostatnich tygodniach jako wiceprzewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego EURONEST czyli Unia Europejska - Partnerstwo Wschodnie odbyłem dziesiątki rozmów nie tylko w Brukseli i Strasburgu, ale też w Kijowie, Kiszyniowie, Tbilisi, Baku czy Erewaniu. Te dialogi polsko-ukraińskie, polsko- mołdawskie czy polsko-południowokaukaskie pokazywały, jak nasi bliżsi i dalsi (ale politycznie bliscy!) sąsiedzi uważnie obserwują działania i reakcje Federacji Rosyjskiej. I wyciągają wnioski, jak sami mogą daleko się posunąć.

Faktem jest - i powiedzmy to wreszcie wprost - że tragedia z 10 kwietnia 2010 roku przestraszyła tych, których wystraszyć miała: państwa powstałe na gruzach Związku Sowieckiego. Nie przesądzające bynajmniej czy przed czterema laty w podsmoleńskim lesie nastąpił zamach czy była to „tylko” katastrofa, będąca wynikiem zaniedbań władz w Moskwie i Warszawie - jedno jest pewne: Rosja wykorzystała Smoleńsk w grze, której nieoficjalnym i nigdy nie wypowiedzianym otwarcie przesłaniem było „tak kończą ci, którzy z nami wojują”. I trafiło to przesłanie Putina na przygotowany grunt: szereg krajów z pasa będącego terenem walki o utrzymanie rosyjskich wpływów bądź też - za Kaczyńskich - stworzenie polskiej strefy wpływów polityczno-gospodarczych (energetyka!) było bardzo zawiedzionych postawą Ameryki i Europy. Zachód bowiem wtedy postawił na dogadywanie się z Kremlem nie tylko ponad głowami naszego (szeroko rozumianego) regionu, ale wręcz naszym kosztem.

Obecnie cały Wschód patrzy, jak kiedyś na Smoleńsk, tak teraz na wschodnią Ukrainę. I czeka na to, co zrobi, a czego nie zrobi Moskwa, na to na ile Zachód wyzbędzie się ekonomicznych egoizmów na rzecz długookresowej strategii powstrzymywania niedemokratycznej i imperialnej Moskwy.

Moskwa o tym oczywiście wie i to determinuje jej działania wobec Kijowa. Jest jak w radzieckim filmie szpiegowskim „Siedemnaście mgnień wiosny”: Stirlitz wiedział, że Kaltenbrunner wie, iż Stirlitz wie... . Przez ten pryzmat właśnie należy rozpatrywać wszelką aktywność Kremla, od agresji na Krym poczynając po inspirowanie działań „separatystów- górników” na wschodzie Ukrainy. Utrzymanie rosyjskiego już Krymu jest dla Putina niebywale kosztowne w sensie ekonomicznym, ale konieczne nie tylko jako sygnał wobec społeczeństwa rosyjskiego, ale przede wszystkim jako przekaz dla dawnych wasali w ramach ZSRS: „nie odpuszczamy!”

Nie dać się zwasalizować Moskwie

Dla laików zaskoczeniem była propozycja ukraińskiego prezydenta Petro Poroszenki, aby pertraktacje Moskwy z Kijowem odbyły się w stolicy Białorusi. Wybór Mińska - przez naszych dziadków nazywanego jeszcze „Białoruskim”, aby nie mylił się z Mińskiem… Mazowieckim (takie to były czasy - i komu to przeszkadzało?) na miejsce rozmów na „wschodnim szczycie” przypadkowy nie był. Wbrew bowiem pożal się Boże ekspertom i politykom (!) wpychającym Łukaszenkę w łapy Moskwy i uważającym go za jedynie bierne narzędzie Kremla od dłuższego już czasu białoruski prezydent starał się kluczyć między Zachodem i Wschodem. Robił to w dobrze pojętym własnym interesie: on byłby następny w kolejce do połknięcia przez niedźwiedzia z Rusi. Nie tylko on zresztą. Inni taktyczni (niekoniecznie „na zawsze”) sojusznicy Kremla, jak Kazachstan czy Armenia bardzo powściągliwie reagowali na rosyjskie działania wobec Ukrainy. Doskonale wiedzieli, że wymuszane sojusze to jedno, a poparcie dla zabierania części terytorium sąsiadowi - to drugie. Akurat „taktyka salami” jest dobrze znana na Wschodzie: Rosja „biała”, a potem „czerwona” czyniły tak w sumie przez wieki. Stąd Mińsk, Astana czy Erewań nie mogąc - według nich - specjalnie przeciwstawić się agresji Federacji Rosyjskiej na Krym (Ukrainę), nie chciały jej także oficjalnie wesprzeć. Nie dlatego, aby miłym okiem patrzyły na rewolucję na Majdanie, hasła wolnościowe i demokratyczne - tego nie lubi żadna satrapia czy dyktatura. Geopolitycznie był to dla nich bardzo niebezpieczny precedens. To właśnie dlatego „czekoladowy” prezydent wskazał na Łukaszenkę - na niego zgodzić się mógł Putin, który odrzuciłby jednak np. Berlin jako miejsce negocjacji. Więcej wszakże: Poroszenko miał pewność, że białoruski „władyka” nie przehandluje Kijowa - we własnym interesie. Takiej pewności naprawdę nie miałby wobec na przykład - strzelam - kanclerz Merkel.

Piszę te słowa w odpowiednim dla nich miejscu: w górach Kaukazu. Od wczoraj nie mam połączenia z internetem. Ale jeśli nawet tutejsi dumni górale mają też z tym problem, to na pewno mają dobre połączenie ze zdrowym rozsądkiem. A ten nakazuje im nie dać się zwasalizować Moskwie, nawet jeśli nie są w stanie bardziej jej się postawić. Warto ich w tym wspierać. Również w naszym, najlepiej pojętym, interesie.

*artykuł ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (08.08.2014)
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 1741
3rdOf9

3rdOf9

10.08.2014 21:40

Jak tak sobie patrzę na te krwawe szachy, potocznie polityką zwane, to się zastanawiam: czy kiedyś wreszcie się doczekamy, żeby "zachodni politycy", którzy mienią się być obrońcami demokracji, wolności i cywilizacji, przestali się zachowywać jak małpy nad skrzynką granatów?
Czeczenów poświęcono podobno dlatego, żeby łatwiej walczyć z terroryzmem...
Gruzję poświęcono z przyczyn jeszcze mniej zrozumiałych...
Polskę poświęcono z czystej głupoty trzy razy (na początku i na końcu IIWŚ + Powstanie Warszawskie)...
"Miłujcie się wzajemnie, jak ja was umiłowałem" - rzekł Pan
"Poczekaj, Jezu, poczekaj, my tu interesy robimy" - odrzekła Cywilizacja Zachodu
A potem zaskoczenie, że piekło na ziemi i że "ludzie ludziom los zgotowali"...
Nie można by w polityce po prostu postępować po Bożemu, że tak powiem?
Ryszard Czarnecki
Nazwa bloga:
Blog autorski

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 6, 812
Liczba wyświetleń: 8,066,861
Liczba komentarzy: 10,971

Ostatnie wpisy blogera

  • GŁOŚNY RYK UNIJNEJ KROWY. I TYLKO RYK....
  • NAWROCKI ORBAN,ODWOŁANIE SPOTKANIA
  • Samorządowcy, dwukadencyjność, forum…

Moje ostatnie komentarze

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • EKSHUMACJA ŚP. WASSERMANA I MILCZENIE PIĄTEJ KOLUMNY
  • Najnowszy kawał o Tusku i Gierku
  • Nowy kawał o Tusku i raju

Ostatnio komentowane

  • Jabe, Skoro boi się, jest przez nich sterowany.
  • sake2020, Cykor to właśnie pan.Tak się podlizywać obecnej władzuchnie to trzeba bardzo ją kochać albo bardzo jej się bać.Faktycznie bać się jest czego .Myśli pan,że Tusk albo Omdleusz przeczytają pana tekściki…
  • Jabe, Cykor, znaczy się.

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności